Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: Piotrek Zawodny <p...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Strach
Date: Sat, 03 Apr 2010 20:00:12 +0200
Organization: http://onet.pl
Lines: 117
Message-ID: <hp7vnf$mgh$1@news.onet.pl>
References: <6...@g...googlegroups.com>
<hp4j45$s74$1@news.onet.pl> <hp4mn5$7hk$1@news.onet.pl>
<hp7i56$li3$1@news.onet.pl> <hp7rvc$dc8$1@news.onet.pl>
Reply-To: p...@o...pl
NNTP-Posting-Host: public-gprs75460.centertel.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.onet.pl 1270317615 23057 91.94.168.22 (3 Apr 2010 18:00:15 GMT)
X-Complaints-To: n...@o...pl
NNTP-Posting-Date: Sat, 3 Apr 2010 18:00:15 +0000 (UTC)
User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; pl; rv:1.9.1.9) Gecko/20100317
Thunderbird/3.0.4
In-Reply-To: <hp7rvc$dc8$1@news.onet.pl>
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:528597
Ukryj nagłówki
W dniu 2010-04-03 18:56, Chiron pisze:
> Użytkownik "Piotrek Zawodny" <p...@o...pl> napisał w
> wiadomości news:hp7i56$li3$1@news.onet.pl...
>> W dniu 2010-04-02 14:08, Chiron pisze:
>>
>>>> Religia jest formą, która dla ludzi próbuje wyjaśniać to, co się
>>>> naprawdę dzieje. Dana jako prawda wzmacnia tylko ból i strach poprzez
>>>> wiarę w nią. Świetnie potrafi wyjaśnić rzeczy, które się dzieją: na
>>>> przykład złość do kogoś wyjaśnia jako grzech i już mamy prostą
>>>> odpowiedź, że jesteśmy grzeszni i przyczyna tkwi w nas, powinniśmy
>>>> więc ją stłumić. Religia to tylko chwytanie się pomocy w prawdzie
>>>> zewnętrznej /z zewnątrz danej/ w sytuacji beznadziei i bólu, gdy
>>>> odważnie nie spojrzymy , co naprawdę się dzieje. Ludzie religijni, o
>>>> których piszesz, to ludzie którzy wybrali pewną rzecz jako lek, jako
>>>> pomoc w bardzo trudnej sytuacji, by wyjaśnić sobie źródło swojego
>>>> cierpienia i uwolnić się w ten sposób od niego. To, że to nie działa i
>>>> że zostanie w końcu zauważone, że nie działa, to kwestia czasu.
>>> W moim głębokim przekonaniu- zupełnie nie tak. Pokrótce- bardzo ważna
>>> sprawa, której nie można wziąć pod uwagę, jak chce się coś napisać o
>>> religiach: praktycznie wszystkie one są adresowane do każdego człowieka.
>>> Rodzi to określone konsekwencje: religie (wszystkie) muszą przemawiać
>>> językiem symbolu, i muszą też mieć kapłanów, którzy podadzą jako prawdę
>>> odpowiedź na pytania wiernych- szczególnie tych przeciętnych. Rodzi to
>>> określone konsekwencje: inaczej wykłada się pisma ludziom na wysokim
>>> poziomie rozwoju duchowego- inaczej "maluczkim". Dla tych, których
>>> najwięcej- są określone przepisy, żeby po prostu mieli się czego
>>> trzymać. Co powiedzieć człowiekowi na wysokim szczeblu rozwoju duchowego
>>> o wpadniu w złość? Taki człowiek wie, że złość przecież tkwi w nim
>>> samym, i że tak naprawdę z jednej strony- ma on prawo do swoich emocji,
>>> ale będąc za nie odpowiedzialnym- zdaje sobie sprawę, że należy
>>> wybaczyć- i nie ze względu na drugą osobę- lecz przede wszystkim
>>> (niektóre religie powiedzą, że wyłącznie- buddyzm np) ze względu na
>>> samego siebie. Ot- złość po prostu jak i inne negatywne uczucia- niszczą
>>> ich posiadaczy, i to skutecznie. Co ma powiedzieć kapłan "maluczkiemu"?
>>> Powie: "przebacz, bo tak uczy nas Chrystus".
>>
>> Pisząc o religijnym wyjaśnieniu złości, miałem na myśli następującą
>> sytuację: powiedziano mi na lekcji religii, że Bóg powiedział w 4
>> przykazaniu: czcij ojca i matkę swoją. Jednocześnie powiedziano mi, że
>> jeśli złamię to przykazanie, mogę pójść do spowiedzi, wyznać swój
>> grzech, wtedy jest łaska uświęcająca od Boga, grzech jest wybaczony i
>> mogę pójść do Komunii Św. zjednoczyć się z Jezusem. Mam czyste serce,
>> mam Boga w sercu. W relacji z jednym z moich rodziców doświadczam co
>> jakiś czas złości, jestem zbyt młody, żeby zawsze ją opanować, więc
>> zdarza mi się jakoś agresywnie odpowiedzieć, bez wyzwisk, ale na tyle
>> nieprzyjemnie, że rodzicowi jest przykro. Czuję wtedy utratę łaski
>> uświęcającej. Teraz do czasu następnej mszy w niedzielę (bo nie mam
>> jeszcze zwyczaju chodzić do kościoła w dni powszednie) jestem bez
>> łaski uświęcającej, w chwili gdy ją tracę jest coś właściwie bliskiego
>> rozpaczy. W niedzielę przystępuję co spowiedzi, ksiądz na mnie nie
>> krzyczy, mówi delikatnie, wybacza mi w imieniu Boga, Bóg mi odpuścił
>> grzech, jestem czysty od tamtego zachowania w złości. Nie ma tego,
>> wszystko od nowa. Radosny w łasce uświęcającej przystępuję do Komunii,
>> radosny wracam do domu mając w sercu Pana Jezusa, po czym za jakiś
>> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu,
>> jest to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam.
>>
>> Być może jeszcze raz idę do spowiedzi w następną niedzielę, ale tamto
>> znów się powtarza, więc rezygnuję z praktyki kościelnej.
>>
>> To nie jest przykład na to, że to nie działa. To przykład na zbyt
>> łatwe wyjaśnianie złości wobec kogoś.
>>
>
> A gdzie tu masz w ogóle próbę wyjasnienia złości - na dodatek zbyt
> łatwą? Przecież ani razu nie próbowałeś tej złości wyjaśnić.
Jak to? Piszesz tak serio, czy nieświadomie się przekomarzasz, czy
jeszcze jakoś inaczej, by "wygrać" w rozmowie? Przecież napisałem, że
chodzi o wyjaśnienie złości przez religię. Przez religię, a nie przeze mnie.
>
> "po czym za jakiś
> niedługi czas przy obiedzie znów coś mnie bardzo złości w rodzicu, jest
> to silniejsze od nakazu Boga, przegrywam."
>
> Zastanów się może, czym wobec tego jest to, co jest silniejsze od nakazu
> Boga.
Wiesz co, tego rodzaju odpowiedź nie nadaje się do komentarza.
Występujesz tu w roli nauczyciela na katedrze? Kim Ty jesteś? Zauważ,
jeśli uważnie przeczytasz mój post, dojdziesz do wniosku, że to co
opisałem, miało miejsce dawno temu. Zastanawiałem się później nad tym, i
to zastanawianie - które mi aplikujesz - nigdy nie doprowadziło do
jakiegoś wyzwalającego rozwiązania. Ale przede wszystkim: kim jesteś,
żeby mi mówić, jak nauczyciel, jak mam rozwiązywać swe sprawy osobiste?
Dlaczego przyjąłeś, że się nad tym nie zastanawiam? Skąd wreszcie dziwna
myśl, przebijająca przez Twoje pytanie, iż ów nakaz jest czymś tak
niepodważalnym i na pewno pochodzącym od Boga? Skąd myśl, że nakazy są
drogą Boga wobec człowieka? Czy wolność ma dla Ciebie jakieś znaczenie?
Co ma wspólnego nakaz, który usiłuje stłumić prawdziwą emocję dziecka i
w ten sposób go dręczy, z wolnością człowieka? Z jakiego powodu uznajesz
ów "nakaz" za rzeczywiście pochodzący z prawdy? Skąd to prymitywne
tłumaczenie problemu poprzez założenie, że jego źródłem na pewno nie
jest "nakaz Boga"? A może byś się zastanowił, dlaczego "nakazy Boga" w
rodzaju tego tutaj, są tak trudne, bądź niemożliwe, by ujść ze zdrowiem
i je przestrzegać? A może byś pomyślał, jak bardzo młodych ludzi
zostawia się samych z sytuacją, gdy z jednej strony aplikuje się im
wielkie pragnienie zasłużenia na Bożą miłość, a z drugiej strony nie
udziela żadnej pomocy i wyjaśnienia, jak poradzić sobie z takimi
emocjami i konfliktem? Zamiast tego dając tylko martwy, wzniosły jak
posąg komunikat w świątyni, że jesteśmy grzeszni, ale Jezus nas kocha i
wybacza grzechy, zaś jednym z 7 grzechów głównych jest gniew?
Pomyślałeś kiedyś, że gniew jest dobry, że wyraża jakąś prawdę?
Mówisz tyle o niszczącym charakterze gniewu. Dopuszczasz, że równie
niszczące jest jego tłumienie i uznawanie za nieważny?
Jesteś ojcem? Może źle się czujesz, gdy Twoje dzieci się na Ciebie
gniewają i wtedy uznajesz to za niszczące?
A jeszcze spójrz na inną rzecz: napisałem, że którejś niedzieli znów
"przegrałem". Przegrałem w świetle systemu stworzonego 2800 lat temu.
Może nie należało w ogóle grać w tym systemie? Lecz ja uwierzyłem, że
należy grać wedle tych reguł, i wedle tych reguł przegrałem.
|