| « poprzedni wątek | następny wątek » |
551. Data: 2008-09-25 22:06:35
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęNiczym. :)
Kwestia miłosierdzia (czy to do bliźnich czy to nie do bliźnich)
jest _specjalnie_ "uregulowana" w ewangelii w innych miejcach.
W tym cytacie - podkreślam - nie chodzi o miłosierdzie, lecz
o SPONTANICZNE "głębokie wzruszenie", jakiego się doświadcza
[lub nie] w określonych sytuacjach.
Bliźni to ktoś, wobec kogo nie sposób przejść mimo, albo
np odwrócić się na pięcie zachowując obojętność w pewnych
szczególnych sytuacjach (w szczególności gdy jest mu potrzebna
czyjaś/nasza pomoc).
W wakacje miałem zdarzenie: prawdopodobnie jeden z moich
bliźnich podszedł do mnie i prosił o pieniądze, argumentując,
że potrzebuje je na książki i przybory szkolne, a jego rodzice
nie mają pracy.
Zapytałem czy jego rodzice dostają zasiłek, a on potwierdził,
że otrzymują pieniądze (z kilku różnych źródeł).
Wtedy odpowiedziałem mu, że te pieniądze otrzymują właśnie
m.in. ode mnie. Był zdumiony.
Wiele osób uważa, że pomoc jaką otrzymują pośrednio lub
bezpośrednio dzięki instytucjom państwowym nie liczy się
jako pomoc.
Ja tak nie uważam.
Mamy te instytucje właśnie z uwagi na naszych bliźnich, aby nie
musieli prosić o jałmużnę (tak jak w krajach cywilizacyjnie
zacofanych).
Pewnie nie jest tego dużo i mogłoby być więcej, ale czy ktokolwie
- nie wyłączając mnie - otrzymuje dokładnie tyle ile by [czasem]
chciał?
Było mi przykro, że rodzice pozwalają tej osobie chodzić i żebrać
- w końcu nie żyjemy przecież w Azji czy Afryce.
Inna sprawa: relacje po śmierci JPII.
Było dla mnie żenującym, kiedy obserwowałem zjawisko wymuszania
na sobie wzruszenia z tego powodu wśród [sporej części] ludzi.
To takie bardzo katolickie było.
I żenujące.
IMHO NIC nie daje człowiekowi takie wymuszanie na sobie "głębokiego
wzruszenia".
Nie wiem [i nie rozumiem] po co ludzie robią coś takiego.
Wygląda to [z boku] wstrętnie dość.
--
CB
"medea" <e...@p...fm> napisał(-a)
w wiadomości news:gbgam2$bps$1@nemesis.news.neostrada.pl:
> Np. miłosierdzie?
>
> A czym by skutkowało ewentualne okazanie miłosierdzia komuś, kto nie
> jest bliźnim (wg twoich kryteriów)?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
552. Data: 2008-09-25 22:56:23
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęcbnet pisze:
> Inna sprawa: relacje po śmierci JPII.
> Było dla mnie żenującym, kiedy obserwowałem zjawisko wymuszania
> na sobie wzruszenia z tego powodu wśród [sporej części] ludzi.
> To takie bardzo katolickie było.
> I żenujące.
>
> IMHO NIC nie daje człowiekowi takie wymuszanie na sobie "głębokiego
> wzruszenia".
> Nie wiem [i nie rozumiem] po co ludzie robią coś takiego.
> Wygląda to [z boku] wstrętnie dość.
>
Ja znowu po obejrzeniu kolejnego ciekawego filmu traktującego o relacji
mózg - skłonność do wiary.
W ogóle zrodziła sie nowa dyscyplina naukowa - neuroteologia.
Jest hipoteza, że mózg ludzki wyewoluował do wiary, gdyż ludzie wierzący
statystycznie żyją dłużej i rzadziej chorują na raka na przykład. Że
wiara jest po prostu następnym narzędziem przetrwania.
Ponadto wiele doświadczeń religijnych może być u niektorych osob
spowodowana zakłoceniami pola elektromagnetycznego. W czasie gdy np.
promieniowanie kosmiczne (czy tam wiatr słoneczny [chodzi o czas kiedy
powstają zorze polarne]) jest wzmozone, znacznie więcej ludzi oświadcza,
że miało mistyczne przeżycia. Nawet takie coś jak przebywanie w pobliżu
przewodów wysokiego napięcia, lub nawet elektryczny zegar leżący przy
łozku może mieć na to wpływ jeśli dana osoba ma wrażliwy pod tym kątem mózg.
Ale zmierzam do sedna - czy sie wierzy, czy nie, najgorszą opcją jest
UDAWANIE. Wiekszość katolików zapewne nie ma pojęcia czym jest wiara, a
mimo to bezmyślnie chodzą do koscioła i odbębniają nakazy i paciorki. W
takim wydaniu wiara jest niczym innym niż odmóżdżenie.
--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
553. Data: 2008-09-26 00:33:30
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęJezus powiedział: "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.".
Tak, oni są błogosławieni, bo nie musieli dotknąć aby uwierzyć.
Jakże są mądrzy.
Czasem trochę zazdroszczę im.
Nie jestem jedną z takich osób.
Zawsze byłem sceptyczny i eskcytowały mnie hipotezy, które starały
się "wyjaśniać" to o czym słyszałem na temat Boga i Jezusa.
Pamiętam jak kiedyś zaliczałem "obowiązkową" mszę wczesnym
rankiem w niedzielę wielkanocną.
Było czytanie o zmartwychwstaniu Jezusa, a później kazanie.
Stałem i nie słuchałem kazania, lecz zastanawiałem się: jak "oni"
to zrobili, że ciało Jezusa "zniknęło" z grobowca.
Zanim kazanie sie skończyło wymyśliłem chyba ze 3 czy 4 hipotezy,
ale jakoś żadna nie zadowalała mnie w pełni, do końca.
Cały ten nadęty blichtr religijny wydawał mi się niedorzeczny, jakby
był czymś co funkcjonuje na zewnątrz mnie, nie dla mnie.
Nie byłem w stanie się w tym amoku odnaleźć.
Był obcy i daleki nawet jeśli ocierał się o mnie lub odbywał się
na wyciągnięcie ręki.
Byłem taki sceptyczny. :)
Byłem 100%-ym gnostykiem.
Wiedziałem tyle, że nie wiedziałem.
Czasem trochę chyba zazdrościłem ludziom, którzy widzieli w religii
jakiś sens.
Na studiach okazało się, że część moich znajomych jest fanatykami
religijnymi. Przychodzili do mnie i mówili: "choć z nami tu", "choć z nami
tam" i z wolna, dla towarzystwa oraz z ciekawości zacząłem za nimi
chodzić. Pokazywali mi jak należy "uczestniczyć" w tym co oferuje
religia. Było to interesujące i wydawało mi się autentyczne dość.
Pod wpływem środowiska wtedy dopiero stałem się katolikiem.
Starałem się, i nawet mi się chyba nieźle to udawało, choć ciągle
czasem czułem, że muszę się do czegoś zmuszać, "no ale na tym
polega wiara" - myślałem wtedy.
Byłem w ciągu. :)
Ale ciągle nie wiedziałem tego co czasem bardzo chciałem
wiedzieć.
Po kilku latach takiego ciągu odkryłem, że moje życie sie zmieniło:
przestałem być zadowolony z tego wszystkiego co mi oferowało.
Pomyślałem wtedy: "Boże! Jeśli istniejesz, to przecież musi istnieć
coś znacznie więcej! To niemożliwe, aby to życie jakie poznałem
dotąd to było wszystko co może osiągnąć człowiek w swoim życiu!
Niemożliwe! Jeśli to wszystko, jeśli nie ma nic więcej, to życie człowieka
nie ma żadnego sensu."
Było w tym wszystkim tyle jakiejś takiej sztuczności, pozorów,
świętoszkowatości i zwykłej obłudy, że wydawało mi się to jakimś
nieporozumieniem wręcz nierealnym.
I wtedy zdarzył się cud.
Zobaczyłem i uwierzyłem.
Bez tego po prostu nie dałbym rady - wiem o tym.
Zacząłem czytać Biblie, a po jakimś roku, kiedy miałem już pewność,
że religia krk jest wstrętna i ohydna dla Boga, wyrzekłem się jej.
Prawda wyzwala człowieka.
I stałem się wolny.
Pewnie to wszystko by się nie wydarzyło, gdyby nie przyszli do mnie
i nie namawiali: "choć z nami tu", "choć z nami tam" i gdybym
z ciekawości(?) nie zaczął za nimi chodzić.
Niektórzy muszą zobaczyć i doknąć, aby uwierzyć.
Inaczej pozostają sceptykami.
Pewnie to jest OK dla Boga.
Mam taką nadzieję. :)
--
CB
"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gbh4v6$r9a$1@news.onet.pl:
> Ja znowu po obejrzeniu kolejnego ciekawego filmu traktującego o
> relacji mózg - skłonność do wiary.
> [...]
> Ale zmierzam do sedna - czy sie wierzy, czy nie, najgorszą opcją jest
> UDAWANIE. Wiekszość katolików zapewne nie ma pojęcia czym jest wiara,
> a mimo to bezmyślnie chodzą do koscioła i odbębniają nakazy i
> paciorki. W takim wydaniu wiara jest niczym innym niż odmóżdżenie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
554. Data: 2008-09-26 07:49:26
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę"Byłem 100%-ym Agnostykiem."
--
CB
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:gbhahl$vmp$1@node2.news.atman.pl...
> Byłem 100%-ym gnostykiem.
> Wiedziałem tyle, że nie wiedziałem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
555. Data: 2008-09-26 08:47:26
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęcbnet pisze:
> Bliźni to ktoś, wobec kogo nie sposób przejść mimo, albo
> np odwrócić się na pięcie zachowując obojętność w pewnych
> szczególnych sytuacjach (w szczególności gdy jest mu potrzebna
> czyjaś/nasza pomoc).
Czyli bliźniego wyczuwasz po prostu, tak?
> Wtedy odpowiedziałem mu, że te pieniądze otrzymują właśnie
> m.in. ode mnie.
Kiedy mam czas, też podobnie odpowiadam - że pomagam w sposób
sformalizowany. ;) A swoją drogą - jak potraktowałbyś w tej sytuacji
nie-bliźniego?
> Inna sprawa: relacje po śmierci JPII.
> Było dla mnie żenującym, kiedy obserwowałem zjawisko wymuszania
> na sobie wzruszenia z tego powodu wśród [sporej części] ludzi.
> To takie bardzo katolickie było.
> I żenujące.
Podobnie to odbierałam. Zwłaszcza te kilka dni w TV poprzedzające jego
śmierć. Odczułam ulgę, kiedy to się w końcu stało.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
556. Data: 2008-09-26 08:55:09
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęTak.
W pewnych sytuacjach.
--
CB
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:gbi7lq$5dn$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> ... Czyli bliźniego wyczuwasz po prostu, tak?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
557. Data: 2008-09-26 09:18:40
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęDnia Fri, 26 Sep 2008 10:47:26 +0200, medea napisał(a):
> (...)Odczułam ulgę, kiedy to się w końcu stało.
Ja też. Z tych samych powodów, co Ty.
Ludzie, którzy histeryzowali publicznie, nakręcając się, rownie szybko o
Nim zapomnieli - i nie wynika to z ich katolicyzmu, lecz z paskudnej
natury, podobnej do osób, występujących u Drzyzgi.
Ludzie, którym naprawdę śmierć Karola Wojtyły zadała wielki ból, nosza go
(Jego i ten ból) w sercach do dziś i póki życia.
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
558. Data: 2008-09-26 09:54:21
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęIkselka pisze:
> Ludzie, którym naprawdę śmierć Karola Wojtyły zadała wielki ból, nosza go
> (Jego i ten ból) w sercach do dziś i póki życia.
Pamiętam, że pisałaś o śmierci jako o czymś nieuchronnym, co jest
naturalnym etapem, co trzeba zaakceptować itd. Ja tak właśnie odebrałam
śmierć JPII.
Śmierć naprawdę bliskich mi osób (kogoś z rodziny mam na myśli, nie
wyimaginowanych bliźnich) zadaje mi autentyczny ból, pomimo że niby
rozumiem naturalną kolej rzeczy.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
559. Data: 2008-09-26 11:13:30
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęcbnet pisze:
> Niektórzy muszą zobaczyć i doknąć, aby uwierzyć.
> Inaczej pozostają sceptykami.
> Pewnie to jest OK dla Boga.
> Mam taką nadzieję. :)
>
Wkleje posta swojego z grupy o ateizmie, przed momentem napisałem:
> Uważam, że minęły już te czasy i przynajmniej w naszej części świata
> > kler tak łatwo nie manipuluje ludźmi. Owszem jest duży wpływ, ale
> > społeczeństwo nie przyjmuje poglądów, bo papież coś powiedział.
No właśnie. Pytanie skąd ten dystans do papieża - głowy Kościoła? Czy
osoba która faktycznie wyznaje swoją wiare, nie powinna być jej w pełni
oddana? Dlaczego uważa siebie za katolika, kiedy jest nim w 20%?
Dodatkowo wzrost tolerancji wobec innych religii powoduje powszechną
akceptacje ich irracjonalności i wzmożoną ślepotę na ich skutki.
Osoba "średniowierząca" zaprzecza jednoczesnie swojemu rozsądkowi jak
i religii. Jak na katolika przystało, trzeba wierzyć że swiat ma ileśtam
tysięcy lat. Teraz w świetle naukowych dowodów, uznaje sie, że to tylko
taka metafora była. Każdy tworzy swój obraz Boga, bo religia nie kreuje
go w taki sposób, jaki nakazywałaby racjonalność. Tylko do czego to
prowadzi? Do zwalczania religii, ona krok po kroku się wykrusza, a
ludzie mimo to jak tonący brzytwy chwytają się "Boga", jaki by on już
nie był. I uprawiają karykature religii. Tworzą własnych Bogów, każdy z
osobna. Czy to nie jest śmieszne i wręcz aroganckie? Co sprawia, że
człowiek ma tak silną potrzebe wiary w nadprzyrodzoną istote?
Ponieważ wzrasta powszechny poziom wykształcenia i ogólnej wiedzy,
religia staje się coraz mniej wiarygodna. A mimo że nawet dla wielu kupy
sie to nie trzyma, ludzie chcą wierzyc,że Bóg istnieje. Konceptu Boga
nie potrafią odrzucić, potrzebują tego złudzenia.
--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
560. Data: 2008-09-26 11:48:52
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczęZgadzam się, że musi istnieć co najmniej jeden bardzo poważny powód,
dla którego dość wielu tak właśnie robi.
IMHO Jezus założył Swój Kościół w człowieku, i ten Kościół jest niedotępny
dla kłamstw, fałszu i obłudy, a im bardziej one starają się Go zdobyć, tym
bardziej On się przed tym broni, nawet jeśli miałoby to oznaczać walkę
z dowolną znaną na świecie religią/doktryną/ideologią.
--
CB
Użytkownik "adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:gbig5a$og4$1@news.onet.pl...
> ... Każdy tworzy swój obraz Boga, bo religia nie kreuje
> go w taki sposób, jaki nakazywałaby racjonalność. Tylko do czego to
> prowadzi? Do zwalczania religii, ona krok po kroku się wykrusza, a
> ludzie mimo to jak tonący brzytwy chwytają się "Boga", jaki by on już
> nie był. I uprawiają karykature religii. Tworzą własnych Bogów, każdy z
> osobna. Czy to nie jest śmieszne i wręcz aroganckie? Co sprawia, że
> człowiek ma tak silną potrzebe wiary w nadprzyrodzoną istote?
>
> Ponieważ wzrasta powszechny poziom wykształcenia i ogólnej wiedzy,
> religia staje się coraz mniej wiarygodna. A mimo że nawet dla wielu kupy
> sie to nie trzyma, ludzie chcą wierzyc,że Bóg istnieje. Konceptu Boga
> nie potrafią odrzucić, potrzebują tego złudzenia.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |