| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-08-22 20:39:30
Temat: Re: Co zrobimy z A.L? Do AxelaKiedy Ty właśnie jesteś odmienna i wcale się z tym nie kryjesz. W każdym
razie nawet gdybyś bardzo chciała to na dłuższą metę nic by z tego nie
wyniknęło.
---
Kazdy czlowiek rozni sie czyms od siebie, ale mimo wszystko nie jestem jakos
wyjatkowo odmienna, nie musze nic ukrywac, bo wiem, ze przez moje wyznania
nie zostane posmiewiskiem dla spoleczenstwa, a jesli zostane to nie na
dlugo. Homoseksualisci maja ciezkie zycie, oj ciezkie, tak jak jeszcze pare
lat temu czarnuchy. Ja nie mam nic przeciwko gejom, ani murzynom, ale
takiemu np. czarnemu trudno ukryc kolor skory przed bialasem, a
homoseksualisci maja wybor - moga zyc w milczeniu i takim sposobem nie
komplikujac sobie zycia. Z drugiej strony trudno to ukryc, bo mimo wszystko
kazdy czlowiek potrzebuje milosci, nawet jesli ona jest jakas inna i ludzie
ja zle rozumieja, sa nie tolerancyjni. Tak czy inaczej ja nadal nie wierze
aby istnialo cos takiego jak homoseksualizm, to znaczy istnieje, ale to sa
urojenia, problemy z psychika, problemy z zaakceptowaniem siebie takim jakim
sie jest i nic wiecej.
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-08-22 20:55:58
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?"Dorrit" ziemnik@ ceti.com.pl napisala:
>>Nie nalezy zapominac, ze dyplom nie znaczy, ze ktos jest dobrym
>psychologiem.
>
>A kto wg, Ciebie jest dobrym psychologiem ????
Ktos kto ma otwarty umysl i nie wydaje mu sie, ze wie wszystko wie, nie wydaje
mu sie rozwniez, ze jego opinia jest prawda absolutna i co najwazniejsze umie
sie przyznac do bledu. A takze potrafii nauczyc sie czegos od kazdego, nawet od
tego, z kim sie nie zgadza - czyli sie nie wywyzsza. To tak mniej wiecej.
>W
>>koncu wsrod tych z dyplomami jest mnostwo ludzi, ktorzy nigdy nie powinni
>>zostac psychologiem i w sumie nimi nie sa.
>Ty chcesz decydowac o tym, kto jakie studia powinien skonczyc, jaka prace
>wykonywac?? Cóz za zarozumialosc...
Dlaczego jak ja wyrazam swoje zdanie, to jest to zarozumialosc, a jak Ty swoje
to nie? Wytlumacz mi te roznice, Dorrit.
Nie jest moim celem Cie obrazac, czasem po prostu robie to co Ty. A ze inaczej
to wyglada jak na to patrzysz z drugiej strony, to chyba powinno Ci cos
powiedziec o tych, ktorzy sa z drugiej strony, gdy Ty piszesz swoje posty.
Kimze Ty w koncu jestes Magdaleno?
>Komisja egzaminacyjna na wyzszej uczelni, promotorem pracy naukowej,
>chlebodawca, czy moze zbiorowa swiadomoscia wszystkich, kupujacych uslugi
>psychologa?
Nie. Jestem jedna z osob na tej grupie, tak jak Ty.
>Ja tutaj innym psychologom opinii nie robie. Wypowiadam sie za siebie,
>przedstawiam swoje poglady, przemyslenia, swoja wiedze, swoje
>zainteresowania, swój sposób reagowania na problemy. Natomiast, jezeli pisze
>opinie psychologiczna, to robie to wylacznie dla osób, które mnie o to
>poprosza i dobrze mi za to zaplaca.
Czemu wiec nie robisz tego prywatnie? Np. w rozmowie ze mna zaslonilas sie
wiedza psychologiczna. Czy ja Ci place? Czy ja Cie o to prosilam? Czy prosila
Cie o to Magdalena Busk?
To, ktore opisalas, to dobre podejscie i mam dokladnie takie samo - z mojej
wiedzy psychologicznej korzystam, gdy mnie ktos o to poprosi.
>>Droga Dorrit, dyplom nie zwalnia Cie od myslenia.
>
>Zaraz, zaraz, Skad sie tu wzielas Magdaleno? Przeciez juz Cie zabilam jakims
>niewinnym postem.
Nie badz dziecinna. Gdy nie chcesz z kims dyskutowac, to zakladasz, ze on nie
zyje? To dosyc zabawne, nie uwazasz?
>Wiec trup mysli, a zywy psycholog nie?
_Jesli_ Twoje zdanie stwarza swiaty, to i moje moze, Dorrit i moim zdaniem nie
jestes dobrym psychologiem. Sama zaczelas.
Poza tym uzyj swojej wiedzy psychologicznej i zastanow sie nad tym, co mowia Ci
inni. Nie mowie, ze maja racje, ale _cos_ w tym musi byc. Mialabys wieksza
wiarygodnosc, gdybys nawet napisala: "Odczepcie sie ode mnie, jestem
czlowiekiem i moge sie mylic." Ale Ty, Dorrit, chyba myslisz, ze jestes
nieomylna i kiedys sie na tym przejedziesz.
Pewnie nie bedzie Ci sie podobalo to, co pisze, ale zwroc uwage na moj ton i na
swoj. Potem sie nie dziw reakcjom innych. Gdybys tak zeszla z piedestalu,
bylabys bardziej ludzka, _nie_ mniejsza. Jestes agresywna i nawet o tym nie
wiesz.
Nie uwazam, ze jestem od Ciebie lepsza, Dorrit. Twoja postawe znam z autopsji.
Pomogla mi zrozumiec sama siebie. Nie mowiac o reakcjach innych :-)
Magdalena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-22 21:40:54
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?"Dorrit" <ziemnik @ ceti.com.pl> writes:
> W tym wszystkim kontrakt malzenski nie pomoze. Moga przeciez byc razem bez
> slubu. Wspólne rozliczanie sie z podatków to argument pozorny. Zyskuje sie w
> ten sposób nedzne pareset zlotych. Zaznaczam, ze nie znam systemu
> podatkowego w innych krajach. Ze swoim majatkiem kazdy homo moze zrobic, co
A widzisz. W USA to wcale nie takie pozorne.
no i pozostaje bardzo wazna kwestia - testamentu.
> mu sie podoba, uwzgledniajac oczywiscie dobro wlasnej rodziny, bo wszystkie
> swiatowe systemy prawne preferuja prawo rodziny generacyjnej do czesci
> spadku a zwlaszcza splodzonych przez geja dzieci. Za to - jakie problemy z
> rozwodem, podzialem dorobku "malzonków", kosztami procesowymi, leczeniem
> hifa.
Nie wszyscy geje maja HIVa.
Tak samo jak nie wszyscy heteroseksualni (btw: najwiecej ludzi
zarazonych HIVem i to na dodatek heteroseksualnych jest w krajach
Afryki subsaharyjskiej).
natomiast, ja moge zrozumiec chociaz czesciowo gejow. Dlaczego chca
slubow.
Bo w zyciu codziennym - w wiekszosci wypadkow mieszkania nie wynajma;
jesli ktoremus z nich zdarzy sie wypadek i bedzie np. lezal w szpitalu
- to jego partnera nawet za prog nie wpuszcza.
We wszystkich urzedach i wobec panstwa oni sa osobami
niespokrewnionymi, obcymi.
Nastrecza to calkiem duzo problemow.
Jesli chodzi o adopcje dzieci nie mam zdania (nie sa mi znane zadne
badania przeprowadzane na parach gejowskich wychowujacych dzieci i
wplywie jaki to na dzieci ma).
> Nie tylko - podobne zasady obowiazuja w judaizmie, islamie, prawoslawiu i
> ...u agnostyków. Chodzi o zabezpieczenie przez swieckie Panstwo / obecnie
> nigdzie na swiecie religia nie jest ustawodawca prawa / interesów rodziny -
No jak to nie? A Pakistan? A Iran?
tam przeciez jest prawo koraniczne.
> Wiekszosc gejowskiej populacji - to katolicy.
To chyba tylko w Polsce.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-22 21:53:14
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?"Dorrit" ziemnik@ ceti.com.pl napisala:
>Stanu nie pamietam. Wyczytalam to w jakiejs gazecie. Para nastolatków
>dostala mandat.
Hmm, w Stanach sa rozne _bardzo_ dziwne zakazy (jak ten np., ze na Florydzie
kobiety nie moga skakac ze spadochronem w soboty...), ale nie spotkalam sie z
takim, ktory by zabronil calowania sie na ulicy. Mozliwe, ze jakis policjant
mial zly dzien i potraktowal to jako "indecent behavior". Na calowanie sie nie
ma paragrafu.
> Natomiast jezeli gejowska para w Rzymie jedzie na
>platformie udekorowanej furgonetki wrzeszczac o wolnosci i imitujac ruchy
>kopulacyjne, jest to chyba zachowanie co najmniej wulgarne.
Ale to nie ma znaczenia, czy sa to geje czy heteroseksualisci. Poza tym jest
jeden aspekt, ktory to tlumaczy (nie usprawiedliwia) - mysle, ze chca wlasnie
zwrocic na siebie uwage. Chca zaistniec w spoleczenstwie, chca zeby bylo ich
widac. Coz, jednym z najlepszych sposobow na zwrocenie na siebie uwagi jest
szokowac. A co do ruchow kopulacyjnych, to nie zapomnijamy, ze rodzice
zaslaniali dzieciom oczy, gdy Presley byl w TV.
Co do tych parad to nie mam zdania, ale jak najbardziej nie mam nic przeciwko
dwom osobom (hetero, homo), ktore publicznie trzymaja sie za rece, czy caluja -
byle nie tak, jakby chcieli sie zjesc. Raz siedzialam przy takich w tramwaju -
hetero, jak najbardziej - i bylo to dosyc meczace, zeby nie uzyc innego
slowa...
A te parady, teraz sie zastanowilam, mysle, ze te gdzie oni sie calkiem
rozbieraja moga innych troche szokowac i to jest nie na miejscu, na pewno (w
Stanach podpada pod "indecent exposure"). Mnie to nie szokuje, ale rozumiem, ze
nie kazdy ma ochote ogladac nagich ludzi na ulicy. Co do ruchow kopulacyjnych,
to jeden uzna to za ruchy kopulacyjne, inny za taniec ;-)
>W tym wszystkim kontrakt malzenski nie pomoze. Moga przeciez byc razem bez
>slubu.
Moga, ale moze nie chca? Dla wielu ludzi ta ceremonia ma wielkie znaczenie.
Wspólne rozliczanie sie z podatków to argument pozorny. Zyskuje sie w
>ten sposób nedzne pareset zlotych. Zaznaczam, ze nie znam systemu
>podatkowego w innych krajach.
No, wlasnie. W innych krajach jest to bardziej oplacalne.
Ze swoim majatkiem kazdy homo moze zrobic, co
>mu sie podoba, uwzgledniajac oczywiscie dobro wlasnej rodziny, bo wszystkie
>swiatowe systemy prawne preferuja prawo rodziny generacyjnej do czesci
>spadku a zwlaszcza splodzonych przez geja dzieci.
Z dziecmi sie zgodze, jak najbardziej. Ale bardziej chodzilo mi o rodzicow,
rodzenstwo, czy kuzynow. Im ktos byl bardziej bogaty, to tych krewnych jest
wiecej. I wszyscy maja wieksze _prawa_ niz partner tej osoby, ktory przezyl z
nim np. 30 lat. Najgorsze jest to wtedy, gdy za jego zycia nie chcieli z nim
utrzymywac kontaktow z powodu jego orientacji seksualnej. Ale "pecunia non
olet". Jesli dom byl zapisany na zmarlego, jego partner potem moze znalezc sie
na ulicy i czesto sie znajduje.
Za to - jakie problemy z
>rozwodem, podzialem dorobku "malzonków", kosztami procesowymi, leczeniem
>hifa.
Nie rozumiem co mialas na mysli? Mowisz o rozwodzie gejow, gdyby wczesniej
wzieli slub? Mysle, ze to bylby taki rozwod jak kazdy.
> Chodzi o zabezpieczenie przez swieckie Panstwo / obecnie
>nigdzie na swiecie religia nie jest ustawodawca prawa / interesów rodziny -
>matki i wspólnego potomstwa. Rozwód w kazdym systemie jest trudny i
>obwarowany róznymi, materialnymi i psychicznymi zobowiazaniami wobec dzieci.
To wszystko prawda, ale jednak nikt nie zabrania brac slubu ludziom bezplodnym,
ani tym ktorzy nie zamierzaja miec dzieci (a tych jest w krajach cywilizowanych
coraz wiecej). Poza tym sa geje, ktorzy chca miec dzieci.
Po prostu trudno mi zrozumiec, jak komus moze przeszkadzac slub gejow. Przeciez
slub heteroseksualistow nie straci od tego na wartosci? Niczego w ich zyciu nie
zmienia. Poza tym dla gejow, to moze byc oznaka akceptacji spoleczenstwa, czego
im bardzo brakuje.
>Wiekszosc gejowskiej populacji - to katolicy.
Tu sie nie zgodze. Skad takie dane?
> Fascynujace jest to, jak pewna grupa ludzi chce narzucic swoj punkt
>>widzenia reszcie. I nie mowie tu tylko o katolikach.
>
>Narody calego swiata nazywasz "pewna grupa ludzi"?
Co masz na mysli mowiac "narody calego swiata"? Ludzi, ktorzy wyznaja jakas
religie? Nikomu nie bronie wyznawac religii, ale nie chce, zeby narzucali innym
swoj punkt widzenia. Ja im mojego nie narzucam, zwlaszcza gdy chodzi o tak
osobiste sprawy.
>Nie jest to równiez kwestia pogladów, bo mnie osobiscie guzik obchodzi kto z
>kim chce dzielic lózko, tylko homo usiluja wymusic na spoleczenstwie
>wpasowanie sie w heteroseksualny system prawny, dokladnie - w panstwowe
>kodeksy rodzinno-opiekuncze. I raczej z tego punktu widzenia sprawy powinny
>byc rozpatrywane. Z punktu widzenia wartosci rodziny heteroseksualnej,
>której dobro stanowi fundament kazdego normalnego panstwa.
System prawny nie ma tozsamosci plciowej, wiec nie moze byc heteroseksualny czy
homoseksualny. System prawny jest dla ludzi - wszystkich, bez wzgledu na ich
plec, wyznanie czy wlasnie orientacje seksualna. Dowodem na to moze byc to, ze
geje nie sa zwolnieni z placenia podatkow.
Rozumiem idee prawna, na podstawie ktorej oparte jest prawo rodzinne, ale dla
mnie nie ma roznicy czy bedzie to rodzina hetero czy homo. Czy z dziecmi, czy
bez. I nie chodzi mi tu o moje prywatne poglady, tylko o sam model. Jesli nikt
nie broni byc rodzina parze hetero, ktora nie moze albo nie chce (prosze,
przymusu nie ma) miec dzieci, nie widze powodu dlaczego mielibysmy tego
zabronic parze homo.
Owszem, widze niebezpieczenstwo "spadku populacji", ale wierze (opierajac sie
na badaniach naukowych), ze orientacja seksualna jest wrodzona (przynajmniej w
ogromnej wiekszosci przypadkow - zakladam, ze zdarza sie inaczej, choc mnie
jeszcze nikt nie przekonal), wiec prawo zezwalajace na sluby parom
homoseksualnym nie zmieni czyjes orientacji seksualnej. Pozwoli tym, ktorzy
tego chca wziac slub. A poza tym heteroseksualistom nikt nie kaze miec dzieci,
wiec...
>Jesli nie odpisze, to zakladaj kilka mozliwosci z wyjatkiem tej, która
>zakladasz :) :
>1. OE sie zepsul - /jak Tobie, bo slesz na grupe kilka kopii jednego postu /
Nie uzywam OE. Wysylam posty tylko raz. Nie wiem gdzie lezy przyczyna ich
powtarzania sie. Byc moze moj serwer ma czkawke.
>2. Nie mam czasu / musze w wolnych chwilach zarabiac duze pieniadze/
>3. Dyskusja nie w pelni sie sciaga z winy TPSA.
>4. - " - staje sie nudna.
OK. Choc mam nadzieje, ze znajdziesz chwile czasu na odpisanie na ten post, bo
temat jest ciekawy i w koncu nie piszemy na nasz temat, a to postep :-)
Magdalena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-22 22:53:53
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?Użytkownik Dorrit <ziemnik @ ceti.com.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:wcAo5.5822$Y...@n...tpnet.pl...
> Moich prywatnych poglądów nikt mnie nie musi uczyć.
Prywatne poglądy psychologa w sferze ludzkich zachowań i ich przyczyn
powinny się opierać na solidnej wiedzy oraz obiektywizmie.
Cóż, taki zawód. ;)
> A takich odmieńców,
> którzy obrażają moralność publiczną, zamyka się do więzienia albo do
> szpitala.
:))) Słowa zaiste godne raczej dewotki, a nie wykształconej osoby,
szczególnie po studiach psychologicznych. Kwestie moralności zostawmy
duchownym i etykom; od psychologów wymaga się zaś przede wszystkim
obiektywnej obserwacji i prób
odkrycia motywacji ludzkich zachowań, a nie oburzania się na zastaną
rzeczywistość. Gdyby np. Latane i Darley prezentowali
Twój punkt widzenia, to do tej pory pewnie nie wiedzielibyśmy nic o efekcie
widza. ;)
> Trzymając się już przykładów z kręgu psychologii - zawsze w takich
wypadkach
> powtarzam - że jeżeli 500 osób twierdzi, iż dwie linie są jednakowej
> długości a 1, że się różnią, nie znaczy to, że racji nie ma właśnie ona.
Powiedziałabym, że w pewnych sytuacjach jest wręcz odwrotnie. ;)
> Innymi słowy -
> jeżeli jakaś teza nie potwierdza się matematycznie lub empirycznie w 100%,
> zawsze możliwa jest jej antyteza.
Tylko że w psychologii raczej ciężko o te 100%. :) Ale za to istnieje coś
takiego jak wynik statystycznie istotny.
> Z radami nie pchaj się tam, gdzie Cię o to nie proszą.
Czasem trzeba, a nuż ktoś jednak skorzysta?
Wszak na poszerzanie horyzontów nigdy nie jest za późno. :)
> Ja o radę nie
> prosiłam, więc nie mam zamiaru z niej korzystać.
Ależ na zdrowie! :)
> Prawdą jest, że nikt nie
> udowodnił wrodzoności i nieuleczalności homoseksualizmu, o czym można
> przeczytać nawet w najnowszych monografiach seksuologicznych.
Prawdą jest również, że nikt nie udowodnił istnienia społecznych uwarunkowań
homoseksualizmu, więc Twoje autorytatywne stwierdzenie w tym kontekście
"jednak Ania ma rację a nie Astec" pozostaje w jawnej sprzeczności z Twoimi
własnymi słowami powyżej odnośnie tezy i antytezy. Dowodów na biologiczne
podłoże homoseksualizmu jest więcej i są bardziej przekonywające niż te,
wskazujące
na uwarunkowania społeczne. Oczywiście istnieje tutaj mnóstwo pomniejszych
problemów, które należałoby wziąć pod uwagę, jak biseksualizm, miłość
lesbijska, skala Kinseya, pewne przesłanki wskazujące na zmiany hormonalne w
okresie życia
płodowego itd., ale to już temat na inną dyskusję. :)
Pozdrawiam,
Diana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-23 22:38:03
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?
Magdalena napisał(a) w wiadomości:
<2...@n...aol.com>...
>"Dorrit" ziemnik@ ceti.com.pl napisala:
>
>
>
>>A kto wg, Ciebie jest dobrym psychologiem ????
>
>Ktos kto ma otwarty umysl i nie wydaje mu sie, ze wie wszystko wie, nie
wydaje
>mu sie rozwniez, ze jego opinia jest prawda absolutna i co najwazniejsze
umie
>sie przyznac do bledu. A takze potrafii nauczyc sie czegos od kazdego,
nawet od
>tego, z kim sie nie zgadza - czyli sie nie wywyzsza.
Atrybuty, które wymienilas, nie sa specyficzne dla zawodu psychologa.
Stanowia ocene bazujaca na okresleniach potocznych. Nie sadze, aby
ktokolwiek ze specjalistów w takiej czy innej branzy traktowal swoje opinie
jak prawdy absolutne. Mozna natomiast wypowiadac je w sposób zdecydowany i
pewny siebie. Jezeli Cie to drazni, jezeli odbierasz taki styl bycia jako
agresywny, to raczej Twój problem. Gdy ide do chirurga, nie obchodzi mnie
jego otwarty czy zamkniety umysl - wole jesli nie pomyli wyrostka ze
sledziona. On nie ma sie uczyc ode mnie - on uczy sie na mnie. Bardzo trudno
jest laikowi udowodnic blad specjaliscie chyba, ze sam sie do tego przyzna
i - co za tym idzie -drogo za niego zaplaci. Równoczesnie, jego kwalifikacje
sa bezustannie weryfikowane nie przez baby w kolejce, ale przez pracodawce.
Kiepski fachowiec albo wylatuje z pracy albo osobiscie ponosi koszty swojej
ignorancji. Obecnie te sprawy w coraz wiekszym zakresie reguluje rynek a nie
frazesy Magdaleno. Twój dyplom jest tyle wart, ile ktos zechce za niego
zaplacic. A zaplaci Ci tyle - ile Twoje uslugi przyniosa mu korzysci.
Relacji miedzy klientem i uslugodawca, psychologiem np. nie mozna
rozpatrywac w kategoriach postaw nizszosci i wywyzszania sie. Jak moze
wywyzszac sie architekt, który projektuje mój dom? On sie cieszy, ze ja chce
jego prace kupic. Jezeli dyskutuje z Ninka -pierdol o filozofii, moge miec
poczucie nizszosci, bo rozmawiam z dyplomowanym filozofem, jestem laikiem i
moje stwierdzenia dla fachowca moga brzmiec naiwnie, prymitywnie, glupio...
W kazdym razie nigdy by mi do lba nie strzelilo powiedziec jej - jestes zlym
filozofem, bo odstajesz od moich wyobrazen o dobrym filozofie, bo jestes
pewna swojego zdania, masz wieksza wiedze niz ja z zakresu filozofii i
jestes z tego dumna. Ona ma prawo byc dumna ze swoich osiagniec. Nie kazdy
przeciez potrafi skonczyc studia filozoficzne. Ale ja takiego poczucia
nizszosci nie mam, poniewaz akceptuje siebie i posiadam wlasne poletko pana
Boga. Powinnas wiec raczej sie zastanowic, dlaczego stwierdzenia pewnych
osób wywoluja w Tobie frustracje.
>Ty chcesz decydowac o tym, kto jakie studia powinien skonczyc, jaka prace
>>wykonywac?? Cóz za zarozumialosc...
>
>Dlaczego jak ja wyrazam swoje zdanie, to jest to zarozumialosc, a jak Ty
swoje
>to nie? Wytlumacz mi te roznice, Dorrit.
To nie jest kwestia zdania. Mnie sie zimno robi jak czytam Twoja wypowiedz,
która niesie stalinowska, totalitarna przeslanke: "czlowiek powinien NADAWAC
SIE DO ZAWODU " a o tym czy sie nadaje, maja decydowac inni! Jak w
stalinizmie - ty do cepa, ty do pluga, ty na praktyki robotnicze, a ty sie
do nas nie nadajesz, bo pochodzisz ze zgnilej inteligencji... Uwazam, ze
czlowiek musi miec prawo wybrania sobie zawodu zgodnego ze swoimi
zainteresowaniami, pasjami i uzdolnieniami. Dopasowac zawód do swoich
potrzeb, bo on musi lubiec to, co robi. W przeciwnym razie bedzie tylko
robotem a nie specjalista. Bedzie zlym fachowcem zamiast dobrym, a po 15
latach pracy zacznie przebierac nogami do renty inwalidzkiej, byle dalej od
kieratu! Wpadnie w nerwice, stanie sie apatyczny, sfrustrowany i
nieszczesliwy. Dlatego uwazam równiez, ze nie powinno byc jakichkolwiek
egzaminów na studia wyzsze. Niech kazdy robi to, co lubi. Ludzie chcacy
pracowac w danym zawodzie, o inteligencji wyzszej niz 115 - skoncza je
napewno.
>
>Kimze Ty w koncu jestes Magdaleno?
>>Komisja egzaminacyjna na wyzszej uczelni, promotorem pracy naukowej,
>>chlebodawca, czy moze zbiorowa swiadomoscia wszystkich, kupujacych uslugi
>>psychologa?
>
>Nie. Jestem jedna z osob na tej grupie, tak jak Ty.
Dlatego nie masz prawa decydowac o cudzym zyciu, twierdzic, ze ktos sie do
jakiegos zawodu nadaje a ktos nie! O tym niestety tez decyduja fachowcy
stawiajac kolejna ocene w indeksie studenta psychologii. A potem ludzie,
którzy tego czlowieka zatrudnia.
>
>>Ja tutaj innym psychologom opinii nie robie. Wypowiadam sie za siebie,
>>przedstawiam swoje poglady, przemyslenia, swoja wiedze, swoje
>>zainteresowania, swój sposób reagowania na problemy. Natomiast, jezeli
pisze
>>opinie psychologiczna, to robie to wylacznie dla osób, które mnie o to
>>poprosza i dobrze mi za to zaplaca.
>
>Czemu wiec nie robisz tego prywatnie? Np. w rozmowie ze mna zaslonilas sie
>wiedza psychologiczna. Czy ja Ci place? Czy ja Cie o to prosilam? Czy
prosila
>Cie o to Magdalena Busk?
"Opinia psychologiczna" wyglada zupelnie inaczej i musi spelniac
diametralnie rózne kryteria niz stwierdzenia, opinie badz poglady
prezentowane na grupie. Jest to wiec nie tyle opinia, co diagnoza
psychologiczna dotyczaca konkretnej osoby, wydana w oparciu o metody badan
psychologicznych i psychometrycznych, o wiedzy specjalnej juz nie wspomne,
bo to oczywiste. Natomiast mój glos na grupie w zadnej mierze nie spelnia
kryteriów diagnostycznych w rozumieniu opracowanej na zlecenie "opinii
psychologicznej" zawierajacej diagnoze psychologiczna. Czym jest taka
diagnoza, niepodobna wyjasnic w paru zdaniach.
>
>>Droga Dorrit, dyplom nie zwalnia Cie od myslenia.
>>
>>Zaraz, zaraz, Skad sie tu wzielas Magdaleno? Przeciez juz Cie zabilam
jakims
>>niewinnym postem.
>
>Nie badz dziecinna. Gdy nie chcesz z kims dyskutowac, to zakladasz, ze on
nie zyje? To dosyc zabawne, nie uwazasz?
Byc moze, iz mam zbyt wysublimowane poczucie humoru ;)
>
>>i moim zdaniem nie jestes dobrym psychologiem. Sama zaczelas.
Swoje zdanie wolno Ci miec zawsze. Próbowalam wyzej uzmyslowic Ci
powierzchownosc takich ocen. Jesli dalej chcesz trzymac sie swojej
perspektywy, Twoja rzecz.
>
>Poza tym uzyj swojej wiedzy psychologicznej i zastanow sie nad tym, co
mowia Ci
>inni. Nie mowie, ze maja racje, ale _cos_ w tym musi byc. Mialabys wieksza
>wiarygodnosc, gdybys nawet napisala: "Odczepcie sie ode mnie, jestem
>czlowiekiem i moge sie mylic."
Tutaj nie musze byc wiarygodna. Nie chcesz - nie wierz! Przymusu wiary nie
ma, to juz wolny kraj :). A wielbladem tez nie jestem, choc inni moga miec
na ten temat przeciwne zdanie.
Ale Ty, Dorrit, chyba myslisz, ze jestes
>nieomylna i kiedys sie na tym przejedziesz.
Tak nie mysle, ale to równiez Twój problem, czy mi uwierzysz, czy nie. Jesli
moje stwierdzenie ma byc balsamem leczacym Twoje poczucie nizszosci,
poczytaj raczej Anie L. Wykazuje prawdziwy talent w tym kierunku, ustawiajac
sie w pozycji chlopca do bicia. Ania jest jak Nikifor!
>
>Gdybys tak zeszla z piedestalu,
>bylabys bardziej ludzka, _nie_ mniejsza. Jestes agresywna i nawet o tym nie
>wiesz.
A mnie jest tam tak dobrze :). A co do agresji - trzeba Ci zobaczyc M.
Kotanskiego w akcji. Ma niekwestionowane sukcesy psychoterapeutyczne.
>
>Nie uwazam, ze jestem od Ciebie lepsza, Dorrit.
Nie pekaj! Jezeli jestes dyplomowanym filozofem, to pod tym wzgledem jestes
o cale niebo lepsza ode mnie. Jezeli masz IQ =130, to tez jestes lepsza. Byc
moze jestes tez lepsza pod mnóstwem innych wzgledów , o ktorych nic nie wiem
:).
Dorrit
>
>Magdalena
>
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-24 05:10:54
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?"Dorrit" ziemnik@ ceti.com.pl napisala:
>Atrybuty, które wymienilas, nie sa specyficzne dla zawodu psychologa.
Owszem nie sa. Ale bardziej chodzilo mi o opis psychologa uczestniczacego np. w
takich grupach dyskusyjnych. Gdzie jest sie przede wszystkim czlowiekiem, a
dopiero potem psychologiem (jesli w ogole).
> Mozna natomiast wypowiadac je w sposób zdecydowany i
>pewny siebie. Jezeli Cie to drazni, jezeli odbierasz taki styl bycia jako
>agresywny, to raczej Twój problem.
To nie jest moja prywatna definicja. Probujesz to pokazac od takiej strony, tak
jakbym na kwiatki mowila szambo. A moze to Ty na szambo mowisz ze to kwiatki?
Gdy ide do chirurga, nie obchodzi mnie
>jego otwarty czy zamkniety umysl - wole jesli nie pomyli wyrostka ze
>sledziona. On nie ma sie uczyc ode mnie - on uczy sie na mnie.
Nie mowilysmy o chirurgach. Chirurg, jak i lekarz w ogole to bardziej
rzemieslnik. Na pewno ma wiecej sprawdzonych i niezawodnych metod.
Bardzo trudno
>jest laikowi udowodnic blad specjaliscie chyba, ze sam sie do tego przyzna
>i - co za tym idzie -drogo za niego zaplaci. Równoczesnie, jego kwalifikacje
>sa bezustannie weryfikowane nie przez baby w kolejce, ale przez pracodawce.
>Kiepski fachowiec albo wylatuje z pracy albo osobiscie ponosi koszty swojej
>ignorancji. Obecnie te sprawy w coraz wiekszym zakresie reguluje rynek a nie
>frazesy Magdaleno.
Czy dobrze rozumiem te analogie: ja = laik/baby w kolejce/frazesy, Ty =
specjalista?
Twój dyplom jest tyle wart, ile ktos zechce za niego
>zaplacic.
Coz, ja wychodze z zalozenia, ze tyle wart ile umiesz.
>Relacji miedzy klientem i uslugodawca, psychologiem np. nie mozna
>rozpatrywac w kategoriach postaw nizszosci i wywyzszania sie.
W sumie mysle, ze ten watek jest niepotrzebny, bo ja mowilam o tym co dzieje
sie na grupie, a nie o tym co dzieje sie u kogos w pracy.
Jak moze
>wywyzszac sie architekt, który projektuje mój dom? On sie cieszy, ze ja chce
>jego prace kupic.
Widze roznice pomiedzy chirurgiem, architektem a psychologiem.
>W kazdym razie nigdy by mi do lba nie strzelilo powiedziec jej - jestes zlym
>filozofem, bo odstajesz od moich wyobrazen o dobrym filozofie, bo jestes
>pewna swojego zdania, masz wieksza wiedze niz ja z zakresu filozofii i
>jestes z tego dumna. Ona ma prawo byc dumna ze swoich osiagniec.
Czy dobrze rozumiem: ten wywod = dziwie Ci sie, ze strzelilo Ci do lba, zeby
wyrazac sie na temat tego co robie?
> Powinnas wiec raczej sie zastanowic, dlaczego stwierdzenia pewnych
>osób wywoluja w Tobie frustracje.
Droga Dorrit, to mnie nie frustruje - co probujesz mi wmowic, tylko dziwi.
Lubie ludzi pewnych siebie, ale nie az tak pewnych siebie, ze mysla, ze maja
wylacznosc na racje. Ty mowisz, ze ktos jest agresywny, czuje nienawisc, jest
sfrustrowany = masz racje. Inni oczywiscie nigdy nie odkryja co dzieje sie w
Tobie = nigdy nie maja racji. Dlaczego to dziala w jedna strone a w druga nie?
Czy masz jakis ukryty radar i czy przy okazji zakladasz, ze ktos jest od Ciebie
1. glupszy, 2. gorzej wyksztalcony itp.? Pragne uchwycic tylko ten mechanizm -
jak Ty cos mowisz, to masz racje (i pewnie zawsze, na dodatek, bo raczej nie
spotkalam nigdzie Twojej wypowiedzi, w ktorej przyznajesz sie do bledu), jak
ktos inny cos powie, co jest sprzeczne z Twoim zdaniem, to znaczy ze on nie
moze miec racji. Jesli Ty ciagle masz racje = on nigdy jej nie ma. Na jakiej
zasadzie to dziala? I nie jestem sfrustrowana, tylko ciekawska.
>>Dlaczego jak ja wyrazam swoje zdanie, to jest to zarozumialosc, a jak Ty
>swoje
>>to nie? Wytlumacz mi te roznice, Dorrit.
>
>To nie jest kwestia zdania. Mnie sie zimno robi jak czytam Twoja wypowiedz,
>która niesie stalinowska, totalitarna przeslanke: "czlowiek powinien NADAWAC
>SIE DO ZAWODU "
Dzieki za latke. Dosyc zabawna, zreszta (jak dla mnie, przynajmniej). Poza tym
chyba czytasz co innego, niz ja pisze. No i probujesz mnie kopac, Dorrit - czy
to nie dowod na to, ze albo Cie zloszcze, albo sie mnie boisz? Popatrz na swoj
post i pomysl, ze to ja go napisalam. Jaka ocena?
>Uwazam, ze
>czlowiek musi miec prawo wybrania sobie zawodu zgodnego ze swoimi
>zainteresowaniami, pasjami i uzdolnieniami.
A kto twierdzi, ze nie ma?
>nieszczesliwy. Dlatego uwazam równiez, ze nie powinno byc jakichkolwiek
>egzaminów na studia wyzsze. Niech kazdy robi to, co lubi. Ludzie chcacy
>pracowac w danym zawodzie, o inteligencji wyzszej niz 115 - skoncza je
>napewno.
Tylko czy beda w tym dobrzy? Nie przeszlabym przez most, ktory daliby mi
zaprojektowac ;-) To normalne, ze nie kazdy nadaje sie do wszystkiego. I
niemozliwe, zeby tak bylo.
>>Nie. Jestem jedna z osob na tej grupie, tak jak Ty.
>
>Dlatego nie masz prawa decydowac o cudzym zyciu
No, Dorrit, nie przesadzaj. Gdzie ja decyduje o zyciu innych? Pana Boga chcesz
ze mnie zrobic?
, twierdzic, ze ktos sie do
>jakiegos zawodu nadaje a ktos nie! O tym niestety tez decyduja fachowcy
>stawiajac kolejna ocene w indeksie studenta psychologii.
Skad wiesz, ze nie jestem takim fachowcem? Nic o mnie nie wiesz, a juz wszystko
zalozylas. Poza tym nigdzie nie napisalam, ze uwazam, ze ktos sie nie nadaje do
jakiegos zawodu. Gdybym to nawet napisala, byloby to tylko moje subiektywne
zdanie, oparte na bardzo niklych przeslankach, jak kontakt z kims na grupie
dyskusyjnej. Napisalam jedno zdanie i bylo to zdanie warunkowe i brzmialo mniej
wiecej tak: "jesli mozesz twierdzic, ze jestem trupem, ja moge twierdzic, ze
nie jestes dobrym psychologiem". A teraz, Dorrit: ja oczywiscie nie moglabym
czegos takiego stwierdzic przez Internet, poza tym i tak zawsze bylaby to moja
subiektywna opinia. To jasne dla mnie i dla Ciebie tez takie powinno byc.
Dlaczego wiec sie tak tlumaczysz?
>"Opinia psychologiczna" wyglada zupelnie inaczej i musi spelniac
>diametralnie rózne kryteria niz stwierdzenia, opinie badz poglady
>prezentowane na grupie.
A jednak powolujesz sie na psychologie wystawiajac innym opinie i cenzurki. Nie
piszesz: "ja, Dorrit, mysle, ze bla bla", tylko "ja znam sie na psychice
ludzkiej i dlatego moje zdanie jest wazniejsze od innych" (tak bylo w mojej
dyskusji z Toba na temat M.B.). Gdybys pisala swoje zdanie nie mieszajac w to
psychologii to nie napisalabym ani jednego postu na ten temat. Kazdy ma swiete
prawo do swojego zdania, jesli nawet twierdzi, ze gruszki rosna na wierzbie.
Jego swiete prawo. Jednak jak piszesz rzeczy _typu_: "racje ma X. a nie Y., bo
badania sklaniaja sie raczej ku temu, ze homoseksualizm jest wytworem wplywu
srodowiska itp. a nikt nie udowodnil, ze jest wrodzony" [uwaga: cytat jest
niedokladny] to juz nie jest to Twoje prywatne zdanie.
>>Nie badz dziecinna. Gdy nie chcesz z kims dyskutowac, to zakladasz, ze on
>nie zyje? To dosyc zabawne, nie uwazasz?
>
>Byc moze, iz mam zbyt wysublimowane poczucie humoru ;)
No i to dowod, ze naprawde mamy inne definicje na wiele rezczy.
>Swoje zdanie wolno Ci miec zawsze. Próbowalam wyzej uzmyslowic Ci
>powierzchownosc takich ocen. Jesli dalej chcesz trzymac sie swojej
>perspektywy, Twoja rzecz.
Zgadzam sie z powierzchownoscia mojej oceny, ale kiedy Ty zgodzisz sie z
powierzchownoscia swoich, Dorrit?
> Ale Ty, Dorrit, chyba myslisz, ze jestes
>>nieomylna i kiedys sie na tym przejedziesz.
>
>Tak nie mysle, ale to równiez Twój problem, czy mi uwierzysz, czy nie.
Takie sprawiasz wrazenie.
Jesli
>moje stwierdzenie ma byc balsamem leczacym Twoje poczucie nizszosci,
Nastepna latka, Dorrit. Kora to juz? Co _Ty_ leczysz w ten sposob?
>poczytaj raczej Anie L. Wykazuje prawdziwy talent w tym kierunku, ustawiajac
>sie w pozycji chlopca do bicia.
Ania L. to dla mnie strata czasu. Od takich rzeczy jest killfile. Ale wiem, ze
dla Ciebie nie. I kto szuka chlopca do bicia?
>A mnie jest tam tak dobrze :). A co do agresji - trzeba Ci zobaczyc M.
>Kotanskiego w akcji. Ma niekwestionowane sukcesy psychoterapeutyczne.
W koncu sie zgubilam? Tu chyba przyznajesz, ze jestes agresywna? Co do
Kotanskiego, to zostawie go innym, a tu chce tylko przypomniec, ze na grupie
nie "robimy" zadnej psychoterapii.
>>Nie uwazam, ze jestem od Ciebie lepsza, Dorrit.
>
>Nie pekaj! Jezeli jestes dyplomowanym filozofem, to pod tym wzgledem jestes
>o cale niebo lepsza ode mnie. Jezeli masz IQ =130, to tez jestes lepsza. Byc
>moze jestes tez lepsza pod mnóstwem innych wzgledów , o ktorych nic nie wiem
Byc moze jestem lepszym niz Ty psychologiem, o czym nie wiesz - ze tez ten
przyklad nie przyszedl Ci do glowy :-)
Magdalena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-24 20:30:10
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?
Magdalena napisał(a) w wiadomości:
<2...@n...aol.com>...
>"Dorrit" ziemnik@ ceti.com.pl napisala:
>>Atrybuty, które wymienilas, nie sa specyficzne dla zawodu psychologa.
>
>Owszem nie sa. Ale bardziej chodzilo mi o opis psychologa uczestniczacego
np. w
>takich grupach dyskusyjnych. Gdzie jest sie przede wszystkim czlowiekiem, a
>dopiero potem psychologiem (jesli w ogole).
No przeciez, ze nie malpa!
Wiec nalezalo wyraznie napisac, o co Ci chodzilo. Ty natomiast napisalas
tak: "Nie nalezy zapominac, ze dyplom nie znaczy, ze ktos jest dobrym
psychologiem." Mnie sie to skojarzylo ze Stanczykiem, który obwiazal twarz
chustka udajac, ze zeby go bola i poszedl na krakowski Rynek aby udowodnic,
ze najwiecej jest lekarzy.
Poza tym mam wrazenie, ze z "dobrym psychologiem" wiazesz jakas pomagierska
misje specjalna, psychoterapeutyczna, powiedzmy sobie, tak ogólnikowa byla
Twoja wyliczanka cech "dobrego psychologa". Ponadto pozwolilas sobie ocenic
nie sedno moich trupio-zartobliwych wypowiedzi na grupie, tylko kwalifikacje
zawodowe, a to juz kojarzy mi sie z prymitywizmem myslowym, typowym dla bab
w kolejce do pediatry. Przescigaja sie w /hi, hi, hi!/ w ocenach, która
specjalistka lepsza, dysponujac wiedza z zakresu pediatrii akurat na
poziomie magla /bo moje dziecko od razu wyleczyla a tamta gorsza, bo 3 x
zmieniala antybiotyki i tyle badan kazala zrobic i wyslala dziecko sasiadki
na konsultacje, bo nie wiedziala, co mu jest, a mojej Karolinki to przez
miesiac nie mogla wyleczyc i taka oschla jakas a tamta sie tak ladnie
usmiecha.../
>
Mozna natomiast wypowiadac je w sposób zdecydowany i
>>pewny siebie. Jezeli Cie to drazni, jezeli odbierasz taki styl bycia jako
>>agresywny, to raczej Twój problem.
>
>To nie jest moja prywatna definicja.
Tu juz Cie naprawde nie rozumiem - to czyja?
Probujesz to pokazac od takiej strony, tak
>jakbym na kwiatki mowila szambo. A moze to Ty na szambo mowisz ze to
kwiatki?
Postaraj sie Magdaleno sprecyzowac o co Ci chodzi, bo na razie mówisz
zagadkami.
>
>Gdy ide do chirurga, nie obchodzi mnie
>>jego otwarty czy zamkniety umysl - wole jesli nie pomyli wyrostka ze
>>sledziona. On nie ma sie uczyc ode mnie - on uczy sie na mnie.
>
>Nie mowilysmy o chirurgach. Chirurg, jak i lekarz w ogole to bardziej
>rzemieslnik. Na pewno ma wiecej sprawdzonych i niezawodnych metod.
Powiedzialabym wiecej - wirtuoz!
>
>Bardzo trudno
>>jest laikowi udowodnic blad specjaliscie chyba, ze sam sie do tego przyzna
>>i - co za tym idzie -drogo za niego zaplaci. Równoczesnie, jego
kwalifikacje
>>sa bezustannie weryfikowane nie przez baby w kolejce, ale przez
pracodawce.
>>Kiepski fachowiec albo wylatuje z pracy albo osobiscie ponosi koszty
swojej
>>ignorancji. Obecnie te sprawy w coraz wiekszym zakresie reguluje rynek a
nie
>>frazesy Magdaleno.
>
>Czy dobrze rozumiem te analogie: ja = laik/baby w kolejce/frazesy, Ty =
>specjalista?
Dokladnie.
>
>Twój dyplom jest tyle wart, ile ktos zechce za niego
>>zaplacic.
>
>Coz, ja wychodze z zalozenia, ze tyle wart ile umiesz.
Nic podobnego. To inni Cie oceniaja. Na rynku pracy obowiazuja 2 zasady -
zaufanie do dyplomu, który jest wyznacznikiem i potwierdzeniem jakosci
uzyskanych kwalifikacji /np.dyplom olimpijczyka z jez. angielskiego otwiera
drzwi kazdego uniwersytetu w Polsce na studia anglistyczne bez egzaminów
wstepnych, matura miedzynarodowa wrota europejskich uczelni itp./ U nas
wciaz jeszcze pokutuje komunistyczne haslo "nie matura lecz chec szczera,
zrobi z ciebie inzyniera", dewaluacja kwalifikacji, dyplomów, deprecjacja
inteligencji jako grupy spolecznej, a nawet obiektywnej wartosci IQ.
>
>>Relacji miedzy klientem i uslugodawca, psychologiem np. nie mozna
>>rozpatrywac w kategoriach postaw nizszosci i wywyzszania sie.
>
>W sumie mysle, ze ten watek jest niepotrzebny, bo ja mowilam o tym co
dzieje
>sie na grupie, a nie o tym co dzieje sie u kogos w pracy.
Nie mówilas wiec o zawodzie psychologa???
>
> >>W kazdym razie nigdy by mi do lba nie strzelilo powiedziec jej - jestes
zlym
>>filozofem, bo odstajesz od moich wyobrazen o dobrym filozofie, bo jestes
>>pewna swojego zdania, masz wieksza wiedze niz ja z zakresu filozofii i
>>jestes z tego dumna. Ona ma prawo byc dumna ze swoich osiagniec.
>
>Czy dobrze rozumiem: ten wywod = dziwie Ci sie, ze strzelilo Ci do lba,
zeby
>wyrazac sie na temat tego co robie?
Nie - na temat jakosci moich kwalifikacji zawodowych.
>
>> Powinnas wiec raczej sie zastanowic, dlaczego stwierdzenia pewnych
>>osób wywoluja w Tobie frustracje.
>
>Droga Dorrit, to mnie nie frustruje - co probujesz mi wmowic, tylko dziwi.
Czyzby? nawet gdyby tak bylo, to raczej nie przyznalabys sie do tego.
>Ty mowisz, ze ktos jest agresywny, czuje nienawisc, jest
>sfrustrowany = masz racje.
Inni oczywiscie nigdy nie odkryja co dzieje sie w
>Tobie .
Jezeli postawie tu jakis swój problem - wtedy zobaczymy. Natomiast w
okreslonych sytuacjach kazdy czlowiek odczuwa rózne emocje i ma do nich
wiekszy lub mniejszy dystans. Zaryzykowalabym twierdzenie, ze im te emocje
wieksze, tym dystans mniejszy.
.>Czy masz jakis ukryty radar i czy przy okazji zakladasz, ze ktos jest od
Ciebie
>1. glupszy, 2. gorzej wyksztalcony itp.?
Czasami juz z kilku postów mozna wysnuc wniosek na temat cudzych
horyzontów myslowych, poziomu intelektualnego i wyksztalcenia. Pojeciami
"glupi" "madry" nie operuje. Tym pierwszym posilkuja sie dzieci z
piaskownicy i prymitywni dorosli, drugie jest zbyt nieprecyzyjne i
wieloznaczne.
>>>Dlaczego jak ja wyrazam swoje zdanie, to jest to zarozumialosc, a jak Ty
>>swoje to nie? Wytlumacz mi te roznice, Dorrit.
>>
>>To nie jest kwestia zdania. Mnie sie zimno robi jak czytam Twoja
wypowiedz,
>>która niesie stalinowska, totalitarna przeslanke: "czlowiek powinien
NADAWAC
>>SIE DO ZAWODU "
>
>Dzieki za latke. Dosyc zabawna, zreszta (jak dla mnie, przynajmniej). Poza
tym chyba czytasz co innego, niz ja pisze. No i probujesz mnie kopac,
Dorrit - czy to nie dowod na to, ze albo Cie zloszcze, albo sie mnie boisz?
O przepraszam, masz tu swój cytat: " W
>>koncu wsrod tych z dyplomami jest mnostwo ludzi, ktorzy nigdy nie powinni
>>zostac psychologiem i w sumie nimi nie sa." Mialas elementy logiki
formalnej na studiach? Dalej uwazam, ze moje wypowiedzi interpretujesz
ksobnie: Gdzie tu kopniak?
>A tym "nadawaniem sie do zawodu" naprawde mnie wkurzylas
>>Uwazam, ze
>>czlowiek musi miec prawo wybrania sobie zawodu zgodnego ze swoimi
>>zainteresowaniami, pasjami i uzdolnieniami.
>
>A kto twierdzi, ze nie ma?
Niektórzy doradcy w Poradniach Wychowawczo-Zawodowych, malo obiektywne
egzaminy na wyzsze studia, limity przyjec, zbyt niskie naklady na edukacje.
>
>>nieszczesliwy. Dlatego uwazam równiez, ze nie powinno byc jakichkolwiek
>>egzaminów na studia wyzsze. Niech kazdy robi to, co lubi. Ludzie chcacy
>>pracowac w danym zawodzie, o inteligencji wyzszej niz 115 - skoncza je
>>napewno.
>
>Tylko czy beda w tym dobrzy? Nie przeszlabym przez most, ktory daliby mi
>zaprojektowac ;-)
Nikt by Ci nie zlecil go zaprojektowac, gdybys nie wygrala konkursu na taki
projekt. A gdybys wygrala, ja bym bez obawy przeszla po nim razem ze swoimi
najwiekszymi skarbami.
To normalne, ze nie kazdy nadaje sie do wszystkiego. I
>niemozliwe, zeby tak bylo.
O tym powinien decydowac ON SAM z pomoca specjalistów takich jak
psychologowie. A nie ktos, nawet psycholog - za niego!
>
>>>Nie. Jestem jedna z osob na tej grupie, tak jak Ty.
>>
>>Dlatego nie masz prawa decydowac o cudzym zyciu
>
>No, Dorrit, nie przesadzaj. Gdzie ja decyduje o zyciu innych? Pana Boga
chceszze mnie zrobic?
Napisalas o powinnosci nadawania sie czlowieka do zawodu. W tym zdaniu
zawarlas norme konkretnego postepowanie /cholera, Ninka oblatana w
problematyce wartosciowania lepiej by to ujela / . Chodzi mi o postulowanie
atrybutu wladzy ignoranta nad czyjas wolnoscia wyboru. Oczywiscie Ty jako
osoba fizyczna o tym nie decydujesz, ale wyrazilas zyczenie, aby takie
decyzje byly podejmowane ponad czyjas glowa.
>
>, twierdzic, ze ktos sie do
>>jakiegos zawodu nadaje a ktos nie! O tym niestety tez decyduja fachowcy
>>stawiajac kolejna ocene w indeksie studenta psychologii.
>
>Skad wiesz, ze nie jestem takim fachowcem? Nic o mnie nie wiesz, a juz
wszystko zalozylas.
Aaa, tu juz sie nasza wspaniala Ania Lipek klania - "Nic o mnie nie wiecie,
nic o mnie nie wiecie..." :). Poza tym, procesu oceniania kwalifikacji
psychologicznych nikt nie ceduje na jedna osobe. To czynnosc mocno
rozciagnieta w czasie i przestrzeni wielu osób fizycznych.
"jesli mozesz twierdzic, ze jestem trupem, ja moge twierdzic, ze
>nie jestes dobrym psychologiem".
A ja zartowalam, bo w któryms poscie uzylas slów: "Zabilas" mnie tym
stwierdzeniem...
A teraz, Dorrit: ja oczywiscie nie moglabym
>czegos takiego stwierdzic przez Internet, poza tym i tak zawsze bylaby to
moja
>subiektywna opinia. To jasne dla mnie i dla Ciebie tez takie powinno byc.
>Dlaczego wiec sie tak tlumaczysz?
Nie tlumacze sie, tylko prezentuje swoje zdanie wobec przedstawionych przez
Ciebie przemyslen. Jesli sobie tego nie zyczysz, mozemy ta dyskusje
zakonczyc.
"Opinia psychologiczna" wyglada zupelnie inaczej i musi spelniac
>>diametralnie rózne kryteria niz stwierdzenia, opinie badz poglady
>>prezentowane na grupie.
>
>A jednak powolujesz sie na psychologie wystawiajac innym opinie i cenzurki.
Nie
>piszesz: "ja, Dorrit, mysle, ze bla bla", tylko "ja znam sie na psychice
>ludzkiej i dlatego moje zdanie jest wazniejsze od innych" (tak bylo w mojej
>dyskusji z Toba na temat M.B.). Gdybys pisala swoje zdanie nie mieszajac w
to
>psychologii to nie napisalabym ani jednego postu na ten temat. Kazdy ma
swiete prawo do swojego zdania, jesli nawet twierdzi, ze gruszki rosna na
wierzbie.
Moje prywatne zdanie zawsze bedzie oparte na mojej profesjonalnej
znajomosci psychiki ludzkiej i nie widze powodu, dla ktorego mialabym to
ukrywac. Jesli ktos na tym tle wpada w kompleksy - to jego sprawa. Pyszczysz
wiec na konwencje Ani Lipek a sama usilujesz mnie w ta konwencje wepchnac,
zreszta miejscami Ty równiez w nia wpadasz /"nic o mnie nie wiesz, nic o
mnie nie wiesz...:)/. Natomiast ignorant moze oczywiscie twierdzic, ze
gruszki rosna na wierzbie, tylko kazdy wie, ze on sie myli, osmiesza,
wypowiada twierdzenia niezgodne z wiedza naukowa i obiektywnym stanem
rzeczy!
>>Swoje zdanie wolno Ci miec zawsze. Próbowalam wyzej uzmyslowic Ci
>>powierzchownosc takich ocen. Jesli dalej chcesz trzymac sie swojej
>>perspektywy, Twoja rzecz.
>
>Zgadzam sie z powierzchownoscia mojej oceny, ale kiedy Ty zgodzisz sie z
>powierzchownoscia swoich, Dorrit?
W kazdej chwili, jesli zabiore glos na grupie: informatyka, fizyka
kwantowa, filozofia, logika formalna, ekonomia, prawo i wielu, wielu innych.
>
>
>Ania L. to dla mnie strata czasu. Od takich rzeczy jest killfile. Ale wiem,
ze
>dla Ciebie nie.
I to mnie wlasnie przekonuje, ze nie jestes psychologiem-klinicysta. Nie
fascynuja Cie zagadki, nie umiesz czytac miedzy wierszami, wychwytywac
sprzecznosci, akceptowac konwencji groteski, rozumiec symboliki maski.
>
A co do agresji - trzeba Ci zobaczyc M. Kotanskiego w akcji. Ma
niekwestionowane sukcesy psychoterapeutyczne.
>
>W koncu sie zgubilam? Tu chyba przyznajesz, ze jestes agresywna?
A pokaz mi czlowieka pozbawionego agresji. Agresywna bywam czasami, ale nie
w rozumieniu teorii Buss&Durkee.
Co do
>Kotanskiego, to zostawie go innym, a tu chce tylko przypomniec, ze na
grupie
>nie "robimy" zadnej psychoterapii.
My tu nic nie robimy, ale ja ludzilam sie, ze podejmiesz temat zwiazku
miedzy agresja a skutecznoscia psychoterapii w odniesieniu do psychopatów,
poniewaz jest to psychologicznie ciekawy przyklad jej daleko idacej
konstruktywnosci ,szczególnie wobec narkomanów - gdy leczenie agresja
okazuje sie cenniejsze niz infantylne zaglaskiwanie - zamiast mnie po
belfersku pouczac.
>
>Byc moze jestem lepszym niz Ty psychologiem, o czym nie wiesz - ze tez ten
>przyklad nie przyszedl Ci do glowy :-)
Nie jestes - intuicja mi to mówi i nie tylko. Nie wypowiadasz sie jak rasowy
psycholog :).
Dorrit
>
>Magdalena
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-24 21:42:29
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?"Dorrit" <ziemnik @ ceti.com.pl> writes:
> Napisalas o powinnosci nadawania sie czlowieka do zawodu. W tym zdaniu
> zawarlas norme konkretnego postepowanie /cholera, Ninka oblatana w
> problematyce wartosciowania lepiej by to ujela / . Chodzi mi o postulowanie
> atrybutu wladzy ignoranta nad czyjas wolnoscia wyboru. Oczywiscie Ty jako
> osoba fizyczna o tym nie decydujesz, ale wyrazilas zyczenie, aby takie
> decyzje byly podejmowane ponad czyjas glowa.
E tam, jak na moj prosty niefachowopsychologiczny mozg to czcigodna
Magdalena po prostu wzburzyla sie zbytnio Twoim pewnym siebie i
zdecydowanym glosem.
Pomieszaly jej sie dwa porzadki - prywatny i zawodowy;
Nie lubi cie prywatnie (za Twoj charakter) ale zeby uzasadnic swoje
stanowisko wplatala w to ocene Ciebie od strony zawodowej i Twoich
kwalifikacji.
Wydaje jej sie ze psycholog powinien miec taki a nie inny charakter i
sposob wypowiadania sie, nawet prywanie, na newsach. No bo jakze to
tak, osoba ktora zawodowo zajmuje sie "pomaganiem" (ja bym powiedziala
leczeniem ale mniejsza z tym) innym sama jest taka opryskliwa niemila
i nie glaska po glowce.
Magdaleno: mniej emocji a wiecej zastanawiania sie. O czyichs
kompetencjach zawodowych nie przesadza to, jaki czlowiek ma
charakter. lekarz moze byc zlosliwy i gruboskorny ale leczyc dobrze...
Nie mieszaj tych dwoch rzeczy. Psycholog to nie ksiadz, ktory powinien
cala swoja osoba dawac przyklad.
A Dorrit ma nad Toba (w kwestiach nie zawodowych ino dyskusji - o
zawodowych ja sie do rozstrzygania niespecjalnie nadaje) jedna
niewatpliwa przewage - nie daje sie poniesc emocjom.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-08-25 01:30:13
Temat: Re: Co zrobimy z A.L?
n...@p...ninka.net wrote in message ...
>"Dorrit" <ziemnik @ ceti.com.pl> writes:
>
>Wydaje jej sie ze psycholog powinien miec taki a nie inny charakter i
>sposob wypowiadania sie, nawet prywanie, na newsach. No bo jakze to
>tak, osoba ktora zawodowo zajmuje sie "pomaganiem" (ja bym powiedziala
>leczeniem ale mniejsza z tym) innym sama jest taka opryskliwa niemila
>i nie glaska po glowce.
I ja uwazam, ze czlowiek posiada tylko jeden charakter.
Jesli ktos moze byc inny przy wykonywaniu swego zawodu a inny w obcowaniu z
ludzmi, to w jednym wypadku musi byc nieszczery.
Jakub
P.S. Nie wpadajmy z jednej skrajnosci w druga: od "opryskliwa, niemila" do
"nie glaska po glowce". Jest cala gama pomiedzy niemi.
>Nina Mazur Miller
>n...@p...ninka.net
>http://pierdol.ninka.net/~ninka/
>http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |