| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-10-01 00:31:03
Temat: Kto tu powinien sie leczyc???Zarzuca mi, że nie rozmawiam z nim o moich uczuciach. Dokładnie jaki mam
stosunek do niego. Myślałam... myślałam i sama nie wiem. Chwilami wydaje mi
się, że zależy mi bardzo na nim. Chwilami bardziej, innym razem mniej. Kilka
razy wydawało mi się, że żyć bez niego nie mogę. Szczerze mówiąc nie jestem
jeszcze pewna co czuję i czy to miłość. Mam istny mętlik w głowie. Wiem, że
mi jest z nim dobrze, że czuje się bezpieczna. Lubię jak do mnie przychodzi.
Lubię robić z nim różne rzeczy. Nie mogę się doczekać kiedy zadzwoni do
drzwi. Bardzo lubię jego obecność.
Fakt! Jesteśmy już pięć miesięcy. To jest dość długo, a zarazem tak bardzo
krótko. Czas płynie nieubłaganie. Nawet nie czuję, że to już niedługo pół
roku minie. Ale przecież serca nie zmuszę do miłości. Coś czuję. To wiem.
Ale czy KOCHAM? Hmmm..... Chyba jeszcze to slowo zbyt wiele dla mnie znaczy.
Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię, kiedy on
się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakieś szanse.
Chyba chce usłyszeć, że ja też go kocham i wiele dla mnie znaczy. Teraz to
sobie uświadomiłam. Cały czas odsyła mnie do psychologa twierdząc, że nie
potrafię rozmawiać. Prawie w to uwierzyłam. Może to on powinien się leczyć?
Jak mogę powiedzieć komuś, że go kocham lub że wiele dla mnie znaczy, jak
tak nie myślę? Zraziłam się poprzednim razem i teraz jest mi trudniej zaufać
może i nawet pokochać. Chyba wychodzi z założenia, że jak on mi tak ja jemu.
Że tak powinno byc.
Podoba mi się praktycznie pod każdym względem. Tylko to jedno... Wszystko
było do tej pory idealnie wręcz, dopóki nie powiedział, że się we mnie
zakochał do szaleństwa. I tu zaczely sie schody. Cóż... Nie mogę niestety
odpowiedzieć tym samym bo bym skłamała. Choć mogłabym skłamać. Dlaczego nie?
Ale wydaje mi się , że nie na tym polega bycie w związku. Powiedział...
napisał mi przez internet, że mnie kocha czyli sam nie miał mi odwagi
powiedzieć mi to prosto w oczy. Poza faktem, że jest we mnie zakochany do
szaleństwa. Czy to to samo znaczy? Moze?
On to widzi inaczej... ja inaczej. A jak wy to widzicie?
Joanna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-10-01 12:56:53
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc?Witam Cie Asiu...witam grupowiczow.
Chcialbym dodac pare slow - "jak ja to widze".
Dodac musze ze bedzie to spojzenie tej drugiej strony, bowiem tresc postu
dotyczy mnie osobiscie.
Joanna napisała :
> Zarzuca mi, że nie rozmawiam z nim o moich uczuciach. Dokładnie jaki mam
> stosunek do niego.
Owszem, przyznaje sie ze czesto o to pytam....pytam dlatego ze w sumie nie
wiem jaki jest Twoj Asiu, stosunek do mnie.
Nie wiem bo nigdy mi tego nie powiedzialas.....moje pytania zbywasz
milczeniem - jak wiec ja mam to odebrac ??
Niebawem bedziesz miala 24 lata, ja mam lat 26....traktuje Cie powaznie,
mysle o Tobie powaznie. W zamian chcialbym abys i Ty traktowala mnie tak
samo, abys byla wobec mnie szczera.... Czy wymagam zbyt wiele ?
Nie chce rewanzu, nie pragne abys na moja milosc odpowiadala natychmiast tym
samym....nie tego chce.
Aby wyznac Ci swoje uczucie, musialo ono dojzewac we mnie przez te piec
miesiecy naszej znajomosci...naszego codziennego spotykania sie..codziennego
przebywania ze soba. Mysle ze poznalem Cie przez ten okres czasu dosc
dobrze, w kazdym badz razie wystarczajaco dobrze aby zaufac Ci na tyle, zeby
moc otworzyc przed Toba swoje serce oraz dzielic sie z Toba swoimi myslami.
Moze ty potrzebujesz wiecej czasu......tylko dlaczego nie chcesz mi o tym
powiedziec.
Mowilem Ci jak sie czuje - a czuje sie jak pluszowy misio - mily, mozna
przytulic....ale jak tylko sie znudzi to mozna odstawic na bok - MISIO MA
SERCE, ono boli.
Nie chce byc facetem "na chwile", nie chce pelnic roli zastepczego chlopaka,
i jak tylko na horyzoncie pojawi sie ktos lepszy, zostac wymienonym.
Myślałam... myślałam i sama nie wiem. Chwilami wydaje mi
> się, że zależy mi bardzo na nim. Chwilami bardziej, innym razem mniej.
Mnie tez sie tak wydawalo, nieraz nadal nachodza mnie te mysli....to chyba
normalne....to sa watpliwosci.
Kilka
> razy wydawało mi się, że żyć bez niego nie mogę. Szczerze mówiąc nie
jestem
> jeszcze pewna co czuję i czy to miłość. Mam istny mętlik w głowie. Wiem,
że
> mi jest z nim dobrze, że czuje się bezpieczna. Lubię jak do mnie
przychodzi.
> Lubię robić z nim różne rzeczy. Nie mogę się doczekać kiedy zadzwoni do
> drzwi. Bardzo lubię jego obecność.
Mile to i cieple dla mnie slowa.....tylko dlaczego musze czytac je tutaj ?
Na forum publicznym ?
Dlaczego nigdy tego nie uslyszalem z Twoich Ust ??
Dlaczego ????
> Fakt! Jesteśmy już pięć miesięcy. To jest dość długo, a zarazem tak bardzo
> krótko.
Dla mnie jest to dlugi okres czasu.
> Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię, kiedy
on
> się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakieś szanse.
Wlasnie, wczesniej juz pisalem podobnie....dlaczego nie powiedzialas mi tego
wczesniej - osobiscie ?
Prosilem Cie - porozmawiajmy powaznie, nie boj sie rozmawiac ze mna, zaufaj
mi.
Wszystkie moje pytania zbywalas milczeniem.....i to takim milczeniem ze zyc
mi sie odechciewalo.
Jak Wy szanowni grupowicze zareagowali byscie na taka sytuacje ??
Po pieciomiesiecznej znajomosci wyznaje dziewczynie milosc... Zapytuje jaki
jest jej stosunek do mnie - niestety poza milczeniem nie ma nic....zupelnie
nic......
Co ja mam o tym myslec ??
Sytuacja ta dotyczy wszystkich powaznych rozmow....zawsze brak
odpowiedzi....niezreczne, duzo dajace do myslenia milczenie...milczenie
poddajace pod watpliwosc sens kontynuowania dalszej znajomosci. (patrz
wyzej - "facet na chwile").
> Chyba chce usłyszeć, że ja też go kocham i wiele dla mnie znaczy.
Wystarczy ze "cos" dla Ciebie znacze.....reszty nie trzeba...
Niestety ja nie wiem wogole nic....dlatego cale o to zamieszanie.
Teraz to
> sobie uświadomiłam. Cały czas odsyła mnie do psychologa twierdząc, że nie
> potrafię rozmawiać.
Owszem, odsylam, chce Ci pomoc....czy to takie zle ??
Jesli o mowieniu mowa, powtorze sie raz jeszcze - gdyby wszystko bylo w
pozadku, to nie trzeba by bylo omawiac tego problemu na forum grupy,
powiedzialabys mi to i mysle ze bylo by dobrze.......niestety, Ty mi tego
nie chcialas powiedziec :-(
> Prawie w to uwierzyłam. Może to on powinien się leczyć?
> Jak mogę powiedzieć komuś, że go kocham lub że wiele dla mnie znaczy, jak
> tak nie myślę? Zraziłam się poprzednim razem i teraz jest mi trudniej
zaufać
> może i nawet pokochać. Chyba wychodzi z założenia, że jak on mi tak ja
jemu.
Pisalem, nie chce az tak daleko idacej wzajemnosci...nic na sile. Szczerosc
i umiejetnosc prowadzenia doroslej, partnerskiej rozmowy - to jest to czego
bym chcial.
> Podoba mi się praktycznie pod każdym względem. Tylko to jedno... Wszystko
> było do tej pory idealnie wręcz, dopóki nie powiedział, że się we mnie
> zakochał do szaleństwa. I tu zaczely sie schody. Cóż... Nie mogę niestety
> odpowiedzieć tym samym bo bym skłamała. Choć mogłabym skłamać. Dlaczego
nie?
Nic na sile...nic wbrew sobie i swoim uczuciom.
> Ale wydaje mi się , że nie na tym polega bycie w związku. Powiedział...
> napisał mi przez internet, że mnie kocha czyli sam nie miał mi odwagi
> powiedzieć mi to prosto w oczy.
Mowilem Ci Serduszko ze zkochalem sie w Tobie....
Slowa Kocham Cie chcialem zostawic na inna, bardziej romantyczna okazje....
Poza faktem, że jest we mnie zakochany do
> szaleństwa. Czy to to samo znaczy? Moze?
Dla mnie to samo co "Kocham Cie"....bo tak wlasnie jest !!!
> On to widzi inaczej... ja inaczej. A jak wy to widzicie?
>
> Joanna
Na koniec pare slow do grupowiczow.
Mam 26 lat. Angazujac sie w zwiazek ( a zaangazowalem sie bardzo ), chcialby
wiedziec na czym stoje.... Nie chcialbym po poltorarocznej znajomosci
uslyszec "nic z tego nie bedzie - zegnaj". Stad te moje zapytania ktore
kieruje do swojej dziewczyny. Gdy nie slysze odpowiedzi rodza sie
watpliwosci...one zas zmuszaja mnie do ponawiania pytan....i tak wytwarza
sie bledne kolo ktore doprowadzic moze tylko do jednego....a ja tego nie
chce, chce powalczyc, chce pomoc.
Skomentujcie prosze
Grzegorz
P.S przepraszam za forme tego postu....pisze to, a me serce krwawi...w
glowie gonitwa mysli...bol, zal, udreka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 12:57:58
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc??? "Joanna" <joanna p@kki.net.pl> :
<...>
> ...Chwilami wydaje mi się, że zależy mi bardzo na nim. Chwilami bardziej,
> innym razem mniej. Kilka razy wydawało mi się, że żyć bez niego nie mogę.
> Szczerze mówišc nie jestem jeszcze pewna co czuję i czy to miłoć. Mam istny
> mętlik w głowie. <...>
Witaj :)
To co piszesz, to opis trudnosci z rozpoznawaniem wlasnych emocji. Niestety,
nie ma jednej definicji milosci - kazdy sam, na wlasny rachunek, jej szuka i
stara sie rozpoznac, lecz kiedy ma sie swiadomosc, ze latwo popelnic blad, to
nie mozna sie dziwic Tobie, ze nie masz pewnosci.
Choc... mialas juz w zyciu kiedys pewnosc?
<...>
> Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię, kiedy on
> się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakie szanse.
> Chyba chce usłyszeć, że ja też go kocham i wiele dla mnie znaczy. Teraz to
> sobie uwiadomiłam.
On chce wiedziec, co czujesz do niego. Najgorzej, jezeli niczego mu nie mowisz,
wtedy moga po glowie chodzic mu rozne dziwne rzeczy.
Trudno mi zgadnac, jak zareagowalby, gdybys powiedziala mu, ze Twoje uczucia
jeszcze sie nie skrystalizowaly, jeszcze nie wiesz, co wlasciwie do niego
czujesz, choc z tego co piszesz wynika, ze czujesz do niego sympatie. Moze
warto powiedziec mu to, co napisalas w poscie na grupe?
> Cały czas odsyła mnie do psychologa twierdzšc, że nie
> potrafię rozmawiać. Prawie w to uwierzyłam. Może to on powinien się leczyć?
> Jak mogę powiedzieć komu, że go kocham lub że wiele dla mnie znaczy, jak
> tak nie mylę? Zraziłam się poprzednim razem i teraz jest mi trudniej zaufać
> może i nawet pokochać. Chyba wychodzi z założenia, że jak on mi tak ja jemu.
Oczywiscie przydalaby sie osoba, ktora w realu pomoglaby przeanalizowac Ci
spokojnie Twoje uczucia - ale na podstawie Twojego opisu sytuacji chyba nikt
nie zaryzykowalby opinii, ze mamy tu koniecznosc poddania sie kogokolwiek
leczeniu - MZ to silne emocje - dopoki nie ma agresji.
Jezeli 'on' jest rozumnym czlowiekiem sprobuj mu spokojnie wytlumaczyc, ze
Twoje emocje inaczej sie 'zachowuja' niz jego, ze nie jest to z Twojej strony
gra. W zyciu niestety nie jest tak, ze kiedy sie komus powie: 'kocham cie' od
razu uslyszy sie to samo w odpowiedzi.
To trudne, ale dla rownowagi sprobuj zrozumiec tez jego sytuacje - zakochal sie
i nie wie, czy jego uczucie jest odwzajemnione - stad ten nacisk, ktory na
Ciebie wywiera.
Warto miec tego swiadomosc - ale jako hipoteze dotyczaca jego zachowania a nie
Twoich uczuc - postaraj sie powiedziec mu, ze jego zachowanie odczuwasz jako
nacisk, a to nie sprzyja podejmowaniu tak waznych 'decyzji'. Jednoczesnie
zadbaj o to, by nie poczul sie tym od Ciebie odepchniety i nie myslal, ze
bawisz sie jego kosztem.
> Podoba mi się praktycznie pod każdym względem. Tylko to jedno... Wszystko
> było do tej pory idealnie wręcz, dopóki nie powiedział, że się we mnie
> zakochał do szaleństwa.
Niestety - takie 'oswiadczyny' nie powoduja automatycznie takiego samego stanu
u ich adresata/ki.
Trudno jest tez powiedziec, co on rozumie przez taka milosc.
> On to widzi inaczej... ja inaczej. A jak wy to widzicie?
Tu jest MZ klucz. Teraz widzicie sprawy inaczej.
Moze kiedys bedziecie widziec tak samo.
pozdrawiam
--
Zelig9
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 13:07:03
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc?Grzegorz:
<...>
> Na koniec pare slow do grupowiczow.
> Mam 26 lat. Angazujac sie w zwiazek ( a zaangazowalem sie bardzo ), chcialby
> wiedziec na czym stoje.... Nie chcialbym po poltorarocznej znajomosci
> uslyszec "nic z tego nie bedzie - zegnaj".
To zrozumiale. Ale pewne rzeczy rodza sie dlugo, i nie mamy na nie zadnego
wplywu.
A jak zaczynamy zbyt mocno wplywac, to sie sprawy komplikuja, mozna sploszyc.
Z drugiej strony bezczynnosc tez moze byc bledem, by nie zapytywac samego
siebie: czy zrobilem co tylko mozliwe?
Bezczynnosc rowniez moze sploszyc.
Trzeba szukac 'zlotego srodka'.
> Stad te moje zapytania ktore
> kieruje do swojej dziewczyny. Gdy nie slysze odpowiedzi rodza sie
> watpliwosci...one zas zmuszaja mnie do ponawiania pytan....i tak wytwarza
> sie bledne kolo ktore doprowadzic moze tylko do jednego....a ja tego nie
> chce, chce powalczyc, chce pomoc.
Tak, ale latwo popsuc.
> Skomentujcie prosze
Czy psp bedzie dobrym sposobem na nawiazanie komunikacji miedzy Wami? (potem
bedziecie musieli sobie radzic sami, bez widzow;) )
Nie wiem, byc moze.
W kazdym razie trzymam kciuki i doradzam cierpliwosc i delikatnosc.
pozdrawiam serdecznie
--
Zelig9
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 13:40:48
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc???
Użytkownik "Joanna" <j...@k...net.pl> napisał w wiadomości
news:9p8dfc$j2u$1@h1.uw.edu.pl...
Zakochanie jest takie trywialnie proste. Drżenie, ekstaza, niepokój,
jasność. A miłość? Czy miłość potrafi byc tak jednoznaczna? Może potrafi...
Czasami. I wtylko wtedy nie ma tej gonitwy myśli i stawiania sobie tysiąca
pytań. Bez wątpliwości. A gdy pojawiają się wątpliwości to jest to IMO ważny
sygnał - podświadomości, intuicji czy czegoś tam jeszcze
innego-nieokreślonego. Pytasz czy odwzajemniać deklaracje? Nie mów tylko o
uczuciach, których nie czujesz... Ja, kiedyś, dawno, dawno temu uwierzyłam w
miłość, której nie było. Uwierzyłam, bo chciałam, zeby było jeszcze piękniej
niz jest. I dopiero przyszłość pokazała, jak to się bardzo nie opłaca. Bo
tak naprawdę, to nie ma eliksirów miłości. Chociaż czasem bardzo by się
przydały...
> Powiedział...
> napisał mi przez internet, że mnie kocha czyli sam nie miał mi odwagi
> powiedzieć mi to prosto w oczy. Poza faktem, że jest we mnie zakochany do
> szaleństwa. Czy to to samo znaczy? Moze?
Kochać a zakochać się do szaleństwa? To zupełnie inne stany! Jak dla mnie,
oczywiście ;)
> On to widzi inaczej... ja inaczej. A jak wy to widzicie
On to widzi romantycznie, a Ty racjonalnie ;))) A my widzimy, dwa
wytłumaczenia: komunikacyjne i duchowe ;) Primo po pierwsze - on może
zawierać w tych samych pojęciach zupełnie co innego niż Ty, primo po
drugie - on może czuć więcej niz Ty i oczekiwać wzajemności, a jeśli tak, to
patrz wyżej :)
A żeby było trochę sci:
JAK CIĘ KOCHAM? POWIEM CI, GDY WYPEŁNIĘ TEN TEST.
Jest to "Skala miłości" (romantycznej!) opracowana dla potrzeb eksperymentu
przez Z.Rubina (1973).
Przy każdym z poniższych stwierdzeń znajduje się 9-punktowe kontinuum (na
którym zaznacza sie swoją odpowiedź), na którym:
1=w ogóle niezgodne z prawdą, zupełnie się nie zgadzam
9=zdecydowanie zgodne z prawdą, zgadzam się całkowicie
1. Gdyby X był/a pryzgnębiony/a moim pierwszym obowiązkiem byłoby podnosić
go/ją na duchu.
2. Mam poczucie, ze mogę wyznać X prawie wszystko.
3. Bez trudu zapominam o błędach popełnionych przez X
4. Zrobił/a/bymprwie wszystko dla X.
5. Jestem zazdrosna/y o X.
6. Gdybym nie mógł/a nigdy być z X czuł/a/bym sie bardzo nieszczęśliwy/a.
7. Gdybyn był/a samotny/a moją pierwszą myślą byłoby odszukanie X.
8. Jedną z rzeczy, o które się troszczę jak najbardziej jest dobro X.
9. Wybaczyłabym X prawie wszystko.
10. Czuję się odpowiedzialny/a za szczęście X.
11. Gdy jestem z X spędzam wiele czasu po prostu parząc na nią/niego.
12. cieszył/a/bym się bardzo, gdyby X zwierzył/a mi się.
13. Byłoby mi trudno obejść się bez X.
*
*
*
*
*
*
*
*
A teraz niespodzianka - tu nie ma klucza. Bo czy można mówić o kluczu do
miłości? ;)))
Mozna tylko się zastanawiać ;)))
Serdecznie pozdrawiam Cię, Joanno i... powodzenia! :)))
joa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 14:34:07
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc???Witajcie Joanno i Grzegorzu!
Po pierwsze: odpowiadając na pytanie będące tematem wątku: żadne z Was.
To co powinniście zrobić to rozmawiać, postarać zaakceptować siebie nawzajem
i po prostu być bardziej dla siebie wyrozumiali. Grzegorzu - mężczyżni
zdecydowanie częściej niż kobiety mówią pierwsi magiczne słowo. Rozumiem Cię
doskonale, że nie żadasz deklaratywności od Joanny, ale w nas zakodowany
jest pewien stereotyp, że ktoś gdy mówi kocham, oczekuje jakiejś
deklaratywności z tej drugiej strony. Z kolei druga strona słysząc taką
deklarację nie bedąc pewna stanu swoich uczuć, lub po prostu nie potrafiąca
ich nazwać, może mieć dylemat , że nie odpowiadając w "oczekiwany" sposób
może tego kogoś zranić... i tak się zaczyna błędne koło. My najczęściej mamy
olbrzymie problemy w użyciu słowa "nie". A naturalne jest, że boimy się
odrzucenia. Strach, niepewność, obawa są najczęściej spowodowane brakiem
wzajemnego poczucia bezpieczeństwa, które jest składnikiem intymności.
Dajcie sobie po prostu czas. I wzajemne zrozumienie. Spróbujcie być w
stosunku do siebie szczerzy, otwarci. Spróbujcie godzić Wasze różnice. I ...
nie przenoście ich na grunt publiczny. A obojgu polecałbym "Psychologię
miłości" Bogdana Wojciszko. To dobra książka, dobry punkt wyjścia do
zrozumienia siebie nawzajem i ... dobry punkt wyjścia do wzajemnych
dyskusji.
Pozdrawiam, Eryk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 14:39:52
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc???Witam
Użytkownik "Eryk" napisał :
> Witajcie Joanno i Grzegorzu!
> To co powinniście zrobić to rozmawiać,
Tylko tego oczekuje Eryku...tylko tego
postarać zaakceptować siebie nawzajem
> i po prostu być bardziej dla siebie wyrozumiali.
Bede sie staral..z calych sil i z calego serca
>Grzegorzu - mężczyżni
> zdecydowanie częściej niż kobiety mówią pierwsi magiczne słowo. Rozumiem
Cię
> doskonale, że nie żadasz deklaratywności od Joanny, ale w nas zakodowany
> jest pewien stereotyp, że ktoś gdy mówi kocham, oczekuje jakiejś
> deklaratywności z tej drugiej strony. Z kolei druga strona słysząc taką
> deklarację nie bedąc pewna stanu swoich uczuć, lub po prostu nie
potrafiąca
> ich nazwać, może mieć dylemat , że nie odpowiadając w "oczekiwany" sposób
> może tego kogoś zranić... i tak się zaczyna błędne koło.
Wiem to Eryku - wiem.
Ciezko jednak zniesc niewiedze.....te mysli, te watpliwosci.
My najczęściej mamy
> olbrzymie problemy w użyciu słowa "nie". A naturalne jest, że boimy się
> odrzucenia. Strach, niepewność, obawa są najczęściej spowodowane brakiem
> wzajemnego poczucia bezpieczeństwa, które jest składnikiem intymności.
> Dajcie sobie po prostu czas. I wzajemne zrozumienie.
Bede cierpliwy, wyrozumialy....bede trwal.
Spróbujcie być w
> stosunku do siebie szczerzy, otwarci.
Te dwie cechy sa wlasnie przyczyna dyskusji, tzn. ich prawie zupelny
brak...gdyby nie to to zbedna bylaby ta publiczna dyskusja. Przeciez o
takich problemach dwoje ludzi powinno rozmawiac ze soba otwarcie...i
szczerze. Pokretne to troche.
Spróbujcie godzić Wasze różnice. I ...
> nie przenoście ich na grunt publiczny.
Mysle ze wyjdzie nam to na zdrowie, potrzebny byl nam kubelek zimnej wody bo
robilo sie naprawde goraco. Mysle ze nikomu nie zaszkodzimy ta dyskusja, a
sobie tylko pomozemy.
A obojgu polecałbym "Psychologię
> miłości" Bogdana Wojciszko. To dobra książka, dobry punkt wyjścia do
> zrozumienia siebie nawzajem i ... dobry punkt wyjścia do wzajemnych
> dyskusji.
> Pozdrawiam, Eryk
Dziekuje za opinie i rady - Grzegorz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-01 22:53:47
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc???
Użytkownik Joanna
> Zarzuca mi, że nie rozmawiam z nim o moich uczuciach. Dokładnie jaki mam
> stosunek do niego. Myślałam... myślałam i sama nie wiem. Chwilami wydaje
mi
> się, że zależy mi bardzo na nim. Chwilami bardziej, innym razem mniej.
Kilka
> razy wydawało mi się, że żyć bez niego nie mogę. Szczerze mówiąc nie
jestem
> jeszcze pewna co czuję i czy to miłość. Mam istny mętlik w głowie. Wiem,
że
> mi jest z nim dobrze, że czuje się bezpieczna. Lubię jak do mnie
przychodzi.
> Lubię robić z nim różne rzeczy. Nie mogę się doczekać kiedy zadzwoni do
> drzwi. Bardzo lubię jego obecność.
No tak, w naszym szarym życiu nie ma takiej ognistej miłości, jak na
ekranie. Dlatego często ta właśnie miłość i kochanie przechodzi nam koło
nosa, bo nawet nie podejrzewamy, że to już TO. Bo gdzie te bezmiary
namiętności, hollywoodzka uroda, niezmywalny makijaż, idealność? ;)
> Fakt! Jesteśmy już pięć miesięcy. To jest dość długo, a zarazem tak bardzo
> krótko.
Ludzie zakochują się rozmaicie, albo uświadamiają to sobie jedni wcześniej,
drudzy później. Nie każdego poraża piorun miłości od pierwszego wejrzenia.
Czasami wystarczy kilka dni i już ma sie tą pewność w sercu, a czasami
trzeba na to lat. Poznałam kiedyś mężczyznę, na drugim spotkaniu już
wiedziałam, że go kocham, ślepo, polegając tylko na moim przeczuciu,
wyobrażeniu o nim, bo przecież go nie znałam. Mogłam dać się zabić, że jest
wspaniałym człowiekiem. Może to kwestia mojego charakteru, bo moim życiem
kierują emocje, a może coś innego. Byliśmy razem ( ba znaliśmy się )
zaledwie 7 miesięcy, a wzięlismy ślub. I nie pomyliłam się, żyjemy ze sobą 6
lat, a z dnia na dzień przekonuję się, że serce dokonało za mnie najlepszego
wyboru w życiu.
Czas płynie nieubłaganie. Nawet nie czuję, że to już niedługo pół
> roku minie. Ale przecież serca nie zmuszę do miłości. Coś czuję. To wiem.
> Ale czy KOCHAM? Hmmm..... Chyba jeszcze to slowo zbyt wiele dla mnie
znaczy.
Podziwiam Ciebie i ludzi, którzy potrafią analizować swoje uczucia, ważyć
ważne słowa, czekać na moment absolutnej i niepodwarzalnej pewności. To
dobra droga, lepsza niż ta nutka bezmyślności, czy może lekkości w
wypowiadaniu KOCHAM...bo często potem pada: "to nie było to". Asekuracja
uzasadniona mądrościa, nie strachem, ale...czy do szczęścia nie jest
konieczne ryzyko?
> Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię, kiedy
on
> się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakieś szanse.
> Chyba chce usłyszeć, że ja też go kocham i wiele dla mnie znaczy. Teraz to
> sobie uświadomiłam. Cały czas odsyła mnie do psychologa twierdząc, że nie
> potrafię rozmawiać. Prawie w to uwierzyłam. Może to on powinien się
leczyć?
Może ma ciut racji, może nie. Ale czy net nie zastepuje zwykłych rozmów w
naszym życiu? Tu też są ludzie, to prawda...ale są i obok nas,w realnym
świecie, łatwiej sie pisze, niż mówi. Mozna redagować siebie, kreować swój
wizerunek z bezpiecznego fotela, zmazać gafę, zanim się wyśle post...w życiu
nie ma tak łatwo, trzeba patrzeć w oczy rozmówcy, widzieć rozczarowanie,
wyczekiwanie, smutek, złość...rozmowa wtedy wymaga większej odwagi. Wielu
nie potrafi rozmawiać, nie wiem, czy Ty Joanno też. Bo z drugiej strony
nieładnie to ten mężczyzna rozgrywa...Taka sugestia to wciąż drażliwy temat.
Niech czeka, niech będzie cierpliwy...może lepiej nieusłyszeć tego, co
poniżej?:
> Jak mogę powiedzieć komuś, że go kocham lub że wiele dla mnie znaczy, jak
> tak nie myślę?
.....nie myślisz....myślenie to nie czucie. Może za wiele myslisz?
Przepraszam, to nie pytania oceniające, ale może Ty sama dojdziesz do
jakichś wniosków, jeżeli ktoś wskaże Ci inne spojrzenie na sprawę:)
Zraziłam się poprzednim razem i teraz jest mi trudniej zaufać
> może i nawet pokochać. Chyba wychodzi z założenia, że jak on mi tak ja
jemu.
> Że tak powinno byc.
Chyba. A może tylko chce wiedzieć, czy lokata jego uczuć ma sens. Czy na
pewno chce usłyszeć, że kochasz? Może coś mniejszego, co da mu nadzieję, co
pozwoli czekać...
> Podoba mi się praktycznie pod każdym względem. Tylko to jedno... Wszystko
> było do tej pory idealnie wręcz, dopóki nie powiedział, że się we mnie
> zakochał do szaleństwa. I tu zaczely sie schody.
Jakby mniej kochał, to mniej by przerażało, prawda?
Cóż... Nie mogę niestety
> odpowiedzieć tym samym bo bym skłamała. Choć mogłabym skłamać. Dlaczego
nie?
> Ale wydaje mi się , że nie na tym polega bycie w związku. Powiedział...
> napisał mi przez internet, że mnie kocha czyli sam nie miał mi odwagi
> powiedzieć mi to prosto w oczy.
Ha, idźcie razem do tego psychologa;) Jak nie szkoda Wam czasu i
pieniędzy;)) Ups, sorry w stronę psychologów;)
Poza faktem, że jest we mnie zakochany do
> szaleństwa. Czy to to samo znaczy? Moze?
> On to widzi inaczej... ja inaczej. A jak wy to widzicie?
Skoro potrzeba Ci czasu, niech nie naciska.
>
> Joanna
PS. Ech, zmęczona jestem...wybaczcie jeżeli głupoty napisałam.
Pozdrawiam
wuemka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-02 12:46:29
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc?Ciekawe, bo wiekszosc osob "wsparlo" Joanne,
a ja -nie czytajac jeszcze "twojego"- czulem, ze masz racje.
> Mile to i cieple dla mnie slowa.....tylko dlaczego musze czytac je tutaj ?
> Na forum publicznym ?
> Dlaczego nigdy tego nie uslyszalem z Twoich Ust ??
> Dlaczego ????
Wlasnie! Jestes "dalej" dla niej niz ... publiczne forum.
> > Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię,
kiedy
> on
> > się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakieo
szanse.
>
> Wlasnie, wczesniej juz pisalem podobnie....dlaczego nie powiedzialas mi
tego
> wczesniej - osobiscie ?
Wlasnie!
> Niestety ja nie wiem wogole nic....dlatego cale o to zamieszanie.
Dokladnie.
Moze tak:
Ty chcesz zeby ona sie okreslila, ona nie chce.
Konflikt.
Sa dwa wyjscia: albo Ty dalej zostawisz taka "niejasna" sytuacje,
albo ona zacznie sie troche bardziej okreslac.
Moim zdaniem to drugie, tym bardziej ze chodzi o "mocny brak informacji z
jej strony".
Jezeli "uspokoimy" Ciebie, badzmy szczerzy, zwiazek bedzie zmierzal ku
koncowi.
A tego nie chcecie.
Tylko... nie chodzi o to zeby demonizowac Joanne.
Z tego co widze to ona nie chce stwerdzic, ze "blokuje informacje".
Ale i tak to wlasnie *w niej* jest informacja dlaczego sie tak dzieje.
Ty tu chyba nie masz nic do roboty.
Ta informacja nie musi wcale oznaczac "Joanna sie boi milosci"
Moze oznaczac "jestes namolny" (nie sadze!).
Moze oznaczac cokolwiek. Do tego trzeba sie dostac.
Wiec (IMO) ... ruch nalezy do Joanny!
Wiec propozycja:
nie to zeby ona sie *juz* zaczela okreslac,
tylko zeby obejrzala dlaczego tak sie dzieje, czemu sie blokuje (jesli sie
blokuje).
Pozdrawiam, powodzenia, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-02 13:17:28
Temat: Re: Kto tu powinien sie leczyc???
Użytkownik "wuemka" napisała: > Użytkownik Joanna
> Może ma ciut racji, może nie. Ale czy net nie zastepuje zwykłych rozmów w
> naszym życiu? Tu też są ludzie, to prawda...ale są i obok nas,w realnym
> świecie, łatwiej sie pisze, niż mówi. Mozna redagować siebie, kreować swój
> wizerunek z bezpiecznego fotela, zmazać gafę, zanim się wyśle post...w
życiu
> nie ma tak łatwo, trzeba patrzeć w oczy rozmówcy, widzieć rozczarowanie,
> wyczekiwanie, smutek, złość...rozmowa wtedy wymaga większej odwagi. Wielu
> nie potrafi rozmawiać, nie wiem, czy Ty Joanno też. Bo z drugiej strony
> nieładnie to ten mężczyzna rozgrywa...
Chyba pominelas moj wczesniejszy post.....ja jestem tym mezczyzna. Prosze
przeczytaj go uwaznie i jesli uznasz za stosowne i jego skomentuj.
> Chyba. A może tylko chce wiedzieć, czy lokata jego uczuć ma sens.
Tylko o to chodzi, to najtrafniejsze Twoje spostrzezenie dotyczace mojej
osoby, moich oczekiwan.
> PS. Ech, zmęczona jestem...wybaczcie jeżeli głupoty napisałam.
> Pozdrawiam
> wuemka
Wyrazilas tylko swoje zdanie.
Grzegorz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |