Data: 2002-09-26 12:57:18
Temat: Re: zdrada
Od: "Dorota B." <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Pyzol" <p...@s...ca> napisał w wiadomości
> Nie to nie sa deficyty zwiazku. W zwiazku kazdy moze miec jakies swoje
> zainteresowania, ktore partner niekoniecznie musi dzielic aby zwiazek byl
> udany. Ci ludzie, bez wzgledu na to jakie maja inne zainterseowania,
> przede wszystkim powinni byc zaintersowani samym zwiazkiem, i temu
poswiecic
> przynajmniej troche czasu. Tutaj, ze sie wyraze, zainteresowania maja nad
> wyraz wspolne i nie gratyfikuje ich zaden automat, lecz ludzki wysilek,
> praca, wspolny rozwoj.
>
"Powinni byc zainteresowani..." A jesli jedno
jest, a drugie tylko udaje? Caly czas wspierasz sie wlasnym przykladem,
Kaska, ciesz sie, ze jako dwa koniki przy jednej karecie ciagniecie w te
sama strone. Ale co zrobic jesli jedno w malzenstwie trwa tak troche dla
wygody, troche "wedle oka", troche z poczucia winy i ta druga, bardziej
zaangazowana strona, moze wyjsc z siebie i stanac obok, a tamto uparcie jak
osiol- jak stanal tak stoi!? Nic nie da sie zrobic... A czas mija, problemy
i nieporozumienia sie nawarstwiaja, narasta poczucie osamotnienia i prozni,
skrzydelka opadaja, poczucie bezsensu, walka z wiatrakami. Nie ma wyjscia
jak tylko odpuscic. Koniec wspolnej walki o szczytny cel. Nie przyszlo i do
glowy, ze czasem tak bywa? Myslisz, ze jak dlugo mozna niby to tej drugiej
stronie, a jednak w proznie- "sobie, a Muzom" tlumaczyc, pokazywac,
prosic...? Samotna walka w zwiazku zawsze jest skazana na przegrana, wiec
naprawde ciesz sie, ze nie jestes w tej swojej walce osamotniona i nie
przekonuj wszystkich, ze to, ze jest tak swietnie to wynik Twojej pracy.
Czesciowo tak, ale co z innymi czynnikami?
> Tak wiec, nie jest to "deficyt zwiazku", tylko nieumiejetnosc
zdefiniowania
> czym zwiazek jest, jakiego obie strony oczekuja i na jaki obie strony
> wspolnie pracuja. Ze zgrzytami, jasne, ale nie z "pomoca" zdrad.
Zdrada nie jest nigdy pomoca, a tylko skutkiem, konsekwencja.
>
> Zwiazek nie polega na tym, aby MNIE bylo dobrze, ale aby dobrze bylo NAM -
> osobno i razem.
>
A pewnie... I jak to sie ma do rzeczywistosci? Powiem Ci-
czasem obydwoje tak mysla i robia- good!, czasem jedno i to jest czas
stracony, czasem, a wlasciwe nalezaloby rzec "pozniej" zyja juz nie ze soba,
a tylko obok... I czy moze dziwic tu cos takiego jak poszukiwanie
kompensacji? Czesto to zycie nam, a nie my jemu dyktujemy warunki, a " do
tanga trzeba dwojga".
>
> > Potem często ujawniają się rozbiezności. Jesłi sie je zlekceważy, a nikt
> związku
> > zrywać nie zamierza - rozpocznie się etap kompensacji.
>
Tak, zgadzam sie- patrz wyzej.
> ...albo czlowiek sobie przypomina co sobie wlasciwie obiecal, wreszcie
> zaczyna rozumiec, ze nie bylo to tylko wspolne konto i wspolne dzieci.
Malo
> tego, ppniewaz budowanie powyzszych niejako ma sie juz za soba, nareszcie
> jest wiecej czasu dla siebie nawzajem. Na to "w radosci i w biedzie" -
> wspolne.
>
Pobozne zyczenia, ktore czasem sie sprawdzaja! Daj Boze oby
jak najczesciej!
Pzdr. Dorota
> Kaska
>
>
>
>
|