Kumpela przytaskała przepis od koleżanki, a ponieważ nie zapisała go i nei
pamiętała dokładnie proporcji, zmodyfikowała zgodnie z własnym wyczuciem.
Potrzebujemy:
Mąki tyle samo ile oleju (ona dała szklankę tego i tego, maki ciut więcej)
szklanka cukru
6 jajek
proszek do pieczenia, cukier waniliowy
jabłka (nie wem, ile weszło, chyba kilogram, to zależy od wielkości jabłek)
bułka tarta do wysypania blachy
ja bym dała jeszcze cynamon do jabłek, ona nie dała.

jajka, olej, makę, cukier, cukier waniliowy mi proszek do pieczenia mieszamy
ze sobą i traktujemy mikserem.
Jabłka ktoimy na niezbyt cienkie plasterki i układamy na posmarowanej
margaryną i posypanej tartą bułką blasze (ja bym je posypała cynamonem).
Zalewamy je zrobionym ciastem. Ciasta wychodzi mało, ono przykrywa tylko
jabłka. Efekt jest taki, że mimo że jabła są na początku na spodzie, to po
upieczeniu są rozmieszczone w całym cieście. Pieczemy jak babkę: około 45
minut w średnio gorącym piekarniku (około 180 st).
Ciasto wychodzi bardzo smaczne, choć jest banalne wręcz w swojej prostocie.
Po godzinie blachy nie było :)

Kruszyna
--
"Primum non stresere... "