Data: 2000-03-05 20:08:33
Temat: Re: zdrada/zasady
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
<a...@s...fcsd.gliwice.pl> wrote in message
news:951479171.13806@gateway.newsgate.pl...
> Pozwole sobie wiec wprowadzic pewna poprawke. Niech beda
> drogi i rozgalezienia. Niech beda i drogowskazy ale nie sa to
> zasady, przynajmniej nie moje. Moga sobie to byc jakies ogolnie
> przyjete normy moralne czy etyczne ktorych mozna przestrzegac
> ale niekoniecznie. To w sumie nie ma tutaj znaczenia. teraz co w
> takim systemie jest zasada? Moze ogolny kierunek do ktorego
> zmierzam. Jakis azymut czy cos w tym rodzaju.
TAK TAK TAK. Jezeli to jest dla ciebie zasada to zgadzamy sie w 100%. Dla
mnie to jest twoja swiadomosc tego kim chcesz byc.
Przez zasady rozumialem takie znaczenie tego slowa jakie jest jego znaczenie
potoczne. Reguly, ktorych sie trzymasz w zyciu, upraszczam, ale to np. to ze
jezdzisz zawsze 60 km/h w miescie, bo taka masz zasade.
> Teraz stajac
> przed rozgalezieniem wybieram ta sciezke ktora prowadzi mnie w
> wybranym kierunku czyli stosuje sie do przyjetych zasad. Czasem
> pojawia sie z boku jakas dziwna sciezka, ktora choc wyglada
> ponetnie jednak biegnie w zupelnie innym kierunku niz bym chcial.
> Jesli cel do ktorego daze jest dla mnie wazniejszy niz
> przyjemnosc czekajaca na tej sciezce, omijam ja.
Bingo.
> Jesli bym
> skrecil, zgubilbym swoj cel na ktorym mi zalezy. Ktos inny, kto nie
> ma podobnego celu, skreci w bok, bo czemu by nie?
No wlasnie nie. Nigdy nie zgubisz azymutu, bo on jest w tobie. Tak jak nie
mozesz zgubic siebie, tego co myslisz.
> > A skad wiem co jest sluszne?
> > Nie. Nie z zasad. Czujesz co jest sluszne. I to mozebyc co
> > innego za kazdym
> > razem mimo ze okolicznosci sa takie same, bo te wybory sa >
> funkcja czasu.
> Dobrze. Ale to nie zasady powoduja moja intuicja lecz na
> podstawie intuicji i sumienia tworza sie zasady.
juz nieaktualne. Zgoda patrz wyzej :-)
> >> To tak jakbym powiedzial ze
> >> dzisiaj ci powiem prawde a jutro cie oklamie bo...bo co?
> > Bo uznasz ze to jest wlasnie twoja "droga" w tym momencie.
> > Kazdy ma swoja.
> Wiec dobrze. Wczoraj powiedzialem zonie ze ja kocham i ze jej
> nie zdradze. Dzisiaj zdradzilem i powiedzialem jej ze ja kocham i
> ze jej nie zdradzilem. Moze dla kogos to jest normalne. Siedzialem
> w klatce milosci i zlamalem zasade pt. nie zdradzam zony. I co?
Nie byla to zasada. Bo ja zdradziles. Zakladam ze jezeli ktos ma zasady to
ich przestrzega.
> Uwolnilem sie w jakikolwiek sposob? Lepiej mi teraz bo dalem sie
> poniesc emocji za cene oklamania ukochanej osoby?
Wrecz przeciwnie czujesz sie paskudnie bo miales zasady zeby tego nie robic
i masz poczucie winy bo je zlamales.
Jakbys ich nie mial to czulbys sie inaczej, niekoniecznie dobrze, ale to juz
zalezy od ciebie.
> Wyrwalem
> pret w klatce i co z tego?
Cierpisz bo ten pret istnial.
> Jak nic przypomina mi sie mysl S.J
> Leca: No i przebiles glowa mur - co bedziesz robil w sasiedniej
> celi?
A ile jeszcze murow do wyjscia?
> Nie. To wszysto nie tak. Pojecie klatki nie pasuje tu w ogole.
Pasuje do zasad ktore sa w tobie, nie w instytucji zwiazku z kim innym
[dla ulatwienia skasuje to z czym sie zgadzam :-)]
> nature wloczegi i sie do tego nie nadaje. To chyba uczciwe,
> prawda? Tak rozumiem postepowanie wedlug zasad.
nie widze zwiazku z zasadami, choc to co napisales popieram w calej
rozciaglosci.
> kazdy z nas intuicyjnie (hehe...) czuje. Koniec, bo sie zaraz
> zaplacze.
:-))))
> przesiewam przez geste sito. Czy te wszystkie zasady mnie
> ograniczaja? Czy mam klapki na oczach?
Nie, to prawda. Ale przyznasz ze takie zasady sa w mniejszosci przy innych
takich -..... normalnych codziennych.
> > Ok. Moze pomowmy na przykladzie. Bo tak to chyba nie dojdziemy do ladu
:-)
> > Mozesz raz jeszcze z przykladem ?
> Bardzo prosze. Wezmy to obiecywanie. Mam zasade ze jak cos
> obiecam to dotrzymam i staram sie tego trzymac. To jest cel -
> dotrzymywanie obietnic. Ale oczywiscie nie zawsze mi sie to
> udaje, z przeroznych przyczyn, mniej lub bardziej ode mnie
> zaleznych.
Czyli nie masz zasad. O ile uznamy ze ___zasada to regula ktorej zawsze sie
trzymasz___.
Cos mi sie wydaje ze mowimy o innych "zasadach"
> Nie wiem czy o taki przyklad ci chodzilo, jesli nie to pomoz mi
> zadajac pytanie.
Dokladnie o to mi chodzilo. Ale taka zasada to nie zasada. To postanowienie
ze postarasz sie dotrzymac przyzeczenia. Postarasz to slowo klucz.
> > To juz inna kwestia. Obiecywania. Ale to moze osobny watek.
> Wcale nie, dla mnie to jest wlasnie zasada.
Patrz wyzej....
> "Nie moge ci przysiac ze zawsze bede twoim mezem/zona choc
> teraz wiem ze cie kocham i chce byc z toba. Lecz przysiegam ci
> wiernosc i szacunek tak dlugo jak bedziemy razem". I juz. Proste,
> prawda? Calkiem serio odpowiadam. Nawiasem mowiac nie jestem
> pewien ale chyba mozna zmodyfikowac tresc przysiegi podczas
> slubu cywilnego.
Wszystko jasne. No i to jest przysiega, a nie takie bzdety jakie ludzie
opowiadaja sobie przed oltarzem
> > > Chyba wszyscy potepiamy krzywdzenie innych, prawda? Czyz to
> > > nie jest wlasnie jedna z tych generalnych, nadrzednych zasad?
> > Czy zawsze sie bedziesz do niej stosowal? NIE.
> > Jak ktos ci bedzie trzymal dziecko na celowniku, [...]
> Nie mam pojecia jak bym postapil. Pewnie rozwalilbym faceta jesli
> tylko bylbym w stanie. A moze po prostu zdretwialbym ze
> strachu? Nie wiem, piszesz o sytuacjach ekstremalnych gdzie
> dziala wylacznie instynkt i nie ma czasu na myslenie, gdzie i Ty
> rowniesz Pajonku nie znajdziesz czasu na stworzenie swojej
> tymczasowej zasady, na sprawdzenie czy to jest zgodne z twoim
> sumieniem czy nie.
Zadzialam instynktownie.
Caly czas chodzi mi o to ze ludzie ktorzy mowia ze maja zasady tak naprawde
nie sa swiadomi tego co mowia.
Zawsze moga zaistniec takie okolicznosci w ktorych ich pielegnowana przez
lata zasada jest do luftu. To wszystko kwestia swiadomosci tego.
> przestaja dzialac. To sie ma nijak do sytuacji od ktorej sie
> wszystko zaczelo - od faceta ktory idzie do lozka z inna
> dziewczyna dla frajdy. Nie powiesz chyba ze zrobil to
> nieswiadomie, ze wylaczylo mu sie myslenie...?
No tak. Troche zboczylismy z tematu :-)
Nie wylaczylo mu sie myslenie, ale wlasnie wtedy mial ochote to zrobic, choc
wiedzial ze moze potem tego zalowac.
Jego zasady poszly w nicosc. A jak tak latwo sie je lamie to po co one?
Mozna rownie dobrze powiedziec ze nie mial zasad. (ok powtarzam sie)
>
> To moze juz skoncze na tym, i tak post jes dlugi jak broda proroka.
Otoz to. Troche go skrocilem :-))))) (ale tylko tam gdzie sie zgadzalem
:-)))
Pajonk
|