Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze osiedlowe dzieciaki

Grupy

Szukaj w grupach

 

osiedlowe dzieciaki

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 80


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2005-07-28 16:30:11

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości <news:dcajlf$1h4o$1@news2.ipartners.pl>
Basia Z. <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> pisze:

> Przyznam się ze ja na studiach miałam taką sytuację, że już na
> pierwszym roku zaprzyjaźniłam się z trzema osobami. Po jakimś czasie
> chciała dołączyć do naszej czwórki jeszcze jedna koleżanka. Ale jej
> towarzystwo z różnych względów po prostu nam nie odpowiadało. Trudno
> powiedzieć dlaczego, była po prostu "z innej bajki", znacznie
> poważniej wszystko traktowała niż nasza paczka, wiecej się uczyła itp.

Trudno powiedzieć, bo generalnie sami zazwyczaj nie mamy pojęcia, dlaczego kogoś
lubimy, a kogoś innego nie. Ja to nazywam odbieraniem na tych samych (albo na
różnych) falach i z reguły nie dociekam, dlaczego tak się dzieje.

> No i trzeba powiedzieć ze postąpiłyśmy brzydko, uciekając jej po
> prostu jak małe dzieci na każdej przerwie między zajęciami.

A co właściwie miałyście zrobić? Powiedzieć jej wprost "nie lubimy cię, nie pasujesz
do nas"?
W sumie można i tak prosto z mostu, ale ja bym nie potrafiła. Wolę, gdy dana osoba
sama wyczuje, co jest grane.

> Widać było ze jest jej przykro, ale się sama wycofała, bo widać
> zrozumiała, że jest niemile widziana.

I tu ukłony w jej stronę za zrozumienie Waszych "intencji" ;-)
Jeśli przy tym miała świadomość, że nie ma w tym wszystkim ani Waszej, ani jej winy,
bo tak po prostu bywa, to już w ogóle super.

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2005-07-28 17:04:01

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dcb0o7$16b1$1@news.mm.pl...
W wiadomości <news:dcah2h$idg$1@news.onet.pl>
Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> pisze:



> otoz to. jak sama wpomnialas o mobbingu, dokladnie to samo dzieje
> sie i w pracy, kiedy np nowy pracownik jest niezaakceptowany przez
> stara paczke.

Ale to, co opisałam wyżej, czyli zabawy we własnych gronach, NIE jest
mobbingiem.

zabawy nie, ale celowe lekcewazenie innej osoby, tak.

Brak akceptacji nowego pracownika przez starą paczkę również NIE jest
mobbingiem, ponieważ brak akceptacji nie jest równoznaczy z gnębieniem,
dokuczaniem, wyśmiewaniem, dręczeniem.

kiedys czytalam publikacje na temat mobbingu, plus bylam na wykadzie
poswieconemu
temu problemowi, i wg autorow czy tez wykladowcow celowe "olewanie" nowego,
jest. Jest to gnebienie emocjonlane.

Owszem - ten brak akceptacji może się w skrajnych przypadkach w mobbing
przerodzić, ale dopóki (pomimo braku sympatii) stosunki m-dzy paczką a nowym
są grzeczne i poprawne, to problemem jedynie osoby nowej jest to, że czuje
się ona z tym źle, bo z jakichś tam prywatnych powodów chciałaby czegoś
więcej. Nikt z paczki nie może być jednak odpowiedzialny za jej poczucie
odrzucenia. To przecież nonsens.

dla mnie nonsensem nie jest. grzecznie mozna komus bardzo dokuczyc.

> w obecnosci szefa potrafia pracowac razem, kiedy szef
> znika, romzowy cichna, kiedy wchodzi osoba wykluczana z paczki.

I to nazywasz mobbingiem?? Niechęć do prywatnych rozmów w obecności osoby
"spoza układu"?
Gdyby ta nowa osoba wniosła skargę do sądu o mobbing w opisanej sytuacji, to
zostałaby, delikatnie mówiąc, wyśmiana.

moze tak Ci sie tylko wydaje.

> a wlasnie o takiej sytuacji ja bym uzyla slowo "gnebic", jest to
> gnebienie emocjonalne. takie ciche dni. niby grzecznie, niby nic, a
> jednak boli.

Jak wyżej. Co ma niechęć do rozmów z daną osobą do jej gnębienia?

gnebic mozna kogos swoja obojetnoscia.

