Data: 2007-01-27 13:17:20
Temat: Re: zyc jako zul?
Od: "Abnegat" <...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ja mialem idealistyczne podejscie jakis czas,
> potem twardo spadlem na ziemie i tez myslalem, ze
> skoro nie ma "idealnej milosci", "idealnego spoleczenstwa"
> (a nawet jesli mogloby byc to ludzie nie przjeawiaja tendencji
> do jego szukania) to ja tez moge wszystko olac i sie nikim nie
> przejmowac.
>
No ja podobnie, z tym że nie żądałem od nikogo aby był idealny. Chciałem
tylko by był w miarę uczciwy. Nie mam nikomu za złe, że jest egoistą -
pewnie każdy z nas nim jest, ale wkurwiają mnie ci "wszyscy święci",
autorytety moralne, Pokolenie JP2 - tak naprawdę pierdoleni hipokryci.
Chciałbym się od szuj odciąć, tylko że nim się na nich poznasz, to jesteś
już z nimi związany. Natomiast ludzie, którzy naprawdę kierują się jakimiś
zasadami, lubią narzucać swoją wizję świata, która jest dla mnie zbyt
wyidealizowana i landrynkowa (chodzi mi tu o tzw. "pozytywną afirmację
świata"). Taki ukryty fanatyzm... Kto mi więc zostaje? Jawne kanalie...
> To tak jak w grze komp., w wyscigach samochod. na waskim torze-
> walniesz w jedna skrajna bande to zaraz zarzuci Cie na
> przeciwlegla, i troche trzeba sie nameczyc zeby wyposrodkowac:>.
> Moze glupie porownanie, ale tak to mniej wiecej jest.
>
No często tak się zdarza. Ja już czasem muszę sam się celowo wjebywać na tą
bandę (czytaj: doprowadzać do kryzysu), żeby się odbić... ale gorzej jak
czasem przebiję i jadę dalej.
> Ja tam doszedlem do wniosku, ze jak juz mam sie zabijac,
> to lepiej pojade pomagac w Afryce or sth.
> Bezsens bezsensem, ale moze jednak jest po smierci jakas
> sprawiedliwosc i jakis sad, i beda krzywo patrzec
> ze spier.. jak tylko mi na maxa zle bylo.
>
A więc widzisz... Dopuszczasz że życie może mieć jakąś wartość i że może
istnieć jakąś Sprawiedliwość. Ale jakie ta "sprawiedliwość" ma zasrane prawo
mnie osądzać? Studiuję, obserwuję i wiem już, że to, jaki jestem, jest w
znikomej mierze moją decyzją. Wychowali mnie rodzice, przez długi czas
wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym były pod ich kontrolą. A tam gdzie
ich kontrola nie sięgała, sięgała "kontrola społeczna". Ona decydowała o
tym, co mi wolno, czego nie wolno, kim mam być i na wszelkie moje wierzgania
czy ekstrawagancje reagowała bojkotem. Tak więc w 60% popełniła mnie
rodzina, w 30% społeczeństwo. Więc skoro zostało mi te 10 procent, to niech
ta "sprawiedliwość" łaskawie się od nich odpierdoli i pozwoli mi być w tym
zakresie sobą, choćbym miał być skończonym skurwysynem.
A więc tutaj się nieco różnimy... Choć pewnie niewiele, bo zawsze miałem
skłonność do pozowania na cynika.
> Byle ten ktos chcial byc tylko ruchniety, albo
> zasluzy na dostanie w ryja to luz:).
>
Narzekasz na brak osób, które zasługują? ;) Oj, to się jednak mocno
różnimy... :)
Pozdrawiam
|