Strona główna Grupy pl.sci.psychologia wiara w siebie

Grupy

Szukaj w grupach

 

wiara w siebie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-10-09 03:26:31

Temat: Re: wiara w siebie
Od: n...@p...ninka.net.usun (Nina M. Miller) szukaj wiadomości tego autora

"Natalia" <k...@p...onet.pl> writes:


>> Jakby Ci to powiedziec... czasy sie zmienily ;-) To chyba kiedys tak
>> glownie bywalo, ze jak czlowiek zdobyl jakis zawod to juz w tym tkwil.
>> Teraz mozna robic co przyjdzie do glowy - byle byc w tym dobrym.
>
> a własnie
> być dobrym w czymś
> ostatnio naprawdę jestem przekonana, że nie ma nic takiego
> po prostu w niczym nie jestem dość dobra
> ;)

zeby w czymb dobrym, to trzeba na to zwykle dosc dlugo pracowac.
nikt sie geniuszem nie rodzi. do wielu rzeczy trzeba talentu (np. zeby
byc kompzytorem, malarzem), ale poza tymi nielicznymi wyjatkami jest
cala masa rzeczy, w ktorych 'dobrosc' osiaga sie treningiem.

a jesli ty nic nie robisz - to nie dziwne, ze w niczym nie jestes
dobra...

myslisz, ze taki Malysz bez treningow kiedykolwiek w ogole by skoczyl
dalej niz 3 metry? gdyby mial twoje podejscie, to siedzialby pod
skocznia immowil, ze to nie ma sensu, bo "nie jestem dosc dobry w
skokach" :)

[..]

> ale nie chcę ich oglądać
> nie chcę ich szukać
> nie chcę musieć zaglądać do ustaw
> nie chcę :))

No to tego NIE ROB!

zawali sie swiat, jak nie bedziesz prawnikiem?
rodzice cie zabija?


>> ;-) Niedawno uzyskalem tytul technika informatyka, ale taki ze mnie
>> informatyk jak z koziej... ;-) Te prawo to tez wielki niewypal. Ciekawe
> jak
>> teraz z ta ochrona srodowiska. W sumie zawsze to jakas ciekawa wiedza, ale
>> nic ponad to. Nie mam czegos co by mnie fascynowalo i to boli, bo nie wiem
>> czego szukac. Rozgladam sie wiec niesmialo to tu, to tam... pozwalaja
>> sprobowac to ja chetnie. Jak sie z tym dobrze czuje to super. Jesli nie to
>> szukam dalej. Takie zycie ;-)
>
> zatem miłych poszukiwań :))

jak chcesz sie dowiedziec, co bys chciala i co lubisz, to rob to samo
co on, zamiast siedziec i narzekac, ze "ja nie wiem".

--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net.usun
http://pierdol.ninka.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-10-10 23:20:13

Temat: Re: wiara w siebie
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Natalia" napisała:

> > Przestań myśleć o tym co było tego już nie zmienisz,
> > zacznij patrzeć w przyszłość i zastanów się
> > jaką siebie chciałabyś tam zobaczyć ??
> > Nieszcześliwą prawniczkę czy może kogoś
> > zupełnie innego ??
>
> ta osoba, którą w przyszłości widzę
> w takich skrytych, nieśmiałych marzeniach
> jest osobą jakby z innego świata
> kimś w pewien sposób wyjątkowym, innym od przeciętnych obywateli
> nie można pozwalać sobie na takie marzenia
> staram się ich nie mieć, wyzbyć się ich
> ridiculous


To ciekawe, co tutaj piszesz. Zresztą nie tylko tutaj. Wygląda
na to, że osobiście przykładasz się do destrukcyjnych działań
innych ludzi, którzy niszczyli bądź nadal niszczą Twoją wiarę
w siebie. Sama sobie podcinasz skrzydła - nawet w marzeniach
nie pozwalasz sobie stać się kimś wyjątkowym, nawet w nich
usiłujesz ukryć się w tłumie "przeciętnych obywateli".

Z jednej strony faktycznie - nie jesteś wyjątkowa, jeśli chodzi
o podstawowy problem, który Ciebie dotyczy. Na tej grupie
widziałem już wiele postów dotyczących niskiej samooceny.
Często nie było to wprost wyartykułowane. Ludzie pisali
o różnych rzeczach - o swoim nieznośnym perfekcjonizmie,
o braku zainteresowań i bierności, o nadmiernej zazdrości
o partnera, o zgodzie na wykorzystywanie i poniżanie, i w ogóle
o głupstwach i świństwach, którym się - na pozór nie wiadomo
dlaczego - oddają. Tymczasem bardzo często okazywało się,
że chodziło przede wszystkim o poczucie braku wiary w siebie.

Z drugiej strony - każdy, absolutnie każdy jest inny od innych. ;-)
Przeciętny, szary tłum to mit. Takie wygodne określenie, które
jednym pozwala wywyższać się, podbudować swoje ego
na zasadzie opozycji wobec owego mitycznego tłumu,
zaś innym wtopić się, rozproszyć, zniknąć - bo tak jest
najbezpieczniej. Tak właśnie usiłujesz robić. I zapewne nie
uwierzysz mi (a jeśli już, to na krótko), że - niezależnie od
tego, co faktycznie sobą reprezentujesz - jesteś unikalna,
wyjątkowa, niepowtarzalna - tak samo zresztą jak każdy
inny człowiek wyciągnięty z pozornie jednolitego tłumu.

Wiem, wiem, taka "zwyczajna inność" jest cokolwiek mało
rajcowna. Nie ma chyba na świecie człowieka, który nigdy
nie marzył o tym, aby być naprawdę wyjątkowy. Nie tak
po prostu innym od innych, ale autentycznie w czymś tam
najlepszym, choćby na całym świecie. Bycie kimś sławnym,
podziwianym, obsypywanym nagrodami i zaszczytami jest
nęcące. Z drugiej strony bywa niepokojące. Gdy się jest na
świeczniku, trzeba udowadniać, że nie stało się to przypadkowo,
że to miejsce naprawdę temu komuś się należy. Supermodelka
musi być zawsze piękna i młoda, sportowiec powinien
utrzymywać formę, bogacz umiejętnie inwestować, pisarz
ciągle mieć natchnienie. Bolesny jest upadek z piedestału,
a im wyżej się zawędrowało, tym większy wtedy łoskot
rozlega się dookoła.

Nie wierzysz, że stać cię na wdrapanie się na jakikolwiek
szczyt, a choćby mały szczycik. Boisz się porażki, więc nawet
w myśli niezbyt się rozpędzasz, powstrzymujesz za wszelką
cenę owe "skryte i nieśmiałe" marzenia.

> takie wizje są przerażające, wręcz niedopuszczalne!!
> serio - too unbelievable to be real

Wysoki Sądzie! Protestuję! Być może trafię tymczasem
swoją poradą jak kulą w płot, niemniej coś zasugeruję.
Spróbuj nieco przeorientować na początek swoje marzenia.
Niech nadal pozostaną skryte, ale niech staną się śmiałe -
wręcz wyuzdane! Czego się boisz? Przecież nikt się nie
dowie, nic Ci nie grozi, żaden upadek czy kompromitacja -
bo to w końcu tylko marzenia! Zacznij od trzech minut
dziennie, tuż przed zaśnięciem. ;-)

Nie... to nie wystarczy. To się nie uda. Prawda? To coś
w Twoim stylu? ;-)

Gdzieś niedaleko Nina podpowiada, abyś przestała się
przejmować oczekiwaniami otoczenia, tylko spróbowała
zrobić coś autentycznie dla siebie, choćby wbrew innym.
Okazuje się teraz, że taka porada dobra jest dla osób
pewnych siebie, przekonanych o swojej wartości. Ciebie
na bunt - niezależność i własne zdanie - na razie nie stać.
Tak to dziwnie się poukładało. Najpierw bliskie Ci osoby
(o ile się orientuję - nawet bez złych intencji) wpakowały
Cię w kanał, czyli zły wybór kierunku studiów. Z trudem
je skończyłaś, udowodniłaś innym i sobie samej, że na
niewiele Cię stać. Im gorzej Ci szło, tym bardziej
przejmowałaś się tym, co ludzie pomyślą i powiedzą.
Wolisz zatem nie wychylać się, tylko brnąć dalej.
Naprawdę kanał...

Rozumiem - można żałować kilku zmarnowanych lat.
Jednak - gdy myślisz o radykalnej zmianie zawodu czy
trybu życia - ten żal nie jest dominującym uczuciem. Bardziej
czy mniej świadomie paraliżuje Cię lęk przed kolejną porażką.
Już nie wierzysz, że cokolwiek Ci się uda, więc uciekasz
w bierność. Nic Ci się nie chce, nie chcesz niczego nowego
próbować.

Czy faktycznie te nieszczęsne studia prawnicze to jedyne
źródło Twoich obecnych frustracji? Według mnie coś musiało
być wcześniej. W dzieciństwie, w młodości:


> od kiedy pamiętam wzbraniam się przed robieniem tego, co lubię
> i nie wiem, naprawdę nie wiem, z jakiej przyczyny
>
> chciałabym wiedzieć, dlaczego :)
> może mi ktoś wreszcie pomoże się dowiedzieć?
> tyle potencjalnych szans zmarnowałam, już na zawsze, niestety
>
> pamiętam moje marzenia z dzieciństwa:
>
> 1. najpierw chciałam pisać ksiązki [...]
> no i ciągle śpiewałam, a były to czasy małej natalki kukulskiej
> puszka okruszka itd :)
> [...]
> 2.potem był etap rysowania - najpierw projektowałam stroje - chciałam być
> projektantką mody [...]
> Na początku podstawówki zaczęłam rysować budynki i "trenować" perspektywę
> Skrycie chciałam projektować domy, ale nikomu o tym nie powiedziałam,
> chociaż rysowałam różne budowle :)
> [...]
> 3.Następnie zaczęło mnie ciągnąć do pianina, wyobrażałam sobie, jak gram
> prowadziłam rodziców do domu starców, gdzie stara ciotka miała pianino :)
> tylko dlatego lubiłam tam chodzić
> [...]
> 4.Pod koniec szkoły podstawowej z kolei
> byłam już prawie pewna, że zostanę filologiem angielskim
> brałam udział w olimpiadach itp, itd
> dostałam nagrodę w jakimś konkursie na recenzję sztuki...
> ..................
>
>
> a w liceum
>
> wielkie bum, żadnych marzeń, żadnych zdolności, żadnych pomysłów


Dlaczego nikomu nie odważyłaś się nawet pisnąć o swoich
dziecięcych marzeniach? Nie wiesz. Na razie nikt tego nie wie.
Wyglądasz mi na osobę potulną, taką miłą Misię, która
wszystkich lubi (być może jest przez wszystkich lubiana)
- i która nikogo nie chce urazić. Może ojciec wzbudzał
w Tobie nadmierny respekt? Może matka była nazbyt
wymagająca, nie zawsze serdeczna czy wyrozumiała?
Wspomniałaś kiedyś o bracie - czy to pisała ta sama
Natalia? Napisz coś jeszcze o nim - jest młodszy czy
starszy od Ciebie? Był za młodu bardziej rozpieszczany
od Ciebie czy wprost przeciwnie?

Co się działo w szkole podstawowej? Zgaduję, że
całkiem nieźle - jeśli chodzi o naukę czy relacje
z rówieśnikami. Dopiero szkoła średnia to początek
katastrofy - tak przynajmniej wynika z Twoich opisów:

> do tego wciąz wydzierająca się nauczycielka angielskiego,
> która czepiała się wszystkiego co powiem, czy co napiszę

Zatem napisz coś jeszcze o sobie. Wykorzystaj jeden ze
swoich ukrytych talentów. Łatwo Ci to idzie, tak jak w tych
kawałkach o szwendaniu się po obcym mieście. Przy okazji -
jakie jest Twoje miasto? Te nieobce?

Dodam coś jeszcze na zakończenie, bo to naprawdę mnie
zadziwia - byłaś trudnym dzieckiem. Trochę podobnym
do innego, potulnego chłopczyka, który zdeformował sobie
stopy i wykoślawił palce, gdyż nie chcąc robić przykrości
mamie (i nie zmuszać jej do dalszych, męczących poszukiwań)
nie przyznawał się w czasie robienia zakupów, że przymierzane
buciki są nieco za ciasne. Jednak nawet gdybyś była dzieckiem
skrajnie nieśmiałym w wyrażaniu własnej opinii, nie
usprawiedliwia to moim zdaniem Twoich rodziców. Nie umieli
czytać w Twoich myślach. Ale to ich problem, nie Twój.

Pozdrawiam.

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-11 12:58:31

Temat: Re: wiara w siebie
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:bm7er5$ls4$1@inews.gazeta.pl..

> w siebie. Sama sobie podcinasz skrzydła - nawet w marzeniach
> nie pozwalasz sobie stać się kimś wyjątkowym, nawet w nich
> usiłujesz ukryć się w tłumie "przeciętnych obywateli".

możliwe :)
(że jak, masochizm?)
i znów pytam:
dlaczego??

> Z jednej strony faktycznie - nie jesteś wyjątkowa, jeśli chodzi
> o podstawowy problem, który Ciebie dotyczy. Na tej grupie
> widziałem już wiele postów dotyczących niskiej samooceny.
> Często nie było to wprost wyartykułowane. Ludzie pisali
> o różnych rzeczach - o swoim nieznośnym perfekcjonizmie,
> o braku zainteresowań i bierności, o nadmiernej zazdrości
> o partnera, o zgodzie na wykorzystywanie i poniżanie, i w ogóle
> o głupstwach i świństwach, którym się - na pozór nie wiadomo
> dlaczego - oddają. Tymczasem bardzo często okazywało się,
> że chodziło przede wszystkim o poczucie braku wiary w siebie.

też bym mogła o tym wszystkim pisać...
:) ale to są raczej wszystko tylko skutki niskiej samooceny, prawda?

>
> Z drugiej strony - każdy, absolutnie każdy jest inny od innych. ;-)
> Przeciętny, szary tłum to mit. Takie wygodne określenie, które
> jednym pozwala wywyższać się, podbudować swoje ego
> na zasadzie opozycji wobec owego mitycznego tłumu,
> zaś innym wtopić się, rozproszyć, zniknąć - bo tak jest
> najbezpieczniej. Tak właśnie usiłujesz robić. I zapewne nie
> uwierzysz mi (a jeśli już, to na krótko), że - niezależnie od
> tego, co faktycznie sobą reprezentujesz - jesteś unikalna,
> wyjątkowa, niepowtarzalna - tak samo zresztą jak każdy
> inny człowiek wyciągnięty z pozornie jednolitego tłumu.

masz rację :)
wiesz, ile razy to już słyszałam, że jestem wyjątkowa itd
to na mnie nie działa
nie przekonuje mnie
> Wiem, wiem, taka "zwyczajna inność" jest cokolwiek mało
> rajcowna. Nie ma chyba na świecie człowieka, który nigdy
> nie marzył o tym, aby być naprawdę wyjątkowy. Nie tak
> po prostu innym od innych, ale autentycznie w czymś tam
> najlepszym, choćby na całym świecie. Bycie kimś sławnym,
> podziwianym, obsypywanym nagrodami i zaszczytami jest
> nęcące. Z drugiej strony bywa niepokojące. Gdy się jest na
> świeczniku, trzeba udowadniać, że nie stało się to przypadkowo,
> że to miejsce naprawdę temu komuś się należy. Supermodelka
> musi być zawsze piękna i młoda, sportowiec powinien
> utrzymywać formę, bogacz umiejętnie inwestować, pisarz
> ciągle mieć natchnienie. Bolesny jest upadek z piedestału,
> a im wyżej się zawędrowało, tym większy wtedy łoskot
> rozlega się dookoła.
>
> Nie wierzysz, że stać cię na wdrapanie się na jakikolwiek
> szczyt, a choćby mały szczycik. Boisz się porażki, więc nawet
> w myśli niezbyt się rozpędzasz, powstrzymujesz za wszelką
> cenę owe "skryte i nieśmiałe" marzenia.

prawda, oczywiście
:)
>
> Wysoki Sądzie! Protestuję! Być może trafię tymczasem
> swoją poradą jak kulą w płot, niemniej coś zasugeruję.
> Spróbuj nieco przeorientować na początek swoje marzenia.
> Niech nadal pozostaną skryte, ale niech staną się śmiałe -
> wręcz wyuzdane! Czego się boisz? Przecież nikt się nie
> dowie, nic Ci nie grozi, żaden upadek czy kompromitacja -
> bo to w końcu tylko marzenia! Zacznij od trzech minut
> dziennie, tuż przed zaśnięciem. ;-)

po pierwsze - jakim zaśnięciem, człowieku?? :)
i jakie 3 minuty przed zaśnięciem??
(3 godziny przed zaśnięciem, 5 godzin przed zaśnięciem, to może... ale nie 3
minuty)
po drugie - pomysł wydaje mi się fajny
ale może mnie wpędzić w nadmierne fantazjowanie, oderwanie od rzeczywistości
to by było nadzwyczaj ŹLE ;)
poza tym faktycznie boję się trochę marzeń
bo wiem, że są jałowe
nie mają i nie będą mieć pokrycia w rzeczywistości
no bo właśnie brak mi w nie WIARY, o której tu mówimy :))

>
> Nie... to nie wystarczy. To się nie uda. Prawda? To coś
> w Twoim stylu? ;-)

powiedzmy :))

>
> Gdzieś niedaleko Nina podpowiada, abyś przestała się
> przejmować oczekiwaniami otoczenia, tylko spróbowała
> zrobić coś autentycznie dla siebie, choćby wbrew innym.
> Okazuje się teraz, że taka porada dobra jest dla osób
> pewnych siebie, przekonanych o swojej wartości. Ciebie
> na bunt - niezależność i własne zdanie - na razie nie stać.

tylko nie załamuj mnie doszczętnie :)
kolejna rzecz na którą mnie nie stać!
a kiedy będę mogła dostąpić tego zaszczytu i pozwolić sobie na wyrażanie
własnego zdania??
kiedy??
w moich nierealnych i jakże rzadkich snach, których się częściowo wstydzę
(i wstyd to przyznać, ile razy się różnych rzeczy wstydzę - jako nastolatka
dałam sobie zrobić nagie zdjęcia, robił je obcy mężczyzna, i tego się nie
wstydzę - ale wstydzę się tylu innych rzeczy)
więc w tych marzeniach jestem osobą, która nie wstydzi się własnego zdania
co więcej, jej praca polega na wyrażaniu własnego zdania
swojej opinii
na tym opiera się jej zajęcie
i powiedz teraz, po co mi takie marzenia
?
w tej chwili ja nawet nie mogę podpisać się swoim nazwiskiem
a przynajmniej nazwiskiem, które inni kojarzą
pod tym, co piszę
nie jestem zdolna do wyrażenia swojej opinii i podpisania się pod nią


> Tak to dziwnie się poukładało. Najpierw bliskie Ci osoby
> (o ile się orientuję - nawet bez złych intencji) wpakowały
> Cię w kanał, czyli zły wybór kierunku studiów.

o nie, to nie tak;)
sprostować muszę -
nikt mnie nie wpakował
wpakowałam się sama
nikt na mnie nie naciskał, nikt mnie nie zmuszał
moja mama, mądra bestia, trzeba to przyznać
powiedziała mi swojego czasu, że nie powinnam iść na prawo
bo się nie nadaję ;) powiedziała mi tak
chciała, żebym szła na filologię, jaką, to już wszystko jedno
a potem, ilekroć coś tylko wspomniałam, że prawo mi się nie podoba
zawsze słyszałam to samo zdanie
"trzeba było matki słuchać" :))
i to skutecznie zamykało mi usta


Z trudem
> je skończyłaś, udowodniłaś innym i sobie samej, że na
> niewiele Cię stać. Im gorzej Ci szło, tym bardziej
> przejmowałaś się tym, co ludzie pomyślą i powiedzą.
> Wolisz zatem nie wychylać się, tylko brnąć dalej.
> Naprawdę kanał...

no co ty?
;)
>
> Rozumiem - można żałować kilku zmarnowanych lat.
> Jednak - gdy myślisz o radykalnej zmianie zawodu czy
> trybu życia - ten żal nie jest dominującym uczuciem. Bardziej
> czy mniej świadomie paraliżuje Cię lęk przed kolejną porażką.
> Już nie wierzysz, że cokolwiek Ci się uda,

dokładnie tak
i racjonalne argumenty do mnie nie przemawiają
wierz mi, mogę sobie przeprowadzić w myślach racjonalną argumentację
ale w nią nie WIERZĘ ;)


więc uciekasz
> w bierność. Nic Ci się nie chce, nie chcesz niczego nowego
> próbować.
>
> Czy faktycznie te nieszczęsne studia prawnicze to jedyne
> źródło Twoich obecnych frustracji? Według mnie coś musiało
> być wcześniej. W dzieciństwie, w młodości:


> Dlaczego nikomu nie odważyłaś się nawet pisnąć o swoich
> dziecięcych marzeniach? Nie wiesz. Na razie nikt tego nie wie.
> Wyglądasz mi na osobę potulną, taką miłą Misię, która
> wszystkich lubi (być może jest przez wszystkich lubiana)
> - i która nikogo nie chce urazić.

oj, nie do końca taka milusińska jestem ;))
potrafię być chamska, kląć jak szewc, obrażać ludzi
jak mi ktoś podpadnie, to już koniec - wróg do końca życia ;))
ludzi owszem, lubię
ale zdarza się też wyjątkowo silna antypatia
na zasadzie trochę włoskiej mafii hihi - dla przyjaciół wszystko, wrogowie
niech się boją :))
i nie jestem przez wszystkich lubiana, o nie
wiem dobrze, ze się do tego przyczyniam
i trudno mnie tak naprawdę polubić, wszystko sama psuję

Może ojciec wzbudzał
> w Tobie nadmierny respekt?

nie, nie tu leży pies pogrzebany :))
mojego tatę podziwiałam, owszem, ale całkowicie w pozytywnym sensie
byłam z niego w dzieciństwie dumna, bo był wysportowany (były sportowiec),
miał mnóstwo talentów, ślicznie rysował obrazki swojej małej dziewczynce
umiał grać na każdym intrumencie jaki tylko wziął do rąk czy to harmonia,
czy organki, gitara, czy lutnia...)
(tzw. słuch absolutny), pisał wiersze, był zawsze duszą towarzystwa,
świetnie opowiadał dowcipy, itd


Może matka była nazbyt
> wymagająca, nie zawsze serdeczna czy wyrozumiała?

ale zanim odpowiem - pragnę podkreślić, że nigdy nie zamierzałam i nie
zamierzam źle mówić o moich rodzicach
jestem im wdzięczna za wszystko, uważam, że byli dobrymi rodzicami, dali mi
wszystko co mogli
i wdzięczna będę do końca życia
i nie chcę żeby moje poniższe słowa zostały w jakikolwiek sposób źle
zinterpretowane
rozumiemy się?
;)

a tak w ogóle, to resztę napiszę na priv
jeśli znam właściwy Twój adres, :))


pozdrowienia

Natalia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Żony ucięły mężowi penisa !!!!
Nerwica, czy to to?
Jeszcze o rozwodach
(pieprz i wanilia)
Kiedy zaproponować chodzenie?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »