| « poprzedni wątek | następny wątek » |
81. Data: 2010-04-03 14:13:09
Temat: Re: Strach
Piotrek Zawodny napisał(a):
> W dniu 2010-04-02 22:19, glob pisze:
>
> > Poda�em przyk�ady tego co niegdy� uwa�ano za Boskie pochodzenie,
> > rozw�j rozprawi� si� z tymi ciemno�ciami umys�u, ale jedynie poza
> > ko�cio�em. Prawdy w bibli napisane, s� wymys�em ludzkim, czasem
> > pomaga�y, czasem spisywano frustracj� ewidentnie chorych psychicznie.
> > Powielanie zachowa� psychicznego z przed 6 wiek�w wywo�uje
> > podporz�dkowywanie si� swoim umys�em pod zachowania chorobotw�rcze.
> > Samo to, �e kk niedostrzega i� w bibli s� sentencje ludzkie , a nazywa
> > je objawieniami, �wiadczy, �e s� zaburzeni, esencja przys�oni�a
> > egzystencj�. Chodzi o to, �e tym co pasowa�o do �redniowiecza neguj�
> > si� swoje istnienie obecne, swoj� egzystencj�. To wywo�uje naprzyk�ad
> > nerwice, napady chisteryczne, czyli wszystko co przekracza bibliďż˝ jest
> > pojmowane jak z�o i z tym z�em nale�y walczy�.
>
> Tutaj nie jesteďż˝ daleko od prawdy. W Biblii mamy opisanych wiele
> zachowa� i do�wiadcze�, jednak nie s� to wszystkie mo�liwe i rzeczywiste
> do�wiadczenia cz�owieka (egzystencjalne). Dlatego przez wiele z nich po
> prostu �ycie przecieknie jak przez palce. Nie mo�na g��bi i bogactwa
> tego czym jest �ycie, dostosowywa� do fragment�w do�wiadczenia innych
> ludzi sprzed wiek�w. Nawet je�li wielu przyzna, �e wiele z tych
> do�wiadcze� jest ponadczasowych. Wygl�da to bardzo dziwnie: jaki�
> fragment prawdy ma nas prowadzi� jak ig�a nitk�. Fragment prawdy
> zapisanej, a wi�c nie �ywej. Niby dlaczego mieliby�my dostosowywa� �ywe
> do�wiadczenie do wznios�ych sentencji?
>
>
> Tak samo zaprzeczanie
> > seksualno�ci by�o i jest nast�pstwem zaburze� psychicznych a nawet
> > �mierci. Obecnie katolicy zasuwaj� do psychiatr�w i ci lecz� ich z
> > zaburze� spowodowanych brakiem akceptacji sfery seksualnej. Ch�opaka
> > jak mu ksi�d� debilizm�w nagada�, �e jest grzesznikiem z liny
> > �ci�gano, bo taki winny si� poczu�. Z perspektywy zdrowia psychicznego
> > ten co zanegowaďż˝ masturbacjďż˝, byďż˝ niepoczytalny i ta esencja
> > przypisana w wierze gnoi �ycie nam wsp�czesnych, gdzie oddawna
> > wiadomo �e brak masturbacji prowadzi do do schorze� psychicznych.
>
> > Czyli o psychiatri poj�cia nie masz,
>
> To prawda, �e nie mam, nie jestem psychiatr�. Mam cz�stkowe poj�cie o
> tej dziedzinie.
>
> przy schizofrenii u�ywa si�
> > obecnie lek�w drugiej generacji, w ci�gu paru dni wychodz� ludzie z
> > psychiatryka i normalnie funkcjonujďż˝.
>
> To w�a�nie smutne, �e staj� si� tak zale�ni od lek�w - przecie�
muszďż˝ je
> wci�� bra� po wyj�ciu. Wiara w wielk� moc lek�w drugiej generacji jest
> przesad�. To oburzaj�ce, �e sposobem na zdrowie cz�owieka uznajesz
> chemiczn� substancj�. M�wi� oczywi�cie o zdrowiu psychicznym, bo stan
> egzystencji a stan cia�a to r�ne sprawy, gdy chodzi o ich zdrowie.
> Cia�o mo�emy leczy� r�nymi medykamentami, umys� jest to�samy ze mn�,
> cz�owiekiem, ja jestem pierwszy przed lekiem, a nie lek jest moim panem,
> kt�rego musz� si� kurczowo trzyma�, byle zn�w nie popa�� w ob��d.
>
>
> Tak wi�c to typowe, �e jak kto�
> > jest zaro�ony dogmatyk� widzi do�wiadczenie naukowe jako bleee, a
> > urojenia chorobowe w bibli popisane za wz�r rzeczywisto�ci.
>
> Jestem zara�ony dogmatyk�? Dziwne, ci�gle m�wi� co� innego. Nie
czyniďż˝
> sobie po prostu z psychiatrii innego Boga.
Od początku negujesz psychiatrię w tak skanaliczny sposób, że ma się
wrażenie, iż jesteś osobą religijną. Dlatego mam takie podejście,
gdzie widzę u każdego katolika, że sfera wiary tak go odrywa od
rzeczywistości, że nie tylko odrywa go od własnego pogardzanego ciała,
ale zastępuje metafizyką biblijną świat doświadczany. Dlatego tego
pilnuje, bo trzymam się profilu historycznego, a mianowicie mamy po
średniowieczu, nagujące średniowiecze zejście w antropocentryzm z
teocentryzmu, z wiary w emiryzm, z objawień w racjonalizm. To było
konieczne, te sprzeczności zrodziła metafizyka kk, gdyż widzimy tu
ogromną troskę umysłu, jego systemy zabezpieczeń, które pozwoliły,
abyśmy wszyscy niezwariowali. Widzisz, umysł troszczy się podświadomie
o swoje układy, np; gdy nagle się zamyślamy mózg spawdza swoje
obwody ,im dłużej siedzimy w takim zawieszeniu gdzie ktoś nam macha
przed oczami i my tego niewidzimy, znaczy że coś w mózgu uległo
uszkodzeniu i on analizuje przejścia , łącza. Ta sama troska umysłu
rzuciła ludzkość w empiryzm.
