Date: Fri, 15 Aug 2003 13:50:36 +0200
From: Grendel <n...@...co.mi.zrobisz>
User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; PL; rv:1.4) Gecko/20030624
X-Accept-Language: pl, en-us, en
MIME-Version: 1.0
Newsgroups: pl.soc.edukacja
Subject: 'Technika informacyjna' na poziomie liceum profilowanego / technikum
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
NNTP-Posting-Host: 213.227.66.60
Message-ID: <3f3cc926$1@news.home.net.pl>
X-Trace: news.home.net.pl 1060948262 213.227.66.60 (15 Aug 2003 13:51:02 +0200)
Organization: home.pl news server
Lines: 83
X-Authenticated-User: grendel.nospam
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!news.ipartners.pl!news.home.net.pl!not-for-
mail
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.edukacja:17102
Ukryj nagłówki
Witam
Skoro (podobno) ma to być forum dla nauczycieli, to może tu zapytam.
Od września rozpoczynam męczenie dzieci w szkołach (jak w tytule)
zajęciami z "technik informacyjnych" (nie mylić z informatyką!) i tak
się zastanawiam, jaką strategię przyjąć, mając tak niewielką ilość
godzin do dyspozycji, a jednocześnie określone wymogi z jednej strony, a
oczekiwania uczniów z drugiej. Moje pytanie skierowane jest przede
wszystkim do _praktykujących_ nauczycieli technik informatycznych (a
nie osób uczących się tego przedmiotu), bo chodzi mi o realia, a nie
założenia, czy pragnienia nauczycieli, czy uczniów w tej kwestii.
A więc pytam Was moi drodzy. Jak wygląda praktyka uczenia na poziomie
szkoły średniej, takich zagadnień jak: bazy danych, algorytmy,
programowanie? W moim przypadku profile niektórych klas ułatwią zadanie
(profil: 'zarządzanie informacją'), jednak w klasach ogólnych, usilne
promowanie pewnych zagadnień wydaje mi się stratą czasu. Na przykład
uczenie jakiejś biednej dziewczynki programowania np. w delphi - pytanie
- po co? Cóż takiego wyniesie taka osoba z tych kilku raptem lekcji,
które mogę jej zaoferować (o ile pamiętam, ogólna ilość godzin, to 35?).
Czytałem pewne opracowanie ("Technologia informacyjna. Program
kształcenia w zakresie podstawowym do liceów ogólnokształcących, liceów
profilowanych oraz techników"), które sugerowało (nader słusznie!), że
program powinien uczyć rzeczy praktycznych, które uczeń może wykorzystać
w praktyce i skorelować z własnymi potrzebami i doświadczeniem. No i tak
sobie patrzę na przykłady programów proponowanych przez niektórych
nauczycieli i zastanawiam się, jak się to ma, do powyższego zalecenia.
Klepanie programów w TurboPascalu w stylu: sortowanie bąbelkowe,
wyszukiwanie liczb pierwszych w ciągach liczb itd... Czy tego
typu zadania mają zachęcić uczniów do informatyki, czy ich zniechęcić?
Jak wygląda praktyka percepcji tego typu zadań przez uczniów? Czy
prowokują one uczniów do samodzielnej pracy i rozwijania tego typu
programów, czy też jest to na zasadzie - zrobić-zapomnieć? Czy nie
lepiej np. próbować nauczyć ich podstaw sql'a, powiązać OpenOffice'a,
mysql'a i absolutne podstawy php, niech przynajmniej wykorzystają to
sobie w normalnym życiu? Co z promocją nowych standardów, które za parę
lat wyprą stare (myślę tu głónie o xml'u)? Pojawia się oczywiście
problem czasu, na realizację tylu elementów, ale to już standard, że
tych godzin jest po prostu za mało...
Kwestia druga - oprogramowanie.
Powszechnym w naszych szkołach procederem jest, "promowanie"
oprogramowania Microsoftu, na co skarżą się uczniowie. Jak dyrekcje
szkół patrzą na promowanie przez nauczyciela rozwiązań open-source? Czy
np. przy próbie promowania OpenOffice'a, mysql'a itd., nie pojawiły się
zarzuty, że 'uczycie nie tego, co uczeń będzie spotykał na codzień, bo
przecież Microsoft to standard'? Jak znajdujecie czas w tych
kilkudziesięciu godzinach, na przynajmniej absolutne podstawy linuksa?
Pojawia się też kwestia, wykorzystanego języka programowania - czy jest
sens promowania przestarzałego TurboPascala? Czy próbować może nauczyć
wykorzystania jakichś prostszych, acz 'otwartych' języków?
Kwestia trzecia - sprzęt
Dyrekcja szkoły sugeruje chęć wprowadzenia pewnych zajęć, których
program realizowałem w oparciu o własne doświadczenia przez parę lat w
prywatnych firmach szkoleniowych (programy związane z praktycznym
przygotowaniem do pracy na stanowiskach serwisantów komputerowych,
monterów sieci itd.). Niektóre z elementów programu zakładają dość
inwazyjne podejście do komputerów, więc jeśli nauczyciel technik
informacyjnych nie jest jednocześnie opiekunem pracowni komputerowej
odpowiedzialnym za jej stan, może spotkać się z 'oporem materii'. Czy Wy
już to przerabialiście?
Kwestia czwarta - planowanie
Cały problem moim zdaniem polega na tym, że część uczniów będzie chciała
zdawać maturę z informatyki ;-). Oznacza to, że będę ich musiał nauczyć
nie tego, co może być przydatne, ale tego, czego mogą spodziewać się na
egzaminie. Tym samym, nie będzie czasu na rzeczy ciekawe i przydatne, bo
czas trzeba będzie poświęcić na rzeczy 'konieczne', alby potem nie było
zarzutów o nieprzygotowanie uczniów do egzaminu dojrzałości.
Pytanie więc - czy prowadzicie takie nieoficjalne rozgraniczenie uczniów
na tych, którzy 'są tu za karę' i na tych, którzy poważnie traktują
lekcje, jako przygotowanie do matury? Jaki zakres materiału
przeznaczacie na kolejne lata? Kto lepiej przyswaja wiedzę - uczniowie
techników, czy liceów?
To tyle wątpliwości, na tę chwilę ;-)...
--
Grendel
|