Strona główna Grupy pl.sci.psychologia teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II

Grupy

Szukaj w grupach

 

teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 158


« poprzedni wątek następny wątek »

111. Data: 2003-12-14 12:13:22

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

.
.
Podroz.
Pierwsze słowo
Bal i Sak. Pies i Ptak. Wprzód i w Trakt. Trakt na Wspak.
.
.
.
.
.
.
Dwoje suwki. Dwie materie.
.
.
.
.
.
Patrzy znaki. Kropki krzaki.
.
.
.
.
.
.
.
Gdy przyjdzie wchodzić mu na Most.
Uważnie Patrz. Masz Wszystko Tu. W tych Słowach jest Potęga.
..
.
.
.
.
.
.
Ty nie rozumiesz tego Tła, ja Wiem gdy Wiatrem stoję.
Ty wciąż obijasz się od DNA. Po Co cię niepokoję.
.
.
Spokojnie z góry na to patrz. Na jazgot ten plemienny.
.
We wszystkim rozwiązanie jest, nikt tego nie zobaczy.
Gdy miast przestrzennym traktem iść, za płaskość się zahaczy.
.
.
I nie zrozumie tego nikt, kto słowa tylko gada.
.
.
.
.
.
!
Więc lećmy
.
.
.
To rękawica palców pięć.
.
.
.
.
Gdy Czas przewija W Tę, nie w tę, to plonów jest zbieranie.
.
.
.
.
.
.
Dzielonym Twarzom spokój Wróć, Bal Saczek daj Mgławico
Zielona Podrezyna Budź, z Diablicą Anielico
I nie rozdzielnie dziewięć sześć, raz tak raz siak przemiana.
.
.
.
Litery moje w stado kładź wygładzaj zakrętami.
Przerwane w mig pokryje szadź, zasłoni zieleniami.
.
.
Na dziś to wszystko.
.
I mnóż i dziel i Dziel i Mnóż, na Wieczność i W Nieznane
I Czuj i Patrz i Mów i Słysz i Myśli Znoś nad ranem.
i Czuj
i Patrz
i Mów
i Słysz
i Myśli
Znoś
nad ranem
!




[All ... z Gormenghast, 20 listopada 2:00:03:903 - fragmenty]




.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


112. Data: 2003-12-14 12:13:23

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

































































































[all.100.23.31]




.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


113. Data: 2003-12-14 12:13:24

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora































































































[all.100.24.32]




.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


114. Data: 2003-12-14 12:35:04

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:brh4nl.3vs7q1r.1@ghost.hb5d4886c.invalid...

> [...]
>
> [all.100.24.32]

z górki łatwiej. ;)
\|/ re:



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


115. Data: 2003-12-14 12:35:12

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:brhna3.3vs66jb.1@ghost.hc5063b0c.invalid...

> (Borze święty, Ślizgi, Płozy, Sak Brzemienny rośnie miło.
> Coraz lepiej, coraz śmielej, będzie wkrótce i weselej.
> Czas na krok trzydzieści dwa.
>
> - Hłe, hłe, hłe...
> - ...
> - A co to? Weselej ci?
> - Jasne!:) Nie widzisz, ze będzie dniało?
> - Gdzie!?
> - No jak to gdzie, za oknami!
> - To tam była noc jakaś?
> - Zawsze była noc i na ogół zawsze noc zostanie. Co nie znaczy,
> że nie będzie się to nazywało inaczej. Ot choćby "dzien".
> - Znów tam z tyłu powiedzą, że coś kręcisz.
> - Oni tak zawsze przecież. A kręcą się koła. Stale.
> - I nie tylko!
> [...]
> - ...
> - Nic nie rozwłóczy. Widzi tylko to, co przed własnym nosem.
> - Stożkiem. I ani kroku dalej. Zawsze tak było, jest i będzie.
> - Babelwieża?
> - Od tysiącleci.
> - No i jest na to jakaś rada?
> - Jest harmonia jeden Bal. [All-TZ32]


Każdy ma swego ro'Bal'a co go gryzie. ;)))
\|/ re:



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


116. Data: 2003-12-16 12:12:34

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


(Borze święty, klucz pogcięty i wytrychów szukać pora.
W naszym fachu, nie ma strachu, cała sfora biegnie zwora
By nie zostać gdzieś na łące, gdzie biedrąka na biednrące.
Krok trzydzieści piędź (lub cztery).

- Ech, co za...
- No i jak tam? Jak tam trasa?
- No, chyba w normie, to znaczy zgodnie z panem.
- ...
- Hej, obudź się! Już jedziemy!!
- Gdzie co! Ledwie się dosiadłam a juz szarpią?
- A co to, czy myśmy kiedykolwiek stanęłi?
- To sprawa względna jest. Na sikanie też trzeba...
- Jedziemy bezustamnie. Stale przecież zgiełk słychać wewnątrz.
- Video Vanitas?
- Zgiełk bitewny?
- Verba et Voces?
- A jaki tam on bitewny... Cyrkowy chyba?
- Jarmarczny?
- Verba Veritalis Volant?
- Jarmaczny? Siała Baba Mak?
- Makówianka...?
- No, ale przecież sama widziałam jak się krew leje... bloodshed.
- Jaka krew, jaka krew?? Co?
- Gdzie krew, kto widział krew? Pokażcie?
- Sama se zobacz!
- Ale gdzie??
- No jak to, gdzie! Włóż se...
- Tylko nie rozpoczynaj znów o tych googlach, bo już mnie mgli.
- Co mu jest?
- Zielony się robi.
- Mli go.
- Mdli.
- A co ten, taki delikatny? Gugli nie widział?
- Widział, ale podobno te parzyste tylko.
- Jakie parzyste, ja tam widziałam w falbanki... fioletowe.
- A ja w kropki!!
- A ja kanciaste i długie, nieforemne były.
- A ja...
- Ty juz lepiej nic nie mów!
- Gaworzycie patiłachy i żadnego pożytku z tego nie ma.
- A kto powiedział, że pożytek ma być!?
- Regulami jest. I myśleć każą.
- Gdzie, po co?! Przecież i tak nikt nie wysiądzie.
- No własnie dlatego regulamin jest. Żeby nie było stawiania choinek
gdzie popadnie.
- I googli są. Perzyste też.
- Parzyste. One sa gorące i dlatego parzą!
- Kogo parzą tego parzą. Zające na łące. Ja tam chciałem koniecznie
zobaczyć, gdzie to one tak parzą i niczego nie mogę dojrzeć.
- To na pewno patrzysz w złą stronę.
- No to gdzie trzeba patrzeć, żeby się sparzyć?
- Ja wiem, ja wiem - do przodu!
- Do tyłu! Pacynie!
- Zacznij tam, zygzakiem, a potem tam, falbanką...
- Przestańcie, przecież ona wie - trzeba jej pytać! No to gdzie trzeba
patrzeć! Mów mi zaraz, bo ci łeb ukręcę!!
- Jaka ona?
- No ta, kumpela wszystkiego... austryjacka.
- A gdzie ona?
- ...
- No i gadaj tu z fantomami, znów zniknęło.
- ...
- Nic nie zniknęło, nic nie zniknęło!! Kiecka misię tylko w błotnik
wkręciła, to i misiałam poprawiać.. Co chciałeś wiedzieć? U mnie
wszystko na swoim miejscu, jep.
- ... To powiedz Gdzie parzą google?
- A co to, swoich nie masz? Zobacz tylko jakie mam nogi!!
- Swoje mam, i są zimne. A Ty mówisz, że parzą, więc daj popatrzeć
choć nad ranem, bo jakiś chłód trupi mi tu wionie...
- ...
- A z kim ty gadasz?
- No jak to z kim. Z tą, która wie wszystko na temat!
- No co Ty... Ja słyszałem, że wszystko, to wie tylko Wszystko.
- No ale gdzie go znaleźć?! Przecież to Milczek.
- Misiek? Ten od kominka?
- Od zamków?
- Zepsutych, od spruchniałych desek. hihi.
- To ten, od cmentarzy? Kiedyś słyszałam takiego jednego, co to się
wylegiwał... w bluszczach.
- Powaga? Zboczek jeden. I sam był, czy z trupem?
- Dajcie spokój dobrze? Chcecie jakiś zawał zrobić?
- ...
- Milczek jest, ale swoje wtyki ma. Przecież sama słyszałam jak
lożę rozkładał.
- Co? Jakie łoże!? Wersalkę?
- Wesołkę chyba, hihi.
- Ja słyszałam że to była wanna!
- Wena!!
- Jakooźli, hłe, hłe...
- Jakie wtyki, gdzie wtyki?
- A dokąd my jedziemy?
- Gdzie trup, gdzie trup? W szafie?
- Jaka szafa, co Ty bredzisz. Nie ma szafy w autobusie.
- A co ty tam wiesz. Sama widzałam, jak się w tej szafie naparzali.
- Tja, we trójkę...
- We troje!! I piana była muślinowa.
- No coś Ty, trójkąt se robili?? Opowiadaj, opowiadaj!!
- A co tu opowiadać, przecież wszystko w autobusie było widać
z okna, jasne jak słońce.
- Niedzisiejszy. Jakie wszystko!!? Przecież jak ty widzisz strzępek ...
- Pępek...
- Pępęk jakiś, to gdzieś tam z drugiej strony jest dopiero cała reszta,
to przecież logiczne jest?!
- Cała??? Loogiczne. Śliczne. Goliczne.
- Części są tylko w oknach?
- Tak, tak - słyszałam... że tu tylko części są.
- Zamienne, a to nereczka, a to wątrobianka, a to móżdżek...
- Tak, tak, móżdżek też jest zamienny. Sama widziałem jak ten
złodziajszek podkrada móżdżki i, jak swoje potem obnosi... na tacy.
- No, a ma inne wyjście?
- Chyba nie ma. Przecież swojego nie będzie opiekał. Się skurczy
i zapadnie do zera i co wtedy?
- Zawsze mu zostanie jakiś plus...
- Tylko nie zawsze, tylko nie za wsze!!! Brzydzę się robactwem!
- Nawet z furmaliny?
- No, różnie to z malinami bywa.
- No tak. Jedne są jadalne a te inne nie, więc na nic opiekanie.
- ...
- No i co było z tym flirtem w szafie? Bez klucza.
- Ja tam swoje wiem. Oni tak zawsze. Najpierw to mówią o znaczkach,
że to niby piękne kolekcje mają, potem do kina, na drynka, i roztaczają
takie wizje, że głowa boli, że to niby mają domy na górkach, złote wanny
i kominki.. A potem, to tylko...
- I żółwie w złotych pancerzach... i złote piaski w sakach.
- Tak tak, sama słyszałam, jak ta uczycielka z podstawówki
opowiadała, że taki jeden jej zaglądał...
- Przez komin?
- Przez kominek, a ona w niego chlust!! I wrzask! I radocha...
- Jaki chlast?
- Muśliną? W oko?
- Rządkiem.
- Coś kręcisz. Złe wtyki chyba masz. Kiepsko odbierasz.
- Mam jakie mam, i tak wiem wszystko. A co!?
- No i gadaj tu z pistacją. Mówisz wprost, to weźmie i przeinaczy
po swojemu.
- Ona tak zawsze. Nie wiedziałaś?
- A skąd mam wiedzieć? Ledwie się dosiadłam przecież i widzę bajzel.
- No przestań, nie wyrażaj się. Jaki bajzel zresztą. Przecież to wszystko
jest poukładane w kosteczkę, i to nie od dzisiaj!
- W jaką znowu kosteczkę!? W brukowce chyba!?
- To ten trup się już ... roz... na kostki?
- W kosteczkę, w kratki. I dlatego trzeba mieć specjalne guuli, żeby
to zobaczyć.
- Kwadratowe?
- Sześcienne!? mc3!?
- Wielowymiarowe!?
- Nie. Tego w waszym jezyku nie ma i długo nie będzie. Dziwne,
że ty tego nie rozumiesz.
- ...
- A gdzie takie g°°gli są? Ja też chcę wiedzieć wszystko!!
- Ty? Ty nigdy się nie dowiesz, bo nie słuchasz, co się do Ciebie mówi.
- E-tam, nie słucha. Udaje, że nie słucha. Nie ma takiego pasażera,
co by nie słuchał, co się dzieje w autobusie. Wszyscy tu przylecieli,
finału czekają, to normalne.
- Z wtykami?
- Z Wtykami, z goiglami, na tysiąc sposobów.
- O czym ty mówisz, jakiego finału, jacy wszyscy?
- Przyjrzyj się lepiej.
- ...
- Gdzie? Gdzie mam patrzeć?
- Powiedziałem - lepiej!
- Że niby na te kolorowe slipy na sznurku? No, widzę.
- Co widzisz?
- Widzę, jak taki jeden w kolorowych slipach się wysypał na zakręcie.
- Gdzie? Jak!? Ktoś wypadł z trasy?
- Nie. Chciał wypaść, to znaczy wysiąść... ale mu się omsknęło.
- No coś ty, teraz? Przed świętami?
- No a co, nie słyszałaś, że teraz to najlepsza pora? Najwięcej ich
wysiada w czasie świąt przecież.
- Że niby im ta samotność jechać nie daje w tłumie?
- No, nie wiem. Biorą i wysiadają. W święta.
- Wypadają. Z piętra?
- W święta? Z balkonu?
- No i co? On też chciał wysiadać gupi?
- Mówił, że wysiadł i nie jedzie i już, to znaczy dawniej tak bakał.
Ale go przycisnęło i się wysypał, że nie tylko jedzie, ale że sobie
nie życzy...
- Co nie życzy, czego nie życzy? A tak w ogóle, to co on ma do
życzenia? Niekumaty jakiś? Przecież i tak wszyscy jadą, czy chcą,
czy nie chcą.
- No tak, ale on tego chyba nie wie. Za długo w kółku różowym
siedzi ...
- W czym??
- W kółku wzajemnej racji. Baz racji.
- Aaaa, adoracji racji. Rozumiem. W kołku rożowym, no tak.
- I sobie życzy, żeby nie pokazywać na jego slipy. Teraz rozumiem.
- Te kolorowe? To przecież każdy widzi jakie ma!
- Jaki każdy, ty znów od nowa! Nigdy nie ma tak, by każdy widział!
- No właśnie.
- Jeden widzi to, a inny tamto.
- A jeden taki mówieł, że mają rację.
- ... A ty nie wiesz, że tego trzeba słuchać odwrotnie? On taki
duplomata jest dla siedmiu boleści. Kumaty z resztą. Tylko języka
jeszcze nie poznał. Dobrze. I nie wie jak wrócić. Patyków pyta.
- Kto, kto kumaty!!??
- No, na ten przykład, u tego w ślipach, to widać lepieja, sam mówił.
- Słyszałam. I jaki zadowolony przy tym był, hihi.
- Jakiego znów lepieja?!
- No widzisz - to jest jego własny lepiej, i dlatego on go rozumie lepiej
niz ktokolwiek. No i dlatego przelepiał, zeby to wyjaśnić.
- Innym znaczy się?
- No tak, że to niby jest już tak, ze jak tylko gdziekolwiek pojawi się
coś lepszego, to on już będzie wiedział, ze jest lepiej i cześć. Znalazł
zwój kluczyk i się cieszy, hihi. Tak samo jak uczycielka z resztą.
- No ale co to ma do innych?
- Ano nic. I własnie na tym wic polega.
- Widz?
- Widzami to są wszyscy. I lepiej tego głośno nie mówić, bo każdy
przecież ma własnego lepieja i się nim cieszy. Że rozpoznany.
- No tak. Po to zresztą tu ślęczy i słucha, coby wiedzieć gdzie jego
lepiej siedzi. W autobusie.
- A zaklina się że nie słucha!
- Ech... wierzysz w to?
- No, ja tam nie wiem...
- No więc jak nie wiesz, to nie wierz. Proste. A dwa słowa to tu się
nagminnie mylą - "czyta" z "rozumie"...
- No tak. I zapewne "nie czyta" z " nie rozumie".
- O!! Właśnie. To super jest. Sedno sprawy. Jak nie rozumie to
mówi, że nie czyta, bo tak przecież lepiej.
- No... przecież zakaz był!
- Jaki zakaz? Przecież demokracya jest...
- ...
- No to jak oni to widzą? W kawałkach?
- To tylko u Wszystkiego jest podobno taka ściana ...
- Ściema?
- Ściana? Ta przy moście?
- Do wspinania? Ja lubie się wspinać!! Gdzie to jest??
- ...
- Ściana monitoprów, jak w jakim kumisaryacie, albo na kumendzie,
i on tam dopiero widzi...
- Wszystko?
- No ja tam nie wiem... Skąd niby mam wiedzieć co on widzi?
Trzeba by mu Krukiem na ramieniu siedzieć, żeby wiedzieć.
- No i co z tym wyspanym w slipach?
- O! ten się znów obudził... Nie śpij jak się ważne sprawy omawia!!
- Jak to co, zabronił żeby jego slipy pokazywać w autobusie, a więc
dobrze wie, co w autobusie pokazują!
- No przecież to oczywiste, że każdy wie. Lub odwrotnie.
- Każdy myślący wie. A poza tym, to on myli dwa słowa.
- Mydli? W wannie?
- Myli nieczytanie z nierozumieniem. Bo czytają wszyscy, a tylko
garstka... piąstka...
- Jacy wszyscy! Przecież ta jedna nie czyta!! Dobrze słyszałam!
- Aaaa, bo ona jest na specjalnej gazy, nie wiedziałaś? Ona ma to
w bryku.
- ...
- Ciekawe ile z tego ma... 248?
- Kto? Z czego?
- No jak, nie widzisz? To przecież jasne, jak na dłoni słońce.
- Co jasne. Ciemno tu jak w...
- No bo wkładasz znów nos w nie swoje sprawy! Małpuj maupo
fachowców, to ci na dobre wyjdzie... no niestety.
- Spokojnie, tylko bez wyrazów. Albo odwrotnie.
- Jak bez wyrazów, jak tylko wyrazy mamy!!
- A ten co? Znów chce do mamy? Pętla jakaś czy jakmutant?
- No więc?
- No wiec, ciekawi mnie, ile ona z tego ma, bo przecież za darmo
by z siebie takiej ... hmmm... otumanki nie robiła!
- Aaaaa, mówisz o tej uczycielce. No rzeczywiście. Katastrofa jest.
- Ale przecież wiadomo, że to loża. Oni tak zawsze.
- Od zawsze, chyba!?
- Od zawsze się zmówili i teraz nadają. A jej rola - to dla mnie jasne.
Jak się robi nudno i nie ma co do baku włożyć autobusu, no to dostaje
cynk na wtyczkę, zadziera kiecę i leci do roboty...
- Że niby ten impuls? Na wtyczkę?
- Na wtyczkę? Czy na gniazdko?
- Nieważne, oni tam przecież mają dopasowane te wtyki i gniazda
i jak impuls przylatuje...
- O! Tak, ja wiadziałam takich pełno! Latały!!
- Gdzie?
- No daj już spokój, przecież wiadomo, że pary z gęby nie puści.
- To oni to parami robią?
- Gębą?!! Fuj....
- No przecież wiadomo, ze nie w pojedynkę! Obojnaki nie są.
- No więc taki zapalnik jest murowany w sczernariuszu. A te impulsy
to tylko furkotają na druga stronę bez kłopotu i już się kręci. Zobacz
jaki piękny skutek jest. Gorąc, podsmażanie. I kukiełki laleczki..
- Sutek? Gdzie sutek?
- Cycki widać? Daj popatrzeć!!
- O!!! Muślina leci...
- Słuchaj, to mnie się wydaje, że to samo chyba było przedtem!
Za pierwszym razem, co?
- Ja tam nie wątpię. Miały być spiski więc spiski są. Sama
powiedziała... żywicą anadyjską.
- Zapachniało? A może to Nawudzki znów coś pali pod sufitem?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


117. Data: 2003-12-21 07:38:12

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:bs2u1o.3vs4f5f.1@ghost.h4d3294c2.invalid...

> [...]
>
>
>
>
>
>
> [all.100.30.38]
>
>
>
>
> .

dwadzieścia dwa ma stopni "gór"
sześćdziesiąt sześć "na płask"
i trach
i trzask
i huk(?)
i mlask
w puk, puku NOWY CZAS ;)))
\|/ re:



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


118. Data: 2003-12-21 12:12:38

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


(Finał blisko, czas by wszystko zbierać w grządki, klatki, skrzynki
to ostatni zakręt już.

- No i jak tam kondycja przed górką?
- Różnie.
- Widoki są?
- Widoki to nie wszystko. Trzeba umieć ubrać w słowa.
- Te schody?
- ...
- To może podzielić to, na mniejsze schodki? Tyle ze przy mniejszych
się niecierpliwi...
- Niecierpliwi się? No trudno.
- Pośpiech, krótka piłka, bez namysłu, bo i po co? Ważne żeby być
i stawiać słowa...
- Mówił, że to chaszcze i bluzgał, bo się pokaleczył. To znaczy kosę
pospuł przy karczowaniu.
- No nie. Śmignął kamieniem bo uznał, że mu się wyjaśnienie należy,
wg jego potrzeby.
- Ale przecież widać, że to jakiś większy plan, jakaś strategia... Nie
widać?
- Kto widzi, ten widzi... A on chce wiedzieć i już. I chce, żeby to wg
jego planu poszło - najlepiej z marszu....
- Coś to nie tak chyba...?
- ...
- A poza tym, tam przecież nie żniwiarzem a zbieraczem być trzeba,
runa leśnego, 'borzego' szukać!! No ale to jest błąd typowy.
Powtarzalny. Niemal każdy go robi... Na skróty. Podejście jest zwykle
typu "a kto ma rację". I ewnetualne szukanie podświadome wsparć
i sojuszniików. A na ogół nie jest ważne _kto ma rację, ale _gdzie
racja leży, _jaka jest jej struktura, z czego się ona składa.
Rację dobrze jest rozumieć a pytac "kto" tylko wtedy, gdy ma ona
szczególny charakter racji autorskiej. Wtedy zrozumie się ją, albo i nie,
poprzez autora, który ją stworzył.
- ...
- Tym bardziej, że pole zasiane jest systemem "dla każdego coś strawnego".
- I niestrawnego też.
- No ale widamo, że każdy widzi inaczej...
- Już wszyscy wiedzą, jak to jest z tą percepcją. Że dziurawa,
że ograniczona, że ukierunkowana właśnym doświaczeniem, w każdym
przypadku innym.
- ...
- No tak. A z każdą uprawą to jest tak, ze trzeba najpierw przejść
spokojnie i w ciszy przez pole i powybierać kamienie. Pooznaczać.
Wyczesać małe z miejsc, na których ziarno myśli będzie sadzone,
poukładać na miedzach w kupki z tabliczkami "Tutaj leży kamieni
kupa", wtedy sprawa jest klarowna. I rozpoznana. I nie ma guzów.
- ...
- Nikomu się nie chce wędrować powoli. Lepiej rzucać kamień w stronę
miedzy, a może się uda trafić na kupkę? I bez namysłu gdzie ta miedza.
Byle szybko. Póki co, kamienie furkotają i ... tłuką lustra.
- Jakie lustra?
- Ano furkoczą. Tak jak te posty, psoty, osty, co to pisane są bez
oddechu, jeden za drugim, byle szybko. Każdy z nich lekki jest, bo
i szybki być musi jak kamień. I leci jeden za drugim w łańcuszku, aż
do bandy z prawej strony.
- ...
- Ale są także takie z większym oddechem, z czasem na przemyśłenia.
- Są, oczywiście. Najlepiej to widać na takim drzewku wątku, które
leci sobie "w lewo". Żeby poleciało w lewo, trzeba dystans zwiększać.
- Odległość znaczy?
- Czas, między akcją a reakcją. Czas na przemyślenia.
- ...
- No patrz. Jest post A, do niego za 10 minut B, potem C, i D, E, F...
każdy kolejny. Potem pojawia się przerwa dłuższa w czasie, gdyż pod
E podpina się G, potem pod D podpina się H, potem pod C, I, i dalej
J, K. Te ostatnie, od G do K układają sie w ścieżkę "w lewo".
A,
B,
C,
D,
E,
F,
G,
H,
I,
J,
K,

Zobacz zresztą sam...
http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/bal.jpg


- A poza tym, magister Putek dokonała ciekawego odkrycia.
Mianowicie doszła do wniosku we własnym rozumie, że najważniejsze
jest każdemu dać jakieś lustro, do przeglądania się.
- Introspekcyjne?... No tak. To jest odkrywcze... dość stare...
- Ale magister ma rację na tym etapie! Zobacz jednak, co sie dzieje
gdy takie lustro ... wisi nad polaną. Jedno drugie trzecie, piąte lustro.
Jeden usłużny magister trzyma to przed innym usłużnym magistrem
i się przyglądają. Wiszą takie lustra weneckie, a tu kamienie latają
w prawo w lewo, i co jakiś czas, trzask, prask i znów pełno szkła
w piaskownicy, na polanie...
- ...
- No tak. Ten magister poszedł drogą wielkich odkrywców; zauważył
mianowicie to, że każdy ma w sobie odbitki ze swego wnętrza. Swoje
fobie, nawyki, wszystko, co tam gdzieś kiedykolwiek nazbierał w swoim
raju dziecięco - młodzieńczym, na początku drogi, teraz to się będzie
odbijać, tfu, tfu...
- ...
- No to co taka psychologia robi? Bierze i wiesza lustra. Wiesza lustra
weneckie w majestacie a przynajmniej w zawodzie, przed każdym
chętnym podróżnikiem, przed każdym pacjentem. Pacjencie spójrz
w siebie - mówi - tam masz najlepszy widok. Ja, twój magister nic nie
wiem na temat (to do siebie mówi), co w twojej głowie się dzieje,
niemniej wiem na pewno, że jak ci przystawię lustro przed oczy, i tak
będę nim kręcić (to do siebie mówi), byś się nie mógł wykręcić, to
na pewno coś tam w końcu zobaczysz. Zobaczysz na pewno. Ja
natomiast będe patrzeć z drugiej strony, bo to lustro jest weneckie,
piękne inkrustowane, w ciapki ramki malowane i falbanki ma gdzie
trzeba. I będę wiedzieć w końcu - mówi magister - co ty wiesz.
No nie dokładnie, ale coś tam w końcu mgliście zobaczę. I będe mogła
pieczątkę postawić, na recepcie i na rachunku...


TEORIA WISZĄCYCH LUSTER.

- Według magister, najbardziej świadomy jest pewnie ten, co to potrafi
sam sobie takie lustro postawić, i się w nie patrzeć z pożytkiem. Pionowe.
Jeśli to lustro postawi na swym biurku psycholog (nie każdy, nie każdy)
i długo przez nie patrzy na tych różnych wędrowców, to w końcu
dochodzi do wprawy i kataloguje doświadczenia. Książki pisze
z kodami. Sprawa się upraszacza, usprawnia.
Można przyjąc więcej nieszczęsnych wędrowców...

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/swiadomosc_
a.jpg


- No więc każdy magister wiesza te pionowe lustra. Ale najpierw chodzi
długo do szkoły, w tej szkole szlifuje je na wymiar. Potem będzie
przystawial pacjentowi. Patrz - mówi - to jest lusterko, w tym lusterku
siebie widzisz. Tam jest Twoja prawda i najlepiej by było gdybyś się
dobrze przyjrzał, bo wtedy będziesz dobrze widział.. Taki jest magister.
(Nie każdy przecież).
- A sam oczywiście z drugiej strony tego lustra wenecjańskiego,
podgląda, co to tam się dzieje. No i czasami rzeczywiście, oj, dzieje
się dzieje... Gdyby tylko jeszcze jakiś automat załatwiał tę klasyfikację...
- ...
- Lustro stoi sztywno jak drut!
- I można sobie popatrzeć jak w kinie.
- Na dobrą sprawę, toż to jest przeciez nie tylko lustro - ale pryzmat!!
Popatrz - gość zrzuca z siebie jakieś strumienie jego wewnętrznej
światłości, a tam wystarczy tylko postawć pryzmat, ekranik, i juz ci
się to pięknie rozkłada na... zupełnie jak w kosmosie na pasemka na
widma prążki... I masz juz wszystko, teraz tylko posegregować
poklasyfikować VC5, UC13 Mc2, M34.
- ...
- A ja słyszałem że M34 i M35 było pięknie widać w Warszawie dwa
dni temu.
- A co to jest?
- No... w gwiazdozbiorze Oriona przecież.. Mgławice.
A i Saturna pierścienie było widać.
- ...
- Psychologia, to jest taka jedna wielka teoria luster?
- Nie, to jest taka dolina szklarzy. Twarde to i sztywne, te narzędzia
znaczy się. A przede wszystkim pionowe, pionowe jak cholera.
Tak to widzę...
- ...
- Psycholog?
- Psycholog za tym lustrem to ma takie gałki, kręciołki, guziczki,
i on juz dobrze wie, jak to lustro przystawić. Pionowo znaczy przed
oczy, przed jedno oko i przed drugie oko z dystansem.
- Z jakim dystansem?
- No.. bo taki psycholog to ma zazwyczaj duzo czasu, bierze do siebie
pacjenta do gabinetu i ciach, za 20 minut juz ma następnego, a ten
pierwszy juz załatwiony. No tak - czyli na krótkiej żyłce. między.
- Dużo wie.
- A pryzmaty?
- Pryzmaty to już są dla fachowców. Pryzmat to jest takie lustro
udoskonalone (do zarabiania pieniędzy pewnie). Tu strumyk wpadnie,
a tam wypadnie, ale zanim wypadnie to się w środku pozagina,
i to każde inaczej. Tak tak, każdy 'przypadek' jest inny. Taki
pryzmat na patyku to juz jest narzędzie wyższej generacji. Taki
profesjonalny pryzmat, prosto z fabryki, jest solidny. Ma stelażyk
rączkę do trzymania, i ekranik z drugiej strony. Wszystko na nim widać -
czasem nie trzeba nawet myśleć. Magister bierze ci taki pryzmat,
stawia na biurku miedzy soba a wędrowcem i wszystko widzi na
swoim ekraniku.
Kody kreskowe... (oczywiście nie kazdy magister...)

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/pryzmap.jpg


- System luster i pryzmatów pionowych to zaledwie wstep do
świadomości. Autobus Zielony ma na celu dotarcie w pobliże
Świadomości. W pobliże Mostu...
To już blisko.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


119. Data: 2003-12-21 12:12:39

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Człowiek pojawia się w Zielonym Autobusie jako związek dwóch
głowek, zygota, a po jakimś czasie, malutki i okrąglutki, rumiany
i pucułowaty ludzik, pieszczoszek - nic o tym nie wiedząc.
Ma w sobie jedynie komplet zdolności i cech potencjalnych - cech,
jakie powstały w nim i nadal będą się rozwijały wg przepisu zawar-
tego w jego genach, stopniowo dopuszczając w tym procesie
oddziaływania zastanego środowiska. Geny - to jego indywidualny
ślad i zmienić się go (póki co) nie da. Środowisko też na ogół trudno
zmienić, w czasie, gdy ma to istotne dla rozwoju świadomości znaczenie,
a więc w dzieciństwie i młodości.
Potem pozostaje już do dyspozycji tylko "silnik w głowie". Mózg.

W miarę upływu czasu, jego świadomość (człowieka - mózgu) narasta.
Zbiera wiedzę, zbiera umiejętności. Dla tego wzrostu najcennieją jest
umiejętność samodzielego myśłenia, a temu sprzyja zdecydowanie
refleksyjność, dystansowanie się od zgiełku centrum Saka.
Świadomość narasta długi czas, spokojnie i asymptotycznie do
nieokreślonej granicy, ulokowanej na najwyższym z możliwych do
osiągnięcia statycznie poziomów. Nigdy nie jest jednakowa u wszystkich,
choć porównywać się ją jak najbardziej daje. Nawet u tego samego
wędrowca ma swój zmienny w czasie przebieg.
Jest daleką krewniaczką czegoś, co w Saku nazywa się sprawnością
intelektualną.

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/swiadomosc.
jpg


Gdy w jednym czasie i przestrzeni, spotykają się różni ludzie - różni
Wędrowcy, wypełniają jazgotem cały Sak. Siła jazgotu jest proporcjo-
nalna do różnic miedzy wędrowcami, ale brak różnic nie jest żadną
gwarancją spokoju. Spokoju w Saku nigdy być nie może. Spokój
w Saku - to wieczna zmarzlina, brak ruchu, absolutne zero wszystkiego.
W Zielonym Autobusie jest kolorowo. Na zewnątrz jest temperatura
Tła i lokalne niejednorodności w skalach nieco innych od tych,
z jakimi stykamy się tutaj, w Autobusie.

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/sak.jpg


Wewnątrz jest spotkanie różnych świadomości. Bal w Saku.
Z kamieniami, szkłem, pryzmatami... i tęsknotami fizyków i filozofów.
W języku pionowych luster - to pojemnik z zawartością polany,
pasażerami autobusu. Im bliżej środka saka, tym bardziej jednorodnym
a zarazem uproszczonym jezykiem posługują się jego lokatorzy,
wędrowcy. Tym lepiej też się rozumieją, gdyż równocześnie tworzą
standardy rozumienia. Na krawędziach Saka jest niepokój. Jest wiecej
niejednorodności, znaków zapytania. Na krawędzie Saka wędrowcy
przenoszą się ze środka, gdy ten środek już ich nie cieszy, nie daje
spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Jest tamn więc więcej determinacji.
W wiecznym dążeniu do uzyskania wyjaśnień ostatecznych.
Nazywają to Świadomością.

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/swiadomosc_
z.jpg


Symbol - niebieska linia świadomości, zaczyna drgać wraz z zadawaniem
pierwszych istotnych pytań, o cel istnienia, o rolę wiedzy i wiary, o sens
wszystkiego. Linia ta drga wówczas w pionie jako funkcja upływającego
czasu.. U jednych wędrowców drga mocniej u innych słabiej. Są tacy,
u których unoszenie się tej linii zatrzymuje się na długo, a nawet cofa.
Dzieje się to też w bardzo różnym wieku. Dopóki człowiek nie utraci
panowania nad własnym mózgiem, ma szansę na dotarcie do Mostu
a nawet jego przekroczenie.


TRZY abstrakcyjne PRZYKŁADY PRZEJŚCIA PRZEZ MOST


Rozmowa o świadomości odbywa się na granicach pojmowania;
jest rozmową o abstrakcji. Relacjonowanie drogi przez most jest
nieporozumieniem, jeśli ktoś oczekuje "pasujących mu" konkretów,
słów i znaczeń znanych mu z dotychczasowej podróży. Rozmowa ta
może się odbywać wyłącznie poprzez metafory. Jest grą wyobraźni
na tyle wyrafinowaną, że odpada w tej grze ponad 90% "graczy", na
co zgodnie wskazują różne, znane nam tutaj źródła.

Zbliżenie się do granicy Świadomości jest związane z ogromnym
napięciem. Może skutkować wstrząsem zarówno psychicznym jak
i zaburzeniami somatycznymi. "Odbijanie się" od granicy, którą najłatwiej
wyobrazić sobie jako sufit własnego rozumu - płaszczyznę (mimo iż
w rzeczywistości jest twoprem wielowymiarowym) usytuowaną
poziomo na płaskim rysunku (nie mającej nic wspólnego z pionowymi
lustrami psychologii stosowanej), ma charakter stanu nieustalonego.
Jest czasem opisywane jako "olśnienie". Prawdopodobnie można to
opisać na wiele sposobów. Mnie wydają się najbardziej trafne porów-
nania do wyładowań atmosferycznych, do zjawisk zachodzących
w świecie wysokich napięć (mierzonych milionami woltów).
Ponieważ jednak mój jezyk abstrakcji tworzą ptaki, a rysunki wykonuje
mi na kolanie pies - proszę 'umysły ścisłe' o nie poprawianie oczywiostych
acz nieistotnych dla sprawy błędów i przybliżeń formalnych. Nie chodzi
tu o jezyk fizyki - uciekam od tego języka na rzecz abstraktu dającego
szansę psycholubnym humanistom i nie tylko. Słucha nas cały Zielony
Autobus. Wraz z całym swoim potencjałem i róznorodnością języków.

Jest małe prawdopodobieństwo że pani przedszkolanka zainteresuje
się fizyką. Jej świat wyobrażeń krąży wokół gołych pup niemowlęcych.
Większe szanse na uświadomienie sobie zjawiska ma ktoś, kto jest
twórczy w jakiejkolwiek dziedzinie. Decyduje tu rodzaj mózgu, sieć
połączeń neuronowych jaką wyhodował sobie na własny użytek
określony wędrowiec. Bardzo czesto nieodwracalnie, jeśli zawędrował
już daleko.



# Przykład pierwszy (można próbować).

Postaw patelnię na kuchence. Suchą. Podgrzewaj. Gdy osiągnie
temperaturę nieco większą od stu stopni, spuść na jej powierzchnię
jedną kroplę wody.
To, co stanie się z kroplą, jest w przybliżeniu tym, co ma się stać ze
świadomością wędrowca przekraczającego Most.
Kropla wody nad patelnią zamieni się oczywiście w parę. Ale sposób
w jaki to zrobi, dla 90% oglądających będzie nie do opisania. Zmiana
nastąpi w sposób burzliwy. Kropla dozna wstrząsu i zmieni swój stan
z ciekłego w lotny, wydając przy tym bardzo intenstwny hałas.
Ten opis _wystarczy_ aby wczuć się w zjawisko.
_Wczuj się_ w _odczucia_ tej kropli!!
Wyobraź zobie, że w stanie lotnym będziesz tym samy zbiorem atomów,
jednak pod poprzednią postacią.
Staniesz się _MOTYLEM_, podczas gdy w poprzednim wcieleniu
byłeś gąsienicą.



# Przykład drugi (nie próbować!!)

Rozlej na suficie swego pokoju butelkę benzyny... Nie musi być cała.
Utwórz plamę/kałużę, która nie wsiąknie w podłoże dajac pole dla
przeprowadzenia doświadczenia.
To nie pomyłka.
Rozlej na suficie swego pokoju butelkę benzyny.
Dla bezpieczeństwa nie rób tego przy paleniu fajki, lub innych tego
typu czynnościach grożących pożarem. Poza tym - rozlej ją na suficie!!
Zrobione?
Jeśłi tak, to weź tę samą kroplę wody, którą używałaś w poprzednim
doświadczeniu i opuść ją swobodnie na rozlaną kałużę benzyny.

Jakieś kłopoty? Z grawitacją?
Zmień kierunek działania grawitacji!!
To eksperyment myślowy (inaczej się nie da!!).

A więc zbliż się teraz do tego sufitu, najlepiej z lupką w garści, i jeszcze
raz, spokojnie upuść z zakraplacza na warstwę benzyny, kroplę wody.
Zaobserwujesz ciekawe zjawisko. Kropla nijak nie będzie chciała
połączyć się z benzyną. Nadal będzie tkwiła na jej powierzchni w postaci
'balonika' otoczonego jakimiś niewidzialnymi siłami, zmuszającymi ją
do balansowania na czymś wyraźnie nieprzepuszczalnym. Co więcej -
kropla będzie na tej powierzchni bardzo niespokojna. Zupełnie tak,
jakby chciała się z tej pułapki uwolnić, a jednak nie może.
Ani w jedną, ani w druga stronę. Krąży więc po kałuży chaotycznie,
'w nadziei zapewne', że znajdzie jakiś słaby punkt w tym benzynowym
pancerzu. Albo wręcz odwrotnie. Chciałaby wrócić tam skąd przybyła,
na co jednak jej nie pozwala odwrócona grawitacja...

Tą kroplą jest Świadomość człowieka, na granicy mostu Gibbona.
Gdy jakimś cudem kropla znajdzie małą niejednorodność, "dziurkę"
o nieco innych parametrach - przeniknie na drugą stronę w niepojęty
sposób (fizycy i chemicy wiedzą zdecydownaie więcej, ale rzecz nie
polega tutaj na precyzowaniu języka). Tą niejednorodnościa dla kropli
na suficie, będzie zapewne krawędź kałuży, gdzie z łatwością trafi
na niejednorodności powierzchni przerywające jej własne błony
napięć powierzchniowych. I cierpienia.


Oba powyższe doświadczenia, odbyły się w skali "kropli wody". Dla
eksperymentującego człowieka, jest to skala bezpieczna, odległa,
skala, którą często nie potrafi sobie wyobrazić ze względu na jej
"znikomość". Trudno jest rozmawiać o czymś, czego nie dostrzegają
nasze, przystosowane do najistotniejszych potrzeb zmysły. Cały bajkowy
świat kropli wody ukazuje się tylko ludzim bardzo dociekliwym,
wyposażonym ponadto w zestawy czułych przyrządów, _wzmacniaczy_,
zwiększających skalę kropli do skali rozumianych przez człowieka.
Patrząc więc w ekraniki tych pe=recyzyjnych i czułych przyrządów,
można mieć szansę na zrozumienie, co tez się stało na zewnątrz i wewnątrz
kropli wody. A to co się tam stało jest podobne do przemiany na granicy
Świadomości człowieka Wędrowca.



# Przykład trzeci - wysokoenergetyczny
(próbowanie grozi śmiercią lub kalectwem).

Czy słyszałeś Wędrowcze o wyładowaniach atmosferycznych w postaci
piorunów kulistych?
Wyładowanie atmosferyczne, to przeskok ładunku elektrycznego
o wysokiej mocy w kanale plazmowym, jaki tworzy się między
dwoma punktami (wielopunktami) - na chmurze i na powierzchni ziemi.
Piorun kulisty, to wielce interesująca postać wyładowania, zachowująca
się podobnie do opisanych wyżej kropli cieczy, otoczonych błonami
powierzchniowymi. Różnica (na nasz użytek) tkwi w mocy zjawiska.
Piorun kulisty, to silnie zjonizowana kula plazmy, która na skutek
specyficznego rozkładu napięć pomiędzy nią a otoczeniem i w samym
otoczeniu, utrzymuje się w stanie quasi statycznym (obraza dla uszu
fachowca) przez czas do kilku, kilkunastu sekund. W czasie tym kula
może poruszać się powoli, "po" powierzchniach posiadających potencjał
zbliżony do potencjału ziemi, kierowana subtelnymi różnicami pól.
Zjawisku temu towarzyszy syk wyładowania, "zapachy piekielne",
silna jonizacja powietrza, wypalanie powierzchni wokół drogi barwnej
i niezwykłej "kuli ognistej".
Punktem kulminacyjnym tej zagadki jest trafienie pioruna na 'niejedno-
rodność', która w jednym momencie _uwolni_)napiecia_ całego ładunku.
Wówczas nastepuje "spóźniona" w czasie eksplozja. Jeśli w pomieszczeniu,
to ze ścian wyrywane są przewody elektryczne (zapewne po nich łatwiej
było ładunkom spłynąć gdziekolwiek), powstaje pożar, wylatują szyby
w oknach. Kula plazmy przestaje istnieć, przemieniając się w ciepło...
i inne formy materii. Budynek płonie, jeśli ładunek był wystarczająco duży.

Jak to przełozyć na język "mostu"? Kolejną próbę podejmiemy
(ptak i pies), z pomocą "pustych postów". Już za chwilę...

http://www.psphome.htc.net.pl/guests/all/olowek.jpg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


120. Data: 2003-12-21 12:13:25

Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora































































































[all-100/25.33]




.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 16


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

chodzą słuchy, że ustawa...
Re: co zrobic ??
zadanie " nietypowe"
(read me, please)
Było: co dla pscyhiatry?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »