Data: 2002-04-02 08:19:46
Temat: ojciec biologiczny - dylemat (długawe)
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Do napisania tego postu "natchnął" mnie wątek o ojczymach.
Przez całe święta myślałam nad tym, co mam zrobić z fantem, nazywanym "ojcem
biologicznym"...
Tak jak wspomniałam odpowiadając Markowi W., szarpię się właśnie w sądzie,
aby moje dziecko miało w papierwch wpisanego swojego własnego ojca
biologicznego. I coraz częściej się zastanawiam czy jest warto (a raczej -
dochodzę do wniosku, ze nie warto).
Mikołaj (mój synek) urodził się dwa i pół roku temu. Miał byc gwarancją
(przynajmniej w odczuciu jego ojca), że nie odejdę zbyt szybko od jednego
mężczyzny. Ojciec był obecny przy jego narodzinach, wydawał się poważnie
przejęty faktem posiadania pierwszego (i na dodatek - męskiego) potomka.
Problemem stało się formalne załatwienie ojcostwa - ja rozwiodłam się 270
dni przed urodzeniem Miśka, więc dziecko automatycznie zostało uznane za
dziecko mojego byłego męża - dowiedzieliśmy się, że czeka nas "odkręcanie"
tego w sądzie rodzinnym. Zanim do tego doszło, okazało się, że owo "niezbyt
szybko", w kontekście odchodzenia od kogokolwiek, potrwało zaledwie kilka
miesięcy - po 4 miesiącach ojciec przestał się interesować dzieckiem, w
ciągu następnych dwóch tygodni przestał kompletnie współutrzymywać synka, a
w domu - tylko sypiał. Dla mnie był to tym bardziej trudny okres, że akurat
kończył mi się zasiłek macierzyński i musiałabym albo wrócić do pracy (11-12
godzin dziennie poza domem) albo przejść na wyłączne utrzymanie ojca mojego
dziecka. Decyzja została podjęta za mnie - okazało się, że "tatuś" mojego
dziecka jest już zainteresowany układniem sobie życia z kimś innym i nie
mamy co liczyć na niego. Wyprowadziliśmy się z domu w którym mieszkaliśmy
(należącym do jego rodziny) do moich rodziców, 300 km od tamtego miasta.
(wcześniej zostaliśmy okradzeni przez "tatusia" z co bardziej wartościowych
rzeczy i pieniędzy)
Oni utrzymywali nas przez pierwsze 3 miesiące, zanim znalazłam pracę i oni
pomagają nam do tej pory.
W międzyczasie przeprowadziłam sprawę o zaprzeczenie ojcostwu i od ponad
roku mój synek mógłby miec w papierach prawdziwego ojca. Mógłby, gdyby on
chciał zrobić ten krok i pójść do USC. Po kilku miesiącach oczekiwania na
to, złożyłam kolejny pozew - tym razem o ustalenie ojcostwa, alimenty itd.
Zostało to odebrane przez biologicznego ojca jako prywatny atak na jego
osobę i od tej pory mogłam przeczytać w mailach, że będzie specjalnie
opóźniał tę sprawę. I rzeczywiście udawało mu się to, po roku od pozwu
jestem niemal w punkcie zero - ja i moi świadkowie stoimy na stanowisku, że
on jest ojcem dziecka, a on - wyparł się własnego syna (co nie przeszkadzało
mu w mailach zarzucać mi, że wyprowadzając się uniemożliwiłam mu kontakt z
dzieckiem).
Przed sądem utrzymuje, że nie ma żadnego dochodu i rzeczywiście stara się
przedłużać sprawę. Podejrzewam, że posunie się nawet do uniemożliwienia
zrobienia badania genetycznego (jeśli zaszłaby taka konieczność). Również na
jego rodzinę nie mam co liczyć - zasadniczo wszyscy zachowują się jak osoby
z jakimś defektem psychicznym (np. wygłaszane są, całkiem serio, przed sądem
kwestie o "uzdrawiającej mocy" świadków).
W ciągu tych ponad dwóch lat ani razu nie zapytał, jak czuje się syn (przez
pewien czas mieliśmy kontakt telefoniczny/mailowy). Nigdy nie przysłał mu
nawet jednej głupiej zabawki (na moje nagabywania o utrzymywanie dziecka
ciągle słyszałam "nie mam pieniędzy, jakbym miał, to bym ci dał" - dopiero
niedawno dowiedziałam się, że wygłaszał te kwestie np. w okresie kiedy
zainkasował ponad 25 tys. za udziały w spółce....)
Jakiś czas temu dotarła do mnie lista "przekrętów" jakich narobił ów
człowiek. Potem - informacja, że jest poszukiwany przez prokuraturę.
Ostatnio dowiedziałam się, że znaleźli go, jest aresztowany i oskarżony
(m.in. o groźby karalne i wyłudzenia) - grozi mu, że parę latek spędzi za
kratkami.
To wszystko sprawiło, że jestem już niemal zdecydowana wycofać pozew.
Zrobiłam sobie bilans plusów i minusów posiadania takiego ojca w papierach.
Minusów wyszło mi więcej.
Tylko jak przekonać moją matkę, która uważa, że nie powinnam mu odpuszczać?
Jesteśmy skazani, przynajmniej na razie, na gościnę u moich rodziców i nie
uśmiecha mi sytuacja "na ostrzu noża" (a już byłam ostrzegana, że jeśli się
wycofam, stracę "dotację") - wolałabym ją przekonać, że postępuję
słusznie....
Monika
|