Data: 2003-06-27 10:31:52
Temat: Re: [z cyklu: oczekiwania wzgledem T-] chandra
Od: "boniedydy" <b...@z...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <j...@j...biz> napisał w wiadomości
news:ss7lfv4gfmdkjocvtvrra19ia2r8e8kbh8@4ax.com...
> On Fri, 20 Jun 2003 09:48:21 +0200, "boniedydy"
> <b...@z...pl> wrote:
>
> >Użytkownik <j...@j...biz> napisał w wiadomości news:
> >> On Thu, 19 Jun 2003 14:28:24 +0200, "boniedydy"
> >> <b...@z...pl> wrote:
Mam mało czasu, więc postaram się w skrócie.
> - nie mial "dosc empatii" w stosunku do partnerki (super to w ogole
> brzmi, nie chodzi o kochana osobe, tylko o jakiegos "partnera";
> jezyk odzwierciedla taka polityke plci, jak ktos uzywa takiego
Słowa "partnerka" użyłam w odniesieniu do Twojej TŻ (?) - wybacz, ale jak
chcesz, żebym uzywała w stosunku do niej jakiegoś konkretnego określenia, to
prosiłabym, żebyś mnie poinformował. Jedni lubią takie słowa, inni inne.
<złośliwość>Ponieważ dysuksja zeszła właśnie z kozy, nie byłam pewna, czy
Twoja
partnerka w ogóle zalicza sie do rodzaju ludzkiego, więc bardzo Cię proszę,
nie miej do mnie pretensji.</złośliwość>
> dac sie wyplakac). Nie jest w ogole jasne, czy on potrafi po
> prostu radzic sobie z jej emocjami: jest wielu ludzi, zwlaszcza
> mezczyzn (uogolnienie! generalizacja!), ktorzy generalnie
> sa mniej emocjonalni (znowu!) i po prostu nie wiedza, co z tym
> calym fantem zrobic: jak podejsc, o co wlasciwie chodzi (przyznam,
> ze mnie taka sytuacja wprowadzilaby w stan oslupienia -- po
Rozumiem, ze wyrażasz swoja bezradnosć w stosunku do wybuchów emocji innych
ludzi. No cóż, da się uczyć, jak z tym sobie radzić, więc głowa do góry. Na
pewno nie jest to umiejętność niedostępna rodzajowi męskiemu.
> albo niezbyt wysilil i nie wyszlo, to do d.... taki maz. Kobiecie
> ma byc milo i basta. To jest oczywiscie "synteza" czy wnioski z
> postingow boniedydy czy HS, trzeba miec troche dobrej woli, zeby to
> dostrzec.
A raczej trochę złej woli, żeby to tak przedstawić. Może przydałoby Ci się
zamiast syntezy trochę więcej analizy (czytanego tekstu).
> >A z Nixe dyskutowałam, ponieważ dodawała do początkowego postu
> >swoje założenia i twierdziła, że nic nie dodaje.
>
> Tak jakbys ty tego nie robila (powyzej).
Jest różnica pomiędzy świadomościa przyjmowania jakichś założeń, a
nieświadomością tego.
> >Nie. Z płaceniem rachunków chodziło o to, że kobieta nie jest
biologicznie
> >niezdolna do pamiętania o tym, jak to był uprzejmy zasugerwać któryś z
panów
> >na liscie.
>
> O ile pamietam, byl to GJ, ktory wskazal (moim zdaniem slusznie), i
> czesciowo zartobliwie, ze kobiety tez czesto przejawiaja tego typu
> "zapominanie", analogiczne do opisywanego "zapominania przez
> mezczyzn".
I nów generalizacje, generalizacje. Po pierwsze, nie zauważyłam w tym żartu;
po drugie, stereotypem (fałszywym) śmierdzi aż na kilometr. Jeżeli nadal nie
wiesz o co chodzi, to powiem Ci, że jako kobieta duzo łatwiej pamiętam o
rachunkach, niż o datach i rocznicach.
> W takim razie p a r t n e r przy najblizszych pretensjach nt. prezentu
> powinien p a r t n e r k e w razie pretensji wyrzucic za drzwi. W
> koncu za "wymaganie i ew. egzekwowanie" obowiazkow nalezy sie
> "wyladowanie w rurze kanalizacyjnej". Tu jest dobry przyklad tych
> pretensji i postawy roszczeniowej: jezeli maz sprobuje czegos wymagac
> od zony, to laduje w tym milym miejscu; jezeli zona ma pretensje
> czy zal do meza o niedbaly prezent, to tenze ma obowiazek odsunac
> na bok swoje odczucia i zajac sie zona.
Pretensje i wymaganie to co innego niż żal, mój drogi. Obustronnie. To, co
napisałeś powyżej, to kolejny przykład imputowania mi czegoś, czego nie
napisałam. Przejmuje mnie dreszcz, jak słyszę zarówno o wymaganiu czegoś
przez żone od męża, jak i odwrotnie. Ale zaraz, po co to piszę, Ty i tak
będziesz lepiej ode mnie wiedział, jakie mam poglady i co naprawdę myślę.
> obowiazkiem). Nb. jest to zgodne z postawa HS (z ktora podobno
> sie generalnie zgadzasz), ktora uwaza sam fakt dania prezentu za
> "zero na skali", tak samo, jak mozna by oczekiwac, ze placenie
> rachunkow jest norma. Obowiazek, nie dar.
>
> Mowilem, jak szorowanie podlog.
A tak z ciekawości; szorowanie podłóg to czyj według ciebie obowiązek? Czy
też może dobrowolne działanie?
> >Oznacza to, że w związku nie ma pana i władcy.
>
> Pana i wladcy nie, ale czyjas postawa przewaza i to
> ta osoba podejmuje decyzje. De facto rzadzi albo
> maz, albo zona, i tyle.
Wspólczuję Twojej przyszłej żonie. Nigdy w życiu nie chciałabym byc w
związku, w którym ktoś rządzi - obojętne, czy miałby to być mój TZ, czy ja.
> >Ja od
> >partnera nie wymagam (mogę go najwyżej o coś prosić) i nie życzę sobie,
żeby
> >on ode mnie też czegoś wymagał - i tak jest. Związek opiera sie na
> >dobrowolności.
>
> Taki uklad generalnie wyglada mi bardziej jak firma niz malzenstwo czy
> relacja dwojga kochajacych sie ludzi.
Relacja dwojga kochających się ludzi cechuje się przede wzystkim tym, ze
jest dobrowolna. Jeżeli masz inny poglad na związki, to żyj sobie spokojnie
z kobietą, która będzie podzielać Twoje poglądy, i odkomputerkuj się,
proszę, ode mnie. Ja Cię na pewno nie będę zaczepiać.
> >Zazwyczaj, jak napisała już Sowa, to, czy ktoś jest pijący, czy nie
pijący,
> >zauważa się w związku dosyć szybko. Justsingle zdążyła już mieć dziecko
ze
> >swoim mężem, więc nie jest to małżeństwo o stażu 2-miesięcznym. Nie
dotyczy
> >więc to utrafienia w niewypowiedziane preferencje.
>
> Dotyczy, bo z tego co pamietam, justsingle nie jest abstynentka, tylko
> pije rzadko i OKAZJONALNIE. Twoje wlasne slowa: "Nie sądzę. Napisała
> wyraźnie: "ja z tych pijących inaczej - raz do roku lampka szampana,
> czy kilka łyków piwa"."
No i po tym IMO wyraźnie widać, że za alkoholem nie przepada. Nie jest to
więc dobry prezent sam w sobei, może być najwyżej dodatkiem.
> >Oj, coś wyprojektowałeś na mnie, jak widzę.
>
> Nie, nie pomne w ktorym dokladnie poscie, ale bylo pare
> razy cos w stylu "moglby sie chlop wysilic" _i_ na pewno
> bylo z twojej strony potepienie meza mimo niepelnych
> danych i stawiajac poprzeczke raczej wysoko, po kilku
> godzinach placzu facet ma:
>
> "Bo jak już chociaż przyniósł tylko nietrafione wino, to mógłby zadbać
> o to, żeby przynajmniej wypite zostało w miłej atmosferze i
> zatroszczyć się o oprawę - tak zrozumiałam pretensję justsingle."
No właśnie, i to nazywa się przeinaczenie. Ja parafrazuję to, co zrozumiałam
z listu justsingle, ty uważasz, że piszę o swojej postawie życiowej i o
pretensjach do mężczyzn. Przyjmij to do wiadomości, jak i to, że dokonałeś
wielu podobnych przeinaczeń. Jeżeli nadal zamierzasz ze mną dyskutować,
twierdząc że wiesz lepiej, co myślę, pozwól że nie podejmę tej dyskusji.
> 1. I W TYM MOMENCIE ma sie facet "zatroszczyc o te mila oprawe"?!
> Czy on jest jakims automatem do wytwarzania romantycznego
> nastroju?! Ma pstryknac palcami i zrobic cos takiego, po czym
> kobieta przestanie plakac
Muszę cię rozczarować - zazwyczaj pstrykniecie palcami nie działa. W kazdym
razie nie na kobiety. <złośliwość> na kozy zapewne tak </złośliwość>.
boniedydy
|