Mówisz, że leki są złe i znowu w twoim wywodzie widać zaprzeczanie
doświadczeniu, bo te leki normują jedynie substancje w mózgu
odpowiedzialne na nasze funkcjonowanie, zapominasz, że człowiek
egzystuje tutaj poprzez ciało i to ciało determinuje nasze życie w
wielkim stopniu, bo możemy na nie oddziaływać, te leki nie są już
otumaniające, tak jak kiedyś a ludziki mogą normalnie pracować.
Kwestia twojej egzystencji nie znajduje się w ciele, ale w twojej
świadomości. Ciało jest przyczynowo/skutkowe, za to ty możesz wyrzucić
siebie z ciągu przyczynowo/skutkowego i wybrać zmianę wartości, bądź
uchylić się wartością obecnym. Twoja egzystencja odbywa się w świecie
wartości. Tu chodzi o sprzeczność, miedzy tym co jest esencją i
wiecznym uchylaniem się tej esencji i wyzwalaniem egzystencji, ty
piszesz tak jakbyś nie miał ciała nic na ciebie nie wpływało, jakbyś
właśnie uciekł. Zapominasz oprócz wolności o tym że jesteś ze
wszystkich stron determinowany, jeśli zapomnisz co na ciebie wpływa to
jak uchylisz się temu jak ciebie inni definują. Dlatego Sartre,
powiedział, że piekło to inny, jak czytałeś proces to zrozumiesz, co
ci inni mogą nam zrobić, czy też Nałkowska/ to ludzie ludziom
zgotowali taki los/. Od tego nie uciekniesz... od ludzi. / Piekło to
inni/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
82. Data: 2010-04-03 15:01:34
Temat: Re: Strach
cbnet napisał(a):
> OK.
> Jednak potwor�w ju� nie o�ywisz swoim histerycznym krzykiem.
>
> Odkry�e� ameryk� i brak ci do tego odkrycia dystansu.
>
> --
> CB
>
>
> U�ytkownik "glob" <r...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:cbc8457c-a7e1-4c8c-bd7d-c53c896f4ffb@z3g2000yqz
.googlegroups.com...
>
> [...]
> Nie dziwade�ka tylko potwory, ja widz� potwory, zmar�ych
> rozk�adaj�cych si� tu na tej planecie, kto neguje swoje �ycie jest
> trupem. Tak wi�c wchodz�c do apteki, kawiarni, widz� rozk�adaj�cych
> si� zmar�ych, kt�rzy sw�j smr�d z rozk�adaj�cego si� m�zgu
traktujďż˝
> jako rzecz , kt�ra powinna dotyczy� ka�dego. Nidy nie pozwol� na to
> aby zaprzeczy� dogmatami w�asnej egzystencji, bo to oznacza �mier� ju�
> tutaj, jest to agonia juďż˝ tutaj, zanim dojdzie do fizycznej.
Nie, oni nie na zawsze są martwi, tylko muszą odnaleźć własne
człowieczeństwo , które zatracili w determinacji dogmatycznej. Oni
żyją jedynie esencją, ale mogą uchylić się sami sobie, tego co z sobą
zrobili i w imię błyszczącego człowieczeństwa siebie wyzwolić. Tak jak
Jezus od którego w dużej mierze zdrodził się egzystencjalizm, gdzie
Chrystys wyzwalał ludzi z dogmatów, by naleźli swoją nagość...bardzo
nielubił faryzeuszy, gdyż zatrzymanie życia w dogmacie powoduje, że
trzeba budować zakłamany świat, aby dogmatami gwałcić
rzeczywistość....dlatego był
miłością do człowieka, wyzwalał go z ciasnej i szkodliwej uprzęży.
Teraz kk to ci sami faryzeusze, co go ukrzyżowali. A ja nie jestem
wrogiem wiary, ale istytucji kk, która jest jedynie bandą faryzeuszy,
szkodliwych dla każdego i ja się będe bronił.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
83. Data: 2010-04-03 16:56:13
Temat: Re: StrachUżytkownik "Piotrek Zawodny" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:hp7i56$li3$1@news.onet.pl...
>W dniu 2010-04-02 14:08, Chiron pisze:
>
>>> Religia jest formą, która dla ludzi próbuje wyjaśniać to, co się
>>> naprawdę dzieje. Dana jako prawda wzmacnia tylko ból i strach poprzez
>>> wiarę w nią. Świetnie potrafi wyjaśnić rzeczy, które się dzieją: na
>>> przykład złość do kogoś wyjaśnia jako grzech i już mamy prostą
>>> odpowiedź, że jesteśmy grzeszni i przyczyna tkwi w nas, powinniśmy
>>> więc ją stłumić. Religia to tylko chwytanie się pomocy w prawdzie
>>> zewnętrznej /z zewnątrz danej/ w sytuacji beznadziei i bólu, gdy
>>> odważnie nie spojrzymy , co naprawdę się dzieje. Ludzie religijni, o
>>> których piszesz, to ludzie którzy wybrali pewną rzecz jako lek, jako
>>> pomoc w bardzo trudnej sytuacji, by wyjaśnić sobie źródło swojego
>>> cierpienia i uwolnić się w ten sposób od niego. To, że to nie działa i
>>> że zostanie w końcu zauważone, że nie działa, to kwestia czasu.
>> W moim głębokim przekonaniu- zupełnie nie tak. Pokrótce- bardzo ważna
>> sprawa, której nie można wziąć pod uwagę, jak chce się coś napisać o
>> religiach: praktycznie wszystkie one są adresowane do każdego człowieka.
>> Rodzi to określone konsekwencje: religie (wszystkie) muszą przemawiać
>> językiem symbolu, i muszą też mieć kapłanów, którzy podadzą jako prawdę
>> odpowiedź na pytania wiernych- szczególnie tych przeciętnych. Rodzi to
>> określone konsekwencje: inaczej wykłada się pisma ludziom na wysokim
>> poziomie rozwoju duchowego- inaczej "maluczkim". Dla tych, których
>> najwięcej- są określone przepisy, żeby po prostu mieli się czego
>> trzymać. Co powiedzieć człowiekowi na wysokim szczeblu rozwoju duchowego
>> o wpadniu w złość? Taki człowiek wie, że złość przecież tkwi w nim
>> samym, i że tak naprawdę z jednej strony- ma on prawo do swoich emocji,
>> ale będąc za nie odpowiedzialnym- zdaje sobie sprawę, że należy
>> wybaczyć- i nie ze względu na drugą osobę- lecz przede wszystkim
>> (niektóre religie powiedzą, że wyłącznie- buddyzm np) ze względu na
>> samego siebie. Ot- złość po prostu jak i inne negatywne uczucia- niszczą
>> ich posiadaczy, i to skutecznie. Co ma powiedzieć kapłan "maluczkiemu"?
>> Powie: "przebacz, bo tak uczy nas Chrystus".
>
> Pisząc o religijnym wyjaśnieniu złości, miałem na myśli następującą
> sytuację: powiedziano mi na lekcji religii, że Bóg powiedział w 4
> przykazaniu: czcij ojca i matkę swoją. Jednocześnie powiedziano mi, że
> jeśli złamię to przykazanie, mogę pójść do spowiedzi, wyznać swój grzech,
> wtedy jest łaska uświęcająca od Boga, grzech jest wybaczony i mogę pójść
> do Komunii Św. zjednoczyć się z Jezusem. Mam czyste serce, mam Boga w
> sercu. W relacji z jednym z moich rodziców doświadczam co jakiś czas
> złości, jestem zbyt młody, żeby zawsze ją opanować, więc zdarza mi się
> jakoś agresywnie odpowiedzieć, bez wyzwisk, ale na tyle nieprzyjemnie, że
> rodzicowi jest przykro. Czuję wtedy utratę łaski uświęcającej. Teraz do
> czasu następnej mszy w niedzielę (bo nie mam jeszcze zwyczaju chodzić do
> kościoła w dni powszednie) jestem bez łaski uświęcającej, w chwili gdy ją
> tracę jest coś właściwie bliskiego rozpaczy. W niedzielę przystępuję co
> spowiedzi, ksiądz na mnie nie krzyczy, mówi delikatnie, wybacza mi w
> imieniu Boga, Bóg mi odpuścił grzech, jestem czysty od tamtego zachowania
> w złości. Nie ma tego, wszystko od nowa. Radosny w łasce uświęcającej
> przystępuję do Komunii, radosny wracam do domu mając w sercu Pana Jezusa,
> po czym za jakiś niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w
> rodzicu, jest to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam.
>
> Być może jeszcze raz idę do spowiedzi w następną niedzielę, ale tamto znów
> się powtarza, więc rezygnuję z praktyki kościelnej.
>
> To nie jest przykład na to, że to nie działa. To przykład na zbyt łatwe
> wyjaśnianie złości wobec kogoś.
>
A gdzie tu masz w ogóle próbę wyjasnienia złości - na dodatek zbyt łatwą?
Przecież ani razu nie próbowałeś tej złości wyjaśnić.
"po czym za jakiś
niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu, jest
to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam."
Zastanów się może, czym wobec tego jest to, co jest silniejsze od nakazu
Boga.
--
Serdecznie pozdrawiam
Chiron
1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak
2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
84. Data: 2010-04-03 18:00:12
Temat: Re: StrachW dniu 2010-04-03 18:56, Chiron pisze:
> Użytkownik "Piotrek Zawodny" <p...@o...pl> napisał w
> wiadomości news:hp7i56$li3$1@news.onet.pl...
>> W dniu 2010-04-02 14:08, Chiron pisze:
>>
>>>> Religia jest formą, która dla ludzi próbuje wyjaśniać to, co się
>>>> naprawdę dzieje. Dana jako prawda wzmacnia tylko ból i strach poprzez
>>>> wiarę w nią. Świetnie potrafi wyjaśnić rzeczy, które się dzieją: na
>>>> przykład złość do kogoś wyjaśnia jako grzech i już mamy prostą
>>>> odpowiedź, że jesteśmy grzeszni i przyczyna tkwi w nas, powinniśmy
>>>> więc ją stłumić. Religia to tylko chwytanie się pomocy w prawdzie
>>>> zewnętrznej /z zewnątrz danej/ w sytuacji beznadziei i bólu, gdy
>>>> odważnie nie spojrzymy , co naprawdę się dzieje. Ludzie religijni, o
>>>> których piszesz, to ludzie którzy wybrali pewną rzecz jako lek, jako
>>>> pomoc w bardzo trudnej sytuacji, by wyjaśnić sobie źródło swojego
>>>> cierpienia i uwolnić się w ten sposób od niego. To, że to nie działa i
>>>> że zostanie w końcu zauważone, że nie działa, to kwestia czasu.
>>> W moim głębokim przekonaniu- zupełnie nie tak. Pokrótce- bardzo ważna
>>> sprawa, której nie można wziąć pod uwagę, jak chce się coś napisać o
>>> religiach: praktycznie wszystkie one są adresowane do każdego człowieka.
>>> Rodzi to określone konsekwencje: religie (wszystkie) muszą przemawiać
>>> językiem symbolu, i muszą też mieć kapłanów, którzy podadzą jako prawdę
>>> odpowiedź na pytania wiernych- szczególnie tych przeciętnych. Rodzi to
>>> określone konsekwencje: inaczej wykłada się pisma ludziom na wysokim
>>> poziomie rozwoju duchowego- inaczej "maluczkim". Dla tych, których
>>> najwięcej- są określone przepisy, żeby po prostu mieli się czego
>>> trzymać. Co powiedzieć człowiekowi na wysokim szczeblu rozwoju duchowego
>>> o wpadniu w złość? Taki człowiek wie, że złość przecież tkwi w nim
>>> samym, i że tak naprawdę z jednej strony- ma on prawo do swoich emocji,
>>> ale będąc za nie odpowiedzialnym- zdaje sobie sprawę, że należy
>>> wybaczyć- i nie ze względu na drugą osobę- lecz przede wszystkim
>>> (niektóre religie powiedzą, że wyłącznie- buddyzm np) ze względu na
>>> samego siebie. Ot- złość po prostu jak i inne negatywne uczucia- niszczą
>>> ich posiadaczy, i to skutecznie. Co ma powiedzieć kapłan "maluczkiemu"?
>>> Powie: "przebacz, bo tak uczy nas Chrystus".
>>
>> Pisząc o religijnym wyjaśnieniu złości, miałem na myśli następującą
>> sytuację: powiedziano mi na lekcji religii, że Bóg powiedział w 4
>> przykazaniu: czcij ojca i matkę swoją. Jednocześnie powiedziano mi, że
>> jeśli złamię to przykazanie, mogę pójść do spowiedzi, wyznać swój
>> grzech, wtedy jest łaska uświęcająca od Boga, grzech jest wybaczony i
>> mogę pójść do Komunii Św. zjednoczyć się z Jezusem. Mam czyste serce,
>> mam Boga w sercu. W relacji z jednym z moich rodziców doświadczam co
>> jakiś czas złości, jestem zbyt młody, żeby zawsze ją opanować, więc
>> zdarza mi się jakoś agresywnie odpowiedzieć, bez wyzwisk, ale na tyle
>> nieprzyjemnie, że rodzicowi jest przykro. Czuję wtedy utratę łaski
>> uświęcającej. Teraz do czasu następnej mszy w niedzielę (bo nie mam
>> jeszcze zwyczaju chodzić do kościoła w dni powszednie) jestem bez
>> łaski uświęcającej, w chwili gdy ją tracę jest coś właściwie bliskiego
>> rozpaczy. W niedzielę przystępuję co spowiedzi, ksiądz na mnie nie
>> krzyczy, mówi delikatnie, wybacza mi w imieniu Boga, Bóg mi odpuścił
>> grzech, jestem czysty od tamtego zachowania w złości. Nie ma tego,
>> wszystko od nowa. Radosny w łasce uświęcającej przystępuję do Komunii,
>> radosny wracam do domu mając w sercu Pana Jezusa, po czym za jakiś
>> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu,
>> jest to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam.
>>
>> Być może jeszcze raz idę do spowiedzi w następną niedzielę, ale tamto
>> znów się powtarza, więc rezygnuję z praktyki kościelnej.
>>
>> To nie jest przykład na to, że to nie działa. To przykład na zbyt
>> łatwe wyjaśnianie złości wobec kogoś.
>>
>
> A gdzie tu masz w ogóle próbę wyjasnienia złości - na dodatek zbyt
> łatwą? Przecież ani razu nie próbowałeś tej złości wyjaśnić.
Jak to? Piszesz tak serio, czy nieświadomie się przekomarzasz, czy
jeszcze jakoś inaczej, by "wygrać" w rozmowie? Przecież napisałem, że
chodzi o wyjaśnienie złości przez religię. Przez religię, a nie przeze mnie.
>
> "po czym za jakiś
> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu, jest
> to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam."
>
> Zastanów się może, czym wobec tego jest to, co jest silniejsze od nakazu
> Boga.
Wiesz co, tego rodzaju odpowiedź nie nadaje się do komentarza.
Występujesz tu w roli nauczyciela na katedrze? Kim Ty jesteś? Zauważ,
jeśli uważnie przeczytasz mój post, dojdziesz do wniosku, że to co
opisałem, miało miejsce dawno temu. Zastanawiałem się później nad tym, i
to zastanawianie - które mi aplikujesz - nigdy nie doprowadziło do
jakiegoś wyzwalającego rozwiązania. Ale przede wszystkim: kim jesteś,
żeby mi mówić, jak nauczyciel, jak mam rozwiązywać swe sprawy osobiste?
Dlaczego przyjąłeś, że się nad tym nie zastanawiam? Skąd wreszcie dziwna
myśl, przebijająca przez Twoje pytanie, iż ów nakaz jest czymś tak
niepodważalnym i na pewno pochodzącym od Boga? Skąd myśl, że nakazy są
drogą Boga wobec człowieka? Czy wolność ma dla Ciebie jakieś znaczenie?
Co ma wspólnego nakaz, który usiłuje stłumić prawdziwą emocję dziecka i
w ten sposób go dręczy, z wolnością człowieka? Z jakiego powodu uznajesz
ów "nakaz" za rzeczywiście pochodzący z prawdy? Skąd to prymitywne
tłumaczenie problemu poprzez założenie, że jego źródłem na pewno nie
jest "nakaz Boga"? A może byś się zastanowił, dlaczego "nakazy Boga" w
rodzaju tego tutaj, są tak trudne, bądź niemożliwe, by ujść ze zdrowiem
i je przestrzegać? A może byś pomyślał, jak bardzo młodych ludzi
zostawia się samych z sytuacją, gdy z jednej strony aplikuje się im
wielkie pragnienie zasłużenia na Bożą miłość, a z drugiej strony nie
udziela żadnej pomocy i wyjaśnienia, jak poradzić sobie z takimi
emocjami i konfliktem? Zamiast tego dając tylko martwy, wzniosły jak
posąg komunikat w świątyni, że jesteśmy grzeszni, ale Jezus nas kocha i
wybacza grzechy, zaś jednym z 7 grzechów głównych jest gniew?
Pomyślałeś kiedyś, że gniew jest dobry, że wyraża jakąś prawdę?
Mówisz tyle o niszczącym charakterze gniewu. Dopuszczasz, że równie
niszczące jest jego tłumienie i uznawanie za nieważny?
Jesteś ojcem? Może źle się czujesz, gdy Twoje dzieci się na Ciebie
gniewają i wtedy uznajesz to za niszczące?
A jeszcze spójrz na inną rzecz: napisałem, że którejś niedzieli znów
"przegrałem". Przegrałem w świetle systemu stworzonego 2800 lat temu.
Może nie należało w ogóle grać w tym systemie? Lecz ja uwierzyłem, że
należy grać wedle tych reguł, i wedle tych reguł przegrałem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
85. Data: 2010-04-03 20:29:43
Temat: Re: StrachCzy "potwory" są tylko w krk?
--
CB
Użytkownik "glob" <r...@g...com> napisał w wiadomości
news:78796298-3e7c-4676-b446-1fd8d1b0e958@u31g2000yq
b.googlegroups.com...
Nie, oni nie na zawsze są martwi, tylko muszą odnaleźć własne
człowieczeństwo , które zatracili w determinacji dogmatycznej. [...]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
86. Data: 2010-04-03 20:57:32
Temat: Re: Strach
cbnet napisał(a):
> Czy "potwory" sďż˝ tylko w krk?
>
> --
> CB
>
>
> U�ytkownik "glob" <r...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:78796298-3e7c-4676-b446-1fd8d1b0e958@u31g2000yq
b.googlegroups.com...
>
> Nie, oni nie na zawsze s� martwi, tylko musz� odnale�� w�asne
> cz�owiecze�stwo , kt�re zatracili w determinacji dogmatycznej. [...]
nie, każdy sam z siebie może stać się potworem, to polega na tym, że w
rzeczywistości nie ma pojęć, pojęcia czyli definicje są stanem umysłu,
tak więc człowiek wymyka się wszelkim definicją, czyli egzystencja
wyprzedza esencję, dlatego każde stałe określenie drugiego człowieka
jest jego niewoleniem. Jeśli on przywiąż się do definicji, zaczyna
umierać, tak jak ludzie na starość są coraz bardziej określeni, więc
umierają, odlatują. Dlatego jeśli ktoś przywiąże kogoś do definicji
zdeformuje go, odbierze ww, tak jak gwałcą rzeczywistość swoimi
abstrakcjami systemy ucisku, im bardziej im się wymykasz tym bardziej
chcą ciebie zlikwidować. Dla psychiki, taka statyka jest zbójcza.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
87. Data: 2010-04-05 14:40:01
Temat: powiedzieć siebieW dniu 2010-04-03 18:56, Chiron pisze:
Piotr napisał:
>> Pisząc o religijnym wyjaśnieniu złości, miałem na myśli następującą
>> sytuację: powiedziano mi na lekcji religii, że Bóg powiedział w 4
>> przykazaniu: czcij ojca i matkę swoją. Jednocześnie powiedziano mi, że
>> jeśli złamię to przykazanie, mogę pójść do spowiedzi, wyznać swój
>> grzech, wtedy jest łaska uświęcająca od Boga, grzech jest wybaczony i
>> mogę pójść do Komunii Św. zjednoczyć się z Jezusem. Mam czyste serce,
>> mam Boga w sercu. W relacji z jednym z moich rodziców doświadczam co
>> jakiś czas złości, jestem zbyt młody, żeby zawsze ją opanować, więc
>> zdarza mi się jakoś agresywnie odpowiedzieć, bez wyzwisk, ale na tyle
>> nieprzyjemnie, że rodzicowi jest przykro. Czuję wtedy utratę łaski
>> uświęcającej. Teraz do czasu następnej mszy w niedzielę (bo nie mam
>> jeszcze zwyczaju chodzić do kościoła w dni powszednie) jestem bez
>> łaski uświęcającej, w chwili gdy ją tracę jest coś właściwie bliskiego
>> rozpaczy. W niedzielę przystępuję co spowiedzi, ksiądz na mnie nie
>> krzyczy, mówi delikatnie, wybacza mi w imieniu Boga, Bóg mi odpuścił
>> grzech, jestem czysty od tamtego zachowania w złości. Nie ma tego,
>> wszystko od nowa. Radosny w łasce uświęcającej przystępuję do Komunii,
>> radosny wracam do domu mając w sercu Pana Jezusa, po czym za jakiś
>> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu,
>> jest to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam.
>>
>> Być może jeszcze raz idę do spowiedzi w następną niedzielę, ale tamto
>> znów się powtarza, więc rezygnuję z praktyki kościelnej.
>>
>> To nie jest przykład na to, że to nie działa. To przykład na zbyt
>> łatwe wyjaśnianie złości wobec kogoś.
>>
>
> A gdzie tu masz w ogóle próbę wyjaśnienia złości - na dodatek zbyt
> łatwą? Przecież ani razu nie próbowałeś tej złości wyjaśnić.
>
> "po czym za jakiś
> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu, jest
> to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam."
>
> Zastanów się może, czym wobec tego jest to, co jest silniejsze od nakazu
> Boga.
Nie powinienem tak ostro - agresywnie - Ci odpowiedzieć.
Niezależnie od tego, czy odpowiesz na ten post, czy nie, chciałbym
klarownie i spokojnie powiedzieć to, co być może chciałem Ci powiedzieć
poprzednio, ale z powodu gniewu i oporu, nie udało mi się.
Gniew w dziecku powstaje w relacji z rodzicem wtedy, gdy młody człowiek
chce powiedzieć prawdę - chce po prostu powiedzieć coś autentycznego -
lecz stawiany jest mu opór poprzez strach przed gwałtownym rodzicem.
Gwałtowność nie musi być wcale wielka i patologiczna. Jakiś szybszy,
nieskoordynowany ruch, nieoczekiwana reakcja. Złość może powstać wtedy,
kiedy blokowany jest autentyzm, wartki potok bezpośredniego wyrażenia się.
Siła wyrazu dorosłego przy sile wyrazu młodego człowieka jest jak siła
mastodonta.
Kiedy chcesz autentycznie się wyrazić, wartki potok przerwany jest przez
falę wyrazu (sprzeciwu? przerwania wypowiedzi? nerwowego poruszenia
się?) rodzica. Nadchodzi fala, która jest silniejsza, muszę się
zatrzymać, chcę iść dalej, ale muszę się zatrzymać, nie mogę się
wydostać. Siłowanie się powoduje złość.
Później ten opór już się koduje w Tobie - zanim powiesz coś, już czujesz
gniew, nawet nie wiesz dlaczego. Gniew, to wspomnienie oporu, jaki
został położony tamą Twojemu autentycznemu ,,ja". Czasem gniew jest tak
duży, że nie wiesz, co chciałbyś powiedzieć. Czując ból i palącą złość,
atakujesz rodzica, choć naprawdę chcesz atakować ten gniew.
Kiedy masz 10 - 11 lat /okres komunijny/ nie masz jeszcze takiej
świadomości badawczej, by zobaczyć czym to jest. By zobaczyć co się
dzieje naprawdę. Dostajesz natomiast drogę pewną - drogę świętą - od
dorosłych, która sprawę rozstrzyga dość prosto: złość jest grzechem.
Czcij ojca swego i matkę swoją. Złość jest grzechem, więc - myślisz -
trzeba ją stłumić. Na tym etapie nie jesteś jeszcze w stanie (ja nie
byłem) zrozumieć tych spraw, wierzysz i ufasz rozwiązaniu tych spraw
przez słowa Kościoła. One są podane jako absolutna prawda. Czy księża
mówią, co się naprawdę wtedy dzieje? Czym jest prawda w relacjach między
dziećmi a rodzicami?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
88. Data: 2010-04-05 21:02:15
Temat: Re: powiedzieć siebie
Użytkownik "Piotrek Zawodny" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:hpcso7$1qt$1@news.onet.pl...
>W dniu 2010-04-03 18:56, Chiron pisze:
> Piotr napisał:
>>> Pisząc o religijnym wyjaśnieniu złości, miałem na myśli następującą
>>> sytuację: powiedziano mi na lekcji religii, że Bóg powiedział w 4
>>> przykazaniu: czcij ojca i matkę swoją. Jednocześnie powiedziano mi, że
>>> jeśli złamię to przykazanie, mogę pójść do spowiedzi, wyznać swój
>>> grzech, wtedy jest łaska uświęcająca od Boga, grzech jest wybaczony i
>>> mogę pójść do Komunii Św. zjednoczyć się z Jezusem. Mam czyste serce,
>>> mam Boga w sercu. W relacji z jednym z moich rodziców doświadczam co
>>> jakiś czas złości, jestem zbyt młody, żeby zawsze ją opanować, więc
>>> zdarza mi się jakoś agresywnie odpowiedzieć, bez wyzwisk, ale na tyle
>>> nieprzyjemnie, że rodzicowi jest przykro. Czuję wtedy utratę łaski
>>> uświęcającej. Teraz do czasu następnej mszy w niedzielę (bo nie mam
>>> jeszcze zwyczaju chodzić do kościoła w dni powszednie) jestem bez
>>> łaski uświęcającej, w chwili gdy ją tracę jest coś właściwie bliskiego
>>> rozpaczy. W niedzielę przystępuję co spowiedzi, ksiądz na mnie nie
>>> krzyczy, mówi delikatnie, wybacza mi w imieniu Boga, Bóg mi odpuścił
>>> grzech, jestem czysty od tamtego zachowania w złości. Nie ma tego,
>>> wszystko od nowa. Radosny w łasce uświęcającej przystępuję do Komunii,
>>> radosny wracam do domu mając w sercu Pana Jezusa, po czym za jakiś
>>> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu,
>>> jest to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam.
>>>
>>> Być może jeszcze raz idę do spowiedzi w następną niedzielę, ale tamto
>>> znów się powtarza, więc rezygnuję z praktyki kościelnej.
>>>
>>> To nie jest przykład na to, że to nie działa. To przykład na zbyt
>>> łatwe wyjaśnianie złości wobec kogoś.
>>>
>>
>> A gdzie tu masz w ogóle próbę wyjaśnienia złości - na dodatek zbyt
>> łatwą? Przecież ani razu nie próbowałeś tej złości wyjaśnić.
>>
>> "po czym za jakiś
>> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu, jest
>> to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam."
>>
>> Zastanów się może, czym wobec tego jest to, co jest silniejsze od nakazu
>> Boga.
>
>
> Nie powinienem tak ostro - agresywnie - Ci odpowiedzieć.
Zdziwiło mnie to - nie powiem. Jednak nie potrafiłem znaleźć tu swojej winy-
choć jestem przekonany, że jest.
> Niezależnie od tego, czy odpowiesz na ten post, czy nie, chciałbym
> klarownie i spokojnie powiedzieć to, co być może chciałem Ci powiedzieć
> poprzednio, ale z powodu gniewu i oporu, nie udało mi się.
OK
> Gniew w dziecku powstaje w relacji z rodzicem wtedy, gdy młody człowiek
> chce powiedzieć prawdę - chce po prostu powiedzieć coś autentycznego -
> lecz stawiany jest mu opór poprzez strach przed gwałtownym rodzicem.
> Gwałtowność nie musi być wcale wielka i patologiczna. Jakiś szybszy,
> nieskoordynowany ruch, nieoczekiwana reakcja. Złość może powstać wtedy,
> kiedy blokowany jest autentyzm, wartki potok bezpośredniego wyrażenia się.
>
> Siła wyrazu dorosłego przy sile wyrazu młodego człowieka jest jak siła
> mastodonta.
>
> Kiedy chcesz autentycznie się wyrazić, wartki potok przerwany jest przez
> falę wyrazu (sprzeciwu? przerwania wypowiedzi? nerwowego poruszenia się?)
> rodzica. Nadchodzi fala, która jest silniejsza, muszę się zatrzymać, chcę
> iść dalej, ale muszę się zatrzymać, nie mogę się wydostać. Siłowanie się
> powoduje złość.
Mało dla mnie odkrywcze- a raczej bardzo oczywiste.
> Później ten opór już się koduje w Tobie - zanim powiesz coś, już czujesz
> gniew, nawet nie wiesz dlaczego. Gniew, to wspomnienie oporu, jaki został
> położony tamą Twojemu autentycznemu ,,ja". Czasem gniew jest tak duży, że
> nie wiesz, co chciałbyś powiedzieć. Czując ból i palącą złość, atakujesz
> rodzica, choć naprawdę chcesz atakować ten gniew.
>
> Kiedy masz 10 - 11 lat /okres komunijny/ nie masz jeszcze takiej
> świadomości badawczej, by zobaczyć czym to jest. By zobaczyć co się dzieje
> naprawdę. Dostajesz natomiast drogę pewną - drogę świętą - od dorosłych,
> która sprawę rozstrzyga dość prosto: złość jest grzechem. Czcij ojca swego
> i matkę swoją. Złość jest grzechem, więc - myślisz - trzeba ją stłumić. Na
> tym etapie nie jesteś jeszcze w stanie (ja nie byłem) zrozumieć tych
> spraw, wierzysz i ufasz rozwiązaniu tych spraw przez słowa Kościoła. One
> są podane jako absolutna prawda. Czy księża mówią, co się naprawdę wtedy
> dzieje? Czym jest prawda w relacjach między dziećmi a rodzicami?
To są- póki co (to, co opisałeś)- patologiczne zachowania rodziców. W
momencie rozpatrywania relacji dziecko- rodzic, oczywiste jest, że dziecko w
takiej relacji zawsze jest na straconej pozycji. Tu raczej nie ma pomiędzy
naszymi poglądami jakiejś rozbieżności. Kościół tłumaczy dziecku, że
powinien czcić ojca i matkę- powołując się na przykazania boże, bo raczej
inaczej dziecku się tego nie da wytłumaczyć. Ja twierdzę, że ilekroć ktoś
spotka się ze swoim rodzicem w relacji dziecko- dorosły, tyle razy stoi na
straconej pozycji. I wtedy wystarczy cokolwiek ze strony rodzica, żeby
wywołać złość u dziecka. Cokolwiek- gdyby to było powiedziane np przez
kolegę- nie było by takiej reakcji. No ale jak powie rodzic- to od razu
gniew.
Ja chcę Ci tylko napisać, że tak się dzieje wyłącznie w relacji dziecko-
dorosły. I wiek tego dziecka nie ma tu nic do rzeczy (albo niewiele). 40
letni człowiek, podchodząc do swojego rodzica jak dziecko- nie ma szans. A
dlaczego miałby mieć? Do tego potrzeba asertywności, nauczenia się podejścia
do ojca (matki) jak dorosły. To musi być spotkanie 2 dorosłych ludzi. Jeśli
zareaguje gniewem- to nadal jest dzieckiem. I ofiarą. Nie ma więc szans na
załatwienie swoich problemów z rodzicem.
Jednak stając jako dorosły- zrozumie, że ten jego ojciec (matka) wcale może
nie chcieć zaakceptować jego dorosłości. Jednak dorosłemu nie jest to
niezbędne do tego, żeby przestać oceniać i po prostu kochać rodziców. Wtedy
zrozumie, po co jest to 4 przykazanie.
Tyle w skrócie chciałem Ci przekazać- z moich (i nie tylko ) doświadczeń
--
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
89. Data: 2010-04-05 21:24:24
Temat: Re: Strachglob pisze:
>
> Ikselka napisał(a):
>> Dnia Fri, 2 Apr 2010 13:19:25 -0700 (PDT), glob napisaďż˝(a):
>>
>>> Dlatego katole s� najbardziej agresywn� grup� spo�eczn� atakuj�c�
>>> przez w�asne problemy psychiczne, teatry , galerie, madonny, artyst�w,
>>> sztukďż˝ itd.
>> A co to za grupa SPO�ECZNA?
> Wio buraku do psychiatry___
> Porównując proces do np. badania naukowego lub działania
> matematycznego, jego wynik musi być zły, jeśli przyjmie się błędne
> założenia, fałszywe tezy. Cała sprawa rozbiła się o krzyż i genitalia.
> Otóż według LPR przedstawienie genitaliów obraża krzyż. Pytanie
> elementarne dla dalszego toku rozumowania: czy przedstawienie
> genitaliów jest obraźliwe? Rozumiem, że członkowie (sic!) LPR w
> członku widzieli aluzje do seksu, skoro uznali, że jest to
> przedstawienie obraźliwe, a seks w ich rozumieniu jest grzechem (tu
> mogła jak sądzę mieć źródło owa negatywna ocena genitaliów). Tymczasem
> członek w instalacji Nieznalskiej został przedstawiony naturalnie: nie
> jest to przedstawienie obsceniczne, pornograficzne, członek nie jest w
> stanie erekcji, nie ma żadnych elementów które przywoływałyby
> jakikolwiek kontekst. Wynika z tego, że ów członek przedstawia po
> prostu członek i nic więcej: jest oznaczeniem, SYMBOLEM PŁCI. Dopóki
> nie zostanie nadany żaden kontekst, genitalia są tylko genitaliami,
> tak jak ucho jest uchem, oko okiem itd. Są tylko częścią ciała
> ludzkiego i nie mają żadnego zabarwienia emocjonalnego. Nie uważam,
> aby należało je negatywnie oceniać. Do zmiany stanowiska zachęcam
> członków LPR choćby stwierdzeniem (korzystając z kościelnej sofistyki)
> że Bóg stworzył genitalia jako instrument, narzędzie dzięki któremu
> istniejemy i nie ma w tym nic grzesznego. No, chyba że członkowie LPR
> uznają, że ta część ciała Bogu wyjątkowo się nie udała (samokrytyka
> członków LRP?), ale w świetle faktu, iż Bóg stworzył człowieka na swój
> obraz i podobieństwo(zaraz, zaraz, panowie, Bóg też ma genitalia!) to
> krytyka Boga trąci herezją. Amen. Jeśli w genitaliach par excellance
> ktoś widzi problem, to wio do psychiatry albo seksuologa. Gdyby
> Nieznalska chciała użyć jakiejś części ciała z zamyłem obrażenia,
> użyłaby pośladków a w dodatku nie takich "zwykłych" pośladków, ale
> wypiętego tyłka. Jest to bowiem w naszym kręgu kulturowym jedyna część
> ciała uznawana za obraźliwą (pod warunkiem stosownego użycia czyli
> wypięcia) i to już od średniowiecza, gdyż uważano wówczas, iż w tym
> właśnie miejscu diabeł ma twarz. Natomiast członek jako taki nigdy nie
> nosił w sobie znamion oceny, a jeśli, to ewentualnie pozytywnej, gdyż
> był powodem do dumy (patrz zbroje i ubiory XV, XVI-wieczne z
> elementami eksponującymi genitalia), nadto był symbolem płodności i
> mężności. To najważniejszy w tym procesie błąd: założenie że genitalia
> są obraźliwe jest fałszywe, dlatego reszta jest nieprawidłowa (czyli
> do dupy, a nie do członka).
czyli- określenie, za które każdy sąd na świecie (jak sądzę) "ch.j
zwisły ci w mordę!" walnie karę- nie jest obraźliwe, jak wynika z
Twojego pisania. No bo ani zwisający członek, ani usta- nie są symbolem
obrazy, prawda?
Jesteś tego pewien?
--
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
90. Data: 2010-04-05 22:04:17
Temat: Re: StrachDnia Mon, 05 Apr 2010 23:24:24 +0200, Chiron napisał(a):
> glob pisze:
>>
>> Ikselka napisał(a):
>>> Dnia Fri, 2 Apr 2010 13:19:25 -0700 (PDT), glob napisaďż˝(a):
>>>
>>>> Dlatego katole s� najbardziej agresywn� grup� spo�eczn� atakuj�c�
>>>> przez w�asne problemy psychiczne, teatry , galerie, madonny, artyst�w,
>>>> sztukďż˝ itd.
>>> A co to za grupa SPO�ECZNA?
>> Wio buraku do psychiatry___
>> Porównując proces do np. badania naukowego lub działania
>> matematycznego, jego wynik musi być zły, jeśli przyjmie się błędne
>> założenia, fałszywe tezy. Cała sprawa rozbiła się o krzyż i genitalia.
>> Otóż według LPR przedstawienie genitaliów obraża krzyż. Pytanie
>> elementarne dla dalszego toku rozumowania: czy przedstawienie
>> genitaliów jest obraźliwe? Rozumiem, że członkowie (sic!) LPR w
>> członku widzieli aluzje do seksu, skoro uznali, że jest to
>> przedstawienie obraźliwe, a seks w ich rozumieniu jest grzechem (tu
>> mogła jak sądzę mieć źródło owa negatywna ocena genitaliów). Tymczasem
>> członek w instalacji Nieznalskiej został przedstawiony naturalnie: nie
>> jest to przedstawienie obsceniczne, pornograficzne, członek nie jest w
>> stanie erekcji, nie ma żadnych elementów które przywoływałyby
>> jakikolwiek kontekst. Wynika z tego, że ów członek przedstawia po
>> prostu członek i nic więcej: jest oznaczeniem, SYMBOLEM PŁCI. Dopóki
>> nie zostanie nadany żaden kontekst, genitalia są tylko genitaliami,
>> tak jak ucho jest uchem, oko okiem itd. Są tylko częścią ciała
>> ludzkiego i nie mają żadnego zabarwienia emocjonalnego. Nie uważam,
>> aby należało je negatywnie oceniać. Do zmiany stanowiska zachęcam
>> członków LPR choćby stwierdzeniem (korzystając z kościelnej sofistyki)
>> że Bóg stworzył genitalia jako instrument, narzędzie dzięki któremu
>> istniejemy i nie ma w tym nic grzesznego. No, chyba że członkowie LPR
>> uznają, że ta część ciała Bogu wyjątkowo się nie udała (samokrytyka
>> członków LRP?), ale w świetle faktu, iż Bóg stworzył człowieka na swój
>> obraz i podobieństwo(zaraz, zaraz, panowie, Bóg też ma genitalia!) to
>> krytyka Boga trąci herezją. Amen. Jeśli w genitaliach par excellance
>> ktoś widzi problem, to wio do psychiatry albo seksuologa. Gdyby
>> Nieznalska chciała użyć jakiejś części ciała z zamyłem obrażenia,
>> użyłaby pośladków a w dodatku nie takich "zwykłych" pośladków, ale
>> wypiętego tyłka. Jest to bowiem w naszym kręgu kulturowym jedyna część
>> ciała uznawana za obraźliwą (pod warunkiem stosownego użycia czyli
>> wypięcia) i to już od średniowiecza, gdyż uważano wówczas, iż w tym
>> właśnie miejscu diabeł ma twarz. Natomiast członek jako taki nigdy nie
>> nosił w sobie znamion oceny, a jeśli, to ewentualnie pozytywnej, gdyż
>> był powodem do dumy (patrz zbroje i ubiory XV, XVI-wieczne z
>> elementami eksponującymi genitalia), nadto był symbolem płodności i
>> mężności. To najważniejszy w tym procesie błąd: założenie że genitalia
>> są obraźliwe jest fałszywe, dlatego reszta jest nieprawidłowa (czyli
>> do dupy, a nie do członka).
> czyli- określenie, za które każdy sąd na świecie (jak sądzę) "ch.j
> zwisły ci w mordę!" walnie karę- nie jest obraźliwe, jak wynika z
> Twojego pisania. No bo ani zwisający członek, ani usta- nie są symbolem
> obrazy, prawda?
> Jesteś tego pewien?
Spróbowałaby Nieznalska zawiesić umoczyć Gwiazdę Dawida w klozecie...
natychmiast dowiedziałaby się, co znaczy sąd i uczucia innych.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |