Data: 2000-02-26 02:50:51
Temat: Re: zdrada
Od: Joanna Ćwikła <a...@e...icslab.agh.edu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Pajonk Hfat <m...@k...net.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:emft4.1584$W...@n...tpnet.pl...
>
> > >Dlaczego ma wycofywac sie od szczescia, od tego co mu
> > >brakuje? Dlatego ze jest uwieziony juz w jakims zwiazku? Nie
rozumiem.
Dlaczego traktujesz zwiazek jako wiezienie? To nie jest zaden przymus,
ale chec bycia razem. Jezeli czujesz, ze cos jest nie tak, cos ci
przeszkadza i cie ogranicza (to bardzo modne slowo ostatnio ...),
porozmawiaj z partnerem, zakoncz ten zwiazek, a nie ciagnij go na sile i
krzycz, ze czujesz sie jak w klatce. Czy ty czasem nie boisz sie po
prostu zostac sam? Przejawiasz bardzo wygodna postawe - niby jestem z
kims, ale jak sie trafi cos lepszego, to.... Bo zdradzajac, niewiele
ryzykujesz - zazwyczaj zdrada nie niesie ze soba zadnych zobowiazan,
(zwlaszcza, jesli aktualny partner sie nie dowie, no chyba, ze zyjecie w
otwartym zwiazku), a jesli okaze sie, ze to nie jest "to cos", mozesz
udawac, ze nic sie nie stalo i dalej kisic sie w swojej "klatce". To nie
jest fair i nie przekonasz mnie, ze nie masz zasad, ze sobie je
wybierasz - owszem, masz jedna nadrzedna zasade - robisz wszystko tak,
zeby TOBIE pasowalo, zebys TY sie dobrze czul. Bardzo latwo jest zwalic
wine na nieznajomosc siebie samego i nieprzewidywalnosc wlasnych
zachowan. Tym mozna zamknac kazde usta, zbic kazdy argument, bo trudno z
takim stwierdzeniem dyskutowac.O wiele trudniej jest odpowiedzialnie
podchodzic do partnera, zastanawiac sie, czy swoim zachowaniem go nie
ranisz i nie krzywdzisz i przedkladac jego samopoczucie i uczucia nad
wlasne. A najtrudniej jest powiedziec - "Sorry, zawalilem, nie potrafie
byc z toba, bo lubie sypiac z panienkami, a wiem, ze ty tego nie
tolerujesz".
[ciach!]
> A co do skoku w bok, to skad wiesz czy to nie skok na cale zycie?
Chwilka
> cielesnego i duchowego uniesienia, na bagatela 100 lat? To tez jest
mozliwe,
> dlatego powinnismy czuc.
Hmmmm...
Wszytkie twoje wypowiedzi kojarz mi sie za nastepujaca sytuacja:
znalazlem kogos, z kim sie zwiazalem, niby fajnie, ale nie jestem
szczesliwy, bo szczesliwy BEDE, JESLI... Nie probujesz nawet szukac
szczescia w tym, co masz, tylko zakladasz, ze jeszcze jest ono przed
toba, ze osiagniesz go, jak zdradzisz (bo zawsze mozesz trafic na milosc
swojego zycia) itd. - mozna sobie wmawiac, ze bede szczesliwy/a kiedy:
wyjde za maz (to domena kobiet :-)), bedziemy miec dziecko, kupimy
samochod albo nowy telewizor... W ten sposob moze cie ominac cos
naprawde waznego, a ty to przegapisz. W ktoryms liscie napisales, ze nie
mozna zyc przeszkoscia, tylko terazniejszoscia. Ale dla ciebie
terazniejszosc to szukanie czegos nowego, bo w "starym ukladzie"
(przeszlosc) czujesz sie uwieziony. W takim razie rodzi sie jedno
pytane: po co w nim tkwisz? Daczego ne startujesz z pozycji "wolnego
strzelca", ale uparcie - jako czlowiek z kims zwiazany? Naprawde tego
nie rozumiem...
--
Pozdrawiam,
Asior
Joanna Cwikla
mailto:a...@i...agh.edu.pl
UIN 25443842
|