Na początku maja udałam się do gabinetu stomatologicznego z bólem dwu
zębów znajdujących się obok siebie (piątka i szóstka), okazało się, że oba
muszą być leczone kanałowo, co trwało około 6 tygodni [mam oporne zęby :( ]
i łącznie kosztowało mnie 580zł (rachunków nie mam, ale wszystko notowałam).
Leczenie miało miejsce w gabinecie, który ma podpisaną umowę z
funduszem, ale wiadomo... kanałowego NFZ nie refunduje.
Pojawił się jednak problem. W dniu, w którym byłam na ostatniej wizycie
(wypełnienie) dowiedziałam się od lekarza, że te zęby nie są martwe, gdyż
opracował i wypełnił tylko po jednym kanale, a o ile się orientuję np.
szóstka ma ich chyba trzy (?). Zdziwiłam się, ale uznałam, że widocznie tak
to się robi.
Jednak ząb (mowa o tej szóstce cały czas) bolał jeszcze tydzień i
musiałam brać leki porzeciwbólowe, potem zauważyłam, że przy nagryzaniu tym
zębem coś się sączy, gdyż odczuwam nieprzyjemny smak w ustach. Na dodatek
zrobiła mi się kieszonka dziąsła właśnie pomiędzy tymi robionymi zębami, a
lekarz, jak poszłam z 'reklamacją' powiedział, że tak się zdarza. Sam się
dziwił jednak, że wciąż boli (kurde, co z tego, że mniej, ale boli cały czas
nieprzerwanie, a minęło kolejne 6 tygodni!) i dodatkowo tylko na tej szóstce
zrobił się podobno duży kamień, który trzeba było ususwać (reszta zębów ok,
nigdy z kamieniem nie było porblemów, a teraz znów narasta, mimo że
zdejmowany był 10 dni temu).

A teraz pytania:
1) Czy rzeczywiście powinno być tak, że lecząc ząb kanałowo leczy się tylko
jeden kanał? Bo mnie to nie bardzo odpowiada, że zapłaciłam, za leczenie
zęba, a wyleczono 1/3 zęba i on cały czas boli.
2) Czy prawdą jest, że wmawiam sobie, iż kamień nazębny i kieszonka dziąsła
to nie przypadek, że akurat na tym zębie i akurat po kanałowym się pojawiły?
A może jednak zbieg okoliczności?
3) Czy mam prawo do składania "reklamacji", wyleczenia reszty kanałów już
nieodpłatnie i ponowne wypełnienie światłoutwardzalne (teraz takie mam, za
nie też rzecz jasna zapłaciłam)?
A jeśli tak, to na jakiej podstawie, bo NFZ chyba odpada, było to leczenie
odpłatne, a więc oni chyba nie mają nic do tego?

Dla wyjaśnienia powtarzam raz jeszcze - to nie tak, że ząb zaczął boleć
ponownie po jakimś czasie od zakończenia leczenia. On boli cały czas
_pomomo_ zakończenia leczenia, bo Pan doktor wyleczył tylko 1 kanał :( Rzecz
w tym, czy tak powinien postąpić, czy można uznać to za przejaw lebnistwa z
jego strony?

Bardzo proszę o odpowiedzi, chcę pojechac z tym zębem ponownie do tego
samego lekarza, a le nie wiem, czy mam prawo mieć do niego pretensje.

D.