przepis pewnie juz gdzies jest, ale ja zrobilem te ciastka przez przypadek..

najpierw zrobilem biszkopt w proporcji
2 szkl. cukru
2 szkl. maki tortowej
7jaj

pisze "w proporcji" bo uzylem wiecej skladnikow i przy okazji robienia
innego ciasta musialem wylac resztki na druga blache i stad wlasnie wzial
sie ten "wypadek" przy pracy... (czyt. zrobilem te ciastka)

"resztek" ciasta wystarczylo na pokrycie blachy 23x35 warstwa 1cm.
wrzucilem do pieca i czekalem az sie upiecze.
niestety wyszedl raczej suchy i nie mialem pomyslu co z nim zrobic..

(do tych ciastek piszkopt wlasnie powinien byc suchawy bo jak sie go namoczy
to ciastka maja fajna konsystencje)

Wpadlem na pomysl, ze mozna by to jakos namoczyc w polewie czekoladowej czy
czyms podobnym. Niestety nie mialem na wierzchu przepisu na polewe
czekoladowa i musialem improwizowac:

1. 100g wiorkow kokosowych gotowalem w mleku (okolo szklanki.. tak, zeby
wiorki byly zalane mlekiem, ale w nim za bardzo nie plywaly) i cukrem (okolo
1/3 szklanki)

2. jak wiorki juz troche zmiekly dodalem jedna kostke margaryny (250g).

3. gdy margaryna sie rozpuscila dodalem szklanke cukru (lub cos okolo tego
ale raczej wiecej niz mniej) i 4 czubate lyzki kakao. i znowy dolalem mleka
(okolo 1/3 szklanki)

4. jak sie to wszystko ladnie wymieszalo i troche odparowala woda z mleka,
dodalem jeden budyn czekoladowy (w 1/2 szk. zimnego mleka rozrobic proszek i
wlac do reszty skladnikow)

5. dobrze rozmieszalem, zeby budyn sie nigdzie nie zsiadl i masa byla
mniejwiecej jednolita

6. wylaczylem ogien pomieszalem jeszcze troche, aby lekko przestyglo i
dolalem 1/2 szk. spirytusu

7. nastepnie wrzucilem do tej masy pokrojony w prostokaciki 3x4cm biszkopt i
wymieszalem dokladnie, zeby w ogole nie bylo widac biszkoptu (zostawilem to
na jakis czas by biszkopt sie nasaczyl)

8. jak juz stwierdzilem, ze wystarczy tego moczenia, bralem kolejno te
kawalki biszkoptu, obficie obklejone masa czekoladowa i rzucalem w wiorki
kokosowe.

Jak widac przepis nie jest precyzyjny bo robilem wszystko na oko..
Cukier mozna dodawac w ilosciach dla siebie odpowiednich i w ogole podczas
przyrzadzania sprawdzac "czego by tu mozna jeszcze dodac"

Dobra wskazowka jest to, ze im chlodniejsza masa czekoladowa tym latwiej
formowac kanciaste ksztalty naszych ciasteczek (u mnie pierwsze ksztaltem
przypominaly bardziej kulke, ale koncowe wykladaly juz jak ladne
prostopadlosciany).

Jezeli by sie komus chcialo sprawdzic ten przepis i dokladnie odnotowac ile
czego uzyl, to fajnie by bylo jakby tez podal tutaj na grupie ile czego
dokladnie powinno byc.

p.s. ciastka sa naprawde smaczne :)