Data: 2000-10-03 13:52:21
Temat: Jadlem w...
Od: Michal Mackiewicz <p...@k...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam.
Za namowa jednej z grupowiczek wrzucam tu ten post. Podobno tylko Wy w
calym usenecie bedziecie potrafili go wlasciwie zrozumiec :)
Topic jest nieco mylacy poniewaz nie odwiedzilem osobiscie zadnej
jadlodajni tylko jedzonko przywedrowalo do mojego biura. Ale od
poczatku. Pracuje na Saskiej Kepie w okolicy odleglej od jakichkolwiek
cywilizowanych zrodel pozywienia. Najblizszym takowym miejscem jest
Wisla gdzie mozna sobie nalapac... hmm... no niewazne czego bo po co sie
wyrazac. Dzisiaj rano znalazlem ulotke zachwalajaca jakis lokal
gastronomiczny na Grochowie. O (mysle sobie) cos nowego (radosnie
potarlem niemaly brzuszek) popapusiam sobie. Tresc owego druku
reklamowego jawila styl wzmiankowanego lokalu jako
wlosko-srodziamnomorski. Hmm... (rzeklem z wrodzonym intelektem) mniam
(dodalem). Zadzwonilem pod wskazany numer, wysylabizowalem potwornie
skomplikowana nazwe potrawy (chyba niezbyt dokladnie bo wywolalem salwy
smiechu po drugiej stronie drutu) i rozpoczalem oczekiwanie. Musze w tym
miejscu nadmienic, ze jestem doswiadczonym klientem tego rodzaju
przybytkow i zdaje sobie jasno sprawe, ze oczekiwanie zwykle trwa dlugo
(ee... no wie pan korki sa), bardzo dlugo (eee... gume zlapalem i korki
sa), cholernie dlugo (eee... wie pan potracilem staruszke i zlapalem
gume i korki sa) lub dlugo nie do wytrzymania (eeee... panie jak Boga
kocham, ze na marszalkowskiej bylo trzesienie ziemi, a nie dam sobie
glowy uciac czy nie widzialem tam gdzies godzilli... no a poza tym
potracilem staruszke i zlapalem gume i korki sa...). Czesto rowniez
oczekiwanie konczy sie spozyciem goracego kubka zagryzanego chrupkami
marki flips. Jedzonko w tym wypadku nadjechalo w zastraszajacym tempie i
poczulem sie mile roczarowany. Nie zwlekajac przystapilem do spozycia
i... no coz... Ja naprawde nie naleze do ludzi, ktorzy sie czepiaja o
byle co. Przez wiele lat jezdzilem na obozy harcerskie, co nauczylo mnie
spozywac bez szemrania prawie kazda nietoksyczna substancje. Ale dzisiaj
sie poddalem. Otoz dzis odkrylem ze spaghetti savoyarde con pancetta e
funghi e pomidori alla veneziana sklada sie z makaronu swiderki
(rozgotowanego na budyn o smaku protlandzkiego cementu 450, a nastepnie
przypalonego w pieciodniowym oleju), filetu z kurczaka (o twardosci H6,
przypalonego w tym samym oleju co makaron), cebuli (koniecznie w ilosci
piecikrotnie przewyzszajacej ilosc makaronu i naturalnie rowniez
spalonej), pieciodniowego, niejednokrotnie spalonego oleju (to chyba dla
uzyskannia efektu wizualnego - zawsze przypalona packa wyglada ladniej
gdy plywa w czrnawej brei o NIEZAPOMNIANYM zapachu), malych
niezidentyfikowanych farfocli (koniecznie w duzej ilosci i koniecznie
niezidentyfikowanych, co sprawia, ze potrawa wydaje sie bardziej
egzotyczna). Musze przyznac, ze przy tych wszystkich skladnikach kucharz
dokonal rzeczy, za ktora gotow jestem postawic mu pomnik: potrawa nie
miala zadnego smaku. Gratulacje. Polecam wszystkim pewna mala, przytulna
(podobno) pizzerie na Grochowie.
Pozdrawiam wszystkich znad goracego kubka.
Pirania
p...@k...pl
|