Data: 2002-01-28 12:20:13
Temat: Z dziećmi czy bez?
Od: "Janna" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam wszystkich.
Mam problem :-) Razem z moim narzeczonym przyjaznimy sie z kilkoma parami
malzenskimi. Czesc z nich (no nie ukrywam, ze wiekszosc) ma juz wlasne
potomstwo w wieku od kilku miesiecy do kilku lat. Spotykamy sie wszyscy razem
dosc czesto z okazji i bez okazji, w naszym mieszkaniu, w miszkaniach
znajomych, w knajpach itp.
O co mi chodzi? A mianowicie o to, że na (niemal) wszystkie te spotkania
znajomi przyprowadzaja swoje dzieci. My dzieci jeszcze nie mamy i w zwiazku z
tym nasze mieszkanko (zreszta wynajmowane) nie bardzo jest przystosowane dla
takich malych gosci. Poza tym nie ukrywam, ze spotkania razem z dziecmi to
nieco chybiony pomysl, bo ani nie mozna sie porzadnie nagadac, ani glosno
posmiac, bo albo jedno akurat zasypia na rekach, albo za drugim trzeba ganiac,
przywolywac do porzadku i taka ganiajaca mama traci watek rozmowy. No coz -
mnie to meczy. Ze nie wspomne o "zgliszczach", jakie zostaja po takich
wizytach, bo dzieciaki potrafia wejsc wszedzie i zdjac wszystko.
Niedlugo planuje zrobic male spotkanie z okazji obrony dyplomu i chcialabym
zaprosic naszych przyjaciół. Tym razem z gory zaznaczylam, ze chcialabym, by
bylo to spotkanie BEZ dzieci (powiedzialam, ze to pozno, ze bedzie dosc
glosno, duzo ludzi). No i sie chyba przeliczylam, bo nasi znajomi sie
obrazili. Jedni i drudzy. Jedni bardziej, ale drudzy podbuntowani przez
pierwszych tez sa nadasani i ostateczna odpowiedz zabrzmiala "No wiesz, nie
bardzo wiemy, co zrobic z dzieciakami, wiec jesli nie damy rady ich zostawic,
to po prostu wcale do was nie przyjdziemy". Zrobilo mi sie okropnie przykro,
bo chyba nie wymagam tak duzo? Czy chodzenie na imprezy z dziecmi to normalka?
Ja pamietam, ze z rodzicami chodzilam najwyzej do bliskiej rodziny, bo jesli
szli do znajomych (wieczorem), to razem z bratem zostawalismy u cioci.
Co o tym wszystkim sadzicie? Czy mam sie znow ugiac i pozwolic na przyjscie z
dziecmi (a potem uwazac, by nie zostawily otwartej lodowki, nie wylaly wody z
akwarium, szykowac im spanko w drugim pokoju i z biciem serca modlic sie, by
nie zwalily wszystkich ksiazek z polek), czy postawic na swoim (w koncu to my
organizujemy spotkanie) i powiedziec "No trudno". Z tego, co wiem, to ani
jedni, ani drudzy nie mają jakichs ogormnych problemow z zostawianiem dzieci
np. dziadkom, bo znam tych dziadkow i kiedys o tym rozmawialismy. Wiec nie
rozumiem w czym rzecz.
A moze macie jakies inne wyjscie z sytuacji?
[Istnieje jeszcze inny problem naszych wspolnych wakacji tychze znajomych z
dziecmi, ktore sa dla nas katorga i chyba zrezygnujemy z tej "przyjemnosci" w
tym roku, ale o tym juz pisac nie bede] Tak w ogole to ja lubie te dzieciaki,
ale na litosc boska nie zawsze i wszedzie.
Pozdrawiam
Asia
|