Streszczę się tym razem, bo sprawa poważna i profesjonalnego
podejścia wymaga. Otóż ożeniłem się. W najlepszych rodzinach
się zdarza. Ożeniłem się zresztą jakiś czas temu. Wraz z
żoną przejąłem kilka drobiazgów pożytecznych bardziej
(umiejętność prasowania) lub mniej ('a mamusia to na długo
przyjechała...?').

Wśród cech zdecydowanie ujemnych poczesne miejsce zajmuje
awersja do niektórych potraw i dodatków. Do niektórych
udało przekonać się wprost, do niektórych podstępem.
Pozostały jeszcze dwie rzeczy - mięso mielone oraz grzyby
pod jakąkolwiek postacią, ze szczególnym naciskiem na
pieczarki.

Macie może przepisy na jakieś potrawy zawierające w/w
elementy, ale nie dające tego po sobie poznać na pierwszy
rzut oka? W kwestii mięsa mielonego są już jakieś postępy
(cevapici - tak to się pisze?), grzyby są tematem otwartym
zupełnie.

Pozdrawiam,
Przemek