| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-12-27 22:09:47
Temat: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]W tym roku skoncze 19 lat. Co by bylo jasne ;)
Mam pewien problem... cos, od czego chcialbym sie uwolnic, bo bardzo
przeszkadza mi w codziennym zyciu, nauce, relacjach kolezenskich i... po
prostu czuje ze cos ze mna nie jest tak. Wydaje mi sie, ze jestem...
uzalezniony od kontaktow z dziewczynami. Nie chodzi mi tu o seks, ani nic
podobnego. Po prostu zwykle wyjscia, spotkania, mile spedzony czas...
Zawsze bardzo chcialem miec dziewczyne... zakochac sie ze wzajemnoscia.
Znalezc w Niej przyjaciela, osobe na ktorej moge polegac, ufac, kogos kto w
pelni mnie zaakceptuje... Musze przyznac, ze jak do tej pory nie mam
szczescia do plci pieknej. Kazdego dnia stawalem sie coraz bardziej
zdesperowany, coraz mocniej tesknilem, bylo mi zle. Wszystko o czym przez
ostatnie kilka lat mysle, mozna strescic w pewnym wierszu Tuwima:
Zmeczony burz szalenstwem, jak statek pijany,
Juz niczego nie pragne jeno wielkiej ciszy
I kogos kto zrozumie moj zal nienazwany,
Kogos, kto ma bezslowa tesknote uslyszy;
Kogos, kto jasna dusza zycie mi przepoi,
Izbym w spokoju bozym wypoczal po mece,
Kogos, kto rozszalale serce uspokoi,
Kladac na moje oczy milosierne rece.
Probowalem z wieloma, naprawde wieloma dziewczynami. Sam juz nawet nie
wiem, ile ich bylo. Moze 10? Moze 15? Moze nawet wiecej... Czasem to tylko
jedno spotkanie, czasem kilka pod rzad, zdarzalo sie ze sprawa ciagnela sie
kilka miesiecy, a nawet ponad rok... Za kazdym razem spotykalo mnie
rozczarowanie. Po prostu w zdecydowanej wiekszosci przypadkow dostawalem
kosza. Raz czy dwa to ja nie proponowalem kolejnych spotkan, ale tak to juz
jest, kiedy czlowiekowi zachce sie randek przez internet...
Zawsze rozczarowania. Z czasem stalem sie bardzo nieufny. Wydaje mi sie, ze
uzaleznilem sie od... nadziei. Kiedy wiem, ze moge sie z kims spotkac, kiedy
istenieje choc mala szansa ze tym razem ktos moze mnie zechce... wtedy zyje
normalnie. Wystarczy jednak najmniejsze niepowodzenie, jakas nawet glupia
oznaka zblizajacego sie kolejnego kosza [nie mam dzis czasu, jade na zakupy,
poza tym musze sie uczyc ect ect], a wpadam w ogromnego dola. Nie chce mi
sie niczego robic, o niczym myslec. W ogole odechciewa mi sie zyc. Nie mam
sily sie uczyc. Czytam dziwna, turpistyczna poezje i slucham jakiegos
metalu. Albo gorzej. Sam pisze strasznie pesymistyczne, ponure i kiepskie
wiersze. Ciagle placze. Mimo ze jestem facetem, z moich oczu leca ogromne,
ciezkie lzy.
Wystarczy kilka cieplych slow, wyjscie do kina czy teatru, moze usmiech...
znow wracam do normalnego zycia. Zle mi z tym. Ciezko znosze takie hustawki
nastrojow... bardzo chcialbym, zeby to sie wreszcie skonczylo...
Co mam zrobic? jak poradzic sobie z samotnoscia? Mam przyjaciol i rodzine...
Wlasciwie niczego mi nie brakuje. Powinienem byc nieslychanie szczesliwym
czlowiekiem. Powinienem. Musze... mam tak duzo. Ale bardzo pragne milosci.
To... chyba normalne? Sam nie wiem. Jak mam sie z tym uporac? Prosze, nie
mowcie, zebym sobie kogos znalazl. Po prostu nie umiem. Probuje, staram sie,
szukam... tylko po to, by dowiedziec sie ze "jestem wartosciowy, ALE", albo,
ze moge liczyc na "przyjazn". Bardzo mnie ten stan denerwuje i nieslychanie
przeszkadza w... zyciu. Tak bardzo chcialbym cos zmienic. Tylko jak?
houseofjazz
PS. znam jelita i tekst o kalesonach wiec pan AB SA moze sobie darowac...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-12-28 00:40:08
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]
Użytkownik "houseofjazz" <n...@s...org> napisał w wiadomości
news:auij34$p$1@news.tpi.pl...
> Co mam zrobic? jak poradzic sobie z samotnoscia? Mam przyjaciol i
rodzine...
skoncentruj sie na nich i poczekaj...
> Ale bardzo pragne milosci. To... chyba normalne? Sam nie wiem. Jak mam sie
z tym uporac?
> Prosze, nie mowcie, zebym sobie kogos znalazl.
nie mowie, ja mowie: poczekaj
> Kiedy wiem, ze moge sie z kims spotkac, kiedy istenieje choc mala szansa
> ze tym razem ktos moze mnie zechce... wtedy zyje normalnie.
czy moze kazda nowo poznana dziewczyne traktujesz jako potencjalna
kandydatke na partnerke??
>Probuje, staram sie,szukam... tylko po to, by dowiedziec sie ze "jestem
wartosciowy, ALE", albo,
> ze moge liczyc na "przyjazn".
Moze zbyt nachalny jestes, moze je osaczasz..
Piszesz jakbys cale zycie zmarnowal szukajac tej jedynej..
Czasami lepiej nie szukac, ale zajac sie czyms innym. Historia lubi sie
powtarzac, moze i w tym
przypadku "samo przyjdzie, kiedy czas nadejdzie". Nie krec noskiem,
cierpliwosci :)
~ ~ # ~ ~ sepia ~ ~ # ~ ~
Ps. czy ty w ogole czujesz, ze ona/e to Ona/e.
A czy Ty szukasz osoby czy uczucia?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-28 01:05:55
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]Użytkownik "houseofjazz" <n...@s...org> napisał w wiadomości
>Wydaje mi sie, ze jestem... uzalezniony od kontaktow
> z dziewczynami.
Pewnie wiekszosc facetow tak ma ;-) Kiedy nie jest sie w zwiazku zwykle
utrzymuje sie blizsze znajomosci z kilkoma kobietami, kiedy pojawia sie
dziewczyna na inne kolezanki nie ma juz czasu. Niektorym tego brakuje, iz
ich swiat relacji towarzystkich damsko-meskich tak sie zmniejszyl.
>Zawsze bardzo chcialem miec dziewczyne...
>zakochac sie ze wzajemnoscia. Znalezc w Niej
>przyjaciela, osobe na ktorej moge polegac, ufac,
>kogos kto w pelni mnie zaakceptuje...
Wg mnie masz wysokie wymagania ad. dziewczyny. Przynajmniej jak na
otwarcie. Oczywiscie mozna oczekiwac znalezc w niej przyjaciela, etc. ale
raczej w perspektywie juz dluzszego bycia z soba. Co do: "kogos kto w pelni
mnie zaakceptuje"- mysle, ze to fikcja. Tak na prawde nie akceptuje sie
innych ludzi w pelni. Ale fakt ten w niczym nie psuje zwiazkow, mysle, ze
raczej go wzbogaca. Wspolne zycie powoduje, iz ludzie 'docieraja sie',
wypracowuja kompromisy, tak, iz latwiej im sie ze soba zyje. Jednak to, iz
partner zgadza sie na pewne rzeczy, nawet rozumiejac Twoje potrzeby, nie
jest rownoznaczne z tym, iz akceptuje Twoje zachowanie w danej materii. Przy
(dluzszej) dyskusji na temat akceptacji dobrze by bylo wprowadzic jakas
definicje regulujaca, poniewaz wyrazenie to ("akceptacja") rozumiane bedzie
zapewne odmienne.
> Za kazdym razem spotykalo mnie rozczarowanie.
> Wydaje mi sie, ze uzaleznilem sie od... nadziei.
Mysle, iz wiele osob w wieku ok 20 lat nie bierze jeszcze swoich
zwiazkow 'na powaznie'- w sensie tym, iz planuja juz sobie cale zycie z dana
osoba. Dlatego dla Twoich partnerek sprawy rozstan nie byly krytycznymi
wydarzeniami, a jedynie kolejnymi etapami szukania "idealu", czy tez- w mysl
zasady- najpierw sie 'wyszalec' na zeniaczke przyjdzie jeszcze czas. Moze
jest tak, iz szukasz juz partnerki na cale zycie, natomiast dziewczyny, z
ktorymi chodziles nie mialy tak dalekosieznych planow.
> Wystarczy jednak najmniejsze niepowodzenie, jakas
> nawet glupia oznaka zblizajacego sie kolejnego kosza,
> a wpadam w ogromnego dola.
Wpadasz w dola zamiast walczyc o dziewczyne. Nie ma zlotej metody
odnosnie relacji damsko-meskich. Jednak wydaje mi sie, iz zalamywanie sie
jest jedna z mniej skutecznych taktyk utrzymania dziewczyny przy sobie.
Pamietac trzeba tez, aby nie dac sie zwariowac i nie ulegac we wszystkim
swojej kobiecie. Okresowe sprzeczki, czasami pomagaja ozywic zwiazek- jest o
czym rozmawiac, "cos sie dzieje", koncentracja na zwiazku, aaa.. i godzenie
sie jest czesto b.przyjemne ;-)
> houseofjazz
Pozdrawiam i zycze powodzenia!
Tomek 'Spec'
PS. Dla Twojej informacji- jestem nie wiele starszy od Ciebie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-28 07:50:55
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]
Użytkownik "Tomek 'Spec'" <t...@s...kki.net.pl> napisał w wiadomości
news:auite6$jpg$1@news.tpi.pl...
> Użytkownik "houseofjazz" <n...@s...org> napisał w wiadomości
> Wg mnie masz wysokie wymagania ad. dziewczyny. Przynajmniej jak na
> otwarcie. Oczywiscie mozna oczekiwac znalezc w niej przyjaciela, etc. ale
> raczej w perspektywie juz dluzszego bycia z soba.
hmm... chodzi o to, ze jak dla mnie przyjazn wlasciwie warunkuje ewentualna
milosc. Jesli nie ma przyjazni, nie dogadujemy sie dobrze, nie mozemy na
sobie polegac... o niczym chyba nie moze byc mowy. Z tego co wiem one
postrzegaja to nieco inaczej. Wiecej. Najzesciej fakt, ze sie z kims
przyjaznia, automatycznie dyskwalifikuje dana osobe jako potencjalnego
partnera. A szkoda... :(
Co do: "kogos kto w pelni
> mnie zaakceptuje"- mysle, ze to fikcja. Tak na prawde nie akceptuje sie
> innych ludzi w pelni. Ale fakt ten w niczym nie psuje zwiazkow, mysle, ze
byc moze... teraz nie moge sie niestety na ten temat wypowiedziec bo
zwyczajnie nie mam pojecia jak to jest... Jako pelna akceptacje rozumiem tu
raczej postrzeganie mnie jako czlowieka z ktorym warto utrzymywac znajomosc
towarzyska czy sie przyjaznic, a jednoczesnie mezczyzne, tj. kogos, z kim
moznaby utrzymywac stosunmi d-m. Szczerze mowiac w dotychczasowych
znajomosciach brakuje mi najbardziej tej drugiej relacji...
> Mysle, iz wiele osob w wieku ok 20 lat nie bierze jeszcze swoich
> zwiazkow 'na powaznie'- w sensie tym, iz planuja juz sobie cale zycie z
dana
> osoba.
to nie do konca tak :) powiedzmy ze nie tyle szukam kogos na cale zycie, co
kogos na stale... tj. nie chcialbym w ogole angazowac sie w "zwiazek", ktory
moze sie rozpasc po 2 miesiacach...
> jest tak, iz szukasz juz partnerki na cale zycie, natomiast dziewczyny, z
> ktorymi chodziles nie mialy tak dalekosieznych planow.
glowny problem polega na tym, ze nigdy nie "chodzilem" z zadna dziewczyna...
nawet w zycia sie z zadna nie calowalem ;)
> Wpadasz w dola zamiast walczyc o dziewczyne. Nie ma zlotej metody
szkopul w tym, ze niepowodzen bylo tak duzo, ze... jedno z nich bylo
naprawde bardzo bolesne. Sprawa ocierala sie nawet o niedoszle proby
samobojcze... Po prostu czasem nie mam checi, nic chce mi sie dluzej
meczyc, skoro wiem, jaki najprawdopodobniej bedzie koniec... :(
pozdr
houseofjazz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-28 07:56:59
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]
Użytkownik "sepia" <s...@g...pl> napisał w wiadomości
news:auirso$h3$1@news.onet.pl...
> powtarzac, moze i w tym
> przypadku "samo przyjdzie, kiedy czas nadejdzie". Nie krec noskiem,
> cierpliwosci :)
wiem... az za dobrze... sek w tym, ze czekam wlasciwie cale "pol-dorosle"
zycie... kilka dlugich lat. Kazdego dnia. A wszystkie dotychczasowe
niepowodzenia sprawiaja tylko, ze pragnienie milosci staje sie wieksze i
wieksze... Dzis juz trudno mi nad tym zapanowac. Mysle tylko i wylacznie o
tym. I bardzo mi to przeszkadza w normalnym zyciu...
pozdr.
houseofjazz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-28 22:33:04
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]> hmm... chodzi o to, ze jak dla mnie przyjazn wlasciwie warunkuje
ewentualna
> milosc. Jesli nie ma przyjazni, nie dogadujemy sie dobrze, nie mozemy na
> sobie polegac... o niczym chyba nie moze byc mowy. Z tego co wiem one
> postrzegaja to nieco inaczej. Wiecej. Najzesciej fakt, ze sie z kims
> przyjaznia, automatycznie dyskwalifikuje dana osobe jako potencjalnego
> partnera. A szkoda... :(
rany skad Ty wziales te "fakty"
--
==========================
==== Pozdrawiam Grzegorz =====
==========================
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-29 10:27:42
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]Użytkownik "houseofjazz" <n...@l...spamu.org> napisał w wiadomości
> glowny problem polega na tym, ze nigdy nie "chodzilem" z zadna
dziewczyna...
> nawet w zycia sie z zadna nie calowalem ;)
Z Twojego wczesniejszego postu zrozumialem, ze chodziles z jakas
dziewczyna nawet ponad rok. Ale widocznie chodzilo Ci o przyjazn (albo
wypowiedzi wyzej nie zrozumialem). Jesli chodzi o kolezanki, czy
przyjaciolki jak najbardziej mozliwe jest, aby takie relacje przeksztalcily
sie w chodzenie. Nie chcialbym udzielac jakis zlotych rad- bo w przypadku
kontaktoow d-m takich nie ma, wiec potraktuj to jako cos co wynika z mojego
doswiadczenia: kolezanka moze byc zainteresowana blizsza znajomoscia Toba
wowczas zwraca wieksza uwage na Ciebie, z ochota reaguje na roozne
'zaczepki' z Twojej strony; moze byc tez tak, ze Tobie podoba sie jakas
dziewczyna, jesli obdarzysz ja wiekszym zainteresowaniem, wowczas pewnie
wyczuje, ze cos do niej czuje i .. to juz roznie, ale jesli Ty tez jej sie
spodobasz... ;-)
Jesli juz chodzi o relacje przyjazni d-m, kraza roozne teorie. Jak dla
mnie kazda taka przyjazn jest roozna, ale w kazdej tez wystepuje czasami
napiecie seksualne. Mysle, ze zdarzylo sie niejedenemu panu, pani
okazjonalnie calowac z przyjaciolka(-elem) i nie zaszkodzilo to przyjazni.
Wg mnie erotyka w zwiazku hmm.. bardzo sie przydaje dla utrzymania
relacji i ich rozwoju. Szczegolnie dla mlodych ludzi, u ktoorych buzuja sie
hormony ;-) Jak to 'dziala'- chyba najlepiej sprawdzic w praktyce ;-)
> szkopul w tym, ze niepowodzen bylo tak duzo, ze... jedno z nich bylo
> naprawde bardzo bolesne. Sprawa ocierala sie nawet o niedoszle proby
> samobojcze... Po prostu czasem nie mam checi, nic chce mi sie dluzej
> meczyc, skoro wiem, jaki najprawdopodobniej bedzie koniec... :(
Z dziewczynami sprawa nie jest prosta i ciezko z gory zakladac, ze cos
nie wyjdzie, ze to juz koniec. Kobieta zwykle z czasem czesto traci
zainteresowanie chlopakiem (zreszta to samo tyczy sie chlopakow) i wtedy
hmm... jest krytyczny okres zwiazku, trzeba umiec sprawic, aby cos w
relacjach 'zaczelo sie dziac'. Tak mi sie przynajmniej wydaje, ale
oczywiscie nie jest to uniwersalna rada, nie czuje sie tez na silach
rozwiajac temat.
> pozdr
> houseofjazz
Pozdrawiam!
Tomek 'Spec'
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-29 14:04:18
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]
Użytkownik "Joker" <s...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:aumuul$nj7$4@news.onet.pl...
> rany skad Ty wziales te "fakty"
>
jak na razie z czystego empirycznego doswiadczenia :P
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-29 16:24:02
Temat: Re: "milosc" a uzaleznienie... [dlugie][pomozcie...]
Użytkownik "Tomek 'Spec'" <t...@s...kki.net.pl> napisał w wiadomości
news:auminl$15i$1@news.tpi.pl...
> Z Twojego wczesniejszego postu zrozumialem, ze chodziles z jakas
> dziewczyna nawet ponad rok.
przeczytalem jeszcze raz i rzeczywiscie, sformulowanie moglo byc niejasne...
sorry :]
>Ale widocznie chodzilo Ci o przyjazn (albo
> wypowiedzi wyzej nie zrozumialem).
chodzilo wlasciwie o zainteresowanie ta osoba jako potencjalna partnerka.
Przyjazn trwala znacznie dluzej, niz rok... Trwala - to dobre okreslenie.
Niestety, nie przezyla proby :( "Oficjalnie" nadal wszystko jest tak, jak
bylo, ale tak naprawde bardzo wiele sie miedzy nami popsulo... :(
Przynajmniej ja tak to odbieram... Kropla, ktora przepelnila kielich okazal
sie jej najnowszy zwiazek... pewien chlopak z naszej klasy (jestesmy w
maturalnej), ktorego przez te kilka lat wlasciwie nawet nie zdazyla dobrze
poznac. Chciala sie "zabawic" i zainicjowala "zwiazek". Miala zamiar zerwac
pare dni pozniej... Sa juz prawie pol roku bardzo szczesliwi razem.
Zdarzylem sie juz z tym pogodzic i patrze na nich bez zadnych uprzedzien,
ale poczatkowo... bardzo mnie to bolalo. Wlasnie ta sprawa definitywnie
zakonczyla nasza przyjazn. Ta dziewczyna bardzo mnie zawiodla. To zla
kobieta byla ;)
> kontaktoow d-m takich nie ma, wiec potraktuj to jako cos co wynika z
mojego
> doswiadczenia: kolezanka moze byc zainteresowana blizsza znajomoscia Toba
> wowczas zwraca wieksza uwage na Ciebie, z ochota reaguje na roozne
> 'zaczepki' z Twojej strony;
takich chyba brak :( Moze jedna jedyna... ale z tego co slyszalem ona na
razie nie chce z nikim w nic angazowac... A i dla mnie ostatnio jakos "nie
ma czasu" szkoda :(
moze byc tez tak, ze Tobie podoba sie jakas
> dziewczyna, jesli obdarzysz ja wiekszym zainteresowaniem, wowczas pewnie
> wyczuje, ze cos do niej czuje i .. to juz roznie, ale jesli Ty tez jej sie
> spodobasz... ;-)
patrzac na to, co bylo do tej pory... ciezko bedzie :(
>
> Jesli juz chodzi o relacje przyjazni d-m, kraza roozne teorie. Jak dla
ja w nia nie wierze. Probowalem dwa razy. W obu przypadkach zakochalem sie w
dziewczynie. A one, niestety, mialy mnie gdzies :(
> mnie kazda taka przyjazn jest roozna, ale w kazdej tez wystepuje czasami
> napiecie seksualne. Mysle, ze zdarzylo sie niejedenemu panu, pani
> okazjonalnie calowac z przyjaciolka(-elem) i nie zaszkodzilo to przyjazni.
>
kiedy nie bylem jeszcze glebiej zaangazowany uczuciowo w jedna z tych
przyjazni, zdarzylo mi sie mocno "kleic" do przyjaciolki. Nic do niej nie
czulem, ale to jakos tak... samo wyniklo ;) Skonczylo sie na tym, ze ona
zmyla mi glowe, stwierdzila,ze zachowuje sie jakbysmy byli w "zaawansowanym
zwiazku", stala sie zimna i nieprzyjemna :(
> Pozdrawiam!
> Tomek 'Spec'
pozdrowienia
houseofjazz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |