Data: 2009-12-01 21:56:41
Temat: Re: żona czy dziecko?
Od: darr_d1 <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 1 Gru, 13:13, "Qrczak" <q...@g...pl> wrote:
> "Kiedy Nowozelandka Vanessa Horton prowadz c sw j samoch d mia a wypadek i
> pojazd wpad do rzeki Whanganui, przed dramatycznym wyborem stan m
> kobiety: czy z ton cego pojazdu ratowa uwi zionego synka czy ma onk
."http://wiadomosci.onet.pl/2087730,12,dramatyczny_w
ybor_ocalic_zycie_z...
Sugerując się po części innymi odpowiedziami, przede wszystkim jednak
moim własnym zdaniem i doświadczeniami - w takich sytuacjach NIE MA
CZASU na myślenie. Wtedy się nie myśli, nie analizuje - wówczas się
DZIAŁA. To są sekundy, czasem wręcz ułamki sekund. W tak krótkim
czasie musisz podjąć szereg ważnych decyzji: "on czy ona", "zdążę -
nie zdążę", "czy w ogóle ktoś". To trzeba przeżyć, żeby zrozumieć - to
lub coś podobnego, przybliżonego. Tego się nie da określić w jednym
czy nawet kilku zdaniach. Czas refleksji przychodzi później, gdy
emocje już opadną. A już na pewno bezzasadne jest rozstrzyganie o
słuszności wyboru.
To jest trochę tak jak z "obroną konieczną". Teoretycznie każdy z nas
ma na ten temat jakieś zdanie i jakieś własne wyobrażenie jak należy
postąpić, jak on sam by w takiej sytuacji postąpił. Dopiero jednak gdy
staniesz twarzą w twarz z bandziorem, który do Ciebie mierzy - czego
ani Tobie ani nikomu innemu nie życzę - wiesz 'tak naprawdę' co
zrobisz. Albo strzelisz, albo pozwolisz do siebie strzelić.
Inny jeszcze przykład. Opisywałem niedawno swój przypadek, gdy facet z
naprzeciwka zajechał mi drogę, z drugiej natomiast strony cofał z
parkingu inny samochód. Tak w skrócie pisząc, wiedziałem że się nie
zmieszczę, że w któregoś MUSZĘ uderzyć. Owszem, starałem się
"wcelować" pomiędzy nich, podjąłem nawet próbę hamowania "z piskiem
opon". Oberwał ten, który zajechał mi drogę. Ja nie pamiętam co wtedy
tak naprawdę myślałem, nie miałem na to czasu - działałem
instynktownie. Pamiętam tylko, że myśli bardzo szybko leciały mi przez
głowę. Nie zdawałem sobie nigdy wcześniej sprawy, że człowiek w tak
krótkim czasie jest w stanie pomyśleć o tak wielu rzeczach naraz.
Dopiero później, gdy wróciłem do domu, zacząłem się nad tym
zastanawiać. To było ileś tam lat temu i nic nikomu się nie stało, do
dziś jednak pamiętam powyższą sytuację jakby wydarzyła się
przedwczoraj. I ta jedna, nieustająca myśl: "czy ja dobrze postąpiłem,
czy mogłem, powinienem zareagować inaczej, a może gdyby, GDYBY..."
Pozdrawiam,
darr_d1
|