>>> zapewne wszystkiego nie wiemy, ale pewien, znany mi schemat sie
>>> powtarza. lepiej sobie takimi dziecmi glowy nie zawracac

>> Jak najbardziej, ale nie dlatego, że są to dzieci niemiłe czy
>> niedobre, lecz dlatego, że usilnie starając się o ich akceptację,
>> dziewczynka traci swoją godność.

> bo wlasnie sa niedobre i niemile.

Taaa ... bo każdy pijak to złodziej :-/

ja tego nie powiedzialam.

>> Czy siebie i swoją paczkę przyjaciół (np. z pracy) nazwałabyś złymi
>> ludźmi, gdybyście nie mieli ochoty zapraszać na imprezy znajomej,
>> którą na co dzień traktujecie normalnie, ale generalnie z różnych
>> powodów nie pasuje ona do Waszego towarzystwa?

> co innego jest zapraszac na imprezy, a co innego wspodzialac jesli sie
> jest w grupie.

Ale dziewczynka NIE jest w grupie. Ona tylko wychodzi na to samo podwórko i
chce się do tej grupy dopiero dostać. Dzieci z kolei tego nie chcą i mają do
tego pełne prawo. Dziewczynka może czuć się rozżalona, ale nie ma prawa mieć
do tych dzieci pretensji.

a kto mowi o pretensji?

> te dzieci na podworku jest jak praca,

Skąd Ci to przyszło do głowy? Grupka dzieci na podwórku to nie jest grupa,
do której należy defaultowo każdy, kto się na tym podwórku pojawi (tak, jak
to jest w pracy). To po prostu grupa znajomych, którzy się jedynie na tym
podwórku spotykają (a mogą na basenie, w domu jednego z nich itp).


dla mnie jest to jak najbardziej dobra analogia.

>> Powiedziały, że jej nie lubią. Nieznajomość języka była być może
>> tylko dyplomatyczną wymówką.

> powiedzialy ze jej nie lubia na jakiej postawie, jesli nie umiala
> nawet sie dogadac z nimi. z wygladu?

A nawet jeśli?
BTW - powiedziały, że jej nie lubią, w momencie, gdy już się nauczyła
języka.


jak juz napisalam, dla mnie byl to tylko kolejny excuse, kiedy skoczyl sie
ten pierwszy.

> wlasnie z barku dobrej woli

Pisanie o dobrej woli, gdy mowa jest o uczuciach (sympatii czy antypatii)
jest totalnym nieporozumieniem. Okazałabyś dobrą wolę w sytuacji, gdyby
zakochany w Tobie znajomy, którego organicznie nie cierpisz, ze łzami w
oczach błagał o randkę (albo co gorsza o pocałunek ;-)?
Okazanie dobrej woli w takich sytuacjach nie jest obowiązkiem, a jej brak w
żaden sposób nie oznacza złego charakteru i wredoty.

nie porownywalabym randki (czegos zobowiazujacego) do zabawy na
podworku. ale jesli, to okazanie dobrej woli polegalo by na tym, iz
na spotakanie takowe bym poszla, i wyjasnila co i jak. a nie uciekala
przed fecetem notorycznie, omijajac jego wzrok, czy tez niechecia do
rozmowy w ogole. to drugie wynikaloby z mojej zlosciwosci.

> celowego znalezienia sobie slabszego kolegi.

A niby jaki miałyby w tym cel?

nie wiesz po co niektore dzieci znajduja sobie slabszych od siebie
koelgow?

Gdyby zaczepiały ją, ciągnęły za włosy, łaziły za nią, pastwiły się, gdyby
to one prowokowały i inicjowały konflikty, to możnaby faktycznie powiedzieć,
że są niedobre i wredne. Ale one niczego od tej dziewczynki nie chcą, ona
ich po prostu nie interesuje, co jest i pochodną i powodem tego, że nie mają
ochoty na zabawę z nią.

chyba napize po po raz ostatni - dla mnie ozieblosc, ciche dni, i inne
jeszcze
podobne zachowania sa genebieniem emocjonlanym. wlosy nie leca, nikt po
nikim
nie lazi, siniakow nie ma, a jednak boli.


>> Ponawiam pytanie - czy brak sympatii do kogoś świadczy o złym
>> charakterze?

> w tym przypadku tak. ogolnie, nie zawsze.

A na podstawie czego_konkretnie_uważasz, że ten przypadek różni się od
innych?

calego tekstu napisanego przez matke.


>>> i dla mnie takie dzieci to sa male wredoty.

>> Czy swoją córkę wychowujesz w przeświadczeniu, że jeśli ktoś nie
>> chce się z nią bawić/rozmawiać/przebywać, to jest wredotą?

> jesli zachodzi taka sytuacja jak opisuje autorka postu, to tak.

To dość przykre, że nie mając żadnych podstaw tak szybko oceniasz te
dzieciaki.

moim zdaniem nie jest to dosc przykre. i nie jest to dosyc szybkie ocenianie
dzieciakow.

> bullying wynika z "wredoty".

Ale to nie jest bullying.

dla mnie jest. i chyba sie nie zgodzimy w tej kwestii :)


>> Wg Ciebie hermetyczne paczki przyjaciół tworzą ludzie o złych
>> charakterach?

> w _tym_ przypadku tak.

Może źle się wyraziłam. Czy uważasz, że powstawanie hermetycznych paczek
przyjaciół jest pochodną defaultowego złego charakteru ich członków?

nie mieszaj.
powstawanie nie, wykluczanie innych, celowe (czesto bez obiektywnego powodu)
tak.

Innymi słowy, czy ludzie o dobrych charakterach nie tworzą zamkniętych
paczek przyjaciół i zasadniczo przyjaźnią się także z ludźmi, do których nie
czują specjalnej sympatii?

kazdy przypadek bedzie inny. nie mam zamiaru teraz uogolniac a tym
bardziej dyskutowac.

pozostane wciaz przy dzieciach, i to konkretnie tych. a o tym juz
wyrazilam zdanie.

pozdrawiam
iwon(k)a





--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2005-07-28 19:24:38

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dcb0p8$16e4$1@news.mm.pl...

No chyba nie bardzo. Żeby ktoś mógł być wykluczony z grupy, to musi do niej
najpierw należeć.
Wykluczenie nie ma nic wspólnego z niechęcią do przyjęcia nowego członka.

ok. niedogadanie sie- wykluczenie z grupy jako niechec do zabawy na podworku
wraz z ta grupa.

>> i skąd masz przekonanie, że takie coś ma tu miejsce?

> z opisu mamy.

Ale z którego konkretnie fragmentu wynika, że dzieci_celowo_wykluczyły
dziewczynkę z grupy?

(...)"ciagle slyszy NIE"(...)

>> BTW - poczytałam trochę o bullyingu i nie widzę w zachowaniu dzieci
>> oznak takiej postawy (bullying to krótko mówiąc znęcanie się
>> psychiczne i fizyczne, zaczepianie, dręczenie, nękanie - te dzieci
>> tego nie robią, wręcz przeciwnie - one po prostu_nie_chcą_tej
>> znajomości)

> dla mnie jest to "Deliberate exclusion form peer group" jak
> najbardziej sie odnosi do tego zjawiska i tegoz przypadku.

Jak wyżej. "Exclusion" to wykluczenie.

exlude (v.) to rowniez keep out, ban, reject, omit.
a nie tylko expel.

Tu nie ma miejsca taka sytuacja.
Dziewczynka nigdy do tej grupy nie należała, więc siłą rzeczy nie może być z
niej wykluczona.
[nie wiem, co to konkretnie znaczy "peer group"]

jw.

>>> z linku, ktory podalam w innym poscie, niestety takie osoby moga
>>> wyladowac w
>>> psychiatryku, bo maja wielokrotnie depresje.

>> Nie dziwię się - jeśli nikt im odpowiednio wcześniej nie uświadomił,
>> że nie ma tak dobrze w życiu, że na pewno będą nas lubić i kochać te
>> osoby, które wskażemy paluszkiem, to takie są potem efekty.

> no comments.

A co jest w tym takiego dziwnego?
Uważasz, że ludzie lądują w psychiatrykach z winy tych, którzy nie darzyli
ich sympatią, choć tamci usilnie tego pragnęli? Czy jednak z powodu tego, że
nie potrafili sobie uświadomić, że tak czasami bywa, że jest to normalna
kolej rzeczy i nie ma tu niczyjej winy. A nie potrafili, bo nikt ich tego w
dzieciństwie nie nauczył.

zapytaj tych ludzi, ktorzy wyladowali w psychiatryku.


iwon(k)a

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2005-07-28 20:12:06

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "PaRaNoJa" <y...@x...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

