Strona główna Grupy pl.sci.psychologia 'nie kocham swojego dziecka'

Grupy

Szukaj w grupach

 

'nie kocham swojego dziecka'

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 219


« poprzedni wątek następny wątek »

141. Data: 2014-12-27 15:51:36

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Trybun <i...@j...ru> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-19 o 20:39, Qrczak pisze:
> Ostatnio tak ciekawie tu rozprawiają o różnych -patiach.
> No to proszę:
>
>
> Q

Coś takiego... Ale czego oczekujesz - aprobaty, potępienia?
Co to w ogóle znaczy "kochać" bądź nie kochać?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


142. Data: 2014-12-27 15:53:07

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Trybun <i...@j...ru> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-19 o 20:39, Qrczak pisze:
> Ostatnio tak ciekawie tu rozprawiają o różnych -patiach.
> No to proszę:
>
>
> Q


Coś takiego... Ale czego oczekujesz - aprobaty, potępienia?
Co to w ogóle znaczy "kochać" bądź nie kochać, w kontekście swojego potomka?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


143. Data: 2014-12-27 16:37:17

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2014-12-27 15:51, obywatel Trybun uprzejmie donosi:
> W dniu 2014-12-19 o 20:39, Qrczak pisze:
>> Ostatnio tak ciekawie tu rozprawiają o różnych -patiach.
>> No to proszę:
>>
>>
>> Q
>
> Coś takiego... Ale czego oczekujesz - aprobaty, potępienia?

Teraz to już chyba tylko Twojego komentarza.

> Co to w ogóle znaczy "kochać" bądź nie kochać?

Ktoś tu już wyjaśnił.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


144. Data: 2014-12-27 18:34:03

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: LeoTar <L...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:
> Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:m7csda$ffe$1@node1.news.atman.pl...

>> Organizm ma niezwykłe zdolności regeneracyjne i ciągle się odradza
>> poprzez wprowadzanie nowych komórek. A więc jest możliwa całkowita
>> jego przebudowa w skończonym czasie

> To już jest trochę takie...gadanie. Jeden da radę (jeden na miliard?)-
> inne niestety - nie.

Od myślenia wszystko się zaczyna przez gadanie do realizacji.

[...]

>>>> A jeśli nie moja rodzina to któraś inna, która zaimplementuje
>>>> odsłoniętą przeze mnie wiedzę o naturze przemocy i jej przyczynie.
>>>> Bo że jest to jednostkowa przyczyna nie mam co do tego żadnych
>>>> wątpliwości. Ta przyczyna to ZAKAZ. Zakaz, który przyczynił się
>>>> do wzrostu cywilizacji stając sie zarazem zagrożeniem dla
>>>> niej samej.

>>> Wiesz - to WYŁĄCZNIE hipoteza. I teraz - żeby ją sprawdzić - należało by
>>> wylosować np 1000 rodzin z różnych kultur i praktycznie prowadzić je (w
>>> sensie badań) przez 50 lat. Co by z tego wynikło, i w którą by to poszło
>>> stronę- wtedy byśmy mieli w ogóle jakieś- tam dane. Coś juz by zaczęło
>>>być widać. Bez tego niczego nie będziesz wiedział- czy i w czym masz
>>> rację - lub nie.

>> Do tego by można było rozpocząć taki eksperyment, nawet na ograniczoną
>> skalę, musi zostać zniesiony zakaz kontaktów seksualnych między
>> bliskimi krewnymi, gdyż zakaz ten, utrwalony przez wieki, został tak
>> głęboko zakorzeniony w kulturze, iż stał się archetypem, a jego
>> łamanie jest najpewniej zawsze związane z pokonywaniem ekstremalnego
>> strachu.

> Takie kraje jak Francja idą Ci na rękę niejako wychodzą na przeciw
> Twoim oczekiwaniom.

To już raczej zadanie dla mojego młodszego syna, który, jak na razie,
osiadł we Francji. Ja już jestem za stary by tam emigrować bez
znajomości języka.

[...]

>>> Dopiero niejaki
>>> Rabinowicz - syfilityk i półgłupek- zmienił ten paradygmat. Zachęcał on
>>> otóż filozofów, żeby nie koniecznie uczyli, jak się przystosować do
>>> rzeczywistości- tylko raczej żeby zmieniali rzeczywistość. Krwawe żniwo,
>>> jakie przyniosła ta obłędna doktryna polityczna zakładam, że jest Ci
>>> znana.

>> Krwawe żniwo przyniosła nie tylko ta doktryna; ludzie rżnęli się czy
>> trzeba czy nie trzeba urządzając sobie krwawe jatki od tysiącleci a
>> najkrwawsze żniwa zgotowała ludzkości doktryna zbudowana na historii
>> dobrze znanego Ci proroka sprzed 2000 lat, która niczym pożar
>> zdominowała wielką połać świata na wiele wieków

> Tyle, że ludzie rżnęli się wtedy, gdy odrzucali tę -
> zbudowaną_na_miłości - doktrynę. Marksiści natomiast zawsze i wszędzie
> szukali wrogów i ludzi, którym po prostu nie pozwalano żyć.

Nie tylko marksiści szukali wrogów; kościół katolicki wszędzie widział
diabła. :-) I nie tylko marksiści chcieli zmienić świat. Również
doktryna kościoła katolickiego do takich zmian prowadzi. Tyle, że ani
jedni ani drudzy nie określili przyczyny szerzenia się zła, a bez
takiego wskazania zawsze będziemy mieć do czynienia z błędami i
wypaczeniami. Nie zaprzeczysz chyba, że kk nie błądzi.



>>> Niestety- Ty IMO robisz podobnie. Nawet nie pomyślisz, dlaczego
>>> tak jest.

Cały czas koncentruję się właśnie na odpowiedzi na pytanie DLACZEGO?
Przez ciągłe odwoływanie się do tego pytania osiągnąłem kres, ostateczną
odpowiedź która uwalnia od przemocy i woli dominacji.


>> Ja nie nawołuje do nienawiści i barbarzyństwa, które od wielu wieków
>> dominuje nad światem. Nie krzyczę, że przyniosłem miecz, którym wyrznę
>> moich przeciwników. Wręcz przeciwnie, rozumiem ich wszystkich i powody
>> dla których tak fascynują się mordem i przemocą. Ja nawołuję do
>> Wolności, Równości i Braterstwa które są podstawą do ustanowienia
>> wiecznego pokoju. A Ty zarzucasz mi, że chcę wywołać pożogę.
>> Wytłumacz w jaki sposób chcę to zrobić?

> Czy ludzie, majstrujący w genach - twierdzący, że oni doskonale wiedzą co
> i jak z tymi genami (wielu naprawdę tak uważa)- mogą podpalić świat czy
> nie? Ty działać chcesz podobnie. Jak coś działa od zarania dziejów - to
> mimo minusów - lepiej chyba tego nie zmieniać, co? Jak ten eksperyment
> zacznie przynosić skutki, o których ani Ty ani nikt nie ma obecnie
> pojęcia - i to tak negatywne, że poprowadzą nas do zagłady - to wtedy co?

Po pierwsze to nie odpowiedziałeś na moje pytanie, a mianowicie: w jaki
niby sposób chce podpalić świat? Czy to, że chcę wyeliminować przemoc
jest według Ciebie podpalaniem świata? Czy to, że moja koncepcja
eliminuje takie działania jak wojny, manipulacje genetyczne, morderstwa
i wszystko co nazywamy złem, uważasz za podpalanie świata? Nie chcesz
się zgodzić na próbę ratowania świata mimo iż dotychczasowa metoda
wychowawcza kreuje morderców i degeneratów i twierdzisz na dodatek, że
są to drobne przypadki, które nic nie znaczą, gdyż reszta jeszcze kupy
sie trzyma.


>>> Chcesz zmienić rzeczywistość - a zmiany (gdybyś znalazł
>>> potężnych zwolenników)- z całą pewnością doprowadziły by do kompletnej
>>> likwidacji naszej cywilizacji.

>> A czyz nasza cywilizacja nie chyli sie właśnie ku upadkowi? A ja chcę
>> tylko wykorzystać jej potencjał do zbudowania czegoś nowego na jej
>> "gruzach". Piszę "gruzach" ponieważ nie mam zamiaru niczego niszczyć
>> poza wprowadzeniem nowego paradygmatu wychowawczego, który wyeliminuje
>> przemoc z rodziny a w konsekwencji również ze społeczeństw. A to, że
>> po drodze wyeliminowane zostanie życie kosztem współobywateli,
>> własność prywatna i klasa polityków-darmozjadów to jedyne "koszty"
>> zmiany paradygmatu.

> Skoro istnieje przemoc - to znaczy, ze po coś istnieje. Społeczeństwa,
> które jej się wyrzekły całkiem - są już tylko często nieznanymi większości
> ludzi hasłami w wikipedii - jak Katarowie.

Dlatego ci, którzy niosą płomień wolności muszą mieć równocześnie ostre
kły by się obronić przed nieświadomą dziczą hołdującą zakazom
tradycyjnego wychowania i skutkom takiego, jakby napisał glob:
przemocowego wychowania


>>> Zastanów się może, czemu istnieje takie tabu.

>> Według mnie tabu kazirodztwa zostało wprowadzone nieświadomie przez
>> człowieka by mógł przetrwać i wznieść się na wyższy poziom rozwoju.
>> Nie przeczę, że to tabu sprzyja rozwojowi technologicznemu ponieważ
>> napędza rywalizację (nierozwiązany kompleks Elektry/Edypa i dążenie do
>> bycia lepszym od wyimaginowanego rywala). Ale jak już wyjaśniałem
>> (możesz zajrzeć na moje strony) zakaz jest przyczyną wszelkich
>> patologii: biologicznych i społecznych. Może więc raczysz się zniżyć
>> do mojego poziomu i wytłumaczysz mi DLACZEGO takie tabu ma rację
>> dalszego bytowania skoro spełniło już swoja rolę na tyle, że ludzkość
>> osiągnęła już taki poziom rozwoju, że nie musimy już pracować by żyć
>> (gdyby nie zachłanność niewielu)?

> j.w.
> gdyby nawet przyjąć, ze masz rację - to jeszcze są miliardy ludzi, którzy
> tu przyjdą i nas powyrzynają - tylko dlatego, że jesteśmy łagodni jak
> baranki.

Napisałem wyżej: trzeba szczerzyć kły i szerzyć wiedzę, uświadamiać
również tych, którzy wyciągają łapska po nasza wolność. Łagodność nie
musi oznaczać bezbronności.


>> [...]

>>>> Tak, rozważałem taki temat i doszedłem do wniosku, że w stanie
>>>> świadomości
>>>> w jakim się znajduję jestem w stanie stworzyć udany związek z wieloma
>>>> kobietami, również z młodszymi ode mnie. Ale nie zakończyłem jeszcze
>>>> sprawy z moją rodziną. Nowy związek kłóciłby się z moim poczuciem
>>>> uczciwości wobec dzieci, które tak bardzo pomogły mi wyzwoleniu się ze
>>>> szponów hetery. Wiesz, heteryzm to takie stadium rozwoju ludzkości
>>>> przed matriarchatem.

>>> Jak obserwuję Ciebie to mam przekonanie, że jednym ze szczebli rozwoju-
>>> które Tobie by pomogło zobaczyć, co w Twojej rodzinie (rodzice,
>>> dziadkowie, etc) było takiego, że doprowadziło Cię do takiego
>>> toksycznego związku- są ustawienia hellingerowskie. To nie cudowne
>>> remedium- ale jeden ze środków do celu

>> Przyjrzałem sie Hellingerowi i uważam go za kolejnego czarownika. :-)

> W sensie? Ja byłem 2 razy - dało mi to wiele materiału do dalszego
> rozwoju. No cóż - nie namawiam. Może Cię przecież zamienić w żabę:-)

Ja mam własna ścieżkę rozwoju i własna metodę. Spokój czerpię z Wiedzy i
żaden psychoterapeuta nie jest mi w stanie zaoferować więcej. No chyba,
że zaakceptuje moje poglądy wychowawcze. :-)


>> Ale mam jeszcze coś, co powinno, mam nadzieję, Ciebie zainteresować.
>> To dokończenie tego co napisałem o relacjach mojej żony Teresy M. z
>> naszą córką Kasią. Porzuciłeś wątek 'syndromu sztokholmskiego' a on w
>> tym wszystkim odgrywa bardzo ważną rolę.
>> Do pewnego momentu głównym wykorzystywanym przez Teresę M. byłem ja.
>> Dopóki miałem pieniądze i byłem potrzebny do rehabilitacji syna byłem
>> utrzymywany przez nią w bezpiecznej dla niej odległości. Wiedziała, że
>> dla dzieci zrobię wszystko nawet jeżeli mnie będzie poniżała. Byłem po
>> prostu zaślepiony dziećmi.
>>
>> Przemiana mojej świadomości została przyśpieszona przez samobójczą
>> śmierć (12-13 września 1994) właściciela fabryki, w której pracowałem
>> w USA. Był dla mnie niczym drugi ojciec i bardzo emocjonalnie
>> przeżyłem jego śmierć, do której w pewnym sensie przyczyniłem się.
>> Fabryka upadła, ja straciłem podstawowe źródło utrzymania, a Teresa M.
>> wyrzuciła mnie z domu na początku grudnia 1994 gdy przyleciałem do
>> Polski by zobaczyć co sie dzieje w moim domu. Wyrzucała mnie z nożem w
>> ręce.
>>
>> W krótkim czasie wystąpił splot wielu zdarzeń, które wywołały bardzo
>> gwałtowną przemianę mojej świadomości ale nie zdawałem sobie jeszcze
>> sprawy z tego jak bardzo byłem przez nią w przeszłości wykorzystywany
>> i poniżany. Do tamtego czasu ja byłem tym, który zbierał cięgi za jej
>> "nieudane" życie; gdy mnie wyrzuciła ofiarą stała się Kasia, moja
>> córka. Nie wiem do czego zmuszała Kasię matka, ale na pewno musiały to
>> być rzecz bardzo poniżające; pod moją nieobecność Kasia spełniała
>> wszystkie te funkcje, które kiedyś sprawowałem ja. Nie wiem, czy po
>> 1994 roku Kasia nie była zmuszana przez matkę do prostytucji ale mogę
>> to sobie wyobrazić po tym jak ją teraz rozpracowałem.
>>
>> Również Kasi wyjazd do USA po studiach miał zapewne nie tylko cele
>> zawodowe. Najprawdopodobniej Kasia część zarobionych pieniędzy
>> przekazywała matce by ta, nie pracując, mogła utrzymać rodzinę. Teresa
>> M. zrezygnowała z pracy (z wykształcenia jest inż. elektronikiem tak
>> jak i ja) gdy ja wyjechałem do USA w 1990 i od tamtej pory nie
>> pracuje. Nie pracując opłacała sobie składki ZUS by móc otrzymać
>> emeryturę - oczywiście wszystko finansowałem ja. Gdy w 1995 roku
>> wniosłem pozew o rozwód dostałe alimenty na trojkę dzieci, na każde po
>> 400 zł szybko podniesione przez sąd do 600 na każde dziecko. Gdy Kasia
>> skończyła studia pozostał jeszcze do wyuczenia Jasiu bo Wojtka, który
>> pozostał dla niej zasłoną dymną na jej pasożytnictwo, ubezwłasnowolniła.
>>
>> Nie jestem w stanie udowodnić teraz tego wszystkiego, ale wszystko
>> wskazuje na to, że Kasia była straszliwie gnębiona emocjonalnie przez
>> matkę, by utrzymać dziecko w stanie permanentnego i perfidnego
>> uzależnienia emocjonalnego, które trwa do tej pory mimo iż Kasia ma
>> już 37 lat i powinna się zerwać z tego łańcucha emocjonalnego
>> nałożonego jej przez matkę. 'Syndrom sztokholmski' wyjaśnia dlaczego
>> ofiara, w tym wypadku Kasia, nie potrafi się z tego łańcucha zerwać.
>>
>> Nie rozumiem Chironie, dlaczego wyciąłeś z rozmowy ten najistotniejszy
>> kawałek naszej rozmowy. Może dlatego, że Teresa M. jest katoliczką?

> Ja rozumiem to, co napisałeś - spodziewałem się też podobnej historii
> do opisanej przez Ciebie. Jednak to Ty IMO nie chcesz zauważyć jednej
> rzeczy- JEDYNEJ być może, na którą masz wpływ: dlaczego_Ty? Pisząc o
> metodzie ustawień rodzinnych miałem na myśli materiał, który by mógł
> się podczas ustawień ujawnić- i doprowadzić Cię do odpowiedzi na to, imo
> najważniejsze dla Ciebie pytanie: co było w Tobie- i ile jeszcze tego
> jest, że wszedłeś w taki toksyczny układ i nie potrafiłeś z niego wyjść
> (IMO tkwisz w nim do dziś)?

Na pytanie dlaczego byłem tak uzależniony od Teresy M. już sobie dość
dawno odpowiedziałem i to przyniosło mi spokój i świadomość tego, jakie
wymagania musi spełnić moja przyszła, ewentualna partnerka. Ponieważ
wymagania są bardzo wysokie więc i kwalifikujących się mało. :-)

> serdecznie pozdrawiam
> --
> Chiron

--
Pozdrawiam
Wladek Tarnawski, LeoTar
Jak to na wojence 1996-99 bywalo. @ http://leotar.friko.pl/war_1996-99/

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


145. Data: 2014-12-27 19:36:53

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-26 o 10:50, krys pisze:
> FEniks wrote:
>
>> W dniu 2014-12-23 o 13:15, krys pisze:
>>> FEniks wrote:
>>>
>>>> W dniu 2014-12-22 o 17:52, krys pisze:
>>>>> FEniks wrote:
>>>>>
>>>>>> W dniu 2014-12-22 o 15:06, krys pisze:
>>>>>>> FEniks wrote:
>>>>>>>
>>>>>>>> W dniu 2014-12-21 o 21:25, Chiron pisze:
>>>>>>>>
>>>>>>>>> Zdarza się, że m y ś l i, że nie kocha swojego dziecka- wini się za
>>>>>>>>> coś- ale to oznacza najczęściej, że kocha- tyle, że nie potrafi
>>>>>>>>> tego rozpoznać.
>>>>>>>>
>>>>>>>> No właśnie.
>>>>>>>
>>>>>>> I właśnie o tym były te artykuły - kobiety mówią, co czują, a
>>>>>>> społeczeństwo "wie lepiej" i im to uzasadni, przetłumaczy i basta. Bo
>>>>>>> matka musi kochać dziecko, bo tak.
>>>>>>
>>>>>> Nikt jej nie każe.
>>>>>>
>>>>>
>>>>> Jak nie, jak tak?
>>>>> Skoro kiedy mówi, jak jest, spotyka ją tylko zaprzeczenie i dorabianie
>>>>> ideologii przez społeczeństwo, bo przecież jej się tylko wydaje, a ona
>>>>> tak naprawdę kocha, tylko o tym nie wie?
>>>>
>>>> Bolało Cię kiedyś, że nie kochasz sąsiada? A jego?
>>>
>>> A jaki to ma związek???
>>
>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>
> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.

Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
nie miałam.

> Nigdzie
> nie jest też powiedziane, że dziecko _musi_ ucierpieć, bo matka nie odczuwa
> do niego miłości.

Powiedz to takiemu dziecku.

> A matka, jak widać czuje dyskomfort, ale nie odważy się
> zmniejszyc go, bo jak powie, że nie kocha dziecka, to zaraz znajdą się tacy,
> którzy spróbują ją naprowadzić na "właściwe tory".


Jak dla mnie to, że dziecko potrzebuje miłości, jest kwestią nie
podlegającą dyskusji. Nie musi to być miłość matki, może być przecież
ojca, babci, czy jakiegokolwiek innego opiekuna. Miłości tej najłatwiej
i najnaturalniej szukać jednak u rodzica.
Czasem niewiele trzeba, żeby zdała sobie sprawę, że jednak kocha.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


146. Data: 2014-12-27 19:39:43

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
> XL wrote:
>
>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>
>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>> rzeczy.
>>>>
>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>
>>> Bez miłości? - nie.
>>> NIE.
>>
>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie kochają/lubią/akceptują
>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>
> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".

Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.

Ewa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


147. Data: 2014-12-27 21:14:41

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: "Chiron" <c...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:m7mnl6$mnh$2@news.icm.edu.pl...
>W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>> XL wrote:
>>
>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>
>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>> rzeczy.
>>>>>
>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>
>>>> Bez miłości? - nie.
>>>> NIE.
>>>
>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>> kochają/lubią/akceptują
>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>>
>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>
> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>

Strzał w dziesiątkę, droga Ewo
:-)

--

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


148. Data: 2014-12-27 22:36:31

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2014-12-27 19:39, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>> XL wrote:
>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>
>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>> rzeczy.
>>>>>
>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>
>>>> Bez miłości? - nie.
>>>> NIE.
>>>
>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>> kochają/lubią/akceptują
>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>>
>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>
> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.

Nawet z tymi, co kochają inaczej.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


149. Data: 2014-12-27 23:03:31

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-27 o 22:36, Qrczak pisze:
> Dnia 2014-12-27 19:39, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>>> XL wrote:
>>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>>
>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>
>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>
>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>> NIE.
>>>>
>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>> kochają/lubią/akceptują
>>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>>>
>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>
>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>
> Nawet z tymi, co kochają inaczej.

No nawet nawet. Każdy kij ma dwa końce, to wiadomo nie od dziś.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


150. Data: 2014-12-27 23:04:55

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2014-12-27 23:03, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
> W dniu 2014-12-27 o 22:36, Qrczak pisze:
>> Dnia 2014-12-27 19:39, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>>>> XL wrote:
>>>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>>>
>>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>>
>>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>>
>>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>>> NIE.
>>>>>
>>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet
>>>>> przed
>>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>>> kochają/lubią/akceptują
>>>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>>>>
>>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>>
>>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
>>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>>
>> Nawet z tymi, co kochają inaczej.
>
> No nawet nawet. Każdy kij ma dwa końce, to wiadomo nie od dziś.

A proca nawet trzy.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 14 . [ 15 ] . 16 ... 22


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Znowu nas ograbili
Katolickie mordy częć 2
Katolickie mordy część 1
Ciekawa teoria
Filmuś australijski

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3

zobacz wszyskie »