Dla mojej Mamy na imieniny popełniłam wczoraj taki tort. Wyszedł bardzo
bardzo dobry, więc dzielę sie przepisem.

*Ciasto:*
375g migdałów zmielonych (bez skórek)
ok. 300g cukru pudru (tu trochę trudno mi dokładnie powiedziec, bo
mierzyłam miarką na cukier, który jest jak wiadomo cięższy od pudru - można
spróbować i dosypać)
7 zółtek
5-6 białek (ja dałam 6 z małych jaj)
łyżka bułki tartej
kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki płaskiej proszku do pieczenia

- ubijamy żółtka z cukrem - na tym etapie mozna spróbować słodkość
- dodajemy do tej masy zmielone migdały, bułkę, mąkę i proszek, mieszamy
- powstaje raczej gęsta migdałowa masa
- białka ubijamy osobno na sztywno
- mieszamy białka z masą, dość delikatnie ale dokładnie
- pieczemy w tortownicy posmarowanej masłem i wysypanej tatrą bułką
175 stopni, ok. 45-50 minut
- studzimy trzymając psy z daleka

*Krem:*
2 łyżki masła (duże)
2 łyżki mąki (kopiaste)
szkolna mleka
szklanka cukru
kostka 250g masła
2 żółtka
drobno zmielona kawa naturalna

- masło rozpuszczamy w rondelku
- dodajemy mąkę a potem cukier
- rozprowadzamy mlekiem
- doprowadzić do zagotowania
- ma zgęstnieć
- odstawić do wystudzenia
- wystudzoną masę ukręcić w makutrze z żółtkami i masłem na puszysty krem
- dodać ok. 2 kopiaste łyżki kawy, aczkolwiek ilość zależy od upodobań,
wkręcić

*Przygotowanie:*
- ciasto kroimy na dwie części
- dolną część smarujemy dżemem kwaśnym, ja użyłam czarnej porzeczki
- na to warstwa kremu i drugi krążek ciasta
- górę smarujemy kremem, boki tortu również

*Ozdabianie:*
Ja posypałam płatkami migdałów wierzch, zrobiłam figlaski z kremu i
powtykałam w nie słupki migdałów. Można obsypać boki, jak ktoś lubi.

*Informacje dodatkowe:*
Ciasto piekłam z termoobiegiem.
Tortownica ma fi=27cm
Ciasto nie wymaga ponczowania, ponieważ jest samo w sobie dość wilgotne
Kremu wystarcza na wszystkie warstwy, boki, figlaski i jeszcze zostaje na
wyjedzenie z miski.

Dodatkowo podano ptysie wg Magdy B. oraz jabłecznik na kruchawym cieście :)
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"The girl loaded gun, went outside. No one has ever seen her again..."