Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Relacje lekarz-pacjent

Grupy

Szukaj w grupach

 

Relacje lekarz-pacjent

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 90


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2002-11-04 22:36:40

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "km" <k...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Żyję już 57 lat i do tej pory nie natknąłem się na lekarza który by
> rozumiał że jest płatnym usługodawcą (fakt, nie leczyłem się
> prywatnie :).

Tak wlasnie jest w prywatnym gabinecie !!! Zeby sie zetknac trzeba tam
pojsc!

> Lekarze zdają się nie dostrzegać że pacjenci mają
> nierzadko większą od nich wiedzę na temat swojej choroby, choćby
> dlatego że studiują tylko ją, podczas gdy lekarze muszą opanować
> wiedzę o bardzo wielu chorobach.

Bardzo, bardzo rzadko wbrew pozorom.
Szeroka wiedze o swoich chorobach maja z reguly pacjenci młodzi, chorujacy
na powazne schorzenia, czesto od wielu lat.
Takich nie jest wielu i lecza sie z reguly u specjalistow, ktorzy jednak
mimo wszystko wiedza od nich nieco wiecej.
Przecietny pacjent nie odroznia oskrzela od pluca a najczestsza dolegliwośc
to "jest mi slabo".

> Pacjent ma ponadto nad lekarzem tą
> przewagę że zna objawy swojej choroby "z pierwszej ręki".
> jest w stanie poznać subtelności.

Tak ma te przewage. Ale objawy to tylko drobny ulamek medycyny.
Zaden normalny lekarz nie konczy na wysluchaniu objawow zglaszanych przez
chorego.
Jest jeszcze badanie fizykalne, badania dodatkowe, prawidlowa interpretacja
i analiza wnioskow i wreszcie wybor najskuteczniejszej i najmniej szkodliwej
w danej sytuacji (wiek, plec, schorzenia dodatkowe, uwarunkowania
materialne) terapii. Potem jeszcze monitorowanie efektow leczenia,
przewidywanie skutkow ubocznych, modyfikacja terapii itd.
I to wszystko tez pacjent zna i potrafi ?

Ale na pacjenta który przychodzi i
> mówi: Choruję na to i to, proszę potwierdzić lub zaprzeczyć, jeśli
> tak to jakie Pan proponuje terapie do wyboru i dlaczego, jeśli nie,
> to jaka jest pańska diagnoza? - lekarz reaguje jak na dziwoląg.

Jesli pacjent mowi w drzwiach wejsciowych na co jest chory to:
1) wie o tym, bo juz jest zdiagnozowany, dowiedzial sie o chorobie od innego
lekarza
2) nie zdaje sobie sprawy jak szeroka i skomplikowana dziedzina jest
medycyna. Tylko laikowi i poczatkujacym lekarzom wydaje sie ze wiedza
wszystko. W rzeczywistosci poznalio tylko skromny wycinek wiedzy medycznej.

Nigdy nie reaguje na swiatlego pacjenta jak na dziwolaga. Ale niestety
prawdziwie swiadomy (juz na wejsciu) pacjent to wyjatek. Po dwoch minutach
rozmowy mozna z latwoscia rozpoznac czy ktos zna sie na danym problemie czy
tylko tak mu sie wydaje. Czesciej niestety sprawdza sie to drugie.
I niestety, zalosnie brzmi gdy ktos, kto nie zna tabliczki mnozenia probuje
przeprowadzac skomplikowane obliczenia.

> Lekarze uzurpują sobie naprzykład prawo do niepowiadamiania pacjenta
> o niepomyśnych rokowaniach (rutynowe "wszystko będzie dooobrzee..."
> choć pacjentowi zostało 3 tygodnie) Co, jesteśmy dziećmi?
> No, lekarze, kamyk w waszym ogródku.

To jest inny problem - rzeka.
Informowanie pacjentow o rokowaniu, w tym rowniez niepomyslnym jest
obowiazkiem kazdego lekarza.
To jest jasne i logiczne. Jednak zycie nie jest matematyka i w praktyce
zdarzaja sie rozne sytuacje.
Co jesli pacjent nie chce wiedziec o zlym rokowaniu, czy wowczas tez mam z
chlodna mina, przedstawic mu cala prawde ?
Tak jest bardzo, bardzo czesto.
Nienormalne byloby ukrywanie informacji przed pacjentem, ktory chce znac
cala prawde lub wylacznie na prosbe rodziny pacjenta. Choc i tu pewnie
znalazlyby sie przyklady, ze nie mam do konca racji.
Coz medycyna, to nie tylko płatna dzialalnosc uslugowa. To codzienne
zmaganie sie z ludzkimi nieszczesciami, z sytuacjami o jakich nie snilo sie
filozofom i o jakich nie uczyli w zadnej szkole, a lekarz tym sie rozni od
szklarza, ze nie reperuje okien a zdrowie choc jedno i drugie jest dosc
kruche.

Chris





>
> Jacek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2002-11-05 04:06:29

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: dradam <x...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Mon, 4 Nov 2002 23:05:39 +0100, "Maras" <m...@w...pl> wrote:

>> Ale jak powiadam : ceny za uslugi lekarskie nie sa ustalane przez
>> lekarzy. Oni sa zmuszani do pracy wedlug cennika,ktory ustala ktos
>> inny.
>>
>> Wiec dalsze analogie w tym zakresie nie maja sensu.
>>
>
>Tak jak marze/prowizje w salonach samochodowych nie sa ustalane przez
>sprzedawców, czy ceny za uslugi informatyczne przez informatyków
>bezposrednio.

Lekarze sprzedaja swoja prace , swoje wyksztalcenie i doswiadczenie.
Sa wiec oni bezposrednio wytworcami i sprzedawcami towaru. Maja wiec
wszelkie prawo negocjowac cene - tak bezposrednio jak i grupowo z
nabywcami. Tak jest w USA jak w Kanadzie - jezeli chcesz wiedziec.

>Pracuje w firmie IT, mamy przedsiewziecia na krawedzi
>oplacalnosci i takie na których dobrze zarabiamy, mamy ludzi dobrze
>oplacanych i zarabiajacych bardzo skromnie. Kazdy jednak inzynier u nas
>pracujacy jest zobowiazany do pracy na wyzynach swoich mozliwosci.
>Taki argument to bardzo latwe wytlumaczenie wlasnej nieudacznosci i
>pozostania przy zlym wyborze (pracodawcy).

Wiekszosc lekarzy w Polsce nie ma mozliwosci wyboru. W tym i
pracodawcy. Bo studia medyczne w Polsce nie pozwalaja na podjecie
pracy na kontynencie Polnocno-Amerykanskim. Nie chodzi tylko o
program, ale glownie o poziom wiadomosci jak i znajomosc jezyka.
Szwecja i Norwegia (dwa kraje europejskie szukajace lekarzy) rowniez
"bezposrednio" nie biora lekarzy polskich. Zreszta rowniez ze wzgledow
jezykowych.

>Takie dyskusje sa chore od samego
>poczatku. Jak napisales: 'dalsze analogie w tym zakresie nie maja sensu'.
>Zeby wszystko bylo jasne, nie jest to wybieg personalny, jesli jest tak jak
>piszesz i faktycznie starasz sie robic dobra robote, to nic nie mozna Tobie
>osobiscie zarzucic - ja staram sie robic podobnie.

Tylko, ze ja jestem "wybierany" przez pacjentow. Jak mnie pacjent nie
wybierze i pojdzie do kolegi/partnera = to ja trace finansowo. To
mnie dyscyplinuje ... Choc mysle, ze i bez tej dyscypliny bym pracowal
mniej wiecej tak samo. Ale nie jestem pewien...

>Nie krytykuje tez lekarzy
>jako takich, bo znam wielu dobrych fachowców.
>Rzygac jednak mi sie chce jak slysze o kolejnym dumnym z siebie
>strajkujacym. Nie wiem skad to wynika, ale w mojej hierarchii wartosci
>strajk=terror, a do terroru nigdy bym sie nie ponizyl. Ostatnio jak sie
>okazuje terror jest dobry na wszystko. Najbardziej boli mnie to, ze terror
>ten jest zazwyczaj wymierzony przeciwko panstwu, które zazwyczaj mu ulega.

Lekarze w Kanadzie strajkuja i nikt nie widzi w tym zamachu na Panstwo
Kanadyjskie. Moze dlatego, ze wiekszosc lekarzy jest w Kanadzie
posrednio lub bezposrednio placonych przez prowincje. W kazdym razie
przygotowanie strajku ( w tym i public relations ) odbywa sie tak, aby
nie atakowac pacjenta. I to procentuje w tym, ze pacjenci popieraja
strajki lekarzy.

Mowi sie na przyklad spoleczenstwu " w ubieglym roku tylu to i tylu
lekarzy wyjechalo do USA bo tam maja wiecej - a wiec musimy podniesc
zarobki i u nas". I jest to argument zupelnie zdroworozsadkowy. Ale w
Polsce nie do zastosowania, bo wiekszosc lekarzy znajduje sie w
"polskiej pulapce" , bedac uwiazana przez to, ze nie potrafia/nie moga
zrobic licencji poza Rzeczpospolitej granicami. Zupelnie inaczej niz
na przyklad lekarze z Wielkiej Brytanii, Irlandii, South Africa,
Kanady czy USA nie wspominajac o Australii czy Nowej Zelandii. Miedzy
tymi krajami jest wzglednie swobodny przeplyw sily roboczej
"lekarskiej". Najgorzej na tym wychodzi Australia , bo tam placa
najmniej.

>Panstwo jest wiec bardzo slabe, a Panstwo to ja wiec czuje sie okropnie...
>co chwile jestem obiektem ataku terrorystów.

Nie przesadzaj, bo uwierzymy...

>Cala nasza opieka zdrowotna przypomina jedno wielkie laboratorium
>doswiadczalne. My wszyscy jestesmy to 'myszami', które podlegaja badaniom.

No to ja to wiem od wielu lat . Miedzy innymi dlatego z Polski wiele,
wiele lat temu wyjechalem. Mialem przyjaciela ktory "optymistycznie"
mawial "Polacy ucza sie na bledach. Ale byloby lepiej gdyby sie uczyli
na uniwersytetach".

(...)
>Najgorsze jest to, ze ci lekarze (czego przyklady czesto sie ujawniaja)
>bardzo dobrze wiedza, ze system dziala zle i bez skrupulów to wykorzystuja.

To tylko dobrze swiadczy o ich inteligencji, prawda ?

>Powszechnie panujaca w tym zawodzie znieczulica powoduje, ze lekarze wrecz
>swiadomie tych biedniejszych i slabszych skazuja na gorsze traktowanie czy
>czasem kalectwo lub smierc. Jeszcze bardziej obrzydliwe jest to, ze czesc z
>nich wypowiada sie, ze w szpitalach pracuja dla wlasnej satysfakcji, czy
>wrecz bezinteresownie, bo utrzymuje ich prywatna praktyka, a faktycznie to
>bardziej szkodza tym biednym pacjentom niz faktycznie pomagaja.


Jak powyzej...

>U lekarzy
>pracujacych za darmo w Afryce mozna znalezc o wiele wiecej poswiecenia niz u
>tych hipokrytów. Na koncu tego wszystkiego jest jeszcze jedna prawda, ze
>lekarz faktycznie za nic nie odpowiada. Reka reke myje i wszystko uchodzi im
>na sucho. Zarówno bledy lekarskie jak i powszechne lapówkarstwo. Jak to
>mozliwe, ze na calym swiecie ludzie dostaja potezne odszkodowania za bledy
>lekarskie, a u nas jakos wszyscy pracuja niemalze wzorowo.

Jest to zarzut pod adresem ustawodawcy jak i wymiaru sprawiedliwosci,
o ile sie nie myle, prawda ?

(...)
> Zagubienie pacjenta
>jest wlasnie czesto wykorzystywane... to nie tak jak z kupnem sofy, gdzie
>jest czas pojezdzic i poprzegladac oferty... Wiem, ze nie jest to norma, ale
>podobne obrazki spotyka sie coraz czesciej.

Hm, malo prawdopodobne aby to bylo mozliwe w Polsce szybko. Bo jak
wiesz w wielu "cywilizowanych" medycznie krajach o lekarzu, jego
"osiagnieciach", mozna sie dowiedziec przed pojsciem do niego. Albo z
dokumentow "Board" albo tez lekarz ma obowiazek podac pacjentowi jaka
ma smiertalnosc (failure rate) po okreslonych zabiegach. Jest to wymog
prawny...

>
>Podsumowujac, jesli juz sie robote wzielo, to trzeba ja wykonywac jak
>najlepiej sie potrafi, lub jej nie brac jesli jest za malo platna. Jesli
>dzialasz prywatnie, to pracuj najlepiej jak potrafisz i podpisuj sie
>prywatnie. Jesli jestes zwyklym szeregowym pracownikiem wiekszej firmy to
>wykonuj prace najlepiej jak potrafisz i z duma podpisuj swa prace nazwa
>swojej firmy.

Niestety nie ma to zupelnie zastosowania do polskiej "medycyny". Bo
nie ma mozliwosci wyboru. Ani dla pacjenta ani dla lekarza. Tylko
swobodny wybor (czyli konkurencja) pozwala na to, ze liczy sie dobra
praca. I oplaca sie lepiej pracowac. Bo mozna "zaspiewac" wyzsza
cene.



Pozdrawiam cieplo

dradam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2002-11-05 07:32:03

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: j...@g...pl (Jacek) szukaj wiadomości tego autora

km naskrobał:

>
>Jesli pacjent mowi w drzwiach wejsciowych na co jest chory to:
>1) wie o tym, bo juz jest zdiagnozowany, dowiedzial sie o chorobie
>od innego lekarza
>2) nie zdaje sobie sprawy jak szeroka i skomplikowana dziedzina
>jest medycyna. Tylko laikowi i poczatkujacym lekarzom wydaje sie
>ze wiedza wszystko. W rzeczywistosci poznalio tylko skromny
>wycinek wiedzy medycznej.
>
>
Kolejny lekarz, któremu się zdaje że medycyma to wieża z kości
słonowej, dokąd profanom wstęp wzbroniony. Tymczasem medycyna to
wcale nie nauka, nawet nie sztuka. To zagracony strych czy śmietnik
pełem najróżniejszych bez związku i składu rupieci z różnych epok
rodem, którego jeszcze długo nikt nie zdoła uporządkować. Tam gdzie
zdaje się jawić oaza względnego porządku, to wcale nie medycyna. To
biologia (genom), mechanika, chemia.
Może kiedyś będziecie, lekarze leczyć równie skutecznie jak
mechanikom działa strzykawka ale póki co od was oczekiwałbym
częstszej odpowiedzi "nie wiem". Tymczasem słyszę tylko "medycyma to
trudna nauka" a w domyśle "my jesteśmy wielcy"

Jacek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2002-11-05 08:39:04

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "Maras" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Niestety nie ma to zupelnie zastosowania do polskiej "medycyny". Bo
> nie ma mozliwosci wyboru. Ani dla pacjenta ani dla lekarza. Tylko
> swobodny wybor (czyli konkurencja) pozwala na to, ze liczy sie dobra
> praca. I oplaca sie lepiej pracowac. Bo mozna "zaspiewac" wyzsza
> cene.
> Pozdrawiam cieplo
> dradam

Wszystko to o czym piszesz i to co sam zauwazam okraszone szerzacym sie
leperyzmem powoduje, ze jestem coraz blizszy wyboru wyjazdu za granice i tam
ulozenia sobie zycia. Jako powiedzmy 'mlody (28) i z przyszloscia (IT)' jest
mi latwiej... Resztki patriotyzmu bardzo szybko umykaja, a poczucie
bezsilnosci coraz bardziej mnie wypycha w tym kierunku.

pozdrawiam,
Maras


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2002-11-05 09:46:15

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "km" <k...@m...pl> napisał w wiadomości
news:aq6sof$pqn$1@news2.tpi.pl...
> Informowanie pacjentow o rokowaniu, w tym rowniez niepomyslnym jest
> obowiazkiem kazdego lekarza.
> To jest jasne i logiczne. Jednak zycie nie jest matematyka i w praktyce
> zdarzaja sie rozne sytuacje.

