Data: 2003-06-26 14:08:49
Temat: zagłebianie się w kryzys...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wybaczcie że rozpocznę nowy wątek...
Jestem cokolwiek podłamana...
Siostrą
Ona się chyba boi swojej córki... nie potrafi rozmawiać ani z nią ani z
kimkolwiek... zajmuje się jakimiś bzdetami typu kupienie skarpetek "z
paluszkami" za chore pieniądze i za to oczekuje wdzięczności...
Ona w trakcie tej awantury ją uderzyła.
Siostrzenica wstydzi się tego że mama ją bije.
Siostra robi buzię w ciup i nie mówi nic.
Tzn wiem że były to rzadkie przypadki, ale sama byłam raz czy dwa w życiu
zbita przez rodziców i wiem jak to boli przede wszystkim psychicznie. W
życiu nie przyszłoby mi do głowy podnieść rękę na dziecko....
Miałam nadzieję że udało mi się namówić ją żeby wypisała ją ze szpitala na
własne żądanie. Umówiłam na godzinę psychiatrę. Dałam namiar na psychologa.
Siostra po rozmowie z psychologiem szpitalnym oświadczyła że dzieciak ma
zostać jeszcze tydzień "na obserwacji". Czyli nic nie będzie brała,
porozmawia raz dziennie z psychologiem i poobcuje z naprawdę chorymi
dzieciakami.... w tych cholernie przygnębiających murach.... tak naprawdę
nic jej nie jest, tylko holender szpital chce sobie nabić długą
hospitalizację :(
Tłumaczyłam że teraz jak najszybciej OBYDWIE powinny rozpocząć pracę ze sobą
pod okiem psychologa.
Tłumaczyłam że dziewczyna może zamieszkać z nami i oka z niej dzień i noc
nie spuścimy.
Tłumaczyłam że każde warunki są lepsze niż szpital psychiatryczny gdzie
wszyscy nakręcają swoje histerie.
Tłumaczyłam że odkładanie sprawy na tydzień nic nie da. A w szpitalu jej nie
wyleczą bo nie ma z czego. Lekarka zresztą też już zapodała że po wyjściu
dostanie skierowanie nie do psychiatry tylko do psychologa.
cholera....cholera....
Wszystko co słyszałam w odpowiedzi to "zostanie bo to tylko tydzień". A
potem milczenie. Jakby zapiekła się, bez żadnych argumentów. Nie potrafię z
nią rozmawiać w przeciwieństwie do siostrzenicy,...
Życzę jej serdecznie żeby się przekonała co to znaczy taki "tylko tydzień".
Na oddziale permanetnie nie ma "nikogo kompetentnego" tylko jedna piguła,
dzieciaki chodzą sobie jawnie!!! bez przerwy na szluga, ktoś wali kupę do
kosza na śmieci...
Nic nie mogę poradzić. Nic. Nie jestem prawnym opiekunem.
Wy też nie możecie nic pomóc, ale musiałam się wyżalić....
Nie radźcie mi rozmów z siostrą, bo na boga - nie jestem już więcej w
stanie. Mam nadzieję że zrozumiała że mujsi iść do tego psychologa...
Dzisiaj z wczasów przyjeżdzają nasi rodzice. Ojciec miał w styczniu zawał.
Muszę się pozbierać i humanitarnie im wszystko opowiedzieć...
Pa
Iwcia
|