Data: 2004-08-10 14:05:25
Temat: dobrze czasem mieć chandrę...
Od: "eubz" <e...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Na początku była chandra, a chandra była u mej żońci kochanej Joanny. Ubrała
się więc Joanna rano przed pójściem do swej pracy, kiedy ja już w pracy
byłem i wstąpiła do sklepu kosmetycznego. Jej chandra musiała byś WIELKA
gdyż ilość złotówek które wymieniła tam na towar przeraziła mnie, zwłaszcza
dlatego, że postanowiliśmy trochę oszczędzać.
Moja żońcia kochana później przyznała, że w ten sposób odreagowała i gdy już
posiadła te przedmioty jej ból nagle minął i stała się (jest) najlepszą żoną
na świecie. Ale do rzeczy...
Patrząc przez pryzmat tego, iż kilka dni wcześniej jak pisałem wyżej,
postanowiliśmy oszczędzać, to gdy poznałem wartość PLN tych towarów, mnie
także wezbrała złość /czyt. chandra/. Czym prędzej więc w afekcie idąc za
przykładem i chcąc tą złość odreagować, wpadłem na chytry plan i przyniosłem
z księgarni dwie książki, z których jedną teraz czytam.
Wartość zakupionych przez mnie książek rzeknę, nie przekracza równowartości
kwoty, którą wydała ma żońcia kochana, nie o to jednak chodziło...; bowiem
przytoczona wyżej historia nie ma na celu służyć "pożaleniu się" ale
opisaniu genezy, tego zbiegu okoliczności, dzięki któremu kupiłem w końcu
książki. Gdyby nie on pewnie bym ich nie kupił. Dlatego wdzięczny jestem
mojej żońci i życzę jej jeszcze chandry też na przyszłość...:)
|