Jezdzac w weekendy na wies zywimy sie glownie grillowanym jedzeniem, bo brak
mi tam jeszcze tzw infrastruktury kuchennej. Grill zreszta nie weglowy tylko
ogniskowy, mniam. Obiadki palce lizac.
Ale najwiekszym odkryciem ostatnich czasow bylo dla nas spozycie tzw
resztek, czyli upieczonego na grillu mieska - na drugi dzien w postaci
wedlinki na chlebek.
O rety jaka to pycha. Najpierw po prostu przypadkiem za duzo sie nam kupilo
i upieklo i zostalo niechcacy. A ostatnio to juz specjalnie kupilam za duzo.
Co za pychota mowie Wam! Filet z kurczaka, przyprawiony czosnkiem i
ziolkami, osmalony w dymie, na drugi dzien ... mmmmmmmm........
Schabik to samo... Jeszce ne probowalam np. poledwicy woloewj, ale wszystko
przed nami... Polecam i zachecam. Nie ma lepszej wedliny na swiecie.
Pozdrowka
AniaK