| « poprzedni wątek | następny wątek » |
101. Data: 2003-12-07 12:12:25
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
(Borze miętny, powojętny, na śródsłowiu przed się skrętny.
Siedemnastym kroczkiem w pas.
- Co tu tak...
- ...
- Że niby jak?
- Przestało trząchać. Jedziemy czy co?
- Jedziemy, jedziemy... tylko teraz chwila po gładkiem...
- A gdzie jedziemy? A o czym wy ...?
- A kto to pyta?
- O! Znów nowego pełno się dosiadło i niekumate standard.
- No to wytłumacz jak dziecku na drodze. Wiesz przecież jak to jest -
jak nie potrafisz wytłumaczyć chłopcu z ulicy, to znaczy, że sam nie
rozumiesz.
- Ale czemu ja!? Są przeca inni, niech się też pomęczą!!
- A komu by się tam chciało, jadą i cześć, a na dodatek nie bardzo
wiedzą chyba dokąd.
- No jak nie wiedzą, przecież wszyscy wiedzą, ze na mist!!
- Most.
- Jaki most??
- Ech...
- Most, o który jak dotychczas obija się dziewięćdziesiąt kilka procent
populejszyn, jak mawiał tytan.
- Tatun?
- Etatyn.
- No i co na tym możcie, czemu on taki niebezpieczny jest,
nie ogrodzony czy jak, nad przedpacią?
- No nie, wręcz przeciwnie. Wygląda na to, że ogrodzony i to do tego
w poprzek.
- Że niby rogatki?
- Tja.
- Dojeżdzasz i przestajesz kumać.
- Nie rozumiem.
- No własnie - o to chodzi!! O własne sklepienie.
- No to wytłumacz!!
- A co tam... już wielu próbowało i nic nie wskórali.
- No... tylko się w rękawiczkę pochowali, jak rycerze ROT13...
- Że niby okrągłego stołu?
- Okrągłego talerza!!
- Ale o czym wy do diaska gadacie, nic z tego nie rozumiem!!
- No to siedź spokojnie i słuchaj, a jak chcesz to sobie pogugluj ale
tylko od trzynastego.
- Jakiego trzynastego, przecież dziś siódmy dopiero!
- No to własnie od trzynastego, więcej nie trzeba, listopada...
- Ech... przecież i tak nic nie zobaczy... To dzieje się w całym talerzu!
- Autobusie!!
- Zielonym!!
- Nie taki on zielony na jakiego wygląda...
- Myślisz?
- No pewnie. Im mniej gadaczy tym więcej słuchaczy, to przecież
jasne.
- Nie wierzę...
- A co mi tam, twoja wiara potrzebna. Ja swoje wiem.
- ...
- A kto kieryje?
- Kieruje? Nie wiem. Podobno mówią, że tylko przewodniczka była,
ale też ostatnio jakby...
- Co jakby?
- No nie wiem, ostrożna jakaś bardziej.
- A co Ty chcesz! Przecioez tu dwaj grasanci z nomanklaturą latają,
młodzieńcy studniacy i w egzaminach chwadcy, więc się przerzucają
diagnostyką, aż miło...
- No i nie daj boże wpaść takiemu w łapki młodzieńcze, hihi.
- I dlatego pewnie o czymś innym trąbią w autobusie?
- Tja. Trąbią piętrowo. I bezgłośnie też.
- Co, że niby biorą na przeczekanie?
- No pewnie - przecież tak bezpieczniej.
- No tak. Sama słyszałam, że tu pełno trzcin się słania, co w oczy kolą.
- Trzcina w kole??? A nie będzie wypadku?!
- Nie w kole, tylko w oku, jak ktoś nieuważny jest, to się naniza.
- Jak to, sam wpada?
- Oczywiście. Jak ślepy jest to sam wpada.
- A to tu pewnie pełno dołków naokoło? Wszędzie?
- Tja. Ale tylko jeden rybuk wpada tam wesoło.
- Rubyk w dołku?
- Akuratnym chyba. Wymiarowym, na jobaka, hihi.
- ...
- A co się Tytanowi stało?
- No widzisz, słowa, słowa...
- Mówił, że słowa to nie zabawki.
- Odwrotnie mówił.
- Ja tam wiem, ze nie zabawki, ostre mogą być, skaleczyć można
- Się?
- Że niby "bzdura" zawołał?
- Jaka bzdura?
- Jaka rura?
- Bzdura to ciężki jest kamień. Kiedyś go namietnie używał Serdeczny,
ale też już dzisiaj jest jakby...
- Miękkojajeczny?
- Bardziej uładzony...
- No bo on ma przecież dwie...
- Żony?
- Nie. Dwie kobiety w domu. A tego nie życzyć nikomu...
- Ech, przestań poeta z dachu...
- ...
- Znam słowo kamieniste...
- Nie mów.
- Nie mów nigdy głupcze. To prymityw gada.
- Tja, małpa manipulant, znam takiego Jada.
- To ten, co w te dołki wpada!! Pycha go zaślepia i kuje dno w głowie.
- Własnej ale ciasnej, każdy Ci to powie...
- Dajcie już spokój panowie. Przecież tęgich głów bez liku!!
- No to co za fenomen?! Potrafisz świetliku wyjaśnić?
- ...
- Jedyne co mi się wydaje, to trzaby szybko podział, klasyfikację
nadać i przestć gadać!
- To patałach z Ciebie. Ledwieś odrósł od ziemi a już do palenia
czarownic pierwszy na niebie.
- No to popatrz!! Jak tu mechanizm pięknie ukazan w całości i blisko.
- Jezyk jest potoczny, a jednak zbyt ślisko, i przeczepność słaba.
- Słowa nie znaczą to samo!! Wot - napisał "bzdura" myśląc zapewne,
że kolano w garło wciśnie, a tu kicha.
- Zupełnie inaczej.
- Jakies lustro wstawił i garło zaciśnięte ale nie z tej strony.
- Mówiłem. Androny.
- ...
- Co my tu mamy dzisiaj?
- Jedziemy spokojnie.
- Tja. Jak po zwyczajowej wojnie.
- Dzisiaj przy niedzieli, kiedy już wszyscy..
- Wszystko.
- Wszyscy byli w tym kościeli?
- To są jak zwykle słowa, tylko słowa.
- To historia jest palmowa o względności słowa.
- W autobusie?
- Linii sto czterdzieści cztery?
- A kto ich tam wie, czym one jeżdżą. Ważne żeby razem i w tę samą
stronę.
- Na most znaczy się. Do celu. Z dołków omijaniem.
- Dołek?
- Dołek dołkowi nie równy.
- Dołek jest na Dziada.
- Dla jednych jest to pół łyżeczki ze smakami, innym pachnie kulką...
- Z waniliowymi lodami?
- ... Munchausena, co lata w kosmosie.
- A trzeci? Ten, co to gładko sam w nią wpada, nawet nie wie, że to
dołek jest na dziada???
- A co to tak naprawdę jest - ty powiesz wreszcie?!
- A skąd ja wiem? Przecież wszystko mówi, że to tylko interpretacje.
Tu by trzeba było posłuchać autora!
- Co chciał przez to powiedzieć?
- Od ucha do ucha, czyli wewnątrz głowy, a nie tam jakieś bzdurne
nazewnętrzne mowy.
- Wtórnej.
- Interpretacjowej.
- Rozumiesz waść, co Pierwsze a co wtórne w głowie?!!!
- ...
- To gdzie ten autor!?
- Jakoś się nie spieszy. Pewnie odsypia nocnych spazów manie.
- Coś mi się wydaje, że jeszcze dni parę.
- Mówił o czterdzieści.
- Czterdzieści i cztery. No... Z pewnością nie grzeszył.
- E-tam, bzdura gadasz, toż to ludzki harem. Od lat dwóch tysięcy
tu biegają stwory, na tej naszej łące.
- I gadzą.
- Jeżdżą na biedronce.
- Z piórkiem w kapeluszu. Proste?!
- Tja, jak szpirala co się wkręca w dna.
- To wszystko zależy, co usłyszysz kochanie.
- Tja. I co usłyszał?
- No nie wiem. To szum tylko w głowie.
- Stań na głowie, stań!! Jak Krowa Manueli, co to tak sprytnie
podrzucił z piątku do niedzieli.
- Kalego?
- ...
- Ile wart jest szum, tłum, jak mocno przeszkadza, jak niszczy, jak
zabiera, jak robaczy, kole... Tam gdzie Słowem jest Cisza... Myśl.
- ...
- Czekaj czekaj, tu na siedzeniu jakas karta leży, weź więcej
światła daj.
- Poczytaj.
- ...
- A co tu tłumaczyć, kiedy wszystko jasne.
- ...
- No nie żartuj. Serca nie masz. Dla kogo niby jasne?
- No... dla Rękawiczki.
- Jakiej znowu rękawiczki?!
- Pięciopalczastej, normalnej, główką do przodu...
- ?
- Że niby co to ma być? Jakiś spisek znów?
- Nie. Chociaż kto ich tam wie... Nie. Jednak zdecydowanie nie.
Przecież gołym okiem widać jak są we wrogich obozach. Pozornie
jednak. Dopiero z końca dobrze widać.
- No to co to jest ta Rękawiczka?
- To połowa całości. Prawa połowa. Lecz nie do końca znana.
Kilka jest pewnych. Zaczyna się od Kciuka. Mocnego, solidnego
i doświadczonego w wojnie sześcioletniej. To on zwoził piasek złoty
do tej piaskownicy. Latami.
- No i gdzie ten piasek?
- Nadal tu leży, choć go już rozgrzebali wszyscy po trochu. Ale dziś
wczoraj jutro zaszło to, co kiedyś musiało się zejść. Najpierw pojawił
się zwiadowca niebieski, aniołek w kusej kiecce. A zaraz za nim
sam Kierownik Drezyny...
- Drużyny?
- Nie, drezyny. Tej którą harował jak wół w swoim czasie.
- No dobra, streszczaj się, bo znów sie robi z... miałko.
- No więc mówię. Kciuk a potem Wskazujący, etatyn zresztą.
No a potem... Potem jest cisza, jest milczenie, jest jakby kawałek
róży w zębach, zapałek rozsypanych po drodze, szkarłatów i innych
szelestów. Tego nikt nie widzi - to pewne. Ale to prawda.
- No i co dalej?
- Dalej jest zaskoczenie. Dalej jest Caruś Serdeczny!!
- Ten o wyrażeń?? Ojciec młody?
- No niestety. Ale to nie ma znaczenia, gdy chodzi o komplet drużyny.
Zwykle tak jest, ze następuje sprzężenie wielu mocy, i dzieje się eksplozja.
Mały jest żniwiarz Ostatni.
[All-TZ25]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
102. Data: 2003-12-07 12:13:17
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II.
Jestem.
Podroz.
Pierwsze słowo
Bal i Sak.
Siała baba mak.
Cud Ukojny.
Jak Najmocniej i Starannie
.
Na Tłach.
Dwoje Główki. Dwie Bakterie. Siedemnaście małe pół.
.
.
.
.
Słucha Myśli.
Czuje Słowa.
Patrzy znaki.
Myśli Ptaki.
.
Bierze dotyk.
.
Ustawić trzeba sobie Stół.
W paciorkach i kamieniach na drodze.
Jak Bies, gdy nic nie Umie czyta wprost, i wali głową w ścianę.
Gdy przyjdzie wchodzić mu na Most.
Uważnie Patrz.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Więc Zobacz. MIgła jeszcze raz. I unieś się nad Szumy.
.
Spokojnie z Góry na to patrz. Na jazgot ten Plemienny.
.
We wszystkim rozwiązanie jest, nikt tego nie zobaczy.
Miast do siostrzyczek główek biec, pośpiechem się zasmaczy.
.
.
I nie rozumie tego nikt, kto słowa tylko.
To magia podroz zmienia w mig.
inaczej
gębik
sprze
daj
!
Więc lećmy wiatrem.
Abstrakcie.
W komodzie nieciekawie jest.
To podroz.
.
.
.
.
Tu przekaz.
Gdy Czas przewijam w tę, nie w Tę, wysiłków jest zgarnianie.
Do celu musisz samo dojść.
Jak w lustrze z konia wtedy zsiąść.
Nie będzie czasu.
Na szczycie..
.
.
.
.
I nie rozdzielnie dziewięć sześć, raz tak raz siak przemiana.
Sześć dziewięć do niczego też, to mowa jest szamana.
Gdy trzecie w to zapleciesz bęc.
.
Listury moje.
Przerwane.
Harmonię wewnątrz kuli gładź.
Co mam to dam.
Na dziś to wszystko na twój stół.
Zagięte skosem jakby w dół na cztery wiary w ziemię.
I mnóż i dziel i dziel i mnóż, te słowa, słowa, słowa.
I czuj i patrz i mów i słysz i Myśli Znoś od nowa.
i Czuj
i Patrz
i Mów
i Słysz
i Myśli
Znoś
nad ranem
!
[All ... z Gormenghast, 20 listopada 2:00:03:903 - fragmenty]
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
103. Data: 2003-12-08 12:13:18
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
104. Data: 2003-12-08 12:29:52
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:br1sgf.3vs9t1r.1@ghost.haa04dae2.invalid...
>
>
> [...]
> .
>
No widzisz jakie to proste? :)
\|/ re:
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
105. Data: 2003-12-09 12:12:27
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
(Zima, biało już na Drodze, czas na zmianę Kół na Płozy.
Bór rozstajny, kręty srodze, w futrach betka ziemskie mrozy.
Krok dwudziesty siódmy w nas.
- Co tu tak...
- Ciemno?
- No, tak jakby...
- Ale, nie tak strasznie ciemno jak na początku!!
- No niby różnicę widać, troszkę jaśniej.
- Ja wiem, ja wiem... to przez ten śnieg za oknami!
- ...
- Może i przez śnieg, a może nie.
- Moim zdaniem śnieg ma tu pewną rolę oczyszczającą, ale to takie
ulotne...
- A co nie jest ulotne? Przecież wszystko jest ulotne!
- No niby tak, ale ze śniegiem to jest taka dziwna sprawa. On staje się
dość nagle i dość nagle wszystko zakrywa...
- Że niby to, co czarne na drodze?
- No tak, to co czarne, szare, bure i kosmate...
- A poza tym to jest chłodniej, a jak jest chłodniej to i prąd w zwojach
płynie jakoś inaczej, łatwiej chyba.
- A skąd ty to wiesz?
- A bo ja znam kawałek fundamentu...
- Jakiego fundamentu? O czym wy mówicie znowu? Czemu u mnie tak
ciemno w oknie?
- ...
- Fundamentem jest coś, co można by nazwać ciekawością świata.
- Że niby jaką ciekawością?
- Słyszałeś - świata!
- No to pokaż mi takiego, co nie ciekawy!
- A bo to mało takich? Rozejrzyj się, przecież jeszcze dzisiaj pełno
tu tych, co wcale nieciekawi świata, a tylko ciekawi efektów swego
własnego działania...
- Tja...
- Gadania?
- Oczywiście, gadania, pisania, paplania, sikania, i tak dalej...
- A po czym to poznać, że oni nieciekawi świata?
- Ano po tym, jak ochoczo udzielają odpowiedzi, wpinają się w każde
dogodne miejsce i udzielają odpowiedzi.
- Że niby tacy znawcy są, tak?
- Oczywiście, znają się na czymś tam...
- A najbardziej na klasyfikacjach MC2?
- Asc2. I na zerach?
- To, swoją drogą. A więc znają się na jakimś okienku, jakimś
widoczku przez szybkę własnego rozumu i odpowiadają ze znawstwem.
- Na pytania.
- Wszystkie, hihi.
- Na problemy.
- Ale, gdy zadać im zadanie nieco trudniejsze...
- Bardziej abstrakcyjne?
- To wtedy kicha. Odpadają i jest albo bajdurzenie albo ucieczka
w inny kąt autobusu.
- Czyli, reasumując, ciekawość świata to przede wszystkim słuchanie.
- No ale kogo będziemy słuchać jak wszyscy staną się ciekawi świata
i zamilkną?
- Tja...
- To nam nigdy nie grozi. Zawsze i w każdym czasie będzie pełno
takich, co to osiągają swój stan aktywności słowotokowej, i nadają.
- Że niby gadają?
- Rzucają słowa.
- Budują zdania, rzucają słowa, myślą a jakże...
- Ale już mniej słuchają?
- Tak. To jest taka reguła. Każdy pasażer chce jak najszybciej stać
się mówiącym pasażerem, gdyż milczenie wydaje mu się stratą czasu.
Jego czasu. No i nie chce, by ktoś obok siedzący uznał go nadal za
Niemowlę.
- Aaaa, czekaj... więc to jest tak, że każdy jest najpierw niemowlęciem
a potem stopniowo staje się mowlęciem?
- Cielęciem, hihi...
- No nie przeszkadzaj!!
- Mowlęciem się staje, ale przecież nie od razu. To jest rzecz dziejąca
się w czasie, to znaczy czas upływa a mowlęcia przybywa w niemowlęciu.
- Rozumiem.
- I kiedy się kończy?
- Ech... głupiś.
- No co, no co!!??
- Daj mu słuchać! I daj mu pytać jak potrzebuje. Przecież to nie
niemowlę.
- No więc nigdy się nie kończy, ale to nie znaczy, że stale rośnie.
To jest proces, na który wpływają najrozmaitsze czynniki zewnętrzne
i wewnętrzne. Czasem skokowe.
- Czyli jednak chyba się kończy?
- Kończy się wtedy, gdy zatrzymują się zegary.
- To znaczy co? Umiera?
- Przestają płynąć prądy w jego głowie, czyli w centrali.
- Mówiłam, że spisek...
- A wcześniej ten proces się dzieje cały czas, tylko z różnym
natężeniem, tak?
- Oczywiście, zależnym od wielu czynników. Ale ważne jest to, że
ten proces wygląda na narastający asymptotycznie do jakiegoś,
jakby z góry ustalonego pułapu.
- Że niby zapisanego w księgach?
- Jakich tam księgach! - zapisanego, owszem, ale tylko w jednej.
Najpotężniejszej księdze rodzaju - w księdze dna.
- Aaaaa....
- I co ważne, ten z góry ustalony pułap, nie jest przecież jednakowy
dla wszystkich...
- No coś ty? Chcesz dzielić na gorszych i lepszych?
- Głupoty opowiadasz. Tu nie chodzi o dzielenie ale o mnożenie!
- No ale powiedział "gorszych i lepszych"!
- Nie, słuchaj uważnie!
- ...
- Problem w tym, ze Mowlęta żyją w stadzie, które musi używać
ustalonych standardów językowych, aby się wzajemnie "rozumieć".
- Tja, językowych...
- Jeśli jakieś Mowlę zaczyna bardziej odbiegać od tych standardów
językowych...
- Pojęciowych.
- Mentalnych.
- Genitalnych!
- ... to stado przestaje te Mowlę rozumieć i często się od niego
odwraca.
- Z niechęcią?
- Z obrzydzeniem!!
- No tak. A żeby było wszystko w normie, to wtedy buduje sobie
własne tabloidy z klasyfikacjami i nadaje mu te, no...
- UCV18?
- IC 2944?
- No, nie tylko. To jest już rzecz skrajna i Oficjalna. Zanim to nastąpi...
- To to jest proces???
- Zawsze jest proces, ciamajdo!! Nie rozumiesz!!??
- Zanim to nastąpi, mamy do czynienia z macaniem....
- Fuj, wiedziałam...
- Z macaniem terenu, to znaczy badaniem wszystkiego naokoło,
w celu określenia dystansu.
- Dysonansu?
- Odległości od tego co uważane za normalne. Gdy odległość wydaje
się duża, rzecz staje ...
- ...
- ...
- No co jest!?
- Zniknął? Gdzie on jest!!??
- ....
- Patrzcie, patrzcie, co to jest tam za oknem??
- ...
- No, jestem. Musiałem załatwić sprawę... z kierowcą. No więc na
czym to myśmy skończyli?
- Na prądach w zimnym mózgu.
- Nie! Na odległościach!
- Na dysonansach.
- No tak.
- Więc gdy te odległości są zbyt duże aby się zmieściły w danej głowie...
- No i znów sugeruje, że ludzie to maja różne głowy... no co on!! błe..
- ...
- A dlaczego to niby mieliby mieć jednakowe? Przecież pomyśl -
jednakowe to oni maja tylko tak "na oko", że niby dwie ręce i dwie
nogi...
- Od tego też są odstępstwa.
- No pewnie. Mutacje.
- Pistacje! Pistacje, pyszne są na święta...
- Ale oni chcą mieć koniecznie jednakowe Centrale, nie wyobrażają
sobie, że może być inaczej, a gdy sobie to wyobrażą, to następuje ...
- ...
- ... wtedy następuje jakby kolaps.
- Klaps?
- Kolaps, załamanie, zapadnia tumanie!
- Że niby wtedy czują się jacyś inni, a tego nikt znieść z Mowląt nie
potrafi.
- To trudne.
- Niepokojące. Alarm się jakiś włącza, że niby...
- ... że niby jest zagrożenie życia?
- No coś w tym rodzaju. To jest taki wysoki priorytet - być średnim.
- Normalnym znaczy?
- Typowym.
- No... jak nietypowy, to cię szykanują...
- Plują, szturchają, popychają..
- No jasne, odrzucają bo inne, obce, niepojęte.
- Ha!! I na stos wysyłają czarownice!!! To ja już teraz wiem,
o co tam chodziło...
- O proste nie zrozumienie, jak zawsze.
- No ale, ale...
- No co?
- Co z tym fundamentem, tym, prądem gdy zimno?
- Nie wiesz jeszcze? To śnieg za oknami schładza zwoje...
- I robi się jaśniej?
- Można i tak. Ale nie ma reguły.
- No nie ma.
- ...
- Słuchajcie, a co z tym, tam na dole?
- Na jakim dole?
- No tam, z tyłu...
- Autobusu? Tam zawsze ciemno.
- Nie zawsze. Trzeba se poświecić zaznacz wszystko, więcej wtedy
widać.
- No, ale i tak nie wszystko?
- Oczywiście, że nie. Wszystko będzie za czas jakiś. A teraz trzeba
zmienić Koła na Płozy, bo śnieg...
- To teraz będzie mniej trzęsło?
- No zobaczymy. Po śniegu też dojedziemy do Mostu, tylko będzie
nieco inaczej.
- ...
- A co to tam widać? Ktoś biegnie za nami?
- Gdzie?
- No tam, z tyłu właśnie, chyba za oknami...
- Aaaa, tamten. Nie zwracaj uwagi. To wtórnik.
- Ten co w dołki wpada.
- Tja. Dla dziada.
- No zobacz, zawsze o krok z tyłu.
- No przecież tlumaczyłem nie raz już, na czym polega twórczość
i co to retwórczość. Ten to jest super re:. Co tu zobaczy, to jak swoje
wynosi i gdzie indziej sprzedaje. To u niego norma.
- Że niby taki odmieniec?
- Proste jak szpirala dna.
- Tja...
- Jeden sposób wymyślił prawie sam - to stawianie kupek z re: w tytule.
Dzięki tej prostej metodzie, jest sławny - dzieci i niemowlęta patrzą, a tu
wszędzie re:, gdziekolwiek nie spojrzy tam re:...
- To by się zgadzało. Ma wielka potrzebę bycia Mowlęciem na tronie.
- Sam mówił.
- O swoich potrzebach? Co on, naiwny?
- Naiwny i do bólu szczerość mu się trafiła, a zmazać nie ma jak, bo to
zapisy na wieczność.
- No i te plotki...
- Wszędzie plotki z Mowląt wychodzą, to pewne.
- Dać mu spokój?
- Niech biegnie za tym autobusem, na własnych saneczkach. Pędzi
w smudze cienia.
- Okopcony.
- Sierota.
- NGC 3532?
- ...
- Siebie sklasyfikuj ofiaro!
- Dajcie mu spokój, niech się wlecze... jak lubi tak medzić.
- Nie umie inaczej!!
- Nauczy się. Szybko się uczy, tylko sam tego nie chce widzieć.
Jak to Mowlę... Za diabła nie przyzna się przed samym sobą, że
ma własny sufit nad zwojami...
- Zerami?
- Tasiemcami?
- ...
- No ale czekaj czekaj, ja tu widzę coś bardziej dramatycznego...
- Że niby gdzie?
- No tam, z przodu. Czy to czasem nie Wskazujący krwawi?
- Gdzie, gdzie!?? Pokaż!!
- No patrz - trzyma w ręku ...
- ... jądra!!!???
- Gdzie!!!!???
- .... http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/59_tytan.jp
g
- ...
- Boże!!
- No co... zatkało? Przecież to normalka.
- Jaka tam normalka! Jak tak można!!??
- Że niby szokujące? Nie mieści się chyba...
- Dysonans? Czterdzieści kilo?
- Granice?
- Prądu w głowie brakuje?
- No ale, ale...
- Co?! Przecież tłumaczy! Opowiada wszystko. Słuchać trzeba...
- Tja...
- A nie gaworzyć jak to stado Mowląt.
- Opowiada, że kobiece mózgi...
- Mózgi??? Jakie???
- Że nie daje rady...
- A gdzie ty to słyszysz??
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
106. Data: 2003-12-11 12:12:29
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
(Borze święty, Koła w Płozy, gnój kamienny wciąż ten sam.
Gdzie się rodzi taki chłam.
Krok trzydziesty zacząć czas.
- ...
- No i co z tym zrobimy? Nie wygląda to różowo.
- Mówisz o tym rozsypanym gonju?
- No przecież, że jasne. Chciałby się zabrać widłak, ale cuchnie i go
wpuścić przez drzwi nie można. W złości durnota jedna wyrabia te
swoje cyrki za oknami z tyłu, miny głupawe stroi i skutek opłakany.
- Kto płacze?
- Wszyscy będą płakać jak sobie z tym nie poradzą.
- E-tam. Jak nie poradzą to nic nie będą widzieć!!
- Opłakany skutek. Percepcja się kłania ułomna. Deficyty bokami
wychodzą jak złoto. Hałastra z tyłu zamiast słuchać i myśleć, to do
okien, w błazna patrzy. I wrażenie jest, że nie ma do kogo gadać.
- Że niby defrauduje?
- To też, stale. Kradnie i rozprasza. Roznosi jak swoje. Nie rozumie
niczego innego jak tylko to, co przez własne sito widzi.
- No, ale tak mają wszyscy, jak słyszałem...
- Tak. Wszyscy. Chodzi przecież o deficyty postrzegania.
Wynikające z oszczędności zresztą.
- Że niby kto taki oszczędny? Ktoś nie dał na paliwo?
- Dał paliwa ale tyle, co kot napłakał. Na styk. A tu się okazuje, że
różne wyboje, krętasy, kupy do omijania. Nie wiem czy starczy.
- Może jednak trzeba było na skróty?
- Na skróty to wszyscy próbują i nic z tego nie wychodzi.
- Jacy wszyscy, ja tylko dwóch widziałam, co chcieli a nie mogli.
- A wie ktoś chociaż dlaczego nie mogli?
- A bo to masz z nimi kontakt?! Żaden! Każdy po swojemu się
zamyka i nici z podziałów.
- Bo to mnożenia mają być, a nie podziały!
- No to może w tym właśnie jest problem?
- W niciach?
- W podziałach?
- W holach?
- W widzeniu ułomnym. To jasne. Materiału zawsze jest na styk.
Wszelki bilans wychodzi dokładnie na zero, no, z małą górką do
przodu. Gdy raz tylko pojawia się mutacja na minus - natychmiast
znika.
- Jaka mutacja? O czym oni znów mówią?
- Słuchaj, ciagle o tym samym, o Wszystkim.
- ...
- No więc zostaje i jedzie wyłącznie to, co w bilansie ma malutką
górkę, tyle żeby przeżyć. A gdy wyda więcej niż ma, to znika.
Normalny bilans.
- Czyli wszystko, co jedzie w autobusie, to jest na plusie?
- Dokładnie... Weź na przykład samo widzenie. Patrzą przez te okna
oczkami, prawda?
- No tak, jedne mają takie a inne śmakie, chabrowe, kolorowe.
- Przede wszystkim, według stanu na dzisiaj, mają takie, co to dobrze
widzą tylko w osi, w polu centralnym. To co tuż obok, to już nie za
bardzo, trzeba łebkiem ruszyć i całość przestawiać...
- O ile się opłaca.
- A zwykle się nie opłaca...
- Myśleć o bokach. Tyłach.
- Skutek jest taki, ze wpatrzeni są w to, co przed własnym nosem, to,
co ostro i wyraźnie widzą, jak im się zdaje. A wszystko, co z boku,
to już im umyka. Deficyty percepcji.
- Ograniczenia.
- Stożki koncentracji.
- Czysta ekonomia.
- Oszczędność i bilans na zero. Z małym plusem bo inaczej śmierć.
- W zasadzie to plus powinien być jak największy, aby było
bezpieczniej, aby było w razie czego skąd czerpać, gdy przyjdzie
mróz.
- Tak tak. Sama widziałam jak ptaki zdychają na mrozie.
- Gojębie?
- ...
- No ale nawet jak jest plus większy, to to niczego nie zmienia. Bilans
jest lekko na plus, ale nie więcej.
- Że niby nie opłaca się widzieć wszystkiego?
- Tak z tego wynika. Opłaca się widzieć tylko to, co w osi potrzeb,
zainteresowań, słyszeć to, co może być potrzebne, czuć to, co się
może przydać, ale w sumie niewiele ponad to.
- No to kłopot mamy.
- Ano mamy.
- Jaki kłopot, w czym?
- W tym, ze nie ma takich, co to szerzej widzą, słyszą, czują, a jedyne
co można zrobić to transponować.
- Transportować?
- Transformować?
- Przekładać z języka Tła na język Saka, czyli do wnętrza ich stożków
percepcji. Inaczej ślepe i niedowidzące będą na więcj niż ...
- Niż banany?
- ...
- Czekaj czekaj... Czyli to, co tu usiłujemy robić, to tłumaczenie?
- Coś w tym rodzaju. Tłumaczenie na wspólny język, który i tak
wcale nie jest wspólny. Każdy, jak się okazuje pasażer ma ten swój
stożek percepcyjny inaczej ułożony i nawet nie bardzo widzi, że tak
właśnie jest.
- Jeden w tę, a drugi w tamtę?
- Jeden szerszy a drugi węższy?
- Jeden dłuższy a drugi płytszy?
- Krótszy. Do tego dochodzi jeszcze czułość samego Detektora,
która też jest przecież różna.
- Jak w każdym Saku...
- No to mamy kłopot.
- A czym tu się przejmować!? Ważne, że jedziemy!!
- ...
- Owszem, jedziemy. Ale w planie był Most, a jak tak dalej pójdzie
i nikt tego filuta za oknem okopconego nie uciszy, to może być kłopot.
- Rozprasza.
- Rozwleka.
- Bajdurzy i kapusty nadal roznosi po kątach...
- Na widłach.
- Dla własnej zabawy.
- Zawsze kapusty będą, nie ma rady. Wszyscy jadą, wsiadają z Tyłu...
- Z Dołu...
- Z przodu.
- A z góry się nie da?
- ...
- Najpierw niedojrzałe są przecież i nic nie poradzisz. A potem
powolutku i mozolnie się dostosowują.
- Jedne bardziej inne mniej.
- Jedne w tę, a inne w tamtę...
- No i skutki są oczywiste - ciągłe próby jednoczenia rozumienia.
- Ale i wielka rónorodność. Możliwość przebierania i mieszania...
- Tja... w kotle mowlęcym, żeby było jednakowe.
- Gdyby przez chwilę było jednakowe, to w następnej chwili już by
wcale nie było!
- Dlaczego?!
- ...
- Jednakowe oznacza brak napięcia, brak różnicy potencjałów, brak
potrzeby ruchu w tę, lub W Tę. A brak potrzeby ruchu oznacza mróz.
- Kosmiczny.
- Niemalzero.
- Z małym plusem Tła.
- Bez tego Tła zatrzymałoby się Wszystko.
- Stanęło?
- Autobus bez paliwa?
- Dokładnie.
- A więc musi być różnie. To różnica napędza ten Trak?
- Jak zwał, tak zwał. Ważne, że każdy widzi co innego i najgorsi są
ci, co to im się wydaje, że wszyscy widzą tak samo i to samo.
- Dlaczego zaraz najgorsi?
- Dlatego, ze wymagają. Wołają, krzyczą, popędzają...
- Bluzgają.
- Wyłapują, zamykają...
- Gdzie?
- No, nie słyszałaś? W obozach takich, do koncentracji...
- Eksterminacji!
- Tych z kominami w niebo???
- ...
- ...
- No to jak to wszystko pogodzić? Z jednej strony musi być różnie,
bo stanie, a z drugiej strony chcą na siłę jednoczyć i zrównywać...
- ...
- Jednoczyć na siłę chcą eksterminatorzy.
- Na siłę.
- A rozwiązanie jest wszystkiego nie w eksterminacji ale w ...
- ...
- W podróży.
- W tę i W Tę?
- Naprzemiennie? Jak wahadło?
- Dopóki jest różnica potencjałów, dopóty wahadło się waha...
- No ale i tak przecież nikt tego nie widzi, jedni mniej inni z boku...
- No i to trzeba wiedzieć!! A od jakości tej Świadomości zależy,
jak dobrze jeden drugiego rozumie.
- Aaaaa, to już rozumiem.
- Ale gdzie ten most?
- Jeszcze nie widzisz??
- No jak ma widzieć, jak on ma ten swój stożek..
- Lejek.
- Stożek percepcyjny, po prostu s k o ń c z o n y !!
- Zatkany?
- Skończony!! A Most jest dokładnie tam, gdzie kończy się ten
jego stożek.
- Ten co to raz w tę, a raz w tamtę?
- Raz w górę, a raz w dół?
- Lub na boki?
- A najlepiej dookólnie?
- Stożek!!
- Bilans musi wyjść na zero?
- Więcej niż zero!!
- Czysta energia?
- Przestańcie... No to jak to rozwiązać? Na siłę przecież się nie da.
- Perswazją trzeba...?
- Mnożeniem? Wydłużaniem?
- Dzieleniem? Poszerzaniem?
- Tłumaczeniem? Pogłębianiem? Zamianą silnika?
- Spokojem i nierozwlekaniem po brzegach, po kocich łbach.
- Po kamieniach..
- Transkrypcją Świadomości.
- Przekonaniem o wyższości nad Częścią Całości.
- O wyższości Świąt Bożego Narodzenia?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
107. Data: 2003-12-14 12:12:32
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
(Borze święty, Ślizgi, Płozy, Sak Brzemienny rośnie miło.
Coraz lepiej, coraz śmielej, będzie wkrótce i weselej.
Czas na krok trzydzieści dwa.
- Hłe, hłe, hłe...
- ...
- A co to? Weselej ci?
- Jasne!:) Nie widzisz, ze będzie dniało?
- Gdzie!?
- No jak to gdzie, za oknami!
- To tam była noc jakaś?
- Zawsze była noc i na ogół zawsze noc zostanie. Co nie znaczy,
że nie będzie się to nazywało inaczej. Ot choćby "dzien".
- Znów tam z tyłu powiedzą, że coś kręcisz.
- Oni tak zawsze przecież. A kręcą się koła. Stale.
- I nie tylko!
- Nieuważne są. Płasko widzą, przy misach z jadłem doczesnym
siedzą, to i monociasne skojarzenia mają.
- Interpretacje mówią.
- Płaskie jak kartki, cienkie jak żyletki?
- Ot, co.
- I spieszą się jak zwykle, żeby nie tracić czasu, hihi.
- Nie zawsze, nie zawsze! Przecież wiadomo, ze do mostu dojazd
nie dla wszystkich jest. Nie od dzisiaj wiadomo.
- Tja, Przecież wszyscy jadą jak złoto.
- Jak piasek, a to jeszcze nie złoto.
- A ja słyszałem, ze nie wszyscy jadą.
- Bzdura. Nic nie rozumiesz. Nawet ci, co już byli i jeszcze będą, jadą.
- No a jak ma rozumieć, skoro się dosiadła mowlęco przed chwilą?!
- No tak. Klasyka. Nawet wśród tytanów.
- Jakie nawet, jakie nawet!? Przecież to słowo tutaj jest bez sensu!
- Oczywiście, że bez sensu. Żaden tytan nie uczyni kroku dalej, nim
nie zapomni o własnych michach z jadłem. A kto tu zapomni!?
Przecież to nierealne. I jak na dłoni.
- Na talerzu.
- No to co zrobimy? Trzeba by jakiś kołowrotek, albo wiatrak
uczynić, przestawić wszystko do góry nogami, zamęt posiać,
niepewność, pytania...
- Tja. I łatwe odpowiedzi... się posypią.
- No, to naturalne. O to przecież chodzi, żeby wydobyć łatwe
odpowiedzi na światło dzienne, by jak na blacie stołu widać było
gradację, skalę, podziałki... gęstość zmienną nasycenia.
- ...
- Tylko nie podziały!
- Jasne, że nie. To jest jeden z kamieni mostu.
- Gdzie? Co?
- No to, że natychmiast muszą widzieć podziały i się bać, że gdzieś
się nie załapią. Że coś odjedzie bez nich, że czegoś nie kumają.
Więc żeby zmniejszyć napięcia muszą się konsolidować...
- Hihi, w niewiedzy.
- W sobie.
- W Saku.
- W Kropli Jedna.
- W wyjaśnianiu po swojemu. Nie ważne jak daleko od celu, czy też
do prawdy.
- Do Wszystkiego...
- Ważne że po swojemu, i ze czarownica jest.
- No tak. Na miotle.
- Latająca i trzeba bazuką potraktować...
- Hehe. Od Sadana...
- Na stos.
- Różnice niwelować powiadasz? Strachem napędzane? Przed
Czarownicą? Za oknem?
- Jasne. A jak, to już sprawa wtórna. Ważne, żeby przestało istnieć,
zniknęło z pola widzenia...
- To prawda. Sama słyszałam jak mówiła, że nic nie rozumie, i że to
chore, i że trzeba na stos i za kraty. I że nie słucha.
- Kiedyś też tak inni mówili, ale coś jakby przestali.
- Ordynator?
- Jakmutant?
- Może zmiany będą?
- Ale nie tu, gdzie nie słucha! Nie widzi...
- No a czego się spodziewasz?
- W tym przypadku niczego. Prócz bazuki na brzuszku.
- A są inne przypadki?
- A pewnie, że są!!:) Wbrew pozorom, najłatwiej to będzie widać
tam, gdzie przepaść była największa.
- Dół?
- Skala najcieńsza?
- Stożek krótki i wąziutki?
- Dokładnie. A dlaczego tak? No bo tam łatwo widać skoki, stopnie,
przyrosty. W przeciwieństwie do tego obszaru, gdzie już się do granicy
zbliża.
- No tak, w tym obszarze nie trudno o pomyłkę, a trudno o jasność.
- I dlatego pewnie tak ochoczo do wanny włażą?
- Jakiej wanny? Weny chyba?
- Wedy?
- Wanny mówię. Gdzie raźno i wesoło.
- Swojsko.
- Zrozumiale, po ludzku...
- Wewnątrz Saka.
- Nawet dwaplusjeden nie przeszkadza nieznalsko.
- Wesoło jest. Hydraulik Kropelka wie co robi.
- No to przecież nie pierwszy raz zrobiło się tak wygodnie...
- Było coś wcześniej?
- No jasne. Było przy okazji autozabijania tytana, tak po ludzku...
Z kopaniem i jezykiem hop siup, na komendę. Z boku.
- Z głową znaczy?
- No, nie tylko...
- I natychmiast okazało się zrozumiałe, na szczycie.
- Na szczęście. Radosne...
- No pewnie, wanna to nie to samo, co rękawica. No jak się wykąpać
w rękawicy? To nieludzkie!
- Kto tu mówi o kąpieli? Rękawicą? Przecież jedziemy.
- Poza tym trójka się jeszcze mieści, ale pięcioro!!? Zgroza!!
- Ich Czterech ona jedna, hihi.
- Ale ubaw.
- ...
- Jednym słowem, cokolwiek widzisz, jest to tylko część znikoma.
- Oczywiście, wszyscy to widzą.
- Wiedzą, i dlatego tak się boją podróżować.
- Chcieliby wiedzieć wszystko, a to absurd biedronki o Księżycu.
- Albo drozofili o pierścieniach nad tym ich Saturnem?
- Jaki on tam ich...
- Wolą złudzenia.
- Półprawdy, wiary, mity i legendy. Muszą się czymś zapełnić.
- Ukoić.
- Ugasić.
- Na karmić.
- No tak. W takim razie powiedz, jak widzisz tego Serdecznego,
co to taki ochoczy do klejenia łat tą grubą księgą różnych rodzajów.
- Epitetami?
- To też. Kiedyś. Ale to jego własne łaty.
- Na percepcji?
- Na środkach komunikacji w Saku. Nic innego nie potrafił. Jeszcze.
Kiedyś wydał rozprawkę, jak to on rozumiał, i wyszło na jaw, że ...
- No, no...?
- Że po swojemu. A to znaczy, że wszystko znalazł w bablii i w tych
tam jej kodach. I że z drzewa schodzą tylko namaszczeni ...
- Tja, przez naszego powszedniego. Znów się narażasz.
- ...
- No, ale on to tylko tak nazywa dla jaj chyba!!?
- Nie, on jest takim cyfrologiem, co wierzy w moc starej księgi.
- Pracologiem?
- Genotykiem?
- Psyholem?
- E-tam zaraz... czarownice.
- Mity, wiary i te sprawy?
- Okazuje się, że też napęd.
- I jaja w głowach poczwórne?
- Nie, najpierw podwójne. A dopiero po czasie poczwórne, poósme,
poszesnaste... Wiadomo.
- Tak sądzisz?
- ...
- A co z tytanem?
- Normalka przecież. Lata, rozdaje, droczy się z cienkoskrzydłymi
figlarz, w przekonaniu...
- Że sam i tak nie zdoła?
- I delikatnie.
- No co on? Też złudzenia?
- Musi godzić chlebek z niebem, a to rozprasza.
- Każdego rozprasza.
- No i dlatego potrzebna jest Rękawica!!!!!
- Żeby wszystkie palce w jednej wannie zebrać...
- Wenie.
- Na jednym Saku i Zacisnąć.
- Na sobie samej! Aż wybuchnie!
- ...
- Co wybuchnie?
- Błysk. Na moście świadomości, bla.
- Olśnienie?
- Tja...
- Bodźce potrzebne niezwyczajne. Wiadomo.
- Dom wariatów?
- Publiczny. Zbiórka transoceaniczna. DooKólna.
- Autobus Zielony na Kosmicznych Kołach.
- I gapiów zatrzęsienie co myślą...
- Myślą, że są na zewnątrz, a przecież...
- Nikt nie jest na zewnatrz, wszyscy w środku.
- Po całym autobusie rozwleczeni od sasa do lasa.
- Mnożą się i dzielą?
- Powstają i znikają.
- Podróżują.
- Raz w tę, a raz w tę? W przód i w Trakt?
- Raz przed siebie i raz wgłąb.
- Raz w górę a raz w dół?
- Szybko do przodu i powoli do tyłu. Z dystansem.
- Rozwłóczyć Słowa po kątach - w tę.
- I gromadzić Ptaki w przeciwną.
- ...
- Nic nie rozwłóczy. Widzi tylko to, co przed własnym nosem.
- Stożkiem. I ani kroku dalej. Zawsze tak było, jest i będzie.
- Babelwieża?
- Od tysiącleci.
- No i jest na to jakaś rada?
- Jest harmonia jeden Bal. [All-TZ32]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
108. Data: 2003-12-14 12:13:19
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
[all.100.19.27]
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
109. Data: 2003-12-14 12:13:20
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II.
.
Podroz.
Pierwsze słowo
Bal i Sak. Pies i Ptak. Wprzód i w Trakt. Trakt na Wspak.
Siała baba mak.
.
.przy porannych pływów mannie.
.
.
.
Dwoje Główki. Dwie Bakterie.
.
.
.
.
Czuje Słowa. Kosmyk głowa.
Patrzy znaki. Kropki krzaki.
.
Daje słowa.
.
.
.
W paciorkach.
Jak Bies.
Gdy przyjdzie wchodzić mu na Most.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ty wciąż obijasz się od DNA. PoCo cię niepokoi.
.
.
Spokojnie z góry na to patrz. Na jazgot ten plemienny.
Gdyż nigdy nie ma tego zła, co dobrem nie brzemienne.
We wszystkim rozwiązanie jest, nikt tego nie zobaczy.
Gdy miast wysokim traktem iść, za płaskość się zahaczy.
.
.
I nie zrozumie tego nikt, kto słowa tylko gada.
.
.
.
.
.
!
Więc lećmy
Abstrakcie
.
.
Gdy rękawica palców pięć, na drugą w lustrze trafi.
.
.
.
.
Gdy Czas przewija w Tę, nie w tę, to plonów jest zbieranie.
Do celu musisz samo dojść, obijać się o ściany.
Jak w lustrze z konia wtedy zsiąść i dotknąć złotej ramy.
Nie będzie czasu wówczas czuć, on traci swe znaczenia.
Na szczycie podroz słowa rzuć. Tam nie ma już cierpienia.
.
.
.
.
I nie rozdzielnie dziewięć sześć, raz tak raz siak przemiana.
Sześć dziewięć do niczego też, to mowa jest szamana.
Gdy trzecie w to zapleciesz bęc, że niby tak porządniej,
Buch wkrótce się rozpęcznie wstecz, na dziecię wypnij spodnie.
Litery moje w stado kładź wygładzaj misięcami.
Przerwane w mig pokryje szadź, zasłoni zieleniami.
.
.
Na dziś to wszystko.
Zagięte skosem.
I mnóż i dziel i Dziel i Mnóż, na Wieczność i W Nieznane
I Czuj i Patrz i Mów i Słysz i Myśli Znoś nad ranem.
i Czuj
i Patrz
i Mów
i Słysz
i Myśli
Znoś
nad ranem
!
[All ... z Gormenghast, 20 listopada 2:00:03:903 - fragmenty]
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
110. Data: 2003-12-14 12:13:21
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
[all.100.21.29]
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |