Data: 2002-03-16 20:49:43
Temat: Szwecja, trochę OT, było: shoarma
Od: waldemar z domu <w...@t...de>
Pokaż wszystkie nagłówki
>> Aha, możesz też poszukać goglem w internecie, shoarma, shawarma, i
>> podobne kombinacje.
>
> A Ty z laptopem pojechales, czy Cie juz wylali z pracy w tej Szwecyji?
> Jak idzie?
no nie wylali. Od wtorku do piątku na robotach w Linsköping a dzisiaj w
domu.
Aby tak do garów wrócić: żarcie wieczorne było znakomite, ale na normalną
kieszeń nie do zapłacenia. Ale jak zapraszają, to lepiej smakuje ;-)
We wtorek: McDonald ;-) ale się nie chciało nic innego. W środę jadłem te
köttboler w stołówce. Nic specjalnego. Wieczorem za to orgia na resorach:
przystawka: łosoś bejcowany na ciepło i jakieś roślinki, podobne do
szczypiorku, ale delikatniejsze serwowane w kieliszku jak bukiecik kwiatków
potraktowane vinagrette. Do tego bułeczki z solonym masłem. Na główne danie
stek wołowy z zapieczonymi ziemniakami i sałatą. Na deser szwedzki naleśnik
z lodem waniliowym. Do każdego dania wybrane wino. Super żarcie, świetne
wina, tylko kosztowało to tym razem > 100EUR od łeba.
Na następny dzień stołówka jak każda inna: sałatka z dressingiem wodnym, bo
olej wyszedł. Potraktowałem solą, pieprzem i tabasco i dało się zjeść. Na
głowne jakieś karbonara. Wieczorem moja ulubiona knajpa w Linsköping o
nazwie Kikobar. Podają tam dania japońskie i europejskie. Ja się
skoncentrowałem na japońskich daniach. Na przystawkę sushi, choć właściwie
było to sashimi z sosem sojowo-imbirowo-wasabi. Na główne danie mieszane:
pieczone king prowns (jak się te zwierza po polsku nazywają? te duże
krewetki?) w cieście, sashimi, normalne krewetkowe sushi, wołowina w sosie
sojowym (taka plasterkowana) z tempura no i ryż. Do tego lekki olej czyli
lettöl ;-) (znaczy cienkie piwo, kac dnia poprzedniego się jeszcze
meldował, bo po jedzeniu i małym spacerze ugrzęźliźmy w pubie, dopóki
krzeseł na stoły nie postawili). Piątek tylko do obiadu w Linsköping. Obiad
na ulicy, Kebab ;-) Chciałem spróbować szedzką wersję hot-doga: bułka,
ziemniaki püre i kiełbaska, ale akurat nie po drodze było. Po południu
odlot do Berlina, ze względów finansowych przez Kopenhagę i Brukselę.
Z zakupów tylko Tyrsk Pepper Lakrits oraz Snys. Tego specjalnego śledzia
nie znalazłem. Był tylko curry-syld firmy Abba, ale ten jest też w Berlinie
i to dużo taniej ;-)
No to tyle sprawozdania. W samolotach dali po bułce z czymś. W Brukseli
kupiłem jeszcze słynną czekoladę i pozbierałem trochę monet europejskich z
różnych krajów, bo by mnie dzieciaki pozabijały. W szkołach rozpętała się
mania zbierania różnych monet euro ;-)
To by było na tyle. Wracamy do garów.
Waldek
|