Nie dalej jak dwa dni temu usłyszałam od lekarza piękne sformułowanie - w
nedycynie nic nie jest na 100% - To tak w kwestii rokowań.

> Co jesli pacjent nie chce wiedziec o zlym rokowaniu, czy wowczas tez mam z
> chlodna mina, przedstawic mu cala prawde ?

W jaki sposób odrózniasz, czy pacjent chce wiedzieć, czy nie chce wiedzieć?

--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2002-11-05 09:51:28

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "Massai" <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Jacek" <j...@g...pl> wrote in message
news:Xns92BCD6668151Djingjang@193.110.120.9...
> naskrobał:
>
> >Nie ulega wątpliwości, że dobra współpraca pomiędzy lekarzem a
> >pacjentem jest bardzo ważna w procesie leczenia. Świadomość
> >pacjenta o jego chorobie, koniecznych badaniach, odpowiednim
> [-]
> Żyję już 57 lat i do tej pory nie natknąłem się na lekarza który by
> rozumiał że jest płatnym usługodawcą (fakt, nie leczyłem się
> prywatnie :).
czyli nie spotkałeś się z płatnym usługodawcą.
Płatny usługodawca sam wyznacza cenę swojej usługi.
natomiast lekarz "publiczny" jest swego rodzaju sługą, niewolnikiem -
płacisz mu (znaczit skarb państwa ;-))
tyle ile ty uważasz że powinien dostać.
Natomiast lekarz niepubliczny, taki który zabiega o pacjenta, ale i wyznacza
sobie stawkę za usługę to insza inszość.

Pozdro

--
Tomasz Sender aka Massai
////powered by Athlon1,2 & GF4Ti4200\\\\\


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2002-11-05 11:49:10

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: f...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

Prawie w każdej podobnej dyskusji dochodzi do tego, że lekarze zaczynają
wylewać swoje żale, na temat swoich niskich zarobków. Przez jakiś czas łudziłem
się, że tutaj uda się tego uniknąć ;-). Ludzie, czy wy nie macie dosyć
wszechobecnego narzekania ;-)? Mogę jeszcze zrozumieć, ciągle uskarżających się
rolników, ale chyba żaden z nas nie chciałby się z nimi zamienić, na warunki
pracy i życia. Moim zdaniem - i tu mogę się bardzo narazić ;-), lekarze jako
grupa zawodowa była zawsze jedną z najlepiej sytuowanych grup zawodowych w
Polsce. Powiadam moim zdaniem, a pogląd ten wykształcił mi się na podstawie
własnych obserwacji. Nie znam żadnych badań statystycznych, ale gdyby ktoś
oszacował średni posiadany majątek (samochody, domki, oszczędności), przez
różne grupy zawodowe to myślę, że mniej więcej tak by to wyglądało. Ja nie
przeczę, że spora grupa lekarzy może znajdować się w katastrofalnej sytuacji
finansowej. Pewno tak jest, podobnie zresztą jak z górnikami, stoczniowcami,
itp. Żyjemy w końcu wszyscy w jednym kraju.

Z ust lekarzy często pada stwierdzenie, że praktyka prywatna gwarantuje im
odpowiedni dochód, ale przecież ktoś musi pracować w szpitalu (pogotowiu
ratunkowym), zaś praca w nim, to swego rodzaju niewolnictwo za nędzne grosze.
Zapominają jednak o tym, że gdyby tak patrzeć na problem, to większość z tych,
którzy tworzą to państwo polskie, jest takimi samymi niewolnikami jak oni. Bo
jak, w ten sposób rozumując, nazwać nauczyciela, urzędnika, rolnika, itd.?
Według mnie nie można odrywać zarobków lekarzy od sytuacji majątkowej
pacjentów. Gdy społeczeństwo jest biedne, to zarobki lekarzy, a także
nauczycieli, urzędników, itd. są niskie.

Na zakończenie wątku płacowego chcę powiedzieć, że używanie argumentu niskich
zarobków, na swoją obronę w dyskusji z pacjentami nie ma sensu. Te sprawy jak
najbardziej mają prawo być poruszane, ale raczej w wewnętrznym środowisku
lekarskich.

To tyle o płacach ;-), a teraz powrót do głównego wątku.

Spotkałem się na innych forach dyskusyjnych z narzekaniami ze strony lekarzy na
brak higieny osobistej ze strony pacjentów, brzydki zapach od chorego, itp. W
pewnym stopniu jest to zrozumiale, ale z niektórych wypowiedzi wynika, że
podejmując decyzję o zostaniu lekarzem, osoby te spodziewały się, iż do ich
gabinetów będą przychodzić wyłącznie modelki. Co to by był za mechanik
samochodowy, który użalałby się, że brudzi sobie ręce? Niestety, to właśnie
ludzie starzy (często będących na skromnych emeryturach), najczęściej
potrzebują pomocy lekarskiej. Nikt raczej nie oczekuję od żadnego lekarza, że
będzie męczennikiem w sprawie ratowania pacjentów. Każdy z nich ma swoje życie
prywatne. Jednak moim zdaniem lekarza powinna cechować w stosunku do innych
pewnego rodzaju życzliwość. Będę się przy tym upierał. Taka życzliwość powinna
cechować każdego, kto chce świadczyć jakiekolwiek usługi i mieć bezpośredni
kontakt z klientem. W szczególności zaś dotyczy to takich zawodów jak lekarz
czy nauczyciel. Jeżeli lekarz nie posiada tej cechy, to moim zdaniem nie jest
dobrze. Niektórzy tą cechę mają wrodzoną, inni powinni się jej uczyć, a u
jeszcze innych należy ją wymusić odpowiednimi regulacjami. W powołanie do
zawodu policjanta, księdza, lekarza, nauczyciela, wierzyłem, gdy byłem mały,
ale tą teorię dawno już to włożyłem między bajki. Oczywiście dalej wierze, że
są ludzie tacy ludzie, jednak na szeroką skalę, bez wolnego rynku, czyli
zdrowej konkurencji, nie wiele będzie można szybko, cokolwiek w służbie zdrowia
poprawić.


Pozdrawiam, andrzej

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2002-11-05 12:50:21

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: Marek Bieniek <mbieniek@poczta_nospam_onet.pl_invalid> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 5 Nov 2002 07:32:03 +0000 (UTC), j...@g...pl (Jacek) wrote:

>Tymczasem medycyna to
> wcale nie nauka, nawet nie sztuka. To zagracony strych czy śmietnik
> pełem najróżniejszych bez związku i składu rupieci z różnych epok
> rodem, którego jeszcze długo nikt nie zdoła uporządkować. Tam gdzie
> zdaje się jawić oaza względnego porządku, to wcale nie medycyna. To
> biologia (genom), mechanika, chemia.

Coś mi się zdaje, że nie masz pojęcia o medycynie.
Albo po prostu _Twoja_ wiedza na temat medycyny przypomina graciarnię
rupieci z różnych epok i żródeł.
Ja akurat studia medyczne kończyłem nie tak dawno, i jak dla mnie
medycyna jest całkiem spójnym systemem, opartym na badaniach
podstawowych z dziedzin takich jak anatomia, biochemia, genetyka,
fizjologia, immunologia, oraz dobrze udokumentowanych badanich
klinicznych i doświadczalnych w dziedzinach szczegółowych.
Oczywiście objęcie całości medycyny nie jest możliwe dla jednego
człowieka, zaś praktycy posługują się przede wszystkim wiedza
empiryczną, ale porównywanie tej sytuacji jak wyżej jest daleko idącą
nadinterpretacją i właściwie nadużyciem...

> Może kiedyś będziecie, lekarze leczyć równie skutecznie jak
> mechanikom działa strzykawka ale póki co od was oczekiwałbym
> częstszej odpowiedzi "nie wiem". Tymczasem słyszę tylko "medycyma to
> trudna nauka" a w domyśle "my jesteśmy wielcy"

Kłopot polega na tym, że w miażdżącej większości przypadków pacjent nie
oczekuje ode mnie odpowiedzi 'nie wiem'. Są tacy pacjenci, którym takiej
odpowiedzi można udzielić i tym jej udzielam, oczywiście wtedy, kiedy
rzeczywiście nie wiem. Typowy pacjent (przejaskrawiam oczywiście)
oczekuje odpowiedzi typu 'panie to od kręgosłupa', albo, że 'z
podźwignięcia'.
Zwłaszcza w mojej specjalności dość czesto muszę przyznać, że nie wiem.
Sporo chorób ma nie do końca wyjaśnioną etiologię, w sporej części nie
ma leczenia przyczynowego. I tym pacjentom, którzy są w stanie to
zrozumieć - mogę to powiedzieć. Większości niestety nie.

Natomiast uogólnianie tego na wszystkie dziedziny medycyny, a zwłaszcza
insynuowanie medykom, że nie umieją leczyć (ponieważ medycyna to kupa
gówna) jest po prostu nie na miejscu.

m.
--
Pozdrawiam,
Marek Bieniek (mbieniek (at) poczta onet pl)
"Rozmiary guza są niewielkie, zas położenie parszywe,..."
(dr D. J.)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2002-11-05 12:56:28

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: Marek Bieniek <mbieniek@poczta_nospam_onet.pl_invalid> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 5 Nov 2002 10:46:15 +0100, Joanna Duszczyńska wrote:

> Nie dalej jak dwa dni temu usłyszałam od lekarza piękne sformułowanie - w
> nedycynie nic nie jest na 100% - To tak w kwestii rokowań.

Ja zwykłem mówić moim pacjentom, że medycyna to nie matematyka i tu nie
zawsze 2+2=4...

>> Co jesli pacjent nie chce wiedziec o zlym rokowaniu, czy wowczas tez mam z
>> chlodna mina, przedstawic mu cala prawde ?
>
> W jaki sposób odrózniasz, czy pacjent chce wiedzieć, czy nie chce wiedzieć?

Ja akurat nie odróżniam. Ja mówię. O ile oczywiście ordynator nie wyda
mi innego polecenia, albo rodzina nie poprosi mnie, żeby choremu o tym
nie mówić...
Czasem wolał bym nie mówić... To nie jest przyjemne... Ostatnio musiałem
powiedzieć mojemu pacjentowi, że ma przerzutu raka płuca do mózgu i że
nie ma możliwości leczenia innego, niż paliatywne... Ale mimo wszystko
wolę tak. Choćby i dlatego, że wtedy rodzina pacjenta nie mają podstaw
do narzekań i mieszania mnie z błotem w razie jego śmierci (brutalne i
nieładne, ale w obecnych czasach niestety konieczne podejście).

m.
--
Pozdrawiam,
Marek Bieniek (mbieniek (at) poczta onet pl)
"Rozmiary guza są niewielkie, zas położenie parszywe,..."
(dr D. J.)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2002-11-05 13:11:45

Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "km" <k...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Kolejny lekarz, któremu się zdaje że medycyma to wieża z kości
> słonowej, dokąd profanom wstęp wzbroniony.

Wstep nie jest wzbroniony nikomu kto chce sam eksperymetowac z wlasnym
zdrowiem.
Jesli ja jednak biore na siebie odpowiedzialnosc za to co robie z pacjentem,
jak go lecze i jakie sa tego skutki to prosze laskawie pozostawic mi
mozliwosc decydowania w kilku kwestiach z tym zwiazanych.

Nie prosze oczekiwac odpowiedzi od lekarza "nie wiem" skoro on wie. Jaka
jest wartosc tej wiedzy i czy jutro nie ulegnie ona zmianie to inna kwestia.
mniej wiecej tak jak we wspolczesnej kosmologii...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 9


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Neuroimmunologia
CZASZKE !! Kupie pilnie !! Egzamin na dniach !!
Do pediatrow
Pregnyl???
płytki krwi i ciąża??

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »