Data: 2003-03-27 14:00:10
Temat: Re: wartosc czlowieka
Od: f...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
Hania wrote:
>> Siem nie tak do konca zgadzam ;), nie mozna uzalezniac swojego
>> szczescia od pojawienia sie w zyciu jednej, wymarzonej osoby.
nie chce uzalezniac swojego poczucia wartosci od czyjejs obecnosci. I tu juz
nawet nie chodzi o wymarzonego ksiecia u boku (choc taka zaleznosc wydaje sie
najsilniejsza); ale o czyjakolwiek_obecnosc, ktora bylaby "gwarantem" owej
wartosci.
Szacunku do wlasnej osoby nie buduje sie na rusztowaniu z czyjegos ramienia, bo
ono moze ktoregos dnia, z takiej czy innej przyczyny przestac byc oparciem. I
co wtedy z nasza skrzetnie budowana konstrukcja?
>> Po primo: osoba nieszczesliwa "przyciaga" IMO podobne osoby
niekoniecznie. Po pierwsze primo ;):jezeli ktos wyksztalcil sprawnie
funkcjonujace mechanizmy maskujace niska samoocene, wiekszosc ludzi z otoczenia
(oczywiscie - nie tego najblizszego) nie ma pojecia o jej istnieniu. Ile razy
juz slyszalam zdumione - "Tyyyy? Nie czujesz sie kims wartosciowym? To zart,
prawda?".
Po drugie primo - wiekszosc moich bliskich znajomych (wiedzacych o moim
problemie) to ludzie naprawde pewni siebie, stabilni emocjonalnie, po prostu ze
zdrowymi osobowosciami. Jak to sie dzieje? Nie wiem.
> Po drugie primo ;) : jesli juz sie taki cudotworca w poblizu
> znajdzie, to Ona, po latach czekania moze ta bliska osobe
> "zadusic" swoimi emocjami i oczekiwaniami, ze ksieciu na bialym
> rumaku czmychnie, gdzie pieprz...
jezeli czmychnie gdzie pieprz od razu, to i tak pol biedy ;) Gorzej kiedy
biedak zakocha sie na amen w nieszczesliwej i niedowartosciowanej ksiezniczce -
rozgoryczenie tej ostatniej bedzie tym wieksze po latach, kiedy on, nie bedac
w stanie dluzej znosic jej emocjonalnego pasozytnictwa w koncu zdecyduje sie,
aby zwinac manatki.
pozdrawiam :)
f.
Ps. ponoc samoswiadomosc to pierwszy krok...
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|