Iwon(k)a moja imienniczko daj spokój już każdy ma inne zdanie.
A w sumie co by tym dzieciakom zalezało żeby chociaż raz się pobawiły z tą
dziewczynką, myślą że jak mieszkają w Kanadzie i są kanadyjczykami to już do
nich cały świat należy, to już jak ktoś inny jest innej rasy, pochodzenia
itd itp to już należy go odtrącić?
Nie wiem ale mój syn lubi się bawić ze wszystkimi, bez względu na kolor,
wiek i pochodzenie, i nie mówie tu o paczkach i przyjaźniach, bo raczej to
powstaje później, w szkołach przynajmniej średnich (tak było u mnie). Chodzi
tu tylko o pobawienie się, a nie o związek już na całe życie.(think about
this Nixe)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2005-07-28 20:53:48

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości <news:dcb3as$p7r$1@news.onet.pl>
Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> pisze:

> zabawy nie, ale celowe lekcewazenie innej osoby, tak.

Ale niechęć do wspólnej zabawy z (nielubianą) osobą nie jest równoznaczna z
lekceważeniem tej osoby.

> kiedys czytalam publikacje na temat mobbingu, plus bylam na wykadzie
> poswieconemu temu problemowi, i wg autorow czy tez wykladowcow celowe
> "olewanie"
> nowego, jest.

Co innego ostentacyjne olewanie, nieodzywanie się pomimo pytań, traktowanie
jak powietrza, a co innego zachowanie poprawnych stosunków pomimo niechęci
do danej osoby.

>> dopóki (pomimo braku sympatii) stosunki m-dzy
>> paczką a nowym są grzeczne i poprawne, to problemem jedynie osoby
>> nowej jest to, że czuje się ona z tym źle, bo z jakichś tam
>> prywatnych powodów chciałaby czegoś więcej. Nikt z paczki nie może
>> być jednak odpowiedzialny za jej poczucie odrzucenia. To przecież
>> nonsens.

> dla mnie nonsensem nie jest. grzecznie mozna komus bardzo dokuczyc.

A gdzie w opisanej przeze mnie wyżej sytuacji widzisz_dokuczanie_?
Przeczytaj też sobie post Basi. Czy one dokuczały tej dziewczynie? Czy ją
gnębiły?
Nie - po prostu nie miały ochoty na jej towarzystwo. To NIE jest mobbing,
choćbyś nie wiem jak bardzo się upierała.

>> I to nazywasz mobbingiem?? Niechęć do prywatnych rozmów w obecności
>> osoby "spoza układu"?
>> Gdyby ta nowa osoba wniosła skargę do sądu o mobbing w opisanej
>> sytuacji, to zostałaby, delikatnie mówiąc, wyśmiana.

> moze tak Ci sie tylko wydaje.

Nie sądzę. Ktoś musiałby mieć naprawdę nierówno pod sufitem, by złożyć
skargę typu "bo oni nie chcą ze mną rozmawiać o swoich prywatnych sprawach",
a sędzia być równie pomylonym, by uznać to za mobbing. Ale może w USA jest
inaczej.

>> Jak wyżej. Co ma niechęć do rozmów z daną osobą do jej gnębienia?

> gnebic mozna kogos swoja obojetnoscia.

A Ty czułaś się gnębiona, gdy różne osoby z Twojego otoczenia nie okazywały
Ci sympatii w takim stopniu, jak tego oczekiwałaś? Bo nie uwierzę, że lubiły
Cię jednakowo_wszyscy_poznani dotąd ludzie.

>> Ale dziewczynka NIE jest w grupie. Ona tylko wychodzi na to samo
>> podwórko i chce się do tej grupy dopiero dostać. Dzieci z kolei tego
>> nie chcą i mają do tego pełne prawo. Dziewczynka może czuć się
>> rozżalona, ale nie ma prawa mieć do tych dzieci pretensji.

> a kto mowi o pretensji?

Pretensji w sensie żalu, że tak postępują, choć dziewczynka chciałaby, żeby
było inaczej.
Przecież czuje taki żal - inaczej nie byłoby tego wątku.

>>> te dzieci na podworku jest jak praca,

>> Skąd Ci to przyszło do głowy? Grupka dzieci na podwórku to nie jest
>> grupa, do której należy defaultowo każdy, kto się na tym podwórku
>> pojawi (tak, jak to jest w pracy). To po prostu grupa znajomych,
>> którzy się jedynie na tym podwórku spotykają (a mogą na basenie, w
>> domu jednego z nich itp).

> dla mnie jest to jak najbardziej dobra analogia.

Dla Ciebie być może, choć wykazałam Ci powyżej, że absurdem jest porównywać
środowisko, gdzie ludzie są na siebie skazani siłą rzeczy (umowa o pracę,
wspólne wykonywanie jakichś czynności) do miejsca, gdzie przebywa się z
własnej woli i naprawdę nikt nie wymaga od nas, byśmy z pewnymi osobami
musieli przebywać i kontaktować się.

> jak juz napisalam, dla mnie byl to tylko kolejny excuse, kiedy
> skoczyl sie ten pierwszy.

A jakie to ma właściwie znaczenie czy kolejny i ile było tych "excuse'ów"?
Nie czują do niej sympatii, być może nie mają zaufania, nie pasuje im i
tyle. Mają prawo odmówić przyjęcia do paczki.

>> Pisanie o dobrej woli, gdy mowa jest o uczuciach (sympatii czy
>> antypatii) jest totalnym nieporozumieniem. Okazałabyś dobrą wolę w
>> sytuacji, gdyby zakochany w Tobie znajomy, którego organicznie nie
>> cierpisz, ze łzami w oczach błagał o randkę (albo co gorsza o
>> pocałunek ;-)?
>> Okazanie dobrej woli w takich sytuacjach nie jest obowiązkiem, a jej
>> brak w żaden sposób nie oznacza złego charakteru i wredoty.

> nie porownywalabym randki (czegos zobowiazujacego)

Że jak? Do czego niby zobowiązuje randka?
Przecież to zwykłe spotkanie, spacer, rozmowa.
Może inaczej rozumiesz to słowo, a więc w takim razie spytam ponownie, czy
okazałabyś dobrą wolę, gdyby błagał Cię o takie właśnie spotkanie(a).
Niezobowiązujące.

> ale jesli, to okazanie dobrej woli polegalo by na tym, iz
> na spotakanie takowe bym poszla, i wyjasnila co i jak.

Te dzieci również wyjaśniły - nie chcą się bawić, bo nie lubią dziewczynki,
bo nie mogą się z nią dogadać. Co mają jeszcze wyjaśniać? Kurtuazyjnie
pozwoliły jej się pobawić, gdy mama była w pobliżu, ale na tym koniec. Ich
dobra wola w tym momencie się skończyła. Czy wg Ciebie mają się zmuszać do
kontaktów z nią i bawić się na siłę w zwarzonej i sztucznej atmosferze?

> a nie uciekala przed fecetem notorycznie, omijajac jego wzrok, czy tez
> niechecia do
> rozmowy w ogole.

A gdyby mimo wyjaśnień wciąż nalegał? Nadal miałabyś w sobie tyle dobrej
woli, by się z nim spotykać? Przypuszczam, że nie, bo najzwyczajniej w
świecie nie miałabyś ochoty. Te dzieci również nie mają.

> nie wiesz po co niektore dzieci znajduja sobie slabszych od siebie
> koelgow?

Wiem, po co niektórym dzieciom słabsi koledzy. Po to by gnębić, dokuczać,
zaczepiać, bić, przezywać, wyśmiewać. Tu nie ma miejsca taka sytuacja.
Zauważ, że te dzieci w ogóle nie szukają towarzystwa dziewczynki. Nie
potrzebują jej obecności do tego, by się na niej wyżyć, by jej dokuczyć. Nie
zapraszają jednego dnia do zabawy, by na drugi dzień odmówić. Dlatego
uważam, że dziewczynka nie jest obiektem do gnębienia, a zachowanie dzieci
nie podpada pod mobbing.

> chyba napize po po raz ostatni - dla mnie ozieblosc, ciche dni, i inne
> jeszcze podobne zachowania sa genebieniem emocjonlanym. wlosy nie leca,
> nikt
> po nikim nie lazi, siniakow nie ma, a jednak boli.

Uparcie nie widzisz różnicy między sytuacją, gdy jesteśmy siłą rzeczy
skazani na towarzystwo pewnych ludzi (praca, klasa w szkole itp), a
sytuacją, gdy mamy wybór i możemy tych ludzi po prostu olać (podwórko,
szkoła jako całość). W drugim przypadku nigdy nie możemy mówić o mobbingu,
bo równie dobrze moglibyśmy skarżyć się, że mobbuje nas pani ze sklepu na
rogu, ponieważ zawsze ma naburmuszoną minę na nasz widok i nie odpowiada na
"dzień dobry", podczas, gdy do pozostałych klientów zawsze ćwierka z
rozpromienionym uśmiechem.

>>>> Ponawiam pytanie - czy brak sympatii do kogoś świadczy o złym
>>>> charakterze?

>>> w tym przypadku tak. ogolnie, nie zawsze.

>> A na podstawie czego_konkretnie_uważasz, że ten przypadek różni się od
>> innych?

> calego tekstu napisanego przez matke.

A jaka sytuacja musiałaby mieć miejsce, byś mogła uznać antypatię tych
dzieci do dziewczynki za normalną a ich charaktery za dobre? Gdyby bawiły
się z nią na siłę, to byłoby w porządku? I sądzisz, że ona też czułaby się
dobrze w takiej sytuacji?

>> To dość przykre, że nie mając żadnych podstaw tak szybko oceniasz te
>> dzieciaki.

> moim zdaniem nie jest to dosc przykre. i nie jest to dosyc szybkie
> ocenianie dzieciakow.

Przecież to nie są żadne argumenty.

>> Ale to nie jest bullying.

> dla mnie jest. i chyba sie nie zgodzimy w tej kwestii :)

A w jakiej sytuacji brak sympatii dzieci do tej dziewczynki i niechęć do
przebywania w jej towarzystwie NIE byłby wg Ciebie bullyingiem? Bo nie
zaprzeczysz, że prawo do tego, by jej nie lubić mają. Ty też zapewne masz
swoje antypatie.

> powstawanie nie, wykluczanie innych, celowe (czesto bez obiektywnego
> powodu) tak.

Powtórzę uparcie - ta dziewczynka nie została wykluczona, bo nigdy do grupy
nie należała.
Nie została do niej jedynie przyjęta. Hermetyczne paczki maja to do siebie,
że z reguły nie przyjmują nowych członków.

>> Innymi słowy, czy ludzie o dobrych charakterach nie tworzą zamkniętych
>> paczek przyjaciół i zasadniczo przyjaźnią się także z ludźmi, do
>> których nie czują specjalnej sympatii?

> kazdy przypadek bedzie inny.

A skąd możesz wiedzieć, jaki jest ten konkretny przypadek?
Na podstawie paru zdań napisanych przez zasmuconą i mało obiektywną mamę
równie zasmuconej dziewczynki?

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2005-07-28 21:01:14

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości <news:dcbbdi$b3b$1@news.onet.pl>
Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> pisze:

Nixe:
>> Ale z którego konkretnie fragmentu wynika, że dzieci_celowo_wykluczyły
>> dziewczynkę z grupy?

> (...)"ciagle slyszy NIE"(...)

A gdzie tu widzisz jakiś cel? Bo ja jedynie odmowę wspólnej zabawy.
Jaki Ty byś miała cel odmawiając po raz kolejny spotkań temu wspomnianemu
znajomemu?

> exlude (v.) to rowniez keep out, ban, reject, omit.
> a nie tylko expel.

No dobrze, ale to wszystko jest synonimem wykluczenia, wyrzucenia, czyli
pozbycia się czegoś/kogoś z miejsca, w którym_wcześniej_przebywał. To
określenie nie ma zastosowania w sytuacji dziewczynki.

>> Uważasz, że ludzie lądują w psychiatrykach z winy tych, którzy nie
>> darzyli ich sympatią, choć tamci usilnie tego pragnęli? Czy jednak z
>> powodu tego, że nie potrafili sobie uświadomić, że tak czasami bywa,
>> że jest to normalna kolej rzeczy i nie ma tu niczyjej winy. A nie
>> potrafili, bo nikt ich tego w dzieciństwie nie nauczył.

> zapytaj tych ludzi, ktorzy wyladowali w psychiatryku.

A możesz napisać jaśniej, bo naprawdę nie wiem o co Ci chodzi.
Czy masz inne zdanie co do powyższej wypowiedzi? A jeśli tak, to jakie?
Siłą rzeczy interesuje mnie Twoja opinia, a nie ludzi z psychiatryka.

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2005-07-28 21:11:31

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości <news:dcbe7h$ep8$1@nemesis.news.tpi.pl>
PaRaNoJa <y...@x...wp.pl> pisze:

> A w sumie co by tym dzieciakom zalezało żeby chociaż raz się pobawiły
> z tą dziewczynką,

1.) Dzieciaki pobawiły się i to nawet nie raz. Prawdopodobnie pod "presją"
obserwującej to mamy.
2.) Dziewczynce prawdopodobnie nie zależy na łaskawym dopuszczeniu do
jednokrotnej zabawy (tym bardziej, że nie byłaby to zabawa w miłej
atmosferze), lecz na dłuższej znajomości. A tego od dzieci już nie można
wymagać.

> myślą że jak mieszkają w Kanadzie i są
> kanadyjczykami to już do nich cały świat należy, to już jak ktoś inny
> jest innej rasy, pochodzenia itd itp to już należy go odtrącić?

A skąd Ci takie wnioski w ogóle przychodzą do głowy?

> Nie wiem ale mój syn lubi się bawić ze wszystkimi,

A moje dzieci nie lubią bawić się ze_wszystkimi_. I jest masa dzieci, które
nie lubią bawić się z moimi dziećmi. I jest to zupełnie NORMALNE i nikt z
tego powodu nie rwie włosów na głowie.
Ty zapewne też nie lubisz przebywać w towarzystwie_wszystkich_ludzi i są
ludzie, którzy nie cierpią Ciebie.

> Chodzi tu tylko o pobawienie się, a nie o związek już
> na całe życie.

Wróć do czasów, gdy byłaś dzieckiem i przypomnij sobie, czym wtedy była dla
Ciebie przyjaźń i wspólna zabawa. Dorosły patrzy na to zupełnie inaczej i
bagatelizuje sprawę "jakiejś tam tylko zwykłej zabawy".
Nie sądzę, by dziewczynce zależało wyłącznie na pobawieniu się, ale na
zawarciu w trakcie tej zabawy dłuższej znajomości.

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2005-07-29 06:47:45

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: Lila <H...@H...Com> szukaj wiadomości tego autora

Nixe <n...@f...peel> napisał:
> W wiadomości <news:dcajlf$1h4o$1@news2.ipartners.pl>
> Basia Z. <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> pisze:

> > No i trzeba powiedzieć ze postąpiłyśmy brzydko, uciekając jej po
> > prostu jak małe dzieci na każdej przerwie między zajęciami.

> A co właściwie miałyście zrobić? Powiedzieć jej wprost "nie lubimy cię,
> nie pasujesz do nas"?
> W sumie można i tak prosto z mostu, ale ja bym nie potrafiła. Wolę, gdy
> dana osoba sama wyczuje, co jest grane.

Mozna stopniowac zażyłość: z przyjaciolkami isc na impreze, z kolezanka
rozmawiac o studiach.

Ale Basia napisala tez:
> Pod koniec studiów i po studiach nasz stosunek do siebie się zmienił i
> nikt nie chował urazy.
> I czasem myślę - że wtedy świadomie źle zrobiłam odtrącając kogoś i
> zachowując się jak szczeniak.
> Ale z drugiej strony - sama wybieram sobie przyjaciół.

Czyli ta osoba nie byla jednak taka beznadziejna - mozna bylo sie z nia
zakolegowac, jesli juz nie zaprzyjaznic.
Mysle, ze tak jest w wiekszosci przypadkow.

My tu rozmawiamy o wychowywaniu - wiec moje dzieci chcialabym nauczyc
jednak empatii - zeby wczuly sie w to jak ich
zachowanie moze odebrac inny czlowiek, a przede wszytkim, zeby nie daly
sie sterroryzowac nakazom grupy.
Bo bardzo czesto jest tak, ze dziecko nie ma nic przeciwko innemu dziecku,
ale grupa bawi sie juz w zabawe "uciekamy przed nią".

Pozdrowienia,
Lila

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2005-07-29 07:15:21

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora

"Lila" <H...@H...Com> napisał

> Mozna stopniowac zażyłość: z przyjaciolkami isc na impreze, z kolezanka
> rozmawiac o studiach.

I pewnie tak właśnie było.
Nie sądzę, by Basia i jej koleżanki_w_ogóle_z tą dziewczyną nie rozmawiały.

> Czyli ta osoba nie byla jednak taka beznadziejna - mozna bylo sie z nia
> zakolegowac, jesli juz nie zaprzyjaznic.
> Mysle, ze tak jest w wiekszosci przypadkow.

Niemniej jednak każdy sam decyduje, czy dana osoba jest dla niego
beznadziejna, czy "od biedy ujdzie" czy też jest całkiem, całkiem. Ktoś
napisał "a co tym dzieciom właściwie szkodzi, żeby się pobawić?" Może z
punktu widzenia tego kogoś faktycznie nic im nie powinno szkodzić, ale
ważniejszy jest przecież punkt widzenia dzieci, a nie tego kogoś.

> My tu rozmawiamy o wychowywaniu - wiec moje dzieci chcialabym nauczyc
> jednak empatii - zeby wczuly sie w to jak ich
> zachowanie moze odebrac inny czlowiek

I uczysz, żeby okazywały dowody sympatii nawet tym osobom, których z jakichś
przyczyn nie lubią? Bo tym osobom może być przykro, gdy spotka je jedynie
"poprawne" traktowanie bez specjalnych oznak radości?
Dla mnie nie jest to empatia, lecz hipokryzja. I nie uczę moich dzieci, by
robiły coś niezgodnego z własnymi odczuciami i przekonaniami.

> a przede wszytkim, zeby nie daly
> sie sterroryzowac nakazom grupy.

Tu się zgadzam, ale nie mamy na razie żadnych dowodów na to, by w grupie
tych dzieci panował jakikolwiek terror i dyktatorskie rządy elity.

> Bo bardzo czesto jest tak, ze dziecko nie ma nic przeciwko innemu dziecku,
> ale grupa bawi sie juz w zabawe "uciekamy przed nią".

Jak wyżej.

PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2005-07-29 08:00:34

Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "kolorowa" <v...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Nixe" napisała
> Niemniej jednak każdy sam decyduje, czy dana osoba jest dla niego
> beznadziejna, czy "od biedy ujdzie" czy też jest całkiem, całkiem. Ktoś
> napisał "a co tym dzieciom właściwie szkodzi, żeby się pobawić?" Może z
> punktu widzenia tego kogoś faktycznie nic im nie powinno szkodzić, ale
> ważniejszy jest przecież punkt widzenia dzieci, a nie tego kogoś.

Jakby nie szkodziło, to by chyba nie miały nic przeciwko;) Dzieci chcą się
bawić z określonymi osobami, bo najwyraźniej te osoby posiadają cechy dla
nich pożądane, z nimi zabawa jest zabawą. Jeśli będą zmuszone do zabawy z
osobą, która je irytuje, bądź źle się czują w jej towarzystwie - to
1)zepsuje to zabawę samo przez się, 2)zirytuje dodatkowo bycie zmuszonym,
3)a złość zostanie skierowana na dziecko wprowadzone do grupy.

>> My tu rozmawiamy o wychowywaniu - wiec moje dzieci chcialabym nauczyc
>> jednak empatii - zeby wczuly sie w to jak ich
>> zachowanie moze odebrac inny czlowiek
>
> I uczysz, żeby okazywały dowody sympatii nawet tym osobom, których z
> jakichś
> przyczyn nie lubią? Bo tym osobom może być przykro, gdy spotka je jedynie
> "poprawne" traktowanie bez specjalnych oznak radości?
> Dla mnie nie jest to empatia, lecz hipokryzja. I nie uczę moich dzieci, by
> robiły coś niezgodnego z własnymi odczuciami i przekonaniami.

Chyba dlatego zwykle wołałam towarzystwo męskie od żeńskiego:( Dziewczynki
się uczy tego, żeby być miłym i uległym wobec innych bez względu na własne
uczucia i nazywa się to empatią. Miałam z taką "empatią" do czynienia i już
bardzo dziękuję. Do końca życia zapamiętam, jak trzy koleżanki obrabiały
tyłek czwartej koleżance. Tak się złożyło, że ta czwarta akurat pojawiła się
na horyzoncie. I co się stało? Wśród ochów i achów padły sobie w objęcia.
Tak mnie to zmroziło, że już więcej nie chciałam odwiedzać SGH - bo właśnie
z tym zdarzeniem mi się kojarzy.

>> Bo bardzo czesto jest tak, ze dziecko nie ma nic przeciwko innemu
>> dziecku,
>> ale grupa bawi sie juz w zabawe "uciekamy przed nią".

Myślę, że taka "zabawa" bedzie konsekwencją tego, że dziecko, którego grupa
nie chce - mimo wszystko będzie czynić ciągłe próby dostania się do niej.

Małgosiek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: gry planszowe
Glista czy nie ?
Poczatek przedszkola
[Spam] Opiekunka dla dziecka - Poznan
[Spam] Opiekunka dla dziecka - Poznan

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych

zobacz wszyskie »