| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-09-27 20:35:34
Temat: Re: Stres szkolnyUżytkownik "Greg"
> "starszaki" i nie byloby problemu :) Faktycznie wtedy nie ma sensu
> przeginac bo to dopiero poczatek. Wiecej jest zabawy niz nauki, a
> dyscyplina sprowadza sie chyba wylacznie do tego aby dzieci byly
> bezpieczne.
Mnie też umkneła ta zerówka ;) w zerówce dzieci uczą się już od kilku
lat i moja mała siostrzenica zerówkowiczka cieszy się z lekcji
i matrwi się, bo narazie nie ma j. angielskiego (uczyła się w przedszkolu)
Obecne dzieci są żądne wiedzy, a nie tylko zabawy ;) nie wspomina o religii.
Zapewnienie bezpieczeństwa jest bezsporne, a zapewne wystarczy odrobina
zainteresowania dzieci a nie wojskowy dryl dla zerówkowiczów.
Pozdr
Masoneczka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-09-28 13:50:28
Temat: Re: Stres szkolny"Pyzol" w news:C43l9.425010$Ag2.18039458@news2.calgary.shaw.ca napisał(a):
>
> > Pyzolku kochany jeszcze nie tak dawno bylem uczniem i wiem,
> > ze mozna robic cuda niewidy, ktorych nauczyciel nie zauwazy.
> Grzesiulku, najmilszy,
Przestanmy juz lepiej, bo jeszcze ludzie plotkowac zaczna ;)
> wprawdzie dosc dawno ale bylam belfrem i nie bylo
> sily, abym czegos co sie dzialo na lekcji nie zauwazyla.
Mowisz tak, bo nie trafilas na kolege i mnie ;-P Alez my potrafilismy
robic przekrety :))
> Jesli moi pupilkowie byli zbyt rozgadani, rozkojarzeni - przede
> wszystkim, szukalam winy w sobie, znaczy - lekcja byla nudna.
Cos w tym jest ;)
> Ten generalny kierunek uchronil mnie od koniecznosci
> rozprawiania sie z roznymi "zajeciami" moich pupilkow,
Wiec nie jest tak, ze przed Toba nic sie nie ukrylo tylko uczylas tak, ze
niczego tropic nie musialas ;)
> z osobna ( czas!!!!)robilam "szpagat i mostek"
O kurcze! :)))
> aby braly udzial w lekcji, nawet za cene odspiewywania
> gramatyki ( dzieci natychmiast porzucaly swoje zajecia,
> bylem przestala;););)
Chyba zaczne zalowac, ze mnie nie uczylas :)
> > Moj (i kumpla) rekord to mini eksplozja gazy w srodku lekcji
> > polskiego ;)
> Gazu, masz na mysli?
Oczywiscie. Jestem w goracej wodzie kapany i juz nie wytrzymalem - palec
opuscilem o klawisz za szybko ;)
> Coz, nie przypominam sobie takiego wydarzenia, nie
> chodziles do mojej klasy:)
A szkoda :)
> > Moi byli swietni a mialem bole brzucha ;)
> Ty nie miales bolow brzucha, ty miales robaki. ;)
Po prostu cicha woda ze mnie. Jak juz sie poczuje pewnie w okreslonym
srodowisku... ;)
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 14:27:03
Temat: Re: Stres szkolnyMasoneczka napisała:
[...]
> > przykładu przez niektórych uczniów i sami dawać dobry przykład -
> > uczciwością, cierpliwością i ogólną postawą. Nauczyciel (szczególnie w
> > podstawówce) ma funkcję prawie tak odpowiedzialną, jak rodzic - duża
> > część wychowania dziecka zależy właśnie od niego.
> [cut...]
> Nasunął się mi jeden wniosek nie chcesz, aby z Ciebie brali przykład
> to nie powinnieneś zostać nauczycielem ;) Nauczyciele to zwykli ludzie,
> którzy także mają prawo do pomyłek, zdenerwowania czy życiowych porażek.
> IMHO szkoła powinna w dużej częsci pełnić rolę dydaktyczną (naukową)
> a w mniejszym znaczeniu wychowawczą i powinna przekazywać
> w uczciwych komunikatach problemy wychowawcze ucznia rodzicom oraz
> przeciwdziałać agresji, kradzieżom, braniu używek itd.
Właśnie o to mi chodzi. Wydaje mi się jednak, że są nauczyciele, którzy
nie powinni uczyć dzieci. Sam dobrze pamiętam, jak w mojej szkole
nauczyciele opowiadali o sobie nawzajem różne niemiłe rzeczy - że ten
przekupny, ten pije, etc. To nie wpływa dobrze na uczniów, szczególnie
tych młodszych.
O mało wychowawczej roli niektórych nauczycieli pisałem, bo moim zdaniem
pedagog nie powinien \"przymykać oka\" na nieuczciwość, agresję wobec
słabszych, wulgarne słownictwo, picie, palenie. A tak często jest.
Nauczyciel przychodzi na lekcje, referuje temat i wychodzi. Oprócz
spokoju na własnej lekcji niewiele go obchodzi. A przecież dziecko w
podstawówce spędza w szkole zwykle około pięciu godzin dziennie - tam
spotyka się z różnymi kolegami, często mającymi na nie zły wpływ. Także
nauczyciele nie zawsze \"świecą przykładem\"...
> Problemy rodziców często uwidaczniają się w zachowaniu dziecka w szkole?
> Nie zauważasz tego? Nie umniejszałabym roli wychowawczej przede wszytkim
> rodzicom.
Rodzice mają największy wpływ, ale tak jak napisałem - z nauczelami
dziecko spędza kilka godzin dziennie. Też mają duży wpływ na jego
wychowanie. Może nie zawsze przez własne zachowanie, ale przez brak
reakcji na złe zachowanie uczniów, etc.
--
John Dreamer
...riding through the dark...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 16:22:36
Temat: Re: Stres szkolny
"Greg"
> Przestanmy juz lepiej, bo jeszcze ludzie plotkowac zaczna ;)
Ee tam, oni i tak cos wymysla!:)
> Wiec nie jest tak, ze przed Toba nic sie nie ukrylo tylko uczylas tak, ze
> niczego tropic nie musialas ;)
Tak slodko to nie bylo, czasami przeciez przylapywalam - to byl wlasnie
sygnal,ze trzeba cos natychmiast zmienic. Czasami uznawalam, ze lepiej jest
zignorowac. W koncu dzieci mi laski nie robily,ze przychodzily do szkoly,
jak nie chcialy z niej korzystac i byly w tym bardzo uparte - coz, w
praktyce uczyly sie konsekwencji swoich wyborow...pozniejsza niewiedza.
> Po prostu cicha woda ze mnie. Jak juz sie poczuje pewnie w okreslonym
> srodowisku... ;)
... to im dasz popalic! :):):)
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 18:41:19
Temat: Re: Stres szkolny"Pyzol" w news:gHkl9.429001$Ag2.18170444@news2.calgary.shaw.ca napisał(a):
>
> > Przestanmy juz lepiej, bo jeszcze ludzie plotkowac zaczna ;)
> Ee tam, oni i tak cos wymysla!:)
No tak - psychologowie ;)
> > Wiec nie jest tak, ze przed Toba nic sie nie ukrylo tylko
> > uczylas tak, ze niczego tropic nie musialas ;)
> Tak slodko to nie bylo, czasami przeciez przylapywalam
A jestes pewna, ze wychwycilas wszystko? :)
> Czasami uznawalam, ze lepiej jest zignorowac.
No mini-eksplozji chyba bys nie zignorowala gdybys zauwazyla ;)
> w praktyce uczyly sie konsekwencji swoich wyborow...
> pozniejsza niewiedza.
Czasem ta wiedza przychodzi zbyt pozno.
> > Po prostu cicha woda ze mnie. Jak juz sie poczuje pewnie
> > w okreslonym srodowisku... ;)
> ... to im dasz popalic! :):):)
No na pewno nie mieli ze mna lekko :) Ale tez chyba nie bylo tak zle.
Strasznie sie wzruszylem, gdy pod koniec LO nasz matematyk przechadzal sie
po klasie. W pewnym momencie zatrzymal sie przy lawce w ktorej siedzialem,
chwile popatrzyl i powiedzial:
- Kogo jak kogo, ale ciebie to mi bedzie brakowac...
Autentycznie wtedy mnie zatkalo i nie wiedzialem jak zareagowac :)
Oczywiscie nie wszyscy tak mieli. Na pewno znalazloby sie kilku, ktorzy
odetchneli z ulga );-)
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 18:47:17
Temat: Re: Stres szkolny"John Dreamer" w news:posting.2.87@dreamer.one.pl napisał(a):
>
> Sam dobrze pamiętam, jak w mojej szkole nauczyciele
> opowiadali o sobie nawzajem różne niemiłe rzeczy - że
> ten przekupny, ten pije, etc. To nie wpływa dobrze na
> uczniów, szczególnie tych młodszych.
Heh - u mnie w szkole byly dwie nauczycielki, ktore lubily wypic.
Wszystkie klasy jakie jechaly na wycieczki chcialy wlasnie z tymi
nauczycielkami ;)
Oczywiscie mozna powiedziec, ze one nie powinny uczyc. Jedna jednak uczyla
mnie i musze przyznac, ze gdyby uczyc nie mogla to wielu uczniow na tym
traci. Wlasciwie doszlo do tego, gdyz nauczycielka miala raka krtani
chyba, czy gardla i na okolo 2 lata przestala uczyc. Ja jednak mialem
szczescie i przez dwa lata moglem chodzic na jej lekcje. Gdyby nie ona, to
byc moze nadal kiblowalbym w LO z chemii ;) Choc lubila (ponoc, bo ja jej
nigdy pijanej nie widzialem) wypic to jednak swietnie uczyla.
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 19:27:17
Temat: Re: Stres szkolny
Użytkownik "Kis Smis" <k...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> Banalny dla ciebie problem chusteczki budzi mój głęboki sprzeciw. Te
dzieci
> dopiero uczą się zasad i wychowawczyni zachowała się jak idiotka stawiając
> dziecko do kąta i nie informując go dlaczego. Przede wszystkim powinna
była
> zapytać dlaczego wstaje i wyjasnić że w takich sytuacjach nalezy zapytac
> panią.
Tu przyznaje Ci calkowita racje, zwlaszcza jesli dziecko
wczesniej nie uczestniczylo w takich zorganizowanych zajeciach, np
przedszkole. Acz pozwolic na chodzenie po klasie nauczyciel istotnie nie
moze, kwestia tylko jak wpoic to dzieciom.
>
> Jeśli chodzi o rozsadzanie z kolegą to była to pierwsza lekcja. Uważam że
nie
> wolno karać jeśli się nie powie co jest zabronione i jakie są za to kary.
Tak, to byl niejako "srodek bezposredniego przymusu", tez nie
nalezalo od tego zaczynac, to taki As w rekawie pani, ktory wolno jej wyjac
gdy dziecko doskonale wie czego sie od niego oczekuje, a jednak totalnie to
lekcewazy. No i oczywiscie- nie pierwszego dnia bo to mija sie z celem i
jest jakby zemsta tylko za to, ze to dziecko wogole pojawilo sie w klasie i
przeszkadza pani swoja obecnoscia.
> Poza tym pani katechetka krzyczy na dzieci. Rozważamy wariant zmian
ultimatum
> dla dyrekcji albo coś zrobia z ta katechetka albo syn nie będzie chodził
na
> religie.
Podejrzewam, ze dyrekcja sie nie przejmie.
>
> Co do zabawy własnymi zabawkami to uzyskałem dodatkowe informacje. Pani
> zabrania zabawy swoimi samochodzikami w klasie. Mój syn sie tym nie
przejmuje
> i się bawi swoimi bo pani siedzi przy biurku i tego nie widzi.
Gdy moj syn byl w "zerowce" pani pozwalala wszystkim dzieciom
przynosic swoje zabawki raz w tygodniu i wtedy wszystkie wedrowaly z
plecaczkami.
Uważam że syn
> ma absolutnie racje. Tylko niewolnicy przestrzegaja zakazów których
jedynym
> uzasadnieniem jest widzimisie zakazującego.
A tu sie nie do konca zgadzam- to wstep do szkoly i miedzy innymi
nauka respektowania obowiazujacych zasad. Wszedzie panuja zasady,
ludzie/dzieci, ktore nie przyswoja sobie owych zasad beda same dla siebie
zrodlem klopotow. Przy tych zabawkach bym sie nie upierala, to juz pierwszy
krok do doroslosci.
>
> Co do konieczności uginania dzieci to jasne jest że szkoła jako instytucja
ma
> swoje interesy i te interesy nie do końca są zgodne z interesami klientów
tej
> instytucji. Dzieciom nie jest potrzebne ugięcie. Byc może jest taka
potrzeba
> społeczna, żeby w społeczenstwie była spora ilośc ugiętych. Jest też
potrzeba
> nauczycieli którzy chcą żeby im było wygodnie.
>
Gdyby rzecz miala sprowadzac sie do samego ugiecia to owszem,
masz racje, ale chyba splyciles problem. Znow chodzi o zasady, ktore
pozwalaja sprawnie funkcjonowac wszystkim instytucjom i organizacjom- tak
jest swiat skonstruowany, bunt prowadzi do klopotow. Mysle, ze nie chodzi
tutaj o odbieranie poczucia indywidualnosci wlasnej,
> Mój pomysł na wychowanie dziecka sprowadza się do tego żeby dziecka nie
> popsuć. Nie uważam ze sensowne i możliwe zeby dziecko ukształtować na
kogoś
> konkretnego. Ważniejsze zeby dziecku pozwolić się rozwijac.
Tak, rozwijac, ale... Tylko nie w anarchii, no i oczywiscie
bezstresowe wychowanie jako idea juz upadlo. Ja jestem za zlotym srodkiem,
jak zwykle trudno taki odnalezc.
> Nie chcew wiec żeby ktoś realizował kontrprojekt wychowawczy pt uginanie
> dziecka.
>
> Co do zabrania dziecka, to zwracano tutaj uwage na konsekwencje takiej
> nerwowej reakciji. Uważam że to uciekanie to zły przekaz dla dziecka i
> dlatego najpierw chce się jeszcze poprzyglądać szkole i reakcjom syna.
>
Bardzo slusznie, a kto powiedzial, ze gdzie indziej bedzie lepiej i
ze przy byle niepowodzeniach dziecko znow nie zarzada kolejnej zmiany,
nauczone doswiadczeniem? Swiat nie jest z piernika, trudnosci sa wszedzie,
trzeba nauczyc dziecko jak z nimi zyc, a gdy to mozliwe pokonywac.
> Kiedy rozmawiamy z synem o plusach i minusach szkoły to minusy nie są
takie
> straszne. Jako pierwszy minus syn podaje że robia za mało rzeczy z
papieru.
> Plusy nie przychodzą mu do głowy. No i Oczywiście rozmawiamy z innymi
> rodzicami, ale wydaje mi się w ich rekacjach jest duzy wkład własny, stąd
nie
> mam do nich pełnego zaufania. Najchętniej to bym został na zajęciach żeby
to
> zobaczyc na własne oczy, ale nie ma takiej opcji poza tym kłania się
zasada
> nieoznaczoności. Oczywiście przy widzu panie zachowywałyby się inaczej.
>
Gdy moja pierworodna, nota bene dziecko ponadtprzecietnie
uzdolnione, poszla do pierwszej klasy juz na wstepie pojawily sie powazne
zgrzyty z jej pania. Wielesmy jej zarzucali, wespol z innymi rodzicami
usilowalismy wymusic zmiane nauczyciela na dyrekcji. Szanowna dyrekcja
orzekla, ze nie widzi takiej potrzeby, poza tym jesli juz mialoby cos
takiego zaistniec to tylko na zasadzie porozumienia z inna klasa i inna
pania- prawdopodobienstwo sukcesu zblizone do wygranej w totka. Troche
pertraktowalismy z wychowawczynia, skutki mizerne. Ale o dziwo, minal rok,
potem drugi, dzis moja corka jest z pania zwyczajnie zaprzyjazniona. A
zdarzylo sie juz nawet wczesniej, ze wprost do mojego zbuntowanego dziecka
powiedziala- Ola, Ja juz cie nie lubie. Dziecko przezylo szok, wpadlo do
domu ze szlochem. Teraz, gdy pani wybierala sie nad jezioro ze swoja rodzina
zabierala Olke. Olka czesala pania w dziwaczne fryzury i obie chichotaly,
potem dostala od meza nauczycielki kilka zlowionych rybek na kolacje. Teraz
jestem bardzo zadowolona, ale Olka moja tez musiala sie pewnych rzeczy
nauczyc- zasad.
> Pyzol słusznie zwróciła uwagę, że dziecko może być oględne w przekazywaniu
> złych informacji, żeby mamie nie było przykro. Z drugiej strony minusy
jakie
> podaje moga wynikac z tego iż dostrzega nastawienie rodziców na negatywne
> informacje. Reasumując, jest to typowa sytacja konieczności podjęcia
decyzji
> gdy nie ma się pełnych i wiarygodnych informacji. W dodatku konsekwencje
tych
> decyzji ponoszą najbliżsi.
>
> Dziś syn został w domu, ze względu na bóle brzucha
> Nie wykluczam że ma to przyczyny poza stresowe wiec zrobimy badania.
> Pozwolicie że nie będe was informował jak się okaże że to jakieś robaki.
>
> kis
>
Pozdrowienia i coz unormowania sytuacji zycze. Proponuje poczekac,
moze czas zalatwi sprawe, nie zawsze warto reagowac nerwowo i z marszu.
Stres dziecka moze wynikac rowniez z samej nowosci sytuacji i niejakiego
zagubienia w nowej roli. Jeszcze wszystko moze byc dobrze.
Dorota
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 20:35:48
Temat: Re: Stres szkolnyUżytkownik "Greg"
> Heh - u mnie w szkole byly dwie nauczycielki, ktore lubily wypic.
> Wszystkie klasy jakie jechaly na wycieczki chcialy wlasnie z tymi
> nauczycielkami ;)
U mnie w szkole nauczycielka j. polskiego była uzależniona od
proszków od bólu głowy tych z krzyżykiem i na jednej lekcji
zjadała ich 5 sztuk. Jeśli zapomniała tych tabletek to wysyłała ucznia
do kiosku, aby zakupił kilka opakowań.
Kto cierpi na nerwicę szkolną nauczyciel czy uczeń?
Pozdr
Masoneczka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-28 22:29:59
Temat: Re: Stres szkolnyUżytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:an1blt$e1l$1@news.tpi.pl...
> Aklimatyzacja przyszla jednak duzo szybciej. No i pomimo tych problemow
> uczylem sie dobrze a szkole wspominam bardzo dobrze. No ale jak pisalem na
> wstepie ja dziwny jestem ;)
Nie jesteś tak bardzo dziwny :)..
Ja takich miałam trzech :) i żyją.
Każdy inaczej reagował ale dla wszystkich był to stres.
Pierwsze co robiłam, to starałam się zrozumieć o co chodzi naprawdę.
Nauczyciele są różni. Rodzice lubią histeryzować :).
Oj, napatrzyłam się na tych circa ~ 200 wywiadówkach, licząc tylko
najważniejsze :)).
Trzeba dziecku przybliżyć to, że nauczyciel też człowiek.
Tłumaczyłam to nie raz.. z przykładami z życia :).
Trzeba rozmawiać z dzieckiem i tak długo pytać aż wiadomo
na czym polega problem. Wymagać cieplarnianych warunków
dla dziecka też nie wolno - cóż z tego, że w szkole jest miło non stop,
jeśli potem dziecko nie dostanie się do szkoły o stopień wyższej?
Wtedy mówi się, że to wina szkoły.
Jeśli zaś chodzi o szczególnie kiepskich nauczycieli, w tym katechetów ;),
to również DA się ich zmienić ;) - trzeba tylko konsekwentnie mówić o tym
co źle się dzieje - wychowawcom i dyrekcji, a także miejscowym władzom
kościelnym, jeśli takim ów katecheta podlega.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-29 05:31:21
Temat: Re: Stres szkolny
"Greg" > A jestes pewna, ze wychwycilas wszystko? :)
Pewna to ja jestem,ze Kosciuszko nie zyje!:)
>
> > Czasami uznawalam, ze lepiej jest zignorowac.
>
> No mini-eksplozji chyba bys nie zignorowala gdybys zauwazyla ;)
Raczej chiba tak...zabilabym was, zabila!;)
> Strasznie sie wzruszylem, gdy pod koniec LO nasz matematyk przechadzal sie
> po klasie. W pewnym momencie zatrzymal sie przy lawce w ktorej siedzialem,
> chwile popatrzyl i powiedzial:
> - Kogo jak kogo, ale ciebie to mi bedzie brakowac...
> Autentycznie wtedy mnie zatkalo i nie wiedzialem jak zareagowac :)
A lubiles go? Jesli nie, mozna bylo odpowiedziec ze ujmujacym usmiechem: "A
mnie pana nie".:)
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |