| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-10-15 22:21:23
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?On Wed, 15 Oct 2003 00:12:53 +0200, "EvaTM" <e...@i...pl>
wrote:
>Amnesiaku, przepraszam za ten wiek ;)..
>Było to tylko zaznaczenie, że mam większą skalę porównawczą, a to Ty
>potraktowałeś jako osobistą zniewagę ;).
>Argumenty były, tylko Ciebie nieco zaślepiły emocje ;)
Dobrze, już dobrze... ;-) Ale ciekawi mnie jakie emocje masz na myśli.
--
Amnesiak
------
"Wszelka prawda jest prosta.
- Czy nie jest to złożonym kłamstwem?"
F. Nietzsche
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-10-15 22:22:30
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?
"Bacha" <b...@p...onet.pl> wrote in message
news:bmjddv$1sj1$1@foka.acn.pl...
> E to Ty szczawik jesteś.
;) - zauwazylas????
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-15 22:42:02
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?Bacha :
> Evcia, odnośnie różnic dotyczących rozumienia zjawisk przez mężczyzn i
> kobiety, to opowiem Ci taką facecję:
>
> Mąż i żona na wakacjach w Egipcie./.../
> - A nie przyszło ci skarbie do głowy, że jak ten poganiacz usiądzie, to
> wielbłądzie przyrodzenie zasłania mu zegar na minarecie?
:)))
> Kobiety po prostu więcej dostrzegają. ;)
To też można uzasadnić ewolucyjnie - muszą być bystrzejsze by przeżyć ;).
Zresztą.. to kobieta była pierwsza ;)
http://muad-dib-bio.w.interia.pl/Podstawy/podstawy.h
tm
E:).
ps. Ta sprawa z dziecięcą twarzą i resztą to przecież starzyzna! Myślałam,
że oni o tym wiedzą! ;)
---
Dziecko w reklamie
Dziecko w reklamie jest zawsze "słodziutkie", "niewinne", "kochane". Z badań
przeprowadzonych w 1943 roku przez laureata Nagrody Nobla Konrada Lorenza[2]
wynika, iż człowiek jest w szczególny sposób wrażliwy na pewne bodźce
kluczowe dostarczane przez dziecko. Bodźce te związane są przede wszystkim z
wyglądem głowy dziecka, która jest okrągła i bardzo duża w stosunku do
reszty ciała. Na schemat dziecięcości składa się tu tez krotka w stosunku do
czołowej część twarzowa, zaokrąglone policzki, zadarty nosek i brak
jakichkolwiek ostrych rysów twarzy.
Schemat dziecięcości służy wyzwalaniu życzliwych zachowań instynktownych
jako "hamulec agresji" chroni dziecko przed biciem czy dręczeniem przez
silniejszych osobników rodzaju ludzkiego. Kilkumiesięczne dziecko wzbudza u
większości dorosłych uczucie tkliwości i rozczulenia oraz nieodpartą chęć,
by je przytulić czy pogłaskać. Charakterystyczne jest, że podobnie reagujemy
także na widok młodych zwierząt. "Słodziutkie", "milutkie" i "kochane"
wydają nam się małe liski, szczeniaczki, kociaki czy koniki. Trudno się,
zatem dziwić, że w sposób mniej lub bardziej świadomy przemysł zabawkarski
wykorzystuje istnienie schematu dziecięcości. Jest on również wykorzystywany
w reklamie wizualnej. Producenci różnych pokarmów dla zwierząt domowych
bardzo często umieszczają na opakowaniach swoich produktów fotografie
młodziutkich kotków, piesków czy króliczków. Jeszcze lepiej, gdy reklama
wizualna ma postać filmu. Można, bowiem wtedy pokazać charakterystyczną
nieporadność ruchów małych zwierzątek.
W przypadku reklamy artykułów dla dzieci obecność małych dziewczynek czy
chłopczyków wydaje się zupełnie naturalna. Twórcy reklam starają się, aby
zaangażowane prze nich maluchy wyglądały naprawdę "dziecięco". Wszystkie te
zabiegi obliczone są na to, że pojawiające się automatycznie u odbiorcy
silne pozytywne emocje skojarzone zostaną nie tylko z obrazem oglądanej
właśnie malej istotki, ale i z zachwalanym przez nią produktem. Do bardziej
szczegółowej lektury tego zagadnienia polecam książkę Dariusza Dolińskiego
"Psychologia reklamy".
http://student.swiatmarketingu.pl/pages/i/1/11017.ph
p3
---
W roku 1884 Julius Kollman zbadał pewne sympatyczne zwierzątko, aksolotla,
który nigdy nie przyjmuje postaci dorosłej. Zjawisko to ochrzczono mianem
NEOTENII, zwanej też czasem PEDOMORFOZĄ. neotenia to zachowanie cech
młodzieńczych u osobników dorosłych.
W roku 1961 Ashley Montagu zauważyła, że człowiek rodzi się i pozostaje
mniej dojrzały przez okres znacznie dłuższy niż jakiekolwiek inne zwierzę.
Ludzie ze swoimi długimi kończynami, dużymi głowami, małymi szczękami,
nieowłosioną skórą, nie odwiedzionym dużym palcem u nogi wyglądają po prostu
jak małpie dzieci. Na pewno widzieliście kiedyś orangutanie dziecię. Ludzie
dorośli wygladają raczej jak małe, aniżeli duże osobniki tego gatunku.
Już w roku 1921 Louis Bolk zaproponował teorię DETALIZACJI, która mowiła, że
człowiek jest w swej neotenicznej formie swego rodzaju aberracją,
odstępestwem od normy w całym zwierzęcym świecie. Atrybutem człowieczeństwa
jest swoiste zahamowanie w rozwoju - radykalne przedłużenie zarodkowego
okresu rozwoju poza moment urodzin.
I co z tego wynika?
Ano to, że:
1. Ludzie przejawiają - jak małpie dzieci - skłonność do zabawy przez całe
życie.
2. Ludzie przejawiają skłonność do nauki aż do późnej starości.
Neotenia może być tedy postrzegana jako pewna strategia umożliwiająca
człowiekowi zasiedlić nowe nisze środowiskowe i uczyć się przez całe życie,
czego dorosłe orangutany już nie potrafią.
Neotenia występuje nie tylko u człowieka, ale także i u innych zwierząt
społecznych, np. u psów. Wydaje się zatem, że jest to pewien sposób na
przystosowanie się do środowiska, w którym przyszło zyć psom od czasów
podporządkowania się ich przodków człowiekowi, który ceni u innych gatunków
te cechy, które kojarzą się ze zdziecinnieniem.
No właśnie, skąd taka ekstrawagancka cecha u ludzi? Dlaczego lubimy na ten
przykład miluśkie, bieluśkie króliczki, a nie lubimy pajączków?
Słynny, antypsychoewolucyjny ewolucjonista Steven Jay Gould nazywa tę ludzką
skłonność efektem Bambiego.
/../
Które osobniki z waszego, ludzkiego punktu widzenia wyglądają słodziej? Na
pewno maleństwa z małymi noskami, wielkimi oczkami, dużym i nisko położonym
czołem, wypukłymi policzkami i innymi tego typu cechami. Dlaczego tak jest?
Już wielki noblista Konrad Lorenz sugerował, że wygląd dziecięcy u
naczelnych to bardzo ważny sygnał behawioralny, mówiący Nie krzywdź! Jestem
tylko maleństwem! Małe stworzenie ssacze (ale nie tylko) wywołuje w nas
czułość, obojętnie jak wielkim jest pasożytem.
http://www.olimpbiol.uw.edu.pl/human.html
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 07:45:36
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?All napisał w wiadomości news:bmjrk2.3vs9461.1@ghost.hf3828e4b.invalid...
> No dopsze płci odmienna. Spróbujmy inaczej...;).
>
>
> Baszka szuka ewolucyjnych uzasadnień dla wyglądu typowych
> niemowląt, stawiając tezę:
>
> "dzieci posiadają wiele cech w swoim wyglądzie, służących
> wyzwalaniu w dorosłych pozytywnych uczuć i chęci opieki."
>
[...]
No dopsze.
Z tak postawionym zagadnieniem zetknęłam się niegdyś u A.Musiał w jej
publikacji "Rozwój społeczny dziecka" (Budowanie więzi). Potraktowałam to
początkowo dość sceptycznie, podobnie jak Ty. Gdy jednak powtórzył to
B.Pawłowski właśnie w artykule przedrukowanym w Angorze z Wiedzy i Życia,
zaczęłam się zastanawiać. Pawłowski jest w końcu naukowcem i pracuje w
Katedrze Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Wreszcie to samo
znajdujemy u D.Morrisa, czy T.R.Alley, na których Musiał się powołuje w
bibliografii. Ponadto zarówno introspekcyjnie jak i przez obserwację innych
czuję, że tak właśnie jest. Ba, uważam dodatkowo, że przenoszone jest to na
relacje wzajemne dotyczące dorosłych, co zasugerowałam podając przykład z
"gier" damsko-męskich (przymilanie się i wchodzenie w rolę dziecka).
Niestety nijak nie potrafię sobie skonstruować schematu ewolucyjnego
wyjaśniającego wykształcenie się tych zależności. Dlatego po przeczytaniu
artykułu Pawłowskiego, postanowiłam rzucić temat tu na grupę, w nadzieji, że
może ktoś coś sensownego zasugeruje. Jedynie przykłady podane w postach Evy,
potwierdzały, że coś jest na rzeczy ale i one nie wyjaśniały jasno na czym
polega ta korelacja między wyglądem niemowlaka a budzeniem skłonności
opiekuńczych i jaki jest tego ewolucyjny rodowód. Jesteśmy zatem w punkcie
wyjścia, a sprawa pozostaje otwarta.
Pozdrówka. Bacha.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 07:46:38
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?Flyer napisał w wiadomości news:bmho0n$o5o$1@atlantis.news.tpi.pl...
[...]
To co piszesz bardzo jest zajmujące, aż szkoda, że nie do końca prawdziwe.
> Moi szefowie też mnie zawsze prosili - taka forma grzecznościowa, a nie
> jakieś kobiece predyspozycje.
Trudno kobiecych "predyspozycji" doszukiwać się u szefów, zwłaszcza jeśli
panowie. A to, że forma grzecznościowa jest skuteczniejsza, również ma
swoje ewolucyjne uzasadnienie gdy się uwzględni jakże powszechne
zjawisko rywalizacji. A rywalizację w zakresie walki o dominację
obserwujemy już w stadach.
Jak myślisz dlaczego w armii najpierw trzeba żołnierza zgnoić, a potem
dopiero wdrożyć do ślepego wykonywania rozkazów. Widać to wyraźnie zwłaszcza
na przykładzie USArmy. Ano po to, aby go złamać, aby uznał przywództwo i
wyższość innych w hierarchi i aby nie przyszedł mu do głowy jakikolwiek
opór, czy instynktowne dążenie do dominacji. Jego apetyt na dominowanie
zaspokaja się następnie pochwałami za to, że sprawniej od kolegi wykonał, co
mu kazano (więc jest od niego lepszy). Ale dzisiaj takie sposoby w cywilnej
praktyce są nie do wykorzystania, wszelkie rozkazy zaś budzą instynktowny
opór. Pozostaje więc wykorzystać formę grzecznościową, która łagodzi
dość przykre dla jednostki relacje podporządkowania. Niestety nie wszyscy
szefowie zdają sobie z tego sprawę. ;)
[...]
> A tak na marginesie - kiedyś jedna Pani w pracy coś chciała -
> wystarczyło jedno spojrzenie, żeby kobieta mało zawału nie dostała [O
> Jeeezuuuu!!!!] - widocznie zobaczyła w moich niewinnych oczętach piekło.
> :)
> [...]
> W mojej ostatniej robocie kilka Pań stosujących ten schemat mocno się do
> mnie zniechęciło - to nawet ciekawe, takie nielubienie osób, na które
> nie jest sie w stanie oddziaływać. Natomiast kiedy sprzątaczka mnie
> grzecznie poprosiła, żebym po godzinach poszukał czegoś dla jej córki w
> necie, to nie było problemu - nie odczuwałem tego, że ona próbuje wygrać
> sprawę swoją fizycznością - stosowała tylko czyste zasady grzeczności.
Wszystko to bardzo zajmujące, ale przeoczyłeś jeden dość istotny szczegól.
Mowa była o damie Twego serca a nie o paniach z pracy.
Te dwa rodzaje relacji znacznie się różnią. ;)
Bacha.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 07:47:57
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?All napisał w wiadomości news:bmk6i5.3vs9uq5.1@ghost.hbfc97861.invalid...
> > Mąż i żona na wakacjach w Egipcie.
> > /.../
> > Kobiety po prostu więcej dostrzegają. ;)
> >
> > Bacha.
>
>
> Jeszcze jeden dowód na to, że aby cokolwiek dostrzegać, trzeba
> jak najdalej odsunąć się od...
> jądra sprawy ;)).
Bardzoś to roztropnie ujął.
Tylko po co najdalej?
Wystarczy mieć dystans.
> Najlepiej na balkon.
Cały All.
Czy ty koniecznie musisz tak z wysoka (balkon)?
Przecież w facecji mowa była o tarasie, a ten obecnie bywa i przy parterze.
;)
"Z dystansu" nie musi oznaczać "z góry".
Bacha. ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 07:48:49
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?Evcia napisała w wiadomości news:bmkj0c$9p2$1@nemesis.news.tpi.pl...
[...]
> ps. Ta sprawa z dziecięcą twarzą i resztą to przecież starzyzna! Myślałam,
> że oni o tym wiedzą! ;)
>
> [...]
[ciach przykłady etc.]
No wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. :)
No to sprawa posunęła się do przodu.
Teraz wystarczy tylko to wszystko uporządkować.
Buziaczki. Bacha.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 11:25:32
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?
"Bacha" w news:bmli2a$2npt$1@foka1.acn.pl...
/.../
> Jedynie przykłady podane w postach Evy,
> potwierdzały, że coś jest na rzeczy ale i one nie wyjaśniały jasno na czym
> polega ta korelacja między wyglądem niemowlaka a budzeniem skłonności
> opiekuńczych i jaki jest tego ewolucyjny rodowód. Jesteśmy zatem w punkcie
> wyjścia, a sprawa pozostaje otwarta.
>
> Pozdrówka. Bacha.
No :)). I to jest to, co mnie niebywale cieszy. Pozostawienie sprawy
otwartą tak długo, jak długo nie pojawią się w miarę kompletne modele/
interpretacje mogące trafnie opisywać to zjawisko ze wszystkich stron.
Przygniecenie problemu tomiskami z biblioteki (z szuflad), gdzie dość
prawdopodobne jest, ze za raz postawionym tropem, kolejni naukowcy
(zapewne w większości płci niewieściej;) podążyli, skwapliwie cytując
się wzajemnie w swych pracach (wszak wiemy co nobilituje naukowca
i jaki jest/może być mechanizm wzajemnego wspierania się nauk.awców),
nie jest najlepszym sposobem myślenia. Jest jedynie odwzorowywaniem
zastanego, a przecież Ty ...piszeszdoktorat!!:)
Daleki jestem od podważania w czambuł wszystkiego co się rusza (w nauce).
Niemniej forma tekstu w jakiej zaprezentowałaś Baszko ten problem, jest imo
bez wątpienia, daleko wtórną przeróbką na użytek chwili, i mogła się pojawić
jako składnik poradnika dla ... no nie powiem kogo. Stąd moje "wymyślania".
Tak czy inaczej - nadal przytaczasz tytuły i autorów (Eva nawet noblistów),
nie ustosunkowując się do moich kontrargumentów... No chyba, że mi powiesz,
że są wyssane z palca (albo z mlekiem matki;)), - wtedy będę szukał innych.
Nawet na zasadzie obrony diabła - dopóki mnie nie przekonasz...
:)).
pozdrawiam
All
--
"widać dobitnie że uporczywe myślenie może powodować skurcze."
/tren R/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 11:47:37
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?Bacha napisała:
> To co piszesz bardzo jest zajmujące, aż szkoda, że nie do końca prawdziwe.
To ja napisałem nieprawdę, twierdząc że sposób grzcznościowy jakoś
wyróżnia kobiety? Je co najwyżej wyróżnia seksualność, a to jest tfu tfu
seksizm. ;)
> Wszystko to bardzo zajmujące, ale przeoczyłeś jeden dość istotny szczegól.
> Mowa była o damie Twego serca a nie o paniach z pracy.
> Te dwa rodzaje relacji znacznie się różnią. ;)
Nie przeoczyłem. Po prostu tak jest - zdrowy egoizm i pragmatyzm włącza
się kiedy trzeba - chłopcem na posyłki raczej nigdy nie zostanę. I nie
podejrzewam, że jestem jakimś wyjątkiem - gdyby tak było, to wszyscy
faceci siedzieli by potulnie w swoich związkach i żadnemu by na myśl nie
przyszło szukanie mniej "wymagającej" kobiety - granice wygodnictwa
jednak istnieją. A to, że facet się nie burzy, przy np. codziennych
prośbach, żeby coś załatwił, bo luba musi akurat się wykąpać, to albo
kwestia tego, że facet oczekuje wykąpanej Nagrody, albo Ostrzeżenie,
albo kwestia tego, że facet jest bezmuzgi, ale kto by takiego chciał. ;)
Po prostu nie ma idealnego Świata - jest świat gdzie każdy jest w jakiś
sposób egoistą i oczekuje określonych profitów [chyba, że zaspokaja
własne egoistyczne potrzeby] po spełnieniu czyichś próśb - tzw.
zauroczenie przeważnie bardzo szybko się kończy i biada kobiecie, która
nie jest tego świadoma - zauroczenie zastępuje partnerstwo z zasadami
sprawiedliwości, no chyba że faktycznie facet czuje się w obowiązku
sprawować opiekę nad "niepełnosprawną" umysłowo kobietą - ale niech nie
dziwi się wtedy [ona], że będzie się burzył, kiedy okaże się, że tylko
symulowała. ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-16 12:10:23
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?
"Bacha" w news:bmli6k$2nr0$1@foka1.acn.pl...
/.../
> > Najlepiej na balkon.
>
> Cały All.
> Czy ty koniecznie musisz tak z wysoka (balkon)?
> Przecież w facecji mowa była o tarasie, a ten obecnie bywa i przy parterze.
> ;)
> "Z dystansu" nie musi oznaczać "z góry".
To prawda... poniekąd ;).
Dystans "balkonowy" wydaje się o tyle skuteczniejszy od "parterowego",
że omija z daleka cały piewszy plan, a więc te wszystkie szczegóły, które
istnieją zawsze i niezależnie od jądra (tak jak i jądro jest niezależne od nich),
a mimo to nachalnie pchają się w obiektyw patrzący z "parteru"...
oczywiście zakłócając percepcję.
Po to czasem stosujemy transfokator (zoom), coby się od tego śmiecia
uwolnić...
W tym świetle, na pierwszy plan na landszafcie bobaska, wyraźnie wysuwają
się te ochy i achy matczyne jako _skutek_ bobaskowej manipulacji, podczas
gdy jądro jest tam gdzie jest - to znaczy w mosznie... wielbłąda... czy innego
ssaka.
> Bacha. ;)
>
:).
All
ps. Na pocieszenie (siebie?) opowiem Twoją historię męskim mózgiem - dobrze?;))
---
Mąż i żona na wakacjach w Egipcie.
Żona opala się na hotelowym tarasie a mąż wychodzi do pobliskiej trafiki
z nadzieją, że jest w niej ta tajemnicza Egipcjanka, co ją tam poprzedniego
dnia widział. Kupi przy okazji papierosy, żeby z pustym nie wracać.
Idąc ulicą zaczepia arabskiego poganiacza drzemiącego w cieniu swojego
wielbłąda. To ten sam, który z Egipcjanką kiedyś rozmawiał...
więc może coś z tego będzie...
Zaczepiony siada i przygląda się ciekawie w nadziei na zarobek
(znaczy Arab nie wielbłąd).
Mąż przeprasza i pyta uprzejmie o Egipcjankę. Okazuje się że dobrze trafił.
Arab z uśmiechem ujmuje dłonią mosznę stojącego nad nim wielbłąda ważąc
ją jak mieszek z monetami, dając Europejczykowi do zrozumienia, że będzie
go to kosztować...
Ile - pyta Europejczyk.
1325.- odpowiada Arab.
Mąż zatarł ręce w duchu, podziękował i poszedł dalej, oglądając się na Araba
przyjaźnie.
Po powrocie do hotelu, żona oczywiście odpytuje go o rozmowę z Arabem,
więc opowiada jej stary dowcip z wojska - historyjkę z zegarem i moszną -
jako niebywały fenomen.
Żona spogląda z tarasu na drzemiącego pod wielbłądem Araba, rozgląda się po
okolicy i odpowiada nieco znudzona:
- A nie przyszło ci skarbie do głowy, że jak ten poganiacz usiądzie, to
wielbłądzie przyrodzenie zasłania mu zegar na minarecie?
Mąż uśmiecha się pod wąsem... i mówi markując zaskoczenie:
- Och, masz rację kochanie - co ja bym bez Ciebie zrobił...
---
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |