| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2011-11-13 04:15:15
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4On Thu, 10 Nov 2011 06:59:38 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>
>
>> On Sat, 05 Nov 2011 08:37:30 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>>> On 3 Lis, 16:59, khonsu <f...@g...com> wrote:
>>>> On Thu, 03 Nov 2011 13:57:26 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>>>> > Jednakże, COŚ musi stanowić pewną esencjonalną naturę
>>>> rzeczywistości,
>>>> > dzięki której jest ona taka a nie inna. Rzeczywistość musi posiadać
>>>> > JAKĄŚ wstępną zasadę, na której opierają się jej wszelkie wtórne
>>>> > przejawy.
>>
>>>> > Świadomość wskazuje jednoznacznie, że MUSI być coś, co stanowi
>>>> > nadrzędne prawo, warunkujące wszystko pozostałe. Pewien wymiar
>>>> spaja
>>>> > wszelką różnorodność i tworzy w ten sposób jedną całość, która jest
>>>> > wszechbytem. Istnienie BOGA jest więc w stu procentach absolutną,
>>>> > logicznie konieczną i niezaprzeczalną oczywistością.
>>
>>>> > Bóg to niewątpliwie fundament oraz istota wszelkich form i przejawów
>>>> > rzeczywistości. Jednakże, nasze asercje co do tego JAKI Bóg jest to
>>>> > już bezpodstawne domniemania - czym bardziej konkretne, tym bardziej
>>>> > naiwne.
>>
>>>> O ile zgoda co do konieczności istnienia niepoznawalnej pierwotnej
>>>> rzeczywistości, o tyle co do konieczności istnienia BOGA z pewnością
>>>> można
>>>> się kłócić. Wytrącasz mi jednak z ręki gros argumentów twierdząc że:
>>
>>>> > nasze asercje co do tego JAKI Bóg jest to już bezpodstawne
>>>> domniemania
>>
>>>> przez co nie mogę z tobą polemizować odnosząc się do jakichś jego
>>>> konkretnych cech, pozostaje mi tylko zwrócić uwagę że skoro zgadzamy
>>>> się
>>>> co do tego że "ostateczna rzeczywistość" jest (z definicji)
>>>> niepoznawalna,
>>>> to nie możesz twierdzić że jest "BOGIEM", implikuje to bowiem
>>>> posiadanie
>>>> przez nią jakichś jej cech o których wiemy że są "boskie", a
>>>> zgodziliśmy
>>>> się przecież że takich informacji nie mamy i mieć nie możemy.
>>
>>>> Problemem jest sama definicja słowa "BÓG", której de facto nie mamy.
>>>> To
>>>> co
>>>> mamy, to odziedziczony z różnych kultur zbiór jakichś (mniej lub
>>>> bardziej
>>>> określonych) super-istot, które są przecież (zależnie od kultury z
>>>> której
>>>> pochodzą) od siebie różne, a które wrzucamy do tego samego worka z
>>>> napisem
>>>> "bogowie". Nie istnieje żadna koherentna definicja takiej klasy istot.
>>>> Może najlepiej było by zatem, iść za przykładem Hindusów którzy o
>>>> "ostatecznej rzeczywistości" mówią "Nie To, Nie Tamto", zamiast wikłać
>>>> się
>>>> w jakieś mętne domniemania na temat istnienia i natury "Boga".
>>
>>> Wystarczy abyś uznał, że istnieje konieczny, najbardziej zasadniczy
>>> fakt, stanowiący podwaliny wszelkich bytów - włącznie ze świadomością,
>>> będącą twoim bytem bezpośrednim. Czy nazwiesz go Bogiem, czy inaczej
>>> to już twoja sprawa. W każdym razie, TAM jest źródło wszystkiego.
>>
>>
>> Oczywiście, każdy ma prawo do swojego zdania, ja jednak wolę trzymać się
>> brzytwy Ockhama i nie popadać w radosne chciejstwo myślenia
>> życzeniowego.
>> Tym właśnie jest jakiekolwiek domniemanie na temat warunkującej nas
>> rzeczywistości - zwykłym chciejstwem. Fakt że ta część rzeczywistości
>> jest
>> dla nas nie znana i że na jej mapie musi białą plamą pozostać, nie
>> uprawnia nas do twierdzenia na poważnie, o niej czego się nam żywnie
>> podoba. Możemy snuć nawet najdziksze, na jej temat fantazje, ale tym
>> właśnie są i trzeba zdawać sobie z tego sprawę, są to właśnie nic tylko
>> fantazje, chciejstwo i myślenie życzeniowe.
>
>
>
> Zauważ, że nie podsuwam Ci tutaj swojego zdania na temat
> niezgłębionych czeluści, lecz twierdzę jedynie, że każde na ich temat
> zdanie jest jednakowo słuszne/niesłuszne, a to z tego względu, że ów
> wymiar jest z definicji niepoznawalny.
>
> Chciejstwo jest zaś nieuniknione. Nie obraź się, ale Twoje zdanie to
> też chciejstwo, bo wspomagasz nim sobie swoje redukcjonistyczne
> podejście. W tym też i rzecz - wymiar niepoznawalny może wspomagać
> KAŻDEGO.
Nie zrozumiałeś mnie; twierdzenie że podstawa bytu (nazwijmy go wymiarem
alfa) jest niepoznawalna nie jest chciejstwem, zgodziliśmy się co do tego.
Nie można więc na jego temat sądzić czegokolwiek, wszystkie te sądy będą
bowiem równie nieuprawnione. Co do tego się zgadzamy.
Ty jednak twierdzisz że ponieważ nic o "wymiarze ?" nie wiemy, możemy
sądzić o nim wszystko, tak nie jest. To że czegoś o czymś nie wiemy, nie
znaczy wcale że każda odpowiedź jest jednako uprawniona.
Zauważ że popadasz tutaj w sprzeczność, twierdzisz jednocześnie że wymiar
? jest niepoznawalny, potem że jest "tym czy tamtym", przecząc tym samym
swojej pierwotnej tezie o niepoznawalności, z której to twierdzenie
wywnioskowałeś. To jakbyś twierdził że q = ~q.
> Czemu warunkująca nas rzeczywistość ma być białą plamą, a nie czarną
> lub zieloną? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że uznając ów wymiar za
> plamę, implicytnie negujesz go do zera? A przecież zero jest tu
> równie życzeniowe jak i każdy inny konkret. Jaką posiadasz podstawę,
> aby wybrać sobie akurat tę liczbę z nieskończonego spektrum, przy
> braku jakichkolwiek obiektywnych kryteriów?
To jest metafora, idiom: "biała plama" -> teren nie poznany, nie
zaznaczony na mapie. Wynika z faktu że wymiar ?, jest niepoznawalny.
Nie sprowadzam go do zera, mówię tylko że nic pozytywnego nie można o nim
powiedzieć, możesz mówić tylko czym nie jest.
> Fakt że coś jest nieznane i niepoznawalne, oznacza że potencjalnie ma
> prawo zawierać absolutnie wszystko, bo niczego nie da się weń ani
> potwierdzić ani wykluczyć. Mamy więc tu do czynienia z najszerszym
> wachlarzem potencjałów, w świetle którego wszystko co jest nam
> lokalnie znane pozostaje wiecznie warunkowe. I to wszystko co da się
> rzec na ten temat - z obiektywnego punktu widzenia.
Nie nie oznacza, to tak jak byś powiedział na jakiś temat kłamstwo i
twierdził że jest prawdą bo nikt ci nie udowodni że jest kłamstwem,
ponieważ nikt nie zna prawdy.
Poza tym zauważ że nawet gdyby, to i tak twoje twierdzenie x1 jest tylko
jednym z możliwych ze zbioru (x1, x2, ..., xn, xoo), a więc jego
prawdopodobieństwo to limes 1/oo -> 0.
> Subiektywnie natomiast, każdy ma prawo czynić dowolne projekcje
> odnośnie tego co jego zdaniem stanowi najbardziej wstępne zasady
> bytu. I tak jest. W ten właśnie sposób (świadomie lub domyślnie)
> przypisujemy światu nasze założenia a następnie budujemy naszą
> rzeczywistość w ramach owych założeń/uprzedzeń/przesądów/wstępnych
> przekonań.
To że nic nie wiemy o "najbardziej wstępnej zasadzie bytu", to nie
założenie tylko fakt. Każdy może twierdzić cokolwiek o czymkolwiek ale,
jeszcze raz powtarzam, nie są to twierdzenia w ŻADEN sposób uprawnione.
> WIARA w nihilizm jest więc obiektywnie równorzędna jak i religijne
> domniemania, że coś nas jednak łączy z nadrzędnym wymiarem bytu - tyle
> że w nihilizmie jest zakodowana samo-negacja, podczas gdy uniwersalna
> integralność to poczucie samo-utwierdzenia. Skoro obje wersje są
> obiektywnie równe, dlaczego więc wybierać tą która nas utrąca?
Niepoznawalność to niepoznawalność, co ma piernik do wiatraka.
>> Jakie są skutki uwierzenia we własne (lub gorzej - cudze) fantazmaty
>> wystarczająco wyraźnie pokazuje nam historia. Ludzkość od wieków
>> gnębiona
>> jest przez różnorakie religie, od judaizmu rozpoczynając a na islamie
>> kończąc. Ludziom zwykle najgorzej się żyło (żyje) kiedy wpływ religii
>> był
>> na społeczeństwo największy.
>
>
>
> Z historią bądź ostrożny. Historię piszą tylko zwycięzcy. A robią to
> w ten sposób, aby wzmacniać i podtrzymywać trendy dzięki którym inni
> pozwalają się im dominować. Nie muszą koniecznie kłamać (choć
> świetnie potrafią!), ale wystarczy aby eksponowali pewne historyczne
> aspekty a pomijali inne - i już popadniesz w wypaczenie.
>
> Jak wszystko inne, religie potrafią mieć wspaniałe przejawy jak i
> błędne oraz zacofane. Nie popadaj więc w indoktrynację na podstawie
> wtórnych przekazów. Wyciągaj wnioski głównie z własnych,
> bezpośrednich doświadczeń.
Ok, zgoda, temat zbyt "śliski".
>>> Skoro "ostateczna rzeczywistość" jest (z definicji) niepoznawalna,
>>> wobec tego można na jej temat twierdzić wszystko - lub nic, jeśli
>>> wolisz. Na tym właśnie polega wolność, która z niej wynika.
>>
>>
>> Mogę twierdzić cokolwiek o czymkolwiek, ale to nie czyni moich sądów
>> uprawnionymi.
>
>
>
> Nie, nie czyni, ale nie czyni ich również nieuprawnionymi. Rzecz w
> tym abyś zawsze pamiętał, że cokolwiek byś o tym nie twierdził to nie
> będą obiektywne fakty lecz propozycje, domniemania, hipotezy - czyli
> wiara, którą adoptujesz z subiektywnych względów, dla potrzeb
> własnych, indywidualnych.
Czyni, to mnożenie bytów ponad miarę.
>> Jakiekolwiek twierdzenie, o warunkującej nas podstawie
>> rzeczywistości, jest nie tylko nieuprawnione, ale nie jest nawet
>> prawdopodobne.
>
>
>
> ...włącznie z nihilistycznym twierdzeniem, które neguje ową podstawę,
> ignoruje ją i sprowadza do zera.
No nie, to "wymiarze ?" jest w końcu niepoznawalny, czy nie jest?
>> Prawdopodobne jest że na skutek rzutu monetą wypadnie
>> reszka, że po rzucie kością wypadną trzy oczka itd.
>
>
>
> Tak, skoro warunki są znane, prawdopodobieństwo rezultatów może być
> ściśle określone. A skoro warunki nie są znane, gama potencjalnych
> rezultatów sięga nieskończoności.
Ale skoro nic o gamma nie wiemy, to nie wiemy również czy nasza teza się w
nim zawiera.
>> Żeby mówić o
>> prawdopodobieństwie jakiegoś zdarzenia musimy cokolwiek chociaż o
>> warunkującej je rzeczywistości wiedzieć. Tu jednak tak nie jest nie
>> wybieramy ze zbioru "omega" hipotez każdej o prawdopodobieństwie 1/moc
>> omega, my nie mamy żadnego w ogóle pojęcia o naturze obiektu naszego
>> domniemania.
>
>
>
> Wobec czego, NIC nie redukuje nieskończonego potencjału. Choć nic nie
> jest w tej sytuacji od wykazania, to jednak teoretycznie możliwe jest
> ABSOLUTNIE WSZYSTKO. Dlaczego więc chciałbyś podmienić oo na 0?
Nie oo -> 0, ale Nieznane/Niepoznawalne -> Nieznane/Niepoznawalne.
>> To jak strzelanie, w ciemną noc z łuku, z zawiązanymi oczami,
>> do tarczy tarczy, o której nie wiadomo gdzie jest, ba nie wiadomo czy w
>> _ogóle_ jest. O trafieniu do takiej tarczy nie możemy nawet powiedzieć
>> że
>> jest prawdopodobne, skoro nie wiemy nawet czy tarcza istnieje.
>
>
>
> Zgoda, jak już mówiłem, konkrety są tu raczej naiwne (choć też nie
> wykluczone!). Jednakże jako jednostka, chciał nie chciał,
> ustosunkowujesz się JAKOŚ do najszerszego wymiaru bytu - świadomie lub
> nie.
>
> Jeśli go ignorujesz i negujesz, to wynikają z tego pewne konsekwencje
> w Twojej psychice. Podobnie jest jeśli Cię on przeraża i napawa
> lękiem, albo jeśli ufasz mu, utożsamiasz się z nim i jednoczysz.
>
> Te domyślne, wstępne założenia to podstawy na których powstaje twoja
> psychika, a na szerszą skalę w ten oto sposób powstają radykalnie
> odmienne cywilizacje.
Nie ignoruje i neguje, tylko uznaje fakt niepoznawalności.
>>> I choć wszelkie konkretne o niej tezy to nie wiedza lecz wiara, to
>>> jednak jeśli uznasz ów najszerszy wymiar za swój wstępny punkt
>>> odniesienia, wówczas staniesz się wolny i suwerenny.
>>
>>> Moim skromnym zdaniem, taka jest właśnie geneza wszelkich religii -
>>> zanim z czasem nie spróchnieją i nie zatracą esencjonalnych znaczeń na
>>> rzecz form, kultów i dosłownych interpretacji symbolicznych ujęć.
>>
>>
>> Moim zdaniem genezą wszelkich religii jest "egoizm" w myśleniu każdego
>> człowieka. Zanim powstał formalny, "odczłowieczony" język opisu
>> rzeczywistości (vide matematyka, fizyka), interpretowaliśmy ją zawsze w
>> odniesieniu do własnego "Ja", obarczając ją przy tym cechami których
>> nigdy
>> nie posiadała i tak np. gdzieś po między Tygrysem i Eufratem wiał
>> północny
>> wiatr, który powodował susze, a w wraz z nim pojawiała się szarańcza, co
>> myślał o tym człowiek? A no myślał że ponieważ wiatr "źle mu robi" to
>> musi
>> być zły, jest złą istotą, stał się później demonem.
>
>
>
> Racja że "egoizm" o którym piszesz faktycznie w pewnym stopniu
> charakteryzuje wszystkich. Zauważ jednak, że "odczłowieczenie", czyli
> negacja siebie oraz innych pod pozorem obiektywnego racjonalizmu,
> wcale egoizmu nie umniejsza. Przeciwnie, powołujący się na naukę,
> odczłowieczeni materialiści są zdolni do wręcz ekstremalnych zbrodni w
> imię zaspakajania własnych, egoistycznych chuci.
>
> Jeśli usuniesz człowieczeństwo, usuniesz też wszelką etykę i
> powiązanie z ludźmi. Wówczas pozostanie już tylko spotęgowany i
> zezwierzęcony egoizm. Nie przez przypadek w naszej świetlanej,
> zachodniej cywilizacji człowiek jest traktowany jako przedmiot, lub
> narzędzie do wykorzystania.
>
> Po drugie, własne 'Ja' a więc nacisk na jakości własnych doznań to
> rzecz uniwersalna. Nikt nie chce boleści ani cierpień, wszyscy zaś
> pragną najpełniejszego szczęścia, na każdym szczeblu i etapie życia.
>
> Ideologie które w imieniu rzekomego 'racjonalizmu' tego nie uznają to
> walna degradacja. Jakie mogą być inne motywacje, jeśli wyeliminujemy
> z systemu ludzkie potrzeby i pragnienia?
>
>
>
>> Został uczłowieczony poprzez przypisanie mu cech których nie miał,
>> relacja
>> człowiek-wiatr została zinterpretowana jako złośliwość zostały mu
>> przypisane intencje, został uczłowieczony, stał się demonem. Takie
>> przypadki można mnożyć w nieskończoność, a to "ziemia się gniewa"
>> (trzęsienia), a to bogini JakaśTam grzmi, jest więc zła (wulkan), złóżmy
>> jej ofiarę przebłagalną itd. Jaki człowiek tacy jego bogowie.
>
>
>
> Wystosowałeś bardzo ciekawy argument i przedstawiłeś go nawet
> zgrabnie. Owszem, zacofane prymitywy zawsze mogą wikłać się nonsensach
> i czynić prześmieszne bzdury - bez względu na przypisywane im
> ideologie. Niemniej, ocena wyrwanych z kontekstu rzekomych faktów
> sprzed setek lub tysięcy lat to nieco tak jak "strzelanie, w ciemną
> noc z łuku, z zawiązanymi oczami, do tarczy, o której nie wiadomo
> gdzie jest". ;-)
>
> Odnośnie świadomości jest tak: znasz jedynie własną świadomość, zaś
> inne tylko domniemywasz. Możesz więc zakładać, że świadomość jest
> samoistnym, najbardziej pierwotnym, uniwersalnym bytem, warunkującym
> wszystko pozostałe - włącznie z wiatrem, ziemią i wulkanem.
>
> Z drugiej strony, możesz ją solipsystycznie uznać za własną, wyłączną
> i jedną jedyną. No a poza tym, możesz równie dobrze przyjąć
> niekończenie wiele pośrednich proporcji.
>
> Jak jest rzeczywiście jest nie do ustalenia. Świadomość to rzecz z
> gruntu subiektywna, wobec czego żadne naukowe metody się jej nie
> imają.
>
> Na przykład, brak jakichkolwiek oznak świadomości w przydrożnym
> kamieniu, nie WYKLUCZA wcale, że ona może tam mimo wszystko być, choć
> milczy.
>
> Z drugiej zaś strony, u kogoś kwintesencjonalnie odczuwającego, np. u
> Twojej Mamy, sugestywne formy wyrazu wewnętrznych odczuć, jej gesty,
> słowa, uśmiechy, wyrazy twarzy czy uczuciowe reakcje, również nie
> GWARANTUJĄ że nie jest ona mistrzowsko skonstruowanym robotem, który
> sztucznie i mechanistycznie generuje złudne oznaki świadomości, której
> naprawdę nie posiada.
>
> Ustalamy więc co jest zewnętrzną świadomością a co nie, ze względu na
> nasze własne, subiektywne widzi_mi_się, a nie ze względu na
> weryfikowalne dowody. Kto więc wie, czy słuszniej mówisz Ty, czy też
> ci starożytni mędrcy między Tygrysem i Eufratem?
Wszystko sprowadza się do myślowych narzędzi jakimi opisujemy nasze
poznanie. Człowiek nie jest białą kartą i choć pierwotnie nie posiada
abstrakcyjnych idei, to posiada idee takie jak bul, przyjemność, złość
itd. Każde słowo jakiego nie znamy to jakaś idea której nie jesteśmy
świadomi.
Jakimi narzędziami człowiek dysponuje, takimi opisuje świat. Dlatego
człowiek wcześniejszy/prymitywniejszy, który ma mniej wyrobione, myślowe
narzędzia, których wyrobienie wymaga świadomego wysiłku, wszędzie widzi
bogów i demony.
Postęp w tworzeniu tych narzędzi prowadzi do powstania "odczłowieczonej"
matematyki i fizyki, odczłowieczonej bo właściwym narzędziem do
"mierzenia" ziemi jest geometria, a nie idee pierwotniejsze takie jak
"przyjemne", "bolesne", "złe" etc.
Na tym polegał właśnie błąd Babilończyków, którzy widzieli demona Pazuzu,
tam gdzie powinni widzieć tylko wiatr.
I właśnie to miałem na myśli pisząc o swoistym "egoizmie" jaki
charakteryzuje Człowieka. Chodziło mi o przykładanie "niewłaściwej
linijki" do mierzonej rzeczy.
>> Wszystko to z powodu interpretowania rzeczywistości poprzez własne
>> "Ja", z
>> powodu swoistego "egoizmu" w myśleniu który karze nam patrzeć na
>> wszystko
>> co nas spotyka, poprzez pryzmat samego siebie. To co jest uprawnione w
>> relacji człowiek <-> człowiek, czy nawet człowiek <-> społeczeństwo,
>> zawodzi w zestawieniu człowiek <-> świat.
>>
>> Moim zdaniem taka jest właśnie geneza wszelkich bogów i religii,
>> nieuprawnione obdarzenie "życiem" (uczłowieczenie) drugiego przedmiotu
>> relacji "Ja" <-> "Nie Ja".
>
>
>
> Twoje twierdzenie, że jakoby należałoby odnosić się do rzeczywistości
> z pominięciem samego siebie jako podmiotu to już skrajny upadek.
> Relacja w której brakuje podmiotu to relacja ułomna. Fakt, że prawie
> taka jest obecna norma, bo na przestrzeni wieków w tym właśnie
> kierunku prano nam mózgi. W rezultacie wielki procent ludności w
> zachodniej cywilizacji popadł w odczłowieczenie. Skryte elity czynią
> tak po to, aby nas uprzedmiotować, pozbawić poczucia integralnej
> samoistności i ostatecznie ujarzmić.
>
> Dlatego wpajają nam jako normę relację człowiek<->społeczeństwo, w
> oderwaniu od szerszego kontekstu. Wówczas, poprzez manipulację
> społecznego bytu, określają nam świadomość. Natomiast niezawisłość,
> suwerenność oraz własną skalę wartości ustanawiasz mając za ostoję
> własną relację z najszerszym wymiarem - Ja<->Wszechbyt. Dlatego jest
> on najważniejszy.
>>> Rozumiejąc że niepoznawalność ostatecznego wymiaru jest uniwersalna i
>>> wspólna dla wszystkich, będziesz odnosił się do rzeczywistości po
>>> swojemu i nie będziesz podlegał już żadnym afiszującym się
>>> autorytetom. Żadne naciski ani wypaczenia na skali lokalnej nie będą
>>> już w stanie zniekształcić wrodzonego ci systemu wartości.
>>
>>
>> Wrodzonego systemu wartości? Proszę cię, o jakim systemie mówisz? Jedyne
>> co jest wrodzone to "moralność Kalego" (vide ludność pierwotna, Afryka
>> itp.), dlatego potrzebna jest "kultura" żeby normowała wzajemne
>> stosunki w
>> społeczeństwie. Mit "szlachetnego dzikusa" jest tylko mitem właśnie,
>> potwierdzają to wszystkie historyczne obserwacje tzw. nieucywilizowanych
>> ludów itp. Człowiek pierwotnie (i chyba do końca) jest _egoistą_, to
>> kultura (cywilizacja) łagodzi dopiero te zapędy.
>>
>> Rozumienie że kultura, cywilizacja, są arbitralne, nie sprawia że będę
>> postępować jak mi się żywnie podoba. Źródła norm społecznych nie trzeba
>> szukać wcale w jakimś wydumanym ostatecznym metafizycznym bycie,
>> najczęściej jest nim zwykła przyziemna konieczność.
>>
>>> Gdyby nie to że żyjesz w kokonie dominującej Cię cywilizacji,
>>> prawdopodobnie sam byś do tego doszedł.
>>
>>> AW
>>
>>
>> To życie w tym kokonie umożliwiło mi samodzielne myślenie, boję się
>> pomyśleć co by było gdybym żył w cywilizacji islamu, albo Korei
>> północnej.
>>
>> Podobno Platon zwykł był składać raz w roku ofiarę dziękczynną bogom, za
>> to że: urodził się Grekiem nie barbarzyńcą, człowiekiem wolnym nie
>> niewolnikiem i mężczyzną nie kobietą.
>>
>> Podobnie Ja, pomimo licznych jej wad doceniam kulturę w której przyszło
>> mi
>> żyć, wszyscy (w tym musisz przyznać i ty) jesteśmy "dziećmi" swoich
>> czasów
>
>
>
> To temat osobny, sam w sobie złożony i niemały. Pisałem o tym już nie
> raz - wszystkiego teraz powtarzać nie będę. Mylisz się jednak grubo.
> Żyjąc w Islamie lub północnej Korei bałbyś się pomyśleć o
> konsekwencjach życia w Europie. Każda kultura wpaja ci arbitralne,
> lokalnie uwarunkowane uprzedzenia co do innych kultur, oraz oślepia
> cię co do szerszego wymiaru.
Oczywiście, napisałem przecież że wszyscy jesteśmy od kultury zależni, że
jesteśmy "dziećmi swoich czasów". Dlatego właśnie mam świadomość "co by
było gdyby", tzn. gdyby przyszło mi żyć w Korei północnej, w państwie
islamskim itp. w pierwszym przypadku kłaniałbym się prawdopodobnie przed
portretem Kim Dzong Ila i uważałbym (musiałbym uważać) go za boga, w
przypadku drugim, pięć razy dziennie kłaniałbym się przed wielkim czarnym
kamieniem w Mekce. Obie kultury tłumią indywidualizm, ograniczają wolność
myśli i wyznania. Tym bardziej więc doceniam kulturę europejską.
Żeby ta dyskusja nie zamieniła się w kłótnie nad "wyższością Świąt
Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia", podaję ci konkretne
argumenty odróżniające od siebie podane kultury, ich wady i zalety.
Nasza kultura zachodnia ma tę olbrzymią przewagę nad wymienionymi, że
możesz myśleć i mówić co ci się żywnie podoba, w tym różne niestworzone
bzdury (niestety), kiedy i gdzie - powiedz mi - jednostka miała większe w
tym względzie możliwości.
Obie ideologie, teizm i konsumpcjonizm manipulują jednostką, ale
konsumpcjonizm ma tę (wielką), zaletę że nie ukrywa swych celów pod
płaszczykiem szczytnych ideałów i wielkich słów. Wszyscy sobie zdajemy
sprawę co to jest reklama, konsument ma wybór (w tym wybór nie bycia
konsumentem), religijny fanatyk - nie.
> Kultura rodzima, autentyczna, która powstała spontanicznie, to jeszcze
> pół biedy, bo taka kultura mimo nieuniknionych ograniczeń
> odzwierciedla jednak naturalne procesy. To coś w rodzaju wilczego
> stada.
Zgoda.
> Natomiast kultura manipulowana odgórnie poprzez wycwanionych speców,
> posiadających wyrafinowane metody oraz nieograniczone środki, tak jak
> obecnie w zachodniej cywilizacji - to już stado hodowlanego bydła!
Masz wybór, nie jesteś lemingiem, nie musisz ślepo podążać za stadem.
> Jeśli odpowiada Ci chodzenie w kieracie i wylegiwanie się na
> wyznaczonym ci pastwisku to w porządku - nie wychylaj w takim razie
> nosa poza swój kulturowy kokon.
A co to niby jest ten kierat? Gdzie masz tę swoją "złotą klatkę", powiedz
mi. Człowiek bez kultury jest niewiele lepszy od dzikiego zwierzęcia.
Gdybyś przeniósł neandertalczyka z przed 70k lat w nasze czasy, równie
łatwo nauczyłby się korzystać z komputera, co ty. Ale gdybyś ty się
przeniósł 70 000 lat wstecz, biegałbyś z zaostrzonym patykiem nago po
lesie.
Nikt nie jest "samotną wyspą", Człowiek jest "zwierzęciem" stadnym
(umiarkowanie). Dlatego polecam wziąć sobie do serca słowa C. G. Junga:
"[...] Różność prowadzi do bytu osobnego. Byt osobny jest przeciw
wspólnocie. Ale przez wzgląd na słabość człowieka wobec bogów i demonów i
ich przemożnego prawa wspólnota jest konieczna. Dlatego niech tyle tylko
będzie wspólnoty, ile konieczne nie przez wzgląd na ludzi, lecz przez
wzgląd na bogów. Bogowie przymuszają was do wspólnoty. Ile was
przymuszają, tyle trzeba wspólnoty więcej szkodzi. [...]"
http://integra.xtr.pl/carl-gustav-jung-vii-sermones-
ad-mortuos/417
Które - choć nieco egzaltowane - dobrze oddają moją opinię na ten temat.
> Ale jeśli kiedyś zdasz sobie sprawę, że 'kultura' zaprogramowała cię w
> pewien bardzo specyficzny sposób - jeden z wielu możliwych, choć
> sztuczny i ograniczający - wówczas być może zechcesz zwrócić się ku
> bardziej esencjonalnym realiom, gdzie sięgnąć można po absoluty oraz
> poznawać własną, niezmąconą naturę. Gnothi seauton.
>
>
>
>> Pozdrawiam Khonsu
>
>
>
> Ukłony,
>
>
> AW
>
Ależ do prawdy drogi AW kultura z pewnością mi w tym nie przeszkadza.
Pozdrawiam khonsu.
--- Posted via news://freenews.netfront.net/ - Complaints to n...@n...net ---
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2011-11-13 19:33:45
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:8273d4ea-2b65-415c-9017-5200c6302894@4g
2000yqu.googlegroups.com...
>
>> Wymiar obiektywny poza świadomością musisz świadomie założyć ,a więc
>> podstawowym założeniem musi być świadomość,
>
>
>
>Wszelkie ujęcia myślowe to wtórne interpretacje w świadomości.
>Pierwotna część świadomości to odczucia oraz doznania zmysłowe. One
>stanowią oczywistość, jako rzecz najbardziej bezpośrednia. Na tym
>etapie nie ma dwoistości ani względności, nie ma koncepcji, wyobrażeń,
>domysłów - bo to podstawa oraz wstępny wymiar rzeczywistości.
Na wstępie nie ma bólu i przyjemności ,a potem każdy może mieć ich inny
poziom wrażliwości,
więc na początku mamy rzeczywiste 0,choć potencjalnie zawiera ono
nieskończenie wiele ,no bo przykładowo 0=1-1 lub 2-2 ... itd.
Dla ciebie potencjalność ma ujście w wymiarze obiektywnym ,ale czy
potencjalność to rzeczywistość?
>
>Taka właśnie rzeczywistość wkracza wraz z tobą w życie gdy się
>rodzisz, zanim jeszcze powstaną myśli w twojej głowie. Ta sama
>rzeczywistość cię otacza gdy umierasz, gdy wtórnie powstałe koncepcje
>już się rozpadną. Poza tym, ona cały czas trwa jako tło, nawet gdy
>gubisz się w myślach.
Powstaję od zera do bohatera,ale potem życie mnie zżera,jak cholera,do zera.
>
>To są fakty nadrzędne, absolutne i stu procentowo subiektywne, np.
>takie jak ból. Ból nie jest założeniem, dlatego też świadomość (na
>tym szczeblu) też nie jest założeniem - i to jest rzecz bardzo prosta.
Odczuwanie bólu nie jest założeniem w wymiarze subiektywnym,
choć można go do pewnego stopnia opanować-wyeliminować-zagłuszyć poprzez
różne medytacje.
Medytowaniem można zanegować wszystko i w związku z tym potraktować jako
założenia?
Czy jesteś pewny ,że w momencie kiedy człowiek rodzi się lub umiera ból
zawsze już/jeszcze istnieje? :)
>
>
>Następny szczebel świadomości jest bardziej skomplikowany. Składa się
>z pojęć, a więc wtórnie powstałych modeli, przypisujących
>rzeczywistości takie czy inne interpretacje. W zależności od
>arbitralnie przyjętych aksjomatów, ujęcia mogą być różne i dlatego na
>tym etapie wkrada się nam względność i dualizm.
ok
>
>Większość myśli które się nam przejawiają, na przykład na temat Ziemi,
>Słońca, drzewa czy sąsiada, to wymiar zewnętrzny, uznawany za
>obiektywny.
ok
>
>Jednakże, każda myśl to mimo wszystko wewnętrzne doznanie w
>świadomości. Jako niezaprzeczalny fakt, przejawiający się
>subiektywnie w świadomości jest absolutnie prawdziwa. Ale jej treść
>wcale nie musi być prawdziwa, w odniesieniu do przyjętego obiektywnego
>kontekstu.
ok
>A więc mamy tu subiektywny obiektywizm, względnie
>obiektywny subiektywizm.
Mamy teoretyczną sprzeczność i trzeba coś z tym zrobić.
>Dlatego też można twierdzić, że wymiar
>zewnętrzny jest pseudo-obiektywny, bo stanowi tylko treść w
>świadomości. Cóż, dualizm wywołuje zeza.
Jak mamy zeza to wnioskujemy ,że mamy dwoje oczu?
Do eliminacji zeza zakładamy dwuwymiarowe okulary?
>
>Nasze rozmowy tu, to z konieczności sfera pojęć i koncepcji, wobec
>czego mogą ciągnąć się w nieskończoność na wiele sposobów, w
>zależności od wstępnie poczynionych założeń.
Twoje życie nie trwa wiecznie,więc nieskończenie wiele sposobów to utopia.
> Dlatego samą logiką
>niczego nie ustalimy. Nie próbuj więc wdawać się w abstrakcyjne,
>koliste spekulacje odnośnie moich tez. Spróbuj natomiast odnosić je
>do własnych doznań pierwotnych. Czy odczuwasz własną świadomość na
>jej esencjonalnym szczeblu? Tam powinien być twój stały punkt
>odniesienia.
"wątpię, więc myślę, myślę, więc jestem".
>
>Tak - i jedno i drugie jest słuszne. W zależności od przyjętych
>założeń (w świadomości) będziesz w taki a nie inny sposób definiował i
>tworzył otaczający cię świat. Ów świat natomiast będzie miał dalszy
>wpływ na twoją świadomość.
>
>Jeśli rozumiesz ten zwrotny proces to możesz świadomie i celowo
>kształtować własny rozwój i własną rzeczywistość. Jeśli go nie
>rozumiesz, wówczas twoja rzeczywistość powstaje przypadkowo i
>bezwiednie, albo wkracza ktoś inny, aby manipulowanym bytem definiować
>ci świadomość.
ok
>
>
>
>
>> Ile założeń można jeszcze do tego dołożyć ,ale takich ,żeby nie miały
>> możliwości zburzenia tego układu poznania?
>> Nieskończoność wszechświata,...,Bóg,anioły i cała świta,Szatan,Niebo
>> Piekło,....?
>>
>> Jak świadomy ciebie jest podczas kontaktu z tobą obiektywny
>> słoń,mucha,pchła,bakteria,wirus,słońce,galaktyka ,tego się nie dowiesz?
>
>
>
>Nie, bo bezpośrednio znasz tylko własną świadomość.
Są obiekty nieograniczenie wielkie i małe oraz twoich wielkości,których
jeśli nie zobaczysz nie będziesz w stanie sobie wyobrazić
do tego nie potrzeba nieskończoności.
Jeśli przyjmiesz nieskończony wymiar obiektywny to i subiektywny musisz tak
określić,bo inaczej dostaniesz zeza którego nie skorygujesz.
>
>Odczuwalne doznania to fakty same w sobie. Spekulacje co do ich
>"zewnętrznych" przyczyn mogą być przeróżne, nawet wręcz
>przeciwstawne. Wszelkie wyjaśnienia to hipotezy, zawieszone w
>szerszym kontekście niewiedzy.
Czemu nie przyjmiesz ,że wiedza nie jest zawieszona w niewiedzy ,a istnieją
one równolegle jak twoje wymiary subiektywny i obiektywny?
>Świadomość jest bo jest - i tyle. Jej lokalny kontekst jest
>ograniczony i rozpływa się w szerszym, nieznanym kontekście. Ten
>szerszy kontekst może zaś zawierać wszystko, nawet sprzeczności.
Sprzeczności nie tylko potencjalne i teoretyczne?
>
>Jeśli nie bierzesz pod uwagę nieskończonego potencjału, który
>warunkuje wszystko znane ci na lokalnym szczeblu, to stajesz się
>uzależniony od lokalnych warunków.
Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. :P
>
>Jeśli natomiast pamiętasz, że owe warunki nie stanowią ostatecznych
>prawd, wówczas im nie podlegasz lecz realizujesz bez najmniejszych
>kompromisów własne ideały, które wypływają z twojej pierwotnej natury
>- bo tylko to ma sens w kontekście całkowicie nieznanym, bez
>jakichkolwiek ograniczeń.
...wtedy morderca morduje, pedofil używa na dzieciach,a malarz i tak
potrzebuje ram ,a poeta uformowanego języka.
>
>Lokalnie ustalasz co jest racjonalne a co nie. Tu empirie potwierdzą
>lub obalą twoje tezy. Zaś wymiar poza poznaniem nie posiada już
>takich kryteriów i nic go nie ogranicza.
Nic go nie ogranicza ,ale też nic go nie poszerza.
>
>Bez nieskończoności nie jesteś sobą w sensie trwałym, lecz tym, czym
>się stajesz w odniesieniu do zmiennych, lokalnych warunków.
>
>W odniesieniu do nieskończonego potencjału definiujesz się sam,
>(świadomość określa byt) zaś w odniesieniu do lokalnych konkretów jest
>odwrotnie (byt określa świadomość).
Wymiar subiektywny też jest potencjalnie nieskończony?
>
>
>
>>
>> No dobra, ale po co znowu tą nieskończoność w to wikłać.
>
>
>
>Aby posiadać stały punkt odniesienia, którego nie nadwątlą żadne
>"prawdy", odkrycia ani czyjekolwiek postulaty w wymiarze lokalnym.
Zero nie wystarczy?
>>
>> Ok ,ale w wymiarze obiektywnym chyba nie postulujesz latania
>> duchów,istnienia wilkołaków i wampirów ,bo fakty temu nie przeczą?
>> Jeśli fakty czemuś nie przeczą to to u ciebie może stanowić fakt
>> potencjalnej nieskończoności?
>
>
>
>W usytuowanym w naszym poznaniu lokalnym, pseudo-obiektywnym wymiarze,
>istnieje pewne konkretne spektrum prawdopodobieństw. Dlatego możesz
>twierdzić co ma prawo być, a co nie. Zaś w wymiarze nadrzędnym,
>prawdziwie obiektywnym i wykraczającym poza poznanie,
>prawdopodobieństwa są nie do ustalenia. Wobec tego masz prawo czynić
>co do tego drugiego wymiaru dowolne projekcje - i nikt ich nie będzie
>w stanie obalić.
Jak takimi projekcjami ustalę wspólne prawdy z innymi ludźmi?
>
>
>
>>>>>A więc,ów zewnętrzny wymiar to nieskończony potencjał, znajdujący się
>>>>>(jednak!) wewnątrz skończonej świadomości (absurd, nieprawdaż? ;-).
>>>pozdrawiam subiektywnie,
>>
>> ...w wymiarze obiektywnym?
>
>W mojej (subiektywnej) Jego interpretacji.
>
>;-)
>
>AW
:)
--
pozdr.spit
WLMail QuoteFix -> http://www.dusko-lolic.from.hr/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2011-11-15 07:57:09
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4> On Thu, 10 Nov 2011 06:59:38 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>
>>> On Sat, 05 Nov 2011 08:37:30 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>>>> On 3 Lis, 16:59, khonsu <f...@g...com> wrote:
>>>>> On Thu, 03 Nov 2011 13:57:26 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
>>>>> > Jednakże, COŚ musi stanowić pewną esencjonalną naturę
>>>>> rzeczywistości,
>>>>> > dzięki której jest ona taka a nie inna. Rzeczywistość musi posiadać
>>>>> > JAKĄŚ wstępną zasadę, na której opierają się jej wszelkie wtórne
>>>>> > przejawy.
>
>>>>> > Świadomość wskazuje jednoznacznie, że MUSI być coś, co stanowi
>>>>> > nadrzędne prawo, warunkujące wszystko pozostałe. Pewien wymiar
>>>>> spaja
>>>>> > wszelką różnorodność i tworzy w ten sposób jedną całość, która jest
>>>>> > wszechbytem. Istnienie BOGA jest więc w stu procentach absolutną,
>>>>> > logicznie konieczną i niezaprzeczalną oczywistością.
>
>>>>> > Bóg to niewątpliwie fundament oraz istota wszelkich form i przejawów
>>>>> > rzeczywistości. Jednakże, nasze asercje co do tego JAKI Bóg jest to
>>>>> > już bezpodstawne domniemania - czym bardziej konkretne, tym bardziej
>>>>> > naiwne.
>
>>>>> O ile zgoda co do konieczności istnienia niepoznawalnej pierwotnej
>>>>> rzeczywistości, o tyle co do konieczności istnienia BOGA z pewnością
>>>>> można
>>>>> się kłócić. Wytrącasz mi jednak z ręki gros argumentów twierdząc że:
>
>>>>> > nasze asercje co do tego JAKI Bóg jest to już bezpodstawne
>>>>> domniemania
>
>>>>> przez co nie mogę z tobą polemizować odnosząc się do jakichś jego
>>>>> konkretnych cech, pozostaje mi tylko zwrócić uwagę że skoro zgadzamy
>>>>> się co do tego że "ostateczna rzeczywistość" jest (z definicji)
>>>>> niepoznawalna,
>>>>> to nie możesz twierdzić że jest "BOGIEM", implikuje to bowiem
>>>>> posiadanie
>>>>> przez nią jakichś jej cech o których wiemy że są "boskie", a
>>>>> zgodziliśmy
>>>>> się przecież że takich informacji nie mamy i mieć nie możemy.
>
>>>>> Problemem jest sama definicja słowa "BÓG", której de facto nie mamy.
>>>>> To co
>>>>> mamy, to odziedziczony z różnych kultur zbiór jakichś (mniej lub
>>>>> bardziej
>>>>> określonych) super-istot, które są przecież (zależnie od kultury z
>>>>> której
>>>>> pochodzą) od siebie różne, a które wrzucamy do tego samego worka z
>>>>> napisem
>>>>> "bogowie". Nie istnieje żadna koherentna definicja takiej klasy istot.
>>>>> Może najlepiej było by zatem, iść za przykładem Hindusów którzy o
>>>>> "ostatecznej rzeczywistości" mówią "Nie To, Nie Tamto", zamiast wikłać
>>>>> się w jakieś mętne domniemania na temat istnienia i natury "Boga".
>
>>>> Wystarczy abyś uznał, że istnieje konieczny, najbardziej zasadniczy
>>>> fakt, stanowiący podwaliny wszelkich bytów - włącznie ze świadomością,
>>>> będącą twoim bytem bezpośrednim. Czy nazwiesz go Bogiem, czy inaczej
>>>> to już twoja sprawa. W każdym razie, TAM jest źródło wszystkiego.
>
>>> Oczywiście, każdy ma prawo do swojego zdania, ja jednak wolę trzymać się
>>> brzytwy Ockhama i nie popadać w radosne chciejstwo myślenia
>>> życzeniowego.
>>> Tym właśnie jest jakiekolwiek domniemanie na temat warunkującej nas
>>> rzeczywistości - zwykłym chciejstwem. Fakt że ta część rzeczywistości
>>> jest
>>> dla nas nie znana i że na jej mapie musi białą plamą pozostać, nie
>>> uprawnia nas do twierdzenia na poważnie, o niej czego się nam żywnie
>>> podoba. Możemy snuć nawet najdziksze, na jej temat fantazje, ale tym
>>> właśnie są i trzeba zdawać sobie z tego sprawę, są to właśnie nic tylko
>>> fantazje, chciejstwo i myślenie życzeniowe.
>
>> Zauważ, że nie podsuwam Ci tutaj swojego zdania na temat
>> niezgłębionych czeluści, lecz twierdzę jedynie, że każde na ich temat
>> zdanie jest jednakowo słuszne/niesłuszne, a to z tego względu, że ów
>> wymiar jest z definicji niepoznawalny.
>
>> Chciejstwo jest zaś nieuniknione. Nie obraź się, ale Twoje zdanie to
>> też chciejstwo, bo wspomagasz nim sobie swoje redukcjonistyczne
>> podejście. W tym też i rzecz - wymiar niepoznawalny może wspomagać
>> KAŻDEGO.
>
> Nie zrozumiałeś mnie; twierdzenie że podstawa bytu (nazwijmy go wymiarem
> alfa) jest niepoznawalna nie jest chciejstwem, zgodziliśmy się co do tego.
> Nie można więc na jego temat sądzić czegokolwiek, wszystkie te sądy będą
> bowiem równie nieuprawnione. Co do tego się zgadzamy.
Tak. Niech tylko dodam: nieuprawnione/uprawnione. Żadnej tezy tu nie
udowodnisz, ani żadnej nie obalisz.
> Ty jednak twierdzisz że ponieważ nic o "wymiarze ?" nie wiemy, możemy
> sądzić o nim wszystko, tak nie jest. To że czegoś o czymś nie wiemy, nie
> znaczy wcale że każda odpowiedź jest jednako uprawniona.
Jest. Skoro nie istnieją żadne przesłanki aby jakąkolwiek tezę
potwierdzić lub podważyć, wobec tego KAŻDA teza jest tu jednakowo
uprawniona/nieuprawniona. Takie uprawnienie wynosi dokładnie 50% a to
dlatego, że odwrotność danej tezy jest też równie prawdopodobna.
Wybór zaś należy do Ciebie.
> Zauważ że popadasz tutaj w sprzeczność, twierdzisz jednocześnie że wymiar
> ? jest niepoznawalny, potem że jest "tym czy tamtym", przecząc tym samym
> swojej pierwotnej tezie o niepoznawalności, z której to twierdzenie
> wywnioskowałeś. To jakbyś twierdził że q = ~q.
Sprzeczności nie ma. Twierdzę, że mamy do czynienia z wymiarem
niepoznawalnym, który MOŻE być "tym czy tamtym", choć nie musi.
Ponadto, twierdzę że jako istoty świadome, MUSIMY jakoś się
ustosunkować do owego wymiaru, albo bezwiednie i domyślnie - z czego
obecnie wynika samo-negacja i upadek, albo świadomie i rozmyślnie - z
czego wyniknie samo-afirmacja oraz samo-uprawnienie a więc moc i siła.
======================
>> Czemu warunkująca nas rzeczywistość ma być białą plamą, a nie czarną
>> lub zieloną? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że uznając ów wymiar za
>> plamę, implicytnie negujesz go do zera? A przecież zero jest tu
>> równie życzeniowe jak i każdy inny konkret. Jaką posiadasz podstawę,
>> aby wybrać sobie akurat tę liczbę z nieskończonego spektrum, przy
>> braku jakichkolwiek obiektywnych kryteriów?
>
> To jest metafora, idiom: "biała plama" -> teren nie poznany, nie
> zaznaczony na mapie. Wynika z faktu że wymiar ?, jest niepoznawalny.
> Nie sprowadzam go do zera, mówię tylko że nic pozytywnego nie można o nim
> powiedzieć, możesz mówić tylko czym nie jest.
Wiem, że to metafora. Jednak akurat taka metafora odnośnie
NIESKOŃCZONEGO POTENCJAŁU to redukcjonizm, albo nawet negacja. Na
temat wymiaru nieznanego nie można twierdzić ani czym jest, ani czym
nie jest w konkretnym sensie. Natomiast można twierdzić wszytko
odnośnie tego czym ewentualnie być MOŻE. A następnie można sobie
obrać dowolną wersję, dla własnych potrzeb.
Masz jednak rację, bo jest jeden wyjątek. Z naszej perspektywy,
WYMIAR NIEZNANY nie jest tym samym co lokalnie dostępny nam wymiarem w
poznaniu. Tyle można stwierdzić, ale to wszystko.
>> Fakt że coś jest nieznane i niepoznawalne, oznacza że potencjalnie ma
>> prawo zawierać absolutnie wszystko, bo niczego nie da się weń ani
>> potwierdzić ani wykluczyć. Mamy więc tu do czynienia z najszerszym
>> wachlarzem potencjałów, w świetle którego wszystko co jest nam
>> lokalnie znane pozostaje wiecznie warunkowe. I to wszystko co da się
>> rzec na ten temat - z obiektywnego punktu widzenia.
>
> Nie nie oznacza, to tak jak byś powiedział na jakiś temat kłamstwo i
> twierdził że jest prawdą bo nikt ci nie udowodni że jest kłamstwem,
> ponieważ nikt nie zna prawdy.
Skoro nikt nie zna prawdy to czemu myślisz że to kłamstwo?
> Poza tym zauważ że nawet gdyby, to i tak twoje twierdzenie x1 jest tylko
> jednym z możliwych ze zbioru (x1, x2, ..., xn, xoo), a więc jego
> prawdopodobieństwo to limes 1/oo -> 0.
Jeszcze raz podkreślam: obieram na przykład x783504 z wachlarza (x-oo
--> xoo) i jednocześnie potwierdzam, że to WIARA a nie FAKT. Mam więc
całkowite prawo na tym bazować własną interpretację rzeczywistości. W
ten sposób czynię ów niewykluczony oraz możliwy wariant, x783504,
rzeczywistością w mojej skali lokalnej. Dzięki temu jestem o wiele
bardziej do przodu niż ci, co to nie dokonali żadnego wyboru lub
domniemywają x0.
NIESKOŃCZONY POTENCJAŁ to źródło do którego możesz sięgnąć po
najśmielsze ideały - i realizować je, jeśli Cię na to stać.
>> Subiektywnie natomiast, każdy ma prawo czynić dowolne projekcje
>> odnośnie tego co jego zdaniem stanowi najbardziej wstępne zasady
>> bytu. I tak jest. W ten właśnie sposób (świadomie lub domyślnie)
>> przypisujemy światu nasze założenia a następnie budujemy naszą
>> rzeczywistość w ramach owych założeń/uprzedzeń/przesądów/wstępnych
>> przekonań.
>
> To że nic nie wiemy o "najbardziej wstępnej zasadzie bytu", to nie
> założenie tylko fakt. Każdy może twierdzić cokolwiek o czymkolwiek ale,
> jeszcze raz powtarzam, nie są to twierdzenia w ŻADEN sposób uprawnione.
Niech i ja jeszcze raz powtórzę: założenia są konieczne. Przy braku
obiektywnych kryteriów, posługujesz się kryteriami subiektywnymi.
Twój stosunek do rzeczywistości nadrzędnej może powstać świadomie lub
podświadomie. Jednakże, być musi - tak czy inaczej, w oparciu o
jakieś założenie.
Bez pewnego, wstępnego do niej podejścia (nieuprawnionego po Twojemu,
bo nie popartego faktami) nie posiadałbyś żadnej wizji
rzeczywistości. Bez arbitralnie wybranego wstępnego aksjomatu nie
mógłby powstać żaden system. A więc WIARA otwiera Ci drzwi.
>> WIARA w nihilizm jest więc obiektywnie równorzędna jak i religijne
>> domniemania, że coś nas jednak łączy z nadrzędnym wymiarem bytu - tyle
>> że w nihilizmie jest zakodowana samo-negacja, podczas gdy uniwersalna
>> integralność to poczucie samo-utwierdzenia. Skoro obje wersje są
>> obiektywnie równe, dlaczego więc wybierać tą która nas utrąca?
>
> Niepoznawalność to niepoznawalność, co ma piernik do wiatraka.
Niepoznawalność to niepoznawalność, a piernik do wiatraka ma to, że
Twój nihilizm, który implicytnie redukuje nieskończony potencjał, jest
wyborem x0 - równie przypadkowym i "nieuprawnionym" jak i każdy inny
wybór.
Oczywiście masz doń prawo, jeżeli pamiętasz że to tylko twoja WIARA a
nie FAKT - z tym, że taka akurat wiara to żałosny kompromis, który
cię umniejsza.
=======================================
>>> Jakie są skutki uwierzenia we własne (lub gorzej - cudze) fantazmaty
>>> wystarczająco wyraźnie pokazuje nam historia. Ludzkość od wieków
>>> gnębiona
>>> jest przez różnorakie religie, od judaizmu rozpoczynając a na islamie
>>> kończąc. Ludziom zwykle najgorzej się żyło (żyje) kiedy wpływ religii
>>> był
>>> na społeczeństwo największy.
>
>> Z historią bądź ostrożny. Historię piszą tylko zwycięzcy. A robią to
>> w ten sposób, aby wzmacniać i podtrzymywać trendy dzięki którym inni
>> pozwalają się im dominować. Nie muszą koniecznie kłamać (choć
>> świetnie potrafią!), ale wystarczy aby eksponowali pewne historyczne
>> aspekty a pomijali inne - i już popadniesz w wypaczenie.
>
>> Jak wszystko inne, religie potrafią mieć wspaniałe przejawy jak i
>> błędne oraz zacofane. Nie popadaj więc w indoktrynację na podstawie
>> wtórnych przekazów. Wyciągaj wnioski głównie z własnych,
>> bezpośrednich doświadczeń.
>
> Ok, zgoda, temat zbyt "śliski".
>
>>>> Skoro "ostateczna rzeczywistość" jest (z definicji) niepoznawalna,
>>>> wobec tego można na jej temat twierdzić wszystko - lub nic, jeśli
>>>> wolisz. Na tym właśnie polega wolność, która z niej wynika.
>
>>> Mogę twierdzić cokolwiek o czymkolwiek, ale to nie czyni moich sądów
>>> uprawnionymi.
>
>> Nie, nie czyni, ale nie czyni ich również nieuprawnionymi. Rzecz w
>> tym abyś zawsze pamiętał, że cokolwiek byś o tym nie twierdził to nie
>> będą obiektywne fakty lecz propozycje, domniemania, hipotezy - czyli
>> wiara, którą adoptujesz z subiektywnych względów, dla potrzeb
>> własnych, indywidualnych.
>
> Czyni, to mnożenie bytów ponad miarę.
W związku z tym, że nad światem góruje wymiar nieznany, każdy ma prawo
ustanawiać własną interpretację rzeczywistości i tworzyć w stosunku do
niej własne odniesienie.
Jeśli wstępne założenia nie będą nam narzucane jako obowiązujące
dogmaty, to być może z czasem da się ustalić czy nie ukaże się jakaś
ogólna, wspólna tendencja, charakterystyczna dla ludzkich istot.
Jednakże, wpajanie nam jednej, jedynie słusznej interpretacji w imię
"usuwania bytów ponad miarę" to despotyzm i tyrania.
>>> Jakiekolwiek twierdzenie, o warunkującej nas podstawie
>>> rzeczywistości, jest nie tylko nieuprawnione, ale nie jest nawet
>>> prawdopodobne.
>
>> ...włącznie z nihilistycznym twierdzeniem, które neguje ową podstawę,
>> ignoruje ją i sprowadza do zera.
>
> No nie, to "wymiarze ?" jest w końcu niepoznawalny, czy nie jest?
Jest. Dlatego 'anything goes'! ;-)
>>> Prawdopodobne jest że na skutek rzutu monetą wypadnie
>>> reszka, że po rzucie kością wypadną trzy oczka itd.
>
>> Tak, skoro warunki są znane, prawdopodobieństwo rezultatów może być
>> ściśle określone. A skoro warunki nie są znane, gama potencjalnych
>> rezultatów sięga nieskończoności.
>
> Ale skoro nic o gamma nie wiemy, to nie wiemy również czy nasza teza się w
> nim zawiera.
Wiemy na 50%, co daje nam wybór: tak lub nie.
>>> Żeby mówić o
>>> prawdopodobieństwie jakiegoś zdarzenia musimy cokolwiek chociaż o
>>> warunkującej je rzeczywistości wiedzieć. Tu jednak tak nie jest nie
>>> wybieramy ze zbioru "omega" hipotez każdej o prawdopodobieństwie 1/moc
>>> omega, my nie mamy żadnego w ogóle pojęcia o naturze obiektu naszego
>>> domniemania.
>
>> Wobec czego, NIC nie redukuje nieskończonego potencjału. Choć nic nie
>> jest w tej sytuacji od wykazania, to jednak teoretycznie możliwe jest
>> ABSOLUTNIE WSZYSTKO. Dlaczego więc chciałbyś podmienić oo na 0?
>
> Nie oo -> 0, ale Nieznane/Niepoznawalne -> Nieznane/Niepoznawalne.
Nieznane/Niepoznawalne to potencjalnie WSZYSTKO, a więc oo.
>>> To jak strzelanie, w ciemną noc z łuku, z zawiązanymi oczami,
>>> do tarczy tarczy, o której nie wiadomo gdzie jest, ba nie wiadomo czy w
>>> _ogóle_ jest. O trafieniu do takiej tarczy nie możemy nawet powiedzieć
>>> że
>>> jest prawdopodobne, skoro nie wiemy nawet czy tarcza istnieje.
>
>> Zgoda, jak już mówiłem, konkrety są tu raczej naiwne (choć też nie
>> wykluczone!). Jednakże jako jednostka, chciał nie chciał,
>> ustosunkowujesz się JAKOŚ do najszerszego wymiaru bytu - świadomie lub
>> nie.
>
>> Jeśli go ignorujesz i negujesz, to wynikają z tego pewne konsekwencje
>> w Twojej psychice. Podobnie jest jeśli Cię on przeraża i napawa
>> lękiem, albo jeśli ufasz mu, utożsamiasz się z nim i jednoczysz.
>
>> Te domyślne, wstępne założenia to podstawy na których powstaje twoja
>> psychika, a na szerszą skalę w ten oto sposób powstają radykalnie
>> odmienne cywilizacje.
>
> Nie ignoruje i neguje, tylko uznaje fakt niepoznawalności.
Ale nie bierzesz pod uwagę całej gamy wynikających z tego możliwości.
>>>> I choć wszelkie konkretne o niej tezy to nie wiedza lecz wiara, to
>>>> jednak jeśli uznasz ów najszerszy wymiar za swój wstępny punkt
>>>> odniesienia, wówczas staniesz się wolny i suwerenny.
>
>>>> Moim skromnym zdaniem, taka jest właśnie geneza wszelkich religii -
>>>> zanim z czasem nie spróchnieją i nie zatracą esencjonalnych znaczeń na
>>>> rzecz form, kultów i dosłownych interpretacji symbolicznych ujęć.
>
>>> Moim zdaniem genezą wszelkich religii jest "egoizm" w myśleniu każdego
>>> człowieka. Zanim powstał formalny, "odczłowieczony" język opisu
>>> rzeczywistości (vide matematyka, fizyka), interpretowaliśmy ją zawsze w
>>> odniesieniu do własnego "Ja", obarczając ją przy tym cechami których
>>> nigdy
>>> nie posiadała i tak np. gdzieś po między Tygrysem i Eufratem wiał
>>> północny
>>> wiatr, który powodował susze, a w wraz z nim pojawiała się szarańcza, co
>>> myślał o tym człowiek? A no myślał że ponieważ wiatr "źle mu robi" to
>>> musi
>>> być zły, jest złą istotą, stał się później demonem.
>
>> Racja że "egoizm" o którym piszesz faktycznie w pewnym stopniu
>> charakteryzuje wszystkich. Zauważ jednak, że "odczłowieczenie", czyli
>> negacja siebie oraz innych pod pozorem obiektywnego racjonalizmu,
>> wcale egoizmu nie umniejsza. Przeciwnie, powołujący się na naukę,
>> odczłowieczeni materialiści są zdolni do wręcz ekstremalnych zbrodni w
>> imię zaspakajania własnych, egoistycznych chuci.
>
>> Jeśli usuniesz człowieczeństwo, usuniesz też wszelką etykę i
>> powiązanie z ludźmi. Wówczas pozostanie już tylko spotęgowany i
>> zezwierzęcony egoizm. Nie przez przypadek w naszej świetlanej,
>> zachodniej cywilizacji człowiek jest traktowany jako przedmiot, lub
>> narzędzie do wykorzystania.
>
>> Po drugie, własne 'Ja' a więc nacisk na jakości własnych doznań to
>> rzecz uniwersalna. Nikt nie chce boleści ani cierpień, wszyscy zaś
>> pragną najpełniejszego szczęścia, na każdym szczeblu i etapie życia.
>
>> Ideologie które w imieniu rzekomego 'racjonalizmu' tego nie uznają to
>> walna degradacja. Jakie mogą być inne motywacje, jeśli wyeliminujemy
>> z systemu ludzkie potrzeby i pragnienia?
>
>>> Został uczłowieczony poprzez przypisanie mu cech których nie miał,
>>> relacja
>>> człowiek-wiatr została zinterpretowana jako złośliwość zostały mu
>>> przypisane intencje, został uczłowieczony, stał się demonem. Takie
>>> przypadki można mnożyć w nieskończoność, a to "ziemia się gniewa"
>>> (trzęsienia), a to bogini JakaśTam grzmi, jest więc zła (wulkan), złóżmy
>>> jej ofiarę przebłagalną itd. Jaki człowiek tacy jego bogowie.
>
>> Wystosowałeś bardzo ciekawy argument i przedstawiłeś go nawet
>> zgrabnie. Owszem, zacofane prymitywy zawsze mogą wikłać się nonsensach
>> i czynić prześmieszne bzdury - bez względu na przypisywane im
>> ideologie. Niemniej, ocena wyrwanych z kontekstu rzekomych faktów
>> sprzed setek lub tysięcy lat to nieco tak jak "strzelanie, w ciemną
>> noc z łuku, z zawiązanymi oczami, do tarczy, o której nie wiadomo
>> gdzie jest". ;-)
>
>> Odnośnie świadomości jest tak: znasz jedynie własną świadomość, zaś
>> inne tylko domniemywasz. Możesz więc zakładać, że świadomość jest
>> samoistnym, najbardziej pierwotnym, uniwersalnym bytem, warunkującym
>> wszystko pozostałe - włącznie z wiatrem, ziemią i wulkanem.
>
>> Z drugiej strony, możesz ją solipsystycznie uznać za własną, wyłączną
>> i jedną jedyną. No a poza tym, możesz równie dobrze przyjąć
>> niekończenie wiele pośrednich proporcji.
>
>> Jak jest rzeczywiście jest nie do ustalenia. Świadomość to rzecz z
>> gruntu subiektywna, wobec czego żadne naukowe metody się jej nie
>> imają.
>
>> Na przykład, brak jakichkolwiek oznak świadomości w przydrożnym
>> kamieniu, nie WYKLUCZA wcale, że ona może tam mimo wszystko być, choć
>> milczy.
>
>> Z drugiej zaś strony, u kogoś kwintesencjonalnie odczuwającego, np. u
>> Twojej Mamy, sugestywne formy wyrazu wewnętrznych odczuć, jej gesty,
>> słowa, uśmiechy, wyrazy twarzy czy uczuciowe reakcje, również nie
>> GWARANTUJĄ że nie jest ona mistrzowsko skonstruowanym robotem, który
>> sztucznie i mechanistycznie generuje złudne oznaki świadomości, której
>> naprawdę nie posiada.
>
>> Ustalamy więc co jest zewnętrzną świadomością a co nie, ze względu na
>> nasze własne, subiektywne widzi_mi_się, a nie ze względu na
>> weryfikowalne dowody. Kto więc wie, czy słuszniej mówisz Ty, czy też
>> ci starożytni mędrcy między Tygrysem i Eufratem?
>
> Wszystko sprowadza się do myślowych narzędzi jakimi opisujemy nasze
> poznanie. Człowiek nie jest białą kartą i choć pierwotnie nie posiada
> abstrakcyjnych idei, to posiada idee takie jak bul, przyjemność, złość
> itd. Każde słowo jakiego nie znamy to jakaś idea której nie jesteśmy
> świadomi.
>
> Jakimi narzędziami człowiek dysponuje, takimi opisuje świat. Dlatego
> człowiek wcześniejszy/prymitywniejszy, który ma mniej wyrobione, myślowe
> narzędzia, których wyrobienie wymaga świadomego wysiłku, wszędzie widzi
> bogów i demony.
>
> Postęp w tworzeniu tych narzędzi prowadzi do powstania "odczłowieczonej"
> matematyki i fizyki, odczłowieczonej bo właściwym narzędziem do
> "mierzenia" ziemi jest geometria, a nie idee pierwotniejsze takie jak
> "przyjemne", "bolesne", "złe" etc.
> Na tym polegał właśnie błąd Babilończyków, którzy widzieli demona Pazuzu,
> tam gdzie powinni widzieć tylko wiatr.
> I właśnie to miałem na myśli pisząc o swoistym "egoizmie" jaki
> charakteryzuje Człowieka. Chodziło mi o przykładanie "niewłaściwej
> linijki" do mierzonej rzeczy.
Widzisz, przyjemność i ból, a na głębszym szczeblu rozkosz i
cierpienie, to nie tyle narzędzia myślowe co podstawowe motywacje dla
każdego. One powinny pozostać w światopoglądzie jako nadrzędne
priorytety. Myślowe narzędzia mogą powstawać i doskonalić się tuż
obok, ale nie powinny ich wypierać. Wszelkie ustalenia posiadają wagę
wyłącznie dlatego, że w jakiś sposób odnoszą się do ludzkich potrzeb.
Dlatego bogowie i demony, czyli potrzeba aby unikać cierpień oraz
dążyć do szczęścia, to przyczyna dla której powstają wszystkie
narzędzia - nawet te najbardziej racjonalne i zaawansowane. Natomiast
ludzie, którzy o tym zapominają to już nie ludzie a tylko
zaprogramowane roboty.
>>> Wszystko to z powodu interpretowania rzeczywistości poprzez własne
>>> "Ja", z
>>> powodu swoistego "egoizmu" w myśleniu który karze nam patrzeć na
>>> wszystko
>>> co nas spotyka, poprzez pryzmat samego siebie. To co jest uprawnione w
>>> relacji człowiek <-> człowiek, czy nawet człowiek <-> społeczeństwo,
>>> zawodzi w zestawieniu człowiek <-> świat.
>
>>> Moim zdaniem taka jest właśnie geneza wszelkich bogów i religii,
>>> nieuprawnione obdarzenie "życiem" (uczłowieczenie) drugiego przedmiotu
>>> relacji "Ja" <-> "Nie Ja".
>
>> Twoje twierdzenie, że jakoby należałoby odnosić się do rzeczywistości
>> z pominięciem samego siebie jako podmiotu to już skrajny upadek.
>> Relacja w której brakuje podmiotu to relacja ułomna. Fakt, że prawie
>> taka jest obecna norma, bo na przestrzeni wieków w tym właśnie
>> kierunku prano nam mózgi. W rezultacie wielki procent ludności w
>> zachodniej cywilizacji popadł w odczłowieczenie. Skryte elity czynią
>> tak po to, aby nas uprzedmiotować, pozbawić poczucia integralnej
>> samoistności i ostatecznie ujarzmić.
>
>> Dlatego wpajają nam jako normę relację człowiek<->społeczeństwo, w
>> oderwaniu od szerszego kontekstu. Wówczas, poprzez manipulację
>> społecznego bytu, określają nam świadomość. Natomiast niezawisłość,
>> suwerenność oraz własną skalę wartości ustanawiasz mając za ostoję
>> własną relację z najszerszym wymiarem - Ja<->Wszechbyt. Dlatego jest
>> on najważniejszy.
>>>> Rozumiejąc że niepoznawalność ostatecznego wymiaru jest uniwersalna i
>>>> wspólna dla wszystkich, będziesz odnosił się do rzeczywistości po
>>>> swojemu i nie będziesz podlegał już żadnym afiszującym się
>>>> autorytetom. Żadne naciski ani wypaczenia na skali lokalnej nie będą
>>>> już w stanie zniekształcić wrodzonego ci systemu wartości.
>
>>> Wrodzonego systemu wartości? Proszę cię, o jakim systemie mówisz? Jedyne
>>> co jest wrodzone to "moralność Kalego" (vide ludność pierwotna, Afryka
>>> itp.), dlatego potrzebna jest "kultura" żeby normowała wzajemne
>>> stosunki w
>>> społeczeństwie. Mit "szlachetnego dzikusa" jest tylko mitem właśnie,
>>> potwierdzają to wszystkie historyczne obserwacje tzw. nieucywilizowanych
>>> ludów itp. Człowiek pierwotnie (i chyba do końca) jest _egoistą_, to
>>> kultura (cywilizacja) łagodzi dopiero te zapędy.
>
>>> Rozumienie że kultura, cywilizacja, są arbitralne, nie sprawia że będę
>>> postępować jak mi się żywnie podoba. Źródła norm społecznych nie trzeba
>>> szukać wcale w jakimś wydumanym ostatecznym metafizycznym bycie,
>>> najczęściej jest nim zwykła przyziemna konieczność.
>
>>>> Gdyby nie to że żyjesz w kokonie dominującej Cię cywilizacji,
>>>> prawdopodobnie sam byś do tego doszedł.
>
>>>> AW
>
>>> To życie w tym kokonie umożliwiło mi samodzielne myślenie, boję się
>>> pomyśleć co by było gdybym żył w cywilizacji islamu, albo Korei
>>> północnej.
>
>>> Podobno Platon zwykł był składać raz w roku ofiarę dziękczynną bogom, za
>>> to że: urodził się Grekiem nie barbarzyńcą, człowiekiem wolnym nie
>>> niewolnikiem i mężczyzną nie kobietą.
>
>>> Podobnie Ja, pomimo licznych jej wad doceniam kulturę w której przyszło
>>> mi
>>> żyć, wszyscy (w tym musisz przyznać i ty) jesteśmy "dziećmi" swoich
>>> czasów
>
>> To temat osobny, sam w sobie złożony i niemały. Pisałem o tym już nie
>> raz - wszystkiego teraz powtarzać nie będę. Mylisz się jednak grubo.
>> Żyjąc w Islamie lub północnej Korei bałbyś się pomyśleć o
>> konsekwencjach życia w Europie. Każda kultura wpaja ci arbitralne,
>> lokalnie uwarunkowane uprzedzenia co do innych kultur, oraz oślepia
>> cię co do szerszego wymiaru.
>
> Oczywiście, napisałem przecież że wszyscy jesteśmy od kultury zależni, że
> jesteśmy "dziećmi swoich czasów". Dlatego właśnie mam świadomość "co by
> było gdyby", tzn. gdyby przyszło mi żyć w Korei północnej, w państwie
> islamskim itp. w pierwszym przypadku kłaniałbym się prawdopodobnie przed
> portretem Kim Dzong Ila i uważałbym (musiałbym uważać) go za boga, w
> przypadku drugim, pięć razy dziennie kłaniałbym się przed wielkim czarnym
> kamieniem w Mekce. Obie kultury tłumią indywidualizm, ograniczają wolność
> myśli i wyznania. Tym bardziej więc doceniam kulturę europejską.
>
> Żeby ta dyskusja nie zamieniła się w kłótnie nad "wyższością Świąt
> Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia", podaję ci konkretne
> argumenty odróżniające od siebie podane kultury, ich wady i zalety.
> Nasza kultura zachodnia ma tę olbrzymią przewagę nad wymienionymi, że
> możesz myśleć i mówić co ci się żywnie podoba, w tym różne niestworzone
> bzdury (niestety), kiedy i gdzie - powiedz mi - jednostka miała większe w
> tym względzie możliwości.
Zachodnia kultura jest najbardziej zdominowana przez globalistyczne
elity. Dlatego elity posługują się nią jak narzędziem, aby niszczyć
inne, bardziej samoistne kultury (np. islamistyczne) i aby zawładnąć
światem. Przykład: atak USA na Irak, przygotowania do wojny
nuklearnej z Iranem.
Owszem, możesz tu mówić co ci się żywnie podoba, ale nie dlatego aby
się efektywnie komunikować i dochodzić do wspólnych ustaleń,(co byłoby
potrzebne w prawdziwej demokracji) - lecz przeciwnie, po to, aby
powstawał większy chaos. W imię wolności słowa media i establishment
wprowadzają wieloraki, nieustanny jazgot, który zagłusza wszelkie
treści i powoduje, że społeczeństwa popadają w otumanienie i
otępienie.
> Obie ideologie, teizm i konsumpcjonizm manipulują jednostką, ale
> konsumpcjonizm ma tę (wielką), zaletę że nie ukrywa swych celów pod
> płaszczykiem szczytnych ideałów i wielkich słów. Wszyscy sobie zdajemy
> sprawę co to jest reklama, konsument ma wybór (w tym wybór nie bycia
> konsumentem), religijny fanatyk - nie.
Konsumpcjonizm jest krótkowzroczny ze strony konsumentów, ale ma
ukryty cel, wprowadzony przez inżynierię społeczną. Nie jest po to,
aby cokolwiek ulepszać, ani nawet po to aby mieć zeń dochody. Jest
zaś stosowany dlatego, aby odizolować społeczeństwa od
samowystarczalnych praktyk i uzależnić je od usług oraz produktów,
których nie będą w stanie wytwarzać same, bez powiązań z
globalistycznym systemem. W ten sposób, jeśli społeczeństwo nie
zechce podporządkować się dyktatom systemu, wówczas będzie bardzo
łatwo szachowane ekonomicznie. Dlatego tak strasznie plują dziś na
Białoruś, która się temu nie poddaje, lecz próbuje być niezależna i
suwerenna.
>> Kultura rodzima, autentyczna, która powstała spontanicznie, to jeszcze
>> pół biedy, bo taka kultura mimo nieuniknionych ograniczeń
>> odzwierciedla jednak naturalne procesy. To coś w rodzaju wilczego
>> stada.
>
> Zgoda.
>
>> Natomiast kultura manipulowana odgórnie poprzez wycwanionych speców,
>> posiadających wyrafinowane metody oraz nieograniczone środki, tak jak
>> obecnie w zachodniej cywilizacji - to już stado hodowlanego bydła!
>
> Masz wybór, nie jesteś lemingiem, nie musisz ślepo podążać za stadem.
To tylko teoria. W praktyce, manipulatorzy stosują wypróbowane chwyty
aby dominować psychologię mas. Pranie mózgów trwa i podatność na
manipulacje pogłębia się z czasem. Wpajają ludziom odruchowe reakcje,
propagują krótkowzroczność, utrudniają krytyczne myślenie oraz
zdolność koncentracji. Indoktrynacja utrąca szczególnie silnie na
nowe pokolenia.
>> Jeśli odpowiada Ci chodzenie w kieracie i wylegiwanie się na
>> wyznaczonym ci pastwisku to w porządku - nie wychylaj w takim razie
>> nosa poza swój kulturowy kokon.
>
> A co to niby jest ten kierat? Gdzie masz tę swoją "złotą klatkę", powiedz
> mi. Człowiek bez kultury jest niewiele lepszy od dzikiego zwierzęcia.
Kierat to SYSTEM. Obecna "kultura" wiedzie właśnie ku zezwierzęceniu.
> Gdybyś przeniósł neandertalczyka z przed 70k lat w nasze czasy, równie
> łatwo nauczyłby się korzystać z komputera, co ty. Ale gdybyś ty się
> przeniósł 70 000 lat wstecz, biegałbyś z zaostrzonym patykiem nago po
> lesie.
!!!
> Nikt nie jest "samotną wyspą", Człowiek jest "zwierzęciem" stadnym
> (umiarkowanie). Dlatego polecam wziąć sobie do serca słowa C. G. Junga:
>
> "[...] Różność prowadzi do bytu osobnego. Byt osobny jest przeciw
> wspólnocie. Ale przez wzgląd na słabość człowieka wobec bogów i demonów i
> ich przemożnego prawa wspólnota jest konieczna. Dlatego niech tyle tylko
> będzie wspólnoty, ile konieczne nie przez wzgląd na ludzi, lecz przez
> wzgląd na bogów. Bogowie przymuszają was do wspólnoty. Ile was
> przymuszają, tyle trzeba wspólnoty więcej szkodzi. [...]"
> http://integra.xtr.pl/carl-gustav-jung-vii-sermones-
ad-mortuos/417
>
> Które - choć nieco egzaltowane - dobrze oddają moją opinię na ten temat.
!!!
>> Ale jeśli kiedyś zdasz sobie sprawę, że 'kultura' zaprogramowała cię w
>> pewien bardzo specyficzny sposób - jeden z wielu możliwych, choć
>> sztuczny i ograniczający - wówczas być może zechcesz zwrócić się ku
>> bardziej esencjonalnym realiom, gdzie sięgnąć można po absoluty oraz
>> poznawać własną, niezmąconą naturę. Gnothi seauton.
>
>>> Pozdrawiam Khonsu
>
>> Ukłony,
>
>> AW
>
> Ależ do prawdy drogi AW kultura z pewnością mi w tym nie przeszkadza.
>
> Pozdrawiam khonsu.
Mógłbym powiedzieć o wiele więcej odnośnie spraw społeczno-
politycznych, ale to byłoby odbieganie od tematu. Powiem jednak
tyle: zachodnią cywilizacją rządzą te same nietknięte elity, które
nie tak dawno temu finansowały i powoływały do życia faszyzm oraz
komunizm. A robiły tak po to, aby stworzyć zjednoczoną Europę, a w
dalszej kolejności zjednoczony, podporządkowany sobie świat. Nadal
mają się w najlepsze, pozostają bezkarni i wpływowi.
Chodzi o centralne banki, czyli o stojącą w cieniu finansjerę, złożoną
z bardzo dawnych, wręcz starożytnych, arystokratycznych rodów. To oni
od pokoleń dyrygują historią, a ich wpływ na społeczeństwa pogłębia
się wraz postępem nauki i techniki.
To są rasiści, dla których jesteśmy szkodnikami, których należy
wytępić. Chcą obalić wszelkie samostanowienie a więc twoją kulturę
oraz twoje poczucie tożsamości narodowej. Dlatego drążą ci mózg i
wpajają fałszywe dogmaty.
Dlatego wydaje Ci się, że wiesz co było 70000 lat temu, choć straciłeś
rozeznanie co do kultury, mentalności oraz ideałów twoich własnych
dziadów pradziadów, sprzed kilku pokoleń.
I choć na pewno Cię tym argumentem teraz nie przekonam, to bardzo
niedługo stanie się on oczywistością. Niestety.
AW
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2011-11-15 13:05:24
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4> On Thu, 10 Nov 2011 06:59:38 +0100, AW <d...@g...com> wrote:
[...]
>> Zauważ, że nie podsuwam Ci tutaj swojego zdania na temat
>> niezgłębionych czeluści, lecz twierdzę jedynie, że każde na ich temat
>> zdanie jest jednakowo słuszne/niesłuszne, a to z tego względu, że ów
>> wymiar jest z definicji niepoznawalny.
>
>> Chciejstwo jest zaś nieuniknione. Nie obraź się, ale Twoje zdanie to
>> też chciejstwo, bo wspomagasz nim sobie swoje redukcjonistyczne
>> podejście. W tym też i rzecz - wymiar niepoznawalny może wspomagać
>> KAŻDEGO.
>
> Nie zrozumiałeś mnie; twierdzenie że podstawa bytu (nazwijmy go wymiarem
> alfa) jest niepoznawalna nie jest chciejstwem, zgodziliśmy się co do tego.
> Nie można więc na jego temat sądzić czegokolwiek, wszystkie te sądy będą
> bowiem równie nieuprawnione. Co do tego się zgadzamy.
Tak. Niech tylko dodam: nieuprawnione/uprawnione. Żadnej tezy tu nie
udowodnisz, ani żadnej nie obalisz.
> Ty jednak twierdzisz że ponieważ nic o "wymiarze ?" nie wiemy, możemy
> sądzić o nim wszystko, tak nie jest. To że czegoś o czymś nie wiemy, nie
> znaczy wcale że każda odpowiedź jest jednako uprawniona.
Jest. Skoro nie istnieją żadne przesłanki aby jakąkolwiek tezę
potwierdzić lub podważyć, wobec tego KAŻDA teza jest tu jednakowo
uprawniona/nieuprawniona. Takie uprawnienie wynosi dokładnie 50% a to
dlatego, że odwrotność danej tezy jest też równie prawdopodobna.
Wybór zaś należy do Ciebie.
> Zauważ że popadasz tutaj w sprzeczność, twierdzisz jednocześnie że wymiar
> ? jest niepoznawalny, potem że jest "tym czy tamtym", przecząc tym samym
> swojej pierwotnej tezie o niepoznawalności, z której to twierdzenie
> wywnioskowałeś. To jakbyś twierdził że q = ~q.
Sprzeczności nie ma. Twierdzę, że mamy do czynienia z wymiarem
niepoznawalnym, który MOŻE być "tym czy tamtym", choć nie musi.
Ponadto, twierdzę że jako istoty świadome, MUSIMY jakoś się
ustosunkować do owego wymiaru, albo bezwiednie i domyślnie - z czego
obecnie wynika samo-negacja i upadek, albo świadomie i rozmyślnie - z
czego wyniknie samo-afirmacja oraz samo-uprawnienie a więc moc i siła.
>> Czemu warunkująca nas rzeczywistość ma być białą plamą, a nie czarną
>> lub zieloną? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że uznając ów wymiar za
>> plamę, implicytnie negujesz go do zera? A przecież zero jest tu
>> równie życzeniowe jak i każdy inny konkret. Jaką posiadasz podstawę,
>> aby wybrać sobie akurat tę liczbę z nieskończonego spektrum, przy
>> braku jakichkolwiek obiektywnych kryteriów?
>
> To jest metafora, idiom: "biała plama" -> teren nie poznany, nie
> zaznaczony na mapie. Wynika z faktu że wymiar ?, jest niepoznawalny.
> Nie sprowadzam go do zera, mówię tylko że nic pozytywnego nie można o nim
> powiedzieć, możesz mówić tylko czym nie jest.
Wiem, że to metafora. Jednak akurat taka metafora odnośnie
NIESKOŃCZONEGO POTENCJAŁU to redukcjonizm, albo nawet negacja. Na
temat wymiaru nieznanego nie można twierdzić ani czym jest, ani czym
nie jest w konkretnym sensie. Natomiast można twierdzić wszytko
odnośnie tego czym ewentualnie być MOŻE. A następnie można sobie
obrać dowolną wersję, dla własnych potrzeb.
Masz jednak rację, bo jest jeden wyjątek. Z naszej perspektywy,
WYMIAR NIEZNANY nie jest tym samym co lokalnie dostępny nam wymiar w
poznaniu. Tyle można stwierdzić, ale to wszystko.
>> Fakt że coś jest nieznane i niepoznawalne, oznacza że potencjalnie ma
>> prawo zawierać absolutnie wszystko, bo niczego nie da się weń ani
>> potwierdzić ani wykluczyć. Mamy więc tu do czynienia z najszerszym
>> wachlarzem potencjałów, w świetle którego wszystko co jest nam
>> lokalnie znane pozostaje wiecznie warunkowe. I to wszystko co da się
>> rzec na ten temat - z obiektywnego punktu widzenia.
>
> Nie nie oznacza, to tak jak byś powiedział na jakiś temat kłamstwo i
> twierdził że jest prawdą bo nikt ci nie udowodni że jest kłamstwem,
> ponieważ nikt nie zna prawdy.
Skoro nikt nie zna prawdy to czemu myślisz że to kłamstwo?
> Poza tym zauważ że nawet gdyby, to i tak twoje twierdzenie x1 jest tylko
> jednym z możliwych ze zbioru (x1, x2, ..., xn, xoo), a więc jego
> prawdopodobieństwo to limes 1/oo -> 0.
Jeszcze raz podkreślam: obieram na przykład x783504 z wachlarza (x-oo
--> xoo) i jednocześnie potwierdzam, że to WIARA a nie FAKT. Mam więc
całkowite prawo na tym bazować własną interpretację rzeczywistości. W
ten sposób czynię ów niewykluczony oraz możliwy wariant, x783504,
rzeczywistością w mojej skali lokalnej. Dzięki temu jestem o wiele
bardziej do przodu niż ci, co to nie dokonali żadnego wyboru lub
domniemywają x0.
NIESKOŃCZONY POTENCJAŁ to źródło do którego możesz sięgnąć po
najśmielsze ideały - i realizować je, jeśli Cię na to stać.
>> Subiektywnie natomiast, każdy ma prawo czynić dowolne projekcje
>> odnośnie tego co jego zdaniem stanowi najbardziej wstępne zasady
>> bytu. I tak jest. W ten właśnie sposób (świadomie lub domyślnie)
>> przypisujemy światu nasze założenia a następnie budujemy naszą
>> rzeczywistość w ramach owych założeń/uprzedzeń/przesądów/wstępnych
>> przekonań.
>
> To że nic nie wiemy o "najbardziej wstępnej zasadzie bytu", to nie
> założenie tylko fakt. Każdy może twierdzić cokolwiek o czymkolwiek ale,
> jeszcze raz powtarzam, nie są to twierdzenia w ŻADEN sposób uprawnione.
Niech i ja jeszcze raz powtórzę: założenia są konieczne. Przy braku
obiektywnych kryteriów, posługujesz się kryteriami subiektywnymi.
Twój stosunek do rzeczywistości nadrzędnej może powstać świadomie lub
podświadomie. Jednakże, być musi - tak czy inaczej, w oparciu o
jakieś założenie.
Bez pewnego, wstępnego do niej podejścia (nieuprawnionego po Twojemu,
bo nie popartego faktami) nie posiadałbyś żadnej wizji
rzeczywistości. Bez arbitralnie wybranego wstępnego aksjomatu nie
mógłby powstać żaden system. A więc WIARA otwiera Ci drzwi.
>> WIARA w nihilizm jest więc obiektywnie równorzędna jak i religijne
>> domniemania, że coś nas jednak łączy z nadrzędnym wymiarem bytu - tyle
>> że w nihilizmie jest zakodowana samo-negacja, podczas gdy uniwersalna
>> integralność to poczucie samo-utwierdzenia. Skoro obje wersje są
>> obiektywnie równe, dlaczego więc wybierać tą która nas utrąca?
>
> Niepoznawalność to niepoznawalność, co ma piernik do wiatraka.
Niepoznawalność to niepoznawalność, a piernik do wiatraka ma to, że
Twój nihilizm, który implicytnie redukuje nieskończony potencjał, jest
wyborem x0 - równie przypadkowym i "nieuprawnionym" jak i każdy inny
wybór.
Oczywiście masz doń prawo, jeżeli pamiętasz że to tylko twoja WIARA a
nie FAKT - z tym, że taka akurat wiara to żałosny kompromis, który
cię umniejsza.
[...]
>>> Mogę twierdzić cokolwiek o czymkolwiek, ale to nie czyni moich sądów
>>> uprawnionymi.
>
>> Nie, nie czyni, ale nie czyni ich również nieuprawnionymi. Rzecz w
>> tym abyś zawsze pamiętał, że cokolwiek byś o tym nie twierdził to nie
>> będą obiektywne fakty lecz propozycje, domniemania, hipotezy - czyli
>> wiara, którą adoptujesz z subiektywnych względów, dla potrzeb
>> własnych, indywidualnych.
>
> Czyni, to mnożenie bytów ponad miarę.
W związku z tym, że nad światem góruje wymiar nieznany, każdy ma prawo
ustanawiać własną interpretację rzeczywistości i tworzyć w stosunku do
niej własne odniesienie.
Jeśli wstępne założenia nie będą nam narzucane jako obowiązujące
dogmaty, to być może z czasem da się ustalić czy nie ukaże się jakaś
ogólna, wspólna tendencja, charakterystyczna dla ludzkich istot.
Jednakże, wpajanie nam jednej, jedynie słusznej interpretacji w imię
"usuwania bytów ponad miarę" to despotyzm i tyrania.
>>> Jakiekolwiek twierdzenie, o warunkującej nas podstawie
>>> rzeczywistości, jest nie tylko nieuprawnione, ale nie jest nawet
>>> prawdopodobne.
>
>> ...włącznie z nihilistycznym twierdzeniem, które neguje ową podstawę,
>> ignoruje ją i sprowadza do zera.
>
> No nie, to "wymiarze ?" jest w końcu niepoznawalny, czy nie jest?
Jest. Dlatego 'anything goes'! ;-)
>>> Prawdopodobne jest że na skutek rzutu monetą wypadnie
>>> reszka, że po rzucie kością wypadną trzy oczka itd.
>
>> Tak, skoro warunki są znane, prawdopodobieństwo rezultatów może być
>> ściśle określone. A skoro warunki nie są znane, gama potencjalnych
>> rezultatów sięga nieskończoności.
>
> Ale skoro nic o gamma nie wiemy, to nie wiemy również czy nasza teza się w
> nim zawiera.
Wiemy na 50%, co daje nam wybór: tak lub nie.
>>> Żeby mówić o
>>> prawdopodobieństwie jakiegoś zdarzenia musimy cokolwiek chociaż o
>>> warunkującej je rzeczywistości wiedzieć. Tu jednak tak nie jest nie
>>> wybieramy ze zbioru "omega" hipotez każdej o prawdopodobieństwie 1/moc
>>> omega, my nie mamy żadnego w ogóle pojęcia o naturze obiektu naszego
>>> domniemania.
>
>> Wobec czego, NIC nie redukuje nieskończonego potencjału. Choć nic nie
>> jest w tej sytuacji od wykazania, to jednak teoretycznie możliwe jest
>> ABSOLUTNIE WSZYSTKO. Dlaczego więc chciałbyś podmienić oo na 0?
>
> Nie oo -> 0, ale Nieznane/Niepoznawalne -> Nieznane/Niepoznawalne.
Nieznane/Niepoznawalne to potencjalnie WSZYSTKO, a więc oo.
>>> To jak strzelanie, w ciemną noc z łuku, z zawiązanymi oczami,
>>> do tarczy tarczy, o której nie wiadomo gdzie jest, ba nie wiadomo czy w
>>> _ogóle_ jest. O trafieniu do takiej tarczy nie możemy nawet powiedzieć
>>> że
>>> jest prawdopodobne, skoro nie wiemy nawet czy tarcza istnieje.
>
>> Zgoda, jak już mówiłem, konkrety są tu raczej naiwne (choć też nie
>> wykluczone!). Jednakże jako jednostka, chciał nie chciał,
>> ustosunkowujesz się JAKOŚ do najszerszego wymiaru bytu - świadomie lub
>> nie.
>
>> Jeśli go ignorujesz i negujesz, to wynikają z tego pewne konsekwencje
>> w Twojej psychice. Podobnie jest jeśli Cię on przeraża i napawa
>> lękiem, albo jeśli ufasz mu, utożsamiasz się z nim i jednoczysz.
>
>> Te domyślne, wstępne założenia to podstawy na których powstaje twoja
>> psychika, a na szerszą skalę w ten oto sposób powstają radykalnie
>> odmienne cywilizacje.
>
> Nie ignoruje i neguje, tylko uznaje fakt niepoznawalności.
Ale nie bierzesz pod uwagę całej gamy wynikających z tego możliwości.
[...]
>> Ustalamy więc co jest zewnętrzną świadomością a co nie, ze względu na
>> nasze własne, subiektywne widzi_mi_się, a nie ze względu na
>> weryfikowalne dowody. Kto więc wie, czy słuszniej mówisz Ty, czy też
>> ci starożytni mędrcy między Tygrysem i Eufratem?
>
> Wszystko sprowadza się do myślowych narzędzi jakimi opisujemy nasze
> poznanie. Człowiek nie jest białą kartą i choć pierwotnie nie posiada
> abstrakcyjnych idei, to posiada idee takie jak bul, przyjemność, złość
> itd. Każde słowo jakiego nie znamy to jakaś idea której nie jesteśmy
> świadomi.
>
> Jakimi narzędziami człowiek dysponuje, takimi opisuje świat. Dlatego
> człowiek wcześniejszy/prymitywniejszy, który ma mniej wyrobione, myślowe
> narzędzia, których wyrobienie wymaga świadomego wysiłku, wszędzie widzi
> bogów i demony.
>
> Postęp w tworzeniu tych narzędzi prowadzi do powstania "odczłowieczonej"
> matematyki i fizyki, odczłowieczonej bo właściwym narzędziem do
> "mierzenia" ziemi jest geometria, a nie idee pierwotniejsze takie jak
> "przyjemne", "bolesne", "złe" etc.
> Na tym polegał właśnie błąd Babilończyków, którzy widzieli demona Pazuzu,
> tam gdzie powinni widzieć tylko wiatr.
> I właśnie to miałem na myśli pisząc o swoistym "egoizmie" jaki
> charakteryzuje Człowieka. Chodziło mi o przykładanie "niewłaściwej
> linijki" do mierzonej rzeczy.
Widzisz, przyjemność i ból, a na głębszym szczeblu rozkosz i
cierpienie, to nie tyle narzędzia myślowe co podstawowe motywacje dla
każdego. One powinny pozostać w światopoglądzie jako nadrzędne
priorytety. Myślowe narzędzia mogą powstawać i doskonalić się tuż
obok, ale nie powinny ich wypierać.
Wszelkie ustalenia posiadają wagę wyłącznie dlatego, że w jakiś sposób
odnoszą się do ludzkich potrzeb. Dlatego bogowie i demony, czyli
potrzeba aby unikać cierpień oraz dążyć do szczęścia, to przyczyna dla
której powstają wszystkie narzędzia - nawet te najbardziej racjonalne
i zaawansowane. Natomiast ludzie, którzy o tym zapominają to już nie
ludzie a tylko zaprogramowane roboty.
[...]
>> To temat osobny, sam w sobie złożony i niemały. Pisałem o tym już nie
>> raz - wszystkiego teraz powtarzać nie będę. Mylisz się jednak grubo.
>> Żyjąc w Islamie lub północnej Korei bałbyś się pomyśleć o
>> konsekwencjach życia w Europie. Każda kultura wpaja ci arbitralne,
>> lokalnie uwarunkowane uprzedzenia co do innych kultur, oraz oślepia
>> cię co do szerszego wymiaru.
>
> Oczywiście, napisałem przecież że wszyscy jesteśmy od kultury zależni, że
> jesteśmy "dziećmi swoich czasów". Dlatego właśnie mam świadomość "co by
> było gdyby", tzn. gdyby przyszło mi żyć w Korei północnej, w państwie
> islamskim itp. w pierwszym przypadku kłaniałbym się prawdopodobnie przed
> portretem Kim Dzong Ila i uważałbym (musiałbym uważać) go za boga, w
> przypadku drugim, pięć razy dziennie kłaniałbym się przed wielkim czarnym
> kamieniem w Mekce. Obie kultury tłumią indywidualizm, ograniczają wolność
> myśli i wyznania. Tym bardziej więc doceniam kulturę europejską.
>
> Żeby ta dyskusja nie zamieniła się w kłótnie nad "wyższością Świąt
> Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia", podaję ci konkretne
> argumenty odróżniające od siebie podane kultury, ich wady i zalety.
> Nasza kultura zachodnia ma tę olbrzymią przewagę nad wymienionymi, że
> możesz myśleć i mówić co ci się żywnie podoba, w tym różne niestworzone
> bzdury (niestety), kiedy i gdzie - powiedz mi - jednostka miała większe w
> tym względzie możliwości.
Zachodnia kultura jest najbardziej zdominowana przez globalistyczne
elity. Dlatego elity posługują się nią jak narzędziem, aby niszczyć
inne, bardziej samoistne kultury (np. islamistyczne) i aby zawładnąć
światem. Przykład: atak USA na Irak, przygotowania do wojny
nuklearnej z Iranem.
Owszem, możesz tu mówić co ci się żywnie podoba, ale nie dlatego aby
się efektywnie komunikować i dochodzić do wspólnych ustaleń,(co byłoby
potrzebne w prawdziwej demokracji) - lecz przeciwnie, po to, aby
powstawał większy chaos. W imię wolności słowa media i establishment
wprowadzają wieloraki, nieustanny jazgot, który zagłusza wszelkie
treści i powoduje, że społeczeństwa popadają w otumanienie i
otępienie.
> Obie ideologie, teizm i konsumpcjonizm manipulują jednostką, ale
> konsumpcjonizm ma tę (wielką), zaletę że nie ukrywa swych celów pod
> płaszczykiem szczytnych ideałów i wielkich słów. Wszyscy sobie zdajemy
> sprawę co to jest reklama, konsument ma wybór (w tym wybór nie bycia
> konsumentem), religijny fanatyk - nie.
Konsumpcjonizm jest krótkowzroczny ze strony konsumentów, ale ma
ukryty cel, wprowadzony przez inżynierię społeczną. Nie jest po to,
aby cokolwiek ulepszać, ani nawet po to aby mieć zeń dochody. Jest
zaś stosowany dlatego, aby odizolować społeczeństwa od
samowystarczalnych praktyk i uzależnić je od usług oraz produktów,
których nie będą w stanie wytwarzać same, bez powiązań z
globalistycznym systemem. W ten sposób, jeśli społeczeństwo nie
zechce podporządkować się dyktatom systemu, wówczas będzie bardzo
łatwo szachowane ekonomicznie. Dlatego tak strasznie plują dziś na
Białoruś, która się temu nie poddaje, lecz próbuje być niezależna i
suwerenna.
>> Kultura rodzima, autentyczna, która powstała spontanicznie, to jeszcze
>> pół biedy, bo taka kultura mimo nieuniknionych ograniczeń
>> odzwierciedla jednak naturalne procesy. To coś w rodzaju wilczego
>> stada.
>
> Zgoda.
>
>> Natomiast kultura manipulowana odgórnie poprzez wycwanionych speców,
>> posiadających wyrafinowane metody oraz nieograniczone środki, tak jak
>> obecnie w zachodniej cywilizacji - to już stado hodowlanego bydła!
>
> Masz wybór, nie jesteś lemingiem, nie musisz ślepo podążać za stadem.
To tylko teoria. W praktyce, manipulatorzy stosują wypróbowane chwyty
aby dominować psychologię mas. Pranie mózgów trwa i podatność na
manipulacje pogłębia się z czasem. Wpajają ludziom odruchowe reakcje,
propagują krótkowzroczność, utrudniają krytyczne myślenie oraz
zdolność do koncentracji. Indoktrynacja utrąca szczególnie silnie
nowe pokolenia.
>> Jeśli odpowiada Ci chodzenie w kieracie i wylegiwanie się na
>> wyznaczonym ci pastwisku to w porządku - nie wychylaj w takim razie
>> nosa poza swój kulturowy kokon.
>
> A co to niby jest ten kierat? Gdzie masz tę swoją "złotą klatkę", powiedz
> mi. Człowiek bez kultury jest niewiele lepszy od dzikiego zwierzęcia.
Kierat to SYSTEM. Obecna "kultura" wiedzie właśnie ku zezwierzęceniu.
> Gdybyś przeniósł neandertalczyka z przed 70k lat w nasze czasy, równie
> łatwo nauczyłby się korzystać z komputera, co ty. Ale gdybyś ty się
> przeniósł 70 000 lat wstecz, biegałbyś z zaostrzonym patykiem nago po
> lesie.
!!!
> Nikt nie jest "samotną wyspą", Człowiek jest "zwierzęciem" stadnym
> (umiarkowanie). Dlatego polecam wziąć sobie do serca słowa C. G. Junga:
>
> "[...] Różność prowadzi do bytu osobnego. Byt osobny jest przeciw
> wspólnocie. Ale przez wzgląd na słabość człowieka wobec bogów i demonów i
> ich przemożnego prawa wspólnota jest konieczna. Dlatego niech tyle tylko
> będzie wspólnoty, ile konieczne nie przez wzgląd na ludzi, lecz przez
> wzgląd na bogów. Bogowie przymuszają was do wspólnoty. Ile was
> przymuszają, tyle trzeba wspólnoty więcej szkodzi. [...]"
> http://integra.xtr.pl/carl-gustav-jung-vii-sermones-
ad-mortuos/417
>
> Które - choć nieco egzaltowane - dobrze oddają moją opinię na ten temat.
!!!
>> Ale jeśli kiedyś zdasz sobie sprawę, że 'kultura' zaprogramowała cię w
>> pewien bardzo specyficzny sposób - jeden z wielu możliwych, choć
>> sztuczny i ograniczający - wówczas być może zechcesz zwrócić się ku
>> bardziej esencjonalnym realiom, gdzie sięgnąć można po absoluty oraz
>> poznawać własną, niezmąconą naturę. Gnothi seauton.
>
>>> Pozdrawiam Khonsu
>
>> Ukłony,
>
>> AW
>
> Ależ do prawdy drogi AW kultura z pewnością mi w tym nie przeszkadza.
>
> Pozdrawiam khonsu.
Mógłbym powiedzieć o wiele więcej odnośnie spraw społeczno-
politycznych, ale to byłoby odbieganie od tematu. Powiem jednak
tyle: zachodnią cywilizacją rządzą te same nietknięte elity, które
nie tak dawno temu finansowały i powoływały do życia faszyzm oraz
komunizm. A robiły tak po to, aby stworzyć zjednoczoną Europę, a w
dalszej kolejności zjednoczony, podporządkowany sobie świat. Nadal
mają się w najlepsze, pozostają bezkarni i wpływowi.
Chodzi o centralne banki, czyli o stojącą w cieniu finansjerę, złożoną
z bardzo dawnych, wręcz starożytnych, arystokratycznych rodów. To oni
od pokoleń dyrygują historią, a ich wpływ na społeczeństwa pogłębia
się wraz postępem nauki i techniki.
To są rasiści, dla których jesteśmy szkodnikami, których należy
wytępić. Chcą obalić wszelkie samostanowienie a więc twoją kulturę
oraz twoje poczucie tożsamości narodowej. Dlatego drążą ci mózg i
wpajają fałszywe dogmaty.
Dlatego wydaje Ci się, że wiesz co było 70000 lat temu, choć straciłeś
rozeznanie co do kultury, mentalności oraz ideałów twoich własnych
dziadów pradziadów, sprzed kilku pokoleń.
I choć na pewno Cię tym argumentem teraz nie przekonam, to bardzo
niedługo stanie się on oczywistością. Niestety.
AW
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2011-11-18 00:59:06
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4Baranku, nie widzę tu Twoich postów z 31-go.
AW
.
====================================================
==
W dniu 2011-11-13 07:29, AW pisze:
>
> "baranek"<p...@o...pl> wrote in message news:j9iv6q$4jq
> $...@n...onet.pl...
>> W dniu 2011-10-22 19:16, AW pisze:
>>> Rzeczywistością absolutną i nadrzędną każdej ludzkiej istoty jest wyłącznie jej
>>> własna świadomość.
>>
>> Wprowadzając pojęcie ludzkiej istoty, od razu dajesz wyraz przekonaniu,
>> że istnieją ludzkie istoty i istnieje coś poza ludzkimi istotami. A więc
>> w tym samym zdaniu pokazujesz, że poza świadomością istnieje jeszcze
>> coś. Więcej: mówiąc, że istoty mają własną świadomość, świadomości
>> przypisujesz coś podrzędnego w stosunku jej posiadacza.
>>
>> Chyba, że chcesz pokazać, że świadomość jest DLA istoty czymś
>> absolutnym, ale nie jest absolutna w ogóle.
>
>
>
> Istota ludzka = świadomość. Kim jesteś? Jesteś tym, co odczuwa całą
> przebogatą gamę różnych doznań i formułuje na ich podstawie arbitralne
> interpretacje o rzeczywistości (oraz o samym sobie). Jako istota
> ludzka nie jesteś przedmiotem, lecz podmiotem. Człowiek definiowany
> od zewnątrz, czyli obiektywnie, to masa mięsa. Zaś bycie człowiekiem
> "od wewnątrz", to właśnie świadomość.
>
> Masz rację, że ze zdania o którym komentujesz może wynikać, że
> człowiek a świadomość to nie to samo. Aby jednak utożsamić obydwa
> pojęcia, wstępnie muszę je wyrazić w ramach panujących konwencji -
> jako rzeczy osobne. W przeciwnym razie czytelnik nie wiedziałby od
> czego zaczynam.
>
>
>
>> Jednak dotąd rozumiałem Ciebie w ten sposób, że świadomość (bezpośrednie
>> doświadczenia) uznajesz za coś JEDYNEGO. A więc absolutnego właśnie w
>> tym sensie - jako coś jedynego co jedynie znamy i nic innego nie znamy.
>
>
>
> Wszystko co znamy, znamy POPRZEZ świadomość - ale często o tym
> zapominamy. Wówczas uznajemy treści przejawiające się w świadomości
> za 'byty obiektywne'. W ten sposób implicytnie przeczymy własnej
> świadomości, która jest ich tłem, podstawą oraz warunkującym je
> nośnikiem.
>
>
>
>> Gdyby tak było - gdybym dobrze Cię rozumiał - to zastrzeżenia zawarte w
>> moim pierwszym powyższym zdaniu są aktualne. Gdyby tak było - gdyby o to
>> Ci chodziło - to nie możesz mówić o świadomości ludzkiej istoty. Czy
>> "istota" nie byłaby wtedy pojęciem wtórnym?
>
>
>
> Wszelkie pojęcia są wtórne, w odniesieniu do pierwotnych doznań.
> Wtórne są też słowa, które mają znaczenia przypisane arbitralnym
> dźwiękom. Niestety, komunikujemy się właśnie w ten sposób, co stanowi
> duże ograniczenie. Znacznie byłoby lepiej, gdybyśmy potrafili
> posługiwać się telepatią. Ale niestety, skoro nie, to byłoby lepiej
> gdybyś wyciągał wnioski z CAŁOŚCI tekstu, raczej niż z pojedynczych
> zdań.
Chodziło mi o co innego. Jeśli rzeczywiście pierwotne doznania są
jedyną
rzeczywistością, to będąc konsekwentnym, powinieneś zaniechać mówienia
o
istotach. Nie chodzi tylko o "pojęcie" - czy istoty są pojęciem
wtórnym
czy nie - ale czy one naprawdę są. Jeśli uważasz strumień
doświadczenia
za absolutną rzeczywistość, to wprowadzanie następnie i kontynuowanie
rozważań na temat podmiotu i przedmiotu jest niekonsekwencją.
>
>
>>> Zaś wszelkie tzw. "fakty obiektywne" to treści wtórne, przejawiające się w
>>> świadomości w formie arbitralnych splotów pojęć.
>>
>>
>> Czy chcesz powiedzieć, że drzewo jest treścią wtórną?
>
>
>
> Tak.
Tu mówiłem o drzewie, które na przykład aktualnie widzę. Nie
rozumiem,
czemu uważasz to drzewo - to co nazywamy drzewem - za treść wtórną.
Czy
jest to "arbitralny splot pojęć"? Nie.
>
>> Jeżeli dobrze Cię
>> rozumiem - to znaczy Twoje pierwotne założenia o jedyności świadomości -
>> to drzewo należało uplasować jako treść świadomości.
>
>
>
>
> Tak.
>
>
>> Nie zgadzam się z
>> tym jednak. Uważam, że mówienie o świadomości w przeciwstawieniu do
>> nieznanego świata zewnętrznego lub obiektywnego, bądź czynienie z niej
>> podstawy, jest fałszem.
>
>
>
> Nie. Świadomość to podstawa dla wszelkich doznań zmysłowych oraz
> pojęć. Świat zewnętrzny (obiektywny) lub drzewo to pojęcia stanowiące
> interpretacje specyficznych zespołów zmysłowych doznań.
Drzewo albo Pani w telewizji nie jest interpretacją. Ba! Używając
pojęcia "zmysłowe doznania" JUŻ (!) zakładasz świat zewnętrzny, który
jest odbierany przez zmysły. Czym są bowiem zmysły? Są organami
ciała,
które odbierają coś materialnego znajdującego się na zewnątrz. Nad
językiem trzeba się zastanowić. Język którego używasz przedstawia
czytelnikowi jak i samemu Tobie obrazy. Te obrazy mają odzwierciedlać
rzeczywistość o której mówisz. Jeśli używasz pojęcia "zmysłowe
doznania"
to przemycasz i ukazujesz odbiorcy oraz sobie rzeczywistego człowieka
uplasowanego w rzeczywistym świecie, odbierającego rzeczywistymi
zmysłami rzeczywiste rzeczy na zewnątrz. A przecież najpierw ma być
jak
mówisz tylko treść świadomości. W tym przypadku mówiąc o zmysłach
zaczynasz od tyłu - tak jakbyś wiedział, że i tak są jakieś tam zmysły
w
ciele i świat poza ciałem.
>
>
>
>> Znacznie lepiej jest powiedzieć, że świadomość
>> oraz świat zewnętrzny są jedną rzeczywistością, ale nie przeciwstawiać
>> ich sobie. Kiedy kładziesz taki nacisk na świadomość, naturalnie umysł
>> czytelnika odróżnia ją od świata zewnętrznego (zgodnie z jej podstawowym
>> znaczeniem), a chyba nie o to Ci chodzi?
>
>
>
> Każda relacja to ciągłość posiadająca dwa przeciwstawne bieguny.
> Rzeczywistość to relacja poznawcza, podmiot<-->przedmiot. Podmiot to
> odbiór oraz definiowanie treści, zaś przedmiot to owe treści jako
> takie. Żadnego z biegunów nie należy negować. Zanim jednak uznamy jak
> wyrazić tę prawdę, musimy najpierw wiedzieć jakie panują obecnie na
> ten temat przekonania.
>
> Niestety, wpojone nam współcześnie materialistyczne dogmaty negują
> świadomość (rdzeń naszego człowieczeństwa) - i podkreślają TYLKO
> przejawiające się w niej treści, jako "byty obiektywne". A więc łamią
> logikę, wytrącając z relacji jeden z biegunów.
>
> Odtrutką na tego rodzaju fałsz jest podkreślenie, że pełna relacja
> wymaga dwóch biegunów. A więc świadomość to byt pierwotny, stanowiący
> zmienną niezależną, zaś 'obiektywne' treści które się w niej
> przejawiają to zmienne zależne, będące drugim biegunem. I o to
> właśnie chodzi!
>
>
>
>> Przecież jeśli widzę ładną
>> Panią w telewizji, to ta Pani jest kimś ze świata zewnętrznego. Według
>> tego, jak Cię rozumiem, ta Pani, jej ruchy, uśmiech i zachowanie, są
>> moimi doznaniami. Są moją własną świadomością bądź - jeśli źle się
>> wyrażam - są w mojej świadomości.
>
>
>
> Tak, tak właśnie twierdzę. Tak jest dla Ciebie i dla każdego kto ją
> widzi. Nie ma w tym żadnej sprzeczności, bo ów "świat zewnętrzny"
> przejawia się w Twoim poznaniu. I dlatego istnieje - dla Ciebie. Zaś
> jeśli temu przeczysz, to negujesz samego siebie.
>
>
>
>> Ale takie ujęcie sprzeciwia się
>> normalnemu znaczeniu słów "świadomość" "nie-świadomość" - "świadomość",
>> "świat zewnętrzny".
>
>
>
> Cóż, nowe ujęcia zawsze wywołują sprzeciw. Tak działa inercja.
>
>
>
>> Być może są one "prawdziwe", a
>>> być może stanowią iluzje podtrzymywane złudzeniami w rodzaju matrix'ów,
>>> doskonale spreparowanych zmysłowych całunów, snów na jawie czy też unormowanych
>>> typów halucynacji.
>>>
>>> Jak jest naprawdę jest nie do ustalenia - te kwestie to sfera wiecznie
>>> nieweryfikowalnych domysłów.
>>
>> Kiedy widzę Panią w telewizji i rodzą się we mnie uczucia związane z jej
>> ładną twarzą i uśmiechem, to nie ma tu miejsca na dom ysły co do tej
>> Pani. Naprawdę zdarza się to, co się teraz zdarza: twarz-uśmiech-jej
>> zachowanie-moje uczucia. Twarz Pani-uśmiech-jej zachowanie - są tym, co
>> nazywamy zewnętrzem. Częścią świata obiektywnego, według Twojej
>> terminologii.
>
>
>
> Też silnie reaguję na takie bodźce i wówczas nie bawię się w domysły
> co do ich źródeł.
>
> ALE:
>
> Nawet gdy ją masz przed sobą i dotykasz, to nadal nie jest więcej jak
> przejaw w Twojej świadomości. Czy to naprawdę ona w sensie
> obiektywnym, czy też jakaś wyrafinowana iluzja wszczepiona ci w
> świadomość, tego nie ustalisz. Oczywiście możesz być przekonany że
> ona to ona, podobnie z resztą jak i ja. Z tym, że to nie więcej niż
> WIARA, bo alternatywnych interpretacji wykluczyć nie będziesz w
> stanie.
>
> Dlatego mówię, że absolutne są tylko bezpośrednie doznania, zaś nasze
> interpretacje co do ich źródeł, przyczyn czy czy podwalin to już
> sprawy względne, dualistyczne i nieskończenie mnogie.
>
>
>
>>> Natomiast rzeczą niepodważalnie prawdziwą, niezaprzeczalną i oczywistą jest cała
>>> gama subiektywnych doznań świadomych, stanowiących pierwotne elementy z których
>>> wtórnie dopiero składamy sobie takie czy inne domniemania na temat
rzeczywistości.
>>>
>>> Własna świadomość jest więc tłem, istotą oraz podstawą dla wszelkiej znanej nam
>>> rzeczywistości. Zaś fakt, że w świetle wpajanych nam odgórnie myślowych
>>> szablonów tego nie rozpoznajemy, stanowi wiodącą ku upadkowi SAMO-NEGACJĘ.
>>>
>>> A więc, w tył zwrot!
>>>
>>> AW
>>>
>>>
>>>
>>> **************************
>>> ...mind over matter
>>> content over form
>>> gist over glitter
>>> exception over norm...
>>> **************************
>>> http://cmncore.org/pol/Lista1.htm
>>>
>>>
>>> .
>
>
>
> AW
>
>
> .
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2011-11-19 18:28:30
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4
"spit" <s...@g...pl> wrote in message news:j9p62r$edr
$...@i...gazeta.pl...
> Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:8273d4ea-2b65-415c-9017-5200c6302894@4g
2000yqu.googlegroups.com...
>>
>>> Wymiar obiektywny poza świadomością musisz świadomie założyć ,a więc
>>> podstawowym założeniem musi być świadomość,
>>
>>Wszelkie ujęcia myślowe to wtórne interpretacje w świadomości.
>>Pierwotna część świadomości to odczucia oraz doznania zmysłowe. One
>>stanowią oczywistość, jako rzecz najbardziej bezpośrednia. Na tym
>>etapie nie ma dwoistości ani względności, nie ma koncepcji, wyobrażeń,
>>domysłów - bo to podstawa oraz wstępny wymiar rzeczywistości.
>
> Na wstępie nie ma bólu i przyjemności ,a potem każdy może mieć ich inny
> poziom wrażliwości,
> więc na początku mamy rzeczywiste 0,choć potencjalnie zawiera ono
> nieskończenie wiele ,no bo przykładowo 0=1-1 lub 2-2 ... itd.
> Dla ciebie potencjalność ma ujście w wymiarze obiektywnym ,ale czy
> potencjalność to rzeczywistość?
"Rzeczywistość obiektywna" to dla nas wyobrażenie o
rzeczywistości_poza_świadomością, występujące jednak nie gdzie indziej
niż w świadomości. Z tego względu to paradoks.
Skoro rzeczywistość obiektywna z definicji ma być POZA świadomością,
wobec tego cokolwiek na jej temat przejawia się nam w świadomości
absolutnie nią być nie może. A więc rzeczywistość obiektywna z
definicji jest niedefiniowalna - bo jedynie świadomość dokonuje
definicje.
Najtrafniejsze przybliżenie czegoś, co jest niedefiniowalne to
nieskończony potencjał możliwości. Dlatego można twierdzić, że
rzeczywistość obiektywna to 0=(-oo)-(-oo)...-->...oo-oo. Ale jak jest
rzeczywiście? ;-)
>>Taka właśnie rzeczywistość wkracza wraz z tobą w życie gdy się
>>rodzisz, zanim jeszcze powstaną myśli w twojej głowie. Ta sama
>>rzeczywistość cię otacza gdy umierasz, gdy wtórnie powstałe koncepcje
>>już się rozpadną. Poza tym, ona cały czas trwa jako tło, nawet gdy
>>gubisz się w myślach.
>
> Powstaję od zera do bohatera,ale potem życie mnie zżera,jak cholera,do zera.
Wszystko jest zerem, niebyt jest bytem,
i tere-fere mówią z zachwytem...
Zero jest wszystkim, niebytem byt,
wrzaski i piski że aż mi wstyd!
;-)
>>To są fakty nadrzędne, absolutne i stu procentowo subiektywne, np.
>>takie jak ból. Ból nie jest założeniem, dlatego też świadomość (na
>>tym szczeblu) też nie jest założeniem - i to jest rzecz bardzo prosta.
>
> Odczuwanie bólu nie jest założeniem w wymiarze subiektywnym,
> choć można go do pewnego stopnia opanować-wyeliminować-zagłuszyć poprzez
> różne medytacje.
Owszem, białe można nazwać czarnym a czarne białym.
> Medytowaniem można zanegować wszystko i w związku z tym potraktować jako
> założenia?
Medytacja jest po to, aby usunąć otoczkę koncepcyjnych uprzedzeń i
odbierać doznania takie jakie są, bez przypisanych im
nadinterpretacji.
> Czy jesteś pewny ,że w momencie kiedy człowiek rodzi się lub umiera ból
> zawsze już/jeszcze istnieje? :)
Tak mi się wydaje.
>>Następny szczebel świadomości jest bardziej skomplikowany. Składa się
>>z pojęć, a więc wtórnie powstałych modeli, przypisujących
>>rzeczywistości takie czy inne interpretacje. W zależności od
>>arbitralnie przyjętych aksjomatów, ujęcia mogą być różne i dlatego na
>>tym etapie wkrada się nam względność i dualizm.
>
> ok
>
>>Większość myśli które się nam przejawiają, na przykład na temat Ziemi,
>>Słońca, drzewa czy sąsiada, to wymiar zewnętrzny, uznawany za
>>obiektywny.
>
> ok
>
>>Jednakże, każda myśl to mimo wszystko wewnętrzne doznanie w
>>świadomości. Jako niezaprzeczalny fakt, przejawiający się
>>subiektywnie w świadomości jest absolutnie prawdziwa. Ale jej treść
>>wcale nie musi być prawdziwa, w odniesieniu do przyjętego obiektywnego
>>kontekstu.
>
> ok
>
>>A więc mamy tu subiektywny obiektywizm, względnie
>>obiektywny subiektywizm.
>
> Mamy teoretyczną sprzeczność i trzeba coś z tym zrobić.
Polubić?
>>Dlatego też można twierdzić, że wymiar
>>zewnętrzny jest pseudo-obiektywny, bo stanowi tylko treść w
>>świadomości. Cóż, dualizm wywołuje zeza.
>
> Jak mamy zeza to wnioskujemy ,że mamy dwoje oczu?
> Do eliminacji zeza zakładamy dwuwymiarowe okulary?
Wybić ślepia i po sprawie.
>>Nasze rozmowy tu, to z konieczności sfera pojęć i koncepcji, wobec
>>czego mogą ciągnąć się w nieskończoność na wiele sposobów, w
>>zależności od wstępnie poczynionych założeń.
>
> Twoje życie nie trwa wiecznie,więc nieskończenie wiele sposobów to utopia.
Racja! A co jeśli nadal będziemy gadać po śmierci?
>> Dlatego samą logiką
>>niczego nie ustalimy. Nie próbuj więc wdawać się w abstrakcyjne,
>>koliste spekulacje odnośnie moich tez. Spróbuj natomiast odnosić je
>>do własnych doznań pierwotnych. Czy odczuwasz własną świadomość na
>>jej esencjonalnym szczeblu? Tam powinien być twój stały punkt
>>odniesienia.
>
> "wątpię, więc myślę, myślę, więc jestem".
Nieee, to bez sensu! Jesteś bo czujesz - bez względu na to co
myślisz. To jest absolut oraz podstawa dla wtórnych ujęć. Zaś myśli
to nic innego jak arbitralne ujęcia. I słusznie, jako takie podlegają
wątpliwościom.
Kolejność jest więc taka:
Czuję, więc jestem (nawet jeśli o tym nie myślę!), myślę więc
wątpię.
>>Tak - i jedno i drugie jest słuszne. W zależności od przyjętych
>>założeń (w świadomości) będziesz w taki a nie inny sposób definiował i
>>tworzył otaczający cię świat. Ów świat natomiast będzie miał dalszy
>>wpływ na twoją świadomość.
>>
>>Jeśli rozumiesz ten zwrotny proces to możesz świadomie i celowo
>>kształtować własny rozwój i własną rzeczywistość. Jeśli go nie
>>rozumiesz, wówczas twoja rzeczywistość powstaje przypadkowo i
>>bezwiednie, albo wkracza ktoś inny, aby manipulowanym bytem definiować
>>ci świadomość.
>
> ok
>
>>> Ile założeń można jeszcze do tego dołożyć ,ale takich ,żeby nie miały
>>> możliwości zburzenia tego układu poznania?
>>> Nieskończoność wszechświata,...,Bóg,anioły i cała świta,Szatan,Niebo
>>> Piekło,....?
>>>
>>> Jak świadomy ciebie jest podczas kontaktu z tobą obiektywny
>>> słoń,mucha,pchła,bakteria,wirus,słońce,galaktyka ,tego się nie dowiesz?
>>
>>Nie, bo bezpośrednio znasz tylko własną świadomość.
>
> Są obiekty nieograniczenie wielkie i małe oraz twoich wielkości,których
> jeśli nie zobaczysz nie będziesz w stanie sobie wyobrazić
> do tego nie potrzeba nieskończoności.
> Jeśli przyjmiesz nieskończony wymiar obiektywny to i subiektywny musisz tak
> określić,bo inaczej dostaniesz zeza którego nie skorygujesz.
W pewnym sensie tak. Np. nieskończone treści mogą się przejawiać w
świadomości - małe i duże. Ale indywidualna świadomość jest zawsze
ograniczona.
>>Odczuwalne doznania to fakty same w sobie. Spekulacje co do ich
>>"zewnętrznych" przyczyn mogą być przeróżne, nawet wręcz
>>przeciwstawne. Wszelkie wyjaśnienia to hipotezy, zawieszone w
>>szerszym kontekście niewiedzy.
>
> Czemu nie przyjmiesz ,że wiedza nie jest zawieszona w niewiedzy ,a istnieją
> one równolegle jak twoje wymiary subiektywny i obiektywny?
Wiedza (świadomość), czyli wymiar subiektywny, jest zawsze lokalna i
skończona. Zawsze wiesz tylko tyle to a tyle, odnośnie dostępnego ci
otoczenia. Dlatego można wiedzę symbolicznie przedstawić jako
trójwymiarową bryłę, pewnego rozmiaru, np. kulę. Zaś Niewiedza, a
więc wymiar obiektywny, to przestrzeń otaczająca ową bryłę -
niekończenie rozległa we wszystkich kierunkach.
>>Świadomość jest bo jest - i tyle. Jej lokalny kontekst jest
>>ograniczony i rozpływa się w szerszym, nieznanym kontekście. Ten
>>szerszy kontekst może zaś zawierać wszystko, nawet sprzeczności.
>
> Sprzeczności nie tylko potencjalne i teoretyczne?
Dla nas tylko tak, bo tam nie mamy dostępu.
>>Jeśli nie bierzesz pod uwagę nieskończonego potencjału, który
>>warunkuje wszystko znane ci na lokalnym szczeblu, to stajesz się
>>uzależniony od lokalnych warunków.
>
> Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. :P
Jeśli poza proch patrzeć nie potrafisz...
>>Jeśli natomiast pamiętasz, że owe warunki nie stanowią ostatecznych
>>prawd, wówczas im nie podlegasz lecz realizujesz bez najmniejszych
>>kompromisów własne ideały, które wypływają z twojej pierwotnej natury
>>- bo tylko to ma sens w kontekście całkowicie nieznanym, bez
>>jakichkolwiek ograniczeń.
>
> ...wtedy morderca morduje, pedofil używa na dzieciach,a malarz i tak
> potrzebuje ram ,a poeta uformowanego języka.
Morderca morduje a pedofil używa na dzieciach bez żadnych szerszych
koncepcji. Ich pierwotna natura jest otępiała i zagłuszona. Dlatego
wystarczają im własne chucie i krótkowzroczność. Oni wierzą że byt
jest czymś chwilowym, bez dalszych konsekwencji. Takim ludziom wymiar
najszerszy nie przychodzi nawet do głowy.
Wymiar najszerszy to wszechbyt w najbardziej uniwersalnym sensie.
Ustosunkowanie się doń to nie jednorazowa decyzja, podjęta w jakiejś
chwili i odłożona na bok, lecz proces długotrwałych przemyśleń, ciągle
aktualizowanych w świetle coraz to szerszych perspektyw. W ten sposób
powstaje wizja, która integruje absolutnie wszystko: to co znane i to
co nieznane. Nic jej ramach nie może być pominięte. Nic ani nikt.
Dlatego ktoś bardzo mądry mówił kiedyś, abyś miłował bliźnich.
>>Lokalnie ustalasz co jest racjonalne a co nie. Tu empirie potwierdzą
>>lub obalą twoje tezy. Zaś wymiar poza poznaniem nie posiada już
>>takich kryteriów i nic go nie ogranicza.
>
> Nic go nie ogranicza ,ale też nic go nie poszerza.
Tak, bo jest to wymiar NIESKOŃCZONY. Bez względu na to jak wiele lub
jak mało wiesz o wymiarze lokalnym, wymiar nadrzędny jest zawsze taki
sam.
>>Bez nieskończoności nie jesteś sobą w sensie trwałym, lecz tym, czym
>>się stajesz w odniesieniu do zmiennych, lokalnych warunków.
>>
>>W odniesieniu do nieskończonego potencjału definiujesz się sam,
>>(świadomość określa byt) zaś w odniesieniu do lokalnych konkretów jest
>>odwrotnie (byt określa świadomość).
>
> Wymiar subiektywny też jest potencjalnie nieskończony?
Była już o tym mowa. Znany Ci wymiar to wymiar subiektywny,
stanowiący twoją świadomość. Jako jednostka nie jesteś wszechbytem,
lecz jednym punktem w czasie i przestrzeni, odbierającym doznania i
generującym projekcje.
>>> No dobra, ale po co znowu tą nieskończoność w to wikłać.
>>
>>Aby posiadać stały punkt odniesienia, którego nie nadwątlą żadne
>>"prawdy", odkrycia ani czyjekolwiek postulaty w wymiarze lokalnym.
>
> Zero nie wystarczy?
Odniesienie do zera oznaczałoby odniesienie do niczego a więc brak
odniesienia, zaś odniesienie do nieskończoności jest odniesieniem do
WSZYSTKIEGO.
>>> Ok ,ale w wymiarze obiektywnym chyba nie postulujesz latania
>>> duchów,istnienia wilkołaków i wampirów ,bo fakty temu nie przeczą?
>>> Jeśli fakty czemuś nie przeczą to to u ciebie może stanowić fakt
>>> potencjalnej nieskończoności?
>>
>>W usytuowanym w naszym poznaniu lokalnym, pseudo-obiektywnym wymiarze,
>>istnieje pewne konkretne spektrum prawdopodobieństw. Dlatego możesz
>>twierdzić co ma prawo być, a co nie. Zaś w wymiarze nadrzędnym,
>>prawdziwie obiektywnym i wykraczającym poza poznanie,
>>prawdopodobieństwa są nie do ustalenia. Wobec tego masz prawo czynić
>>co do tego drugiego wymiaru dowolne projekcje - i nikt ich nie będzie
>>w stanie obalić.
>
> Jak takimi projekcjami ustalę wspólne prawdy z innymi ludźmi?
Jeśli inni również będą czynić projekcje odnośnie najszerszego,
niedefiniowalnego wymiaru, wówczas wyniknie z tego nasza ludzka natura
- to co jest wbudowane w nią na najbardziej pierwotnym, podstawowym
szczeblu. Wówczas będziesz sie z nimi mógł porozumiewać bez słów.
A skoro tak nie jest, bo przygniatająca większość człowieczyn czyni
odniesienia tylko do przypadkowych i zmiennych aspektów wymiaru
lokalnego, to będziesz wśród nich niepojęty.
>>>>>>A więc,ów zewnętrzny wymiar to nieskończony potencjał, znajdujący się
>>>>>>(jednak!) wewnątrz skończonej świadomości (absurd, nieprawdaż? ;-).
>
>>>>pozdrawiam subiektywnie,
>>>
>>> ...w wymiarze obiektywnym?
>>
>>W mojej (subiektywnej) Jego interpretacji.
>>
>>;-)
>>
>>AW
>
> :)
> --
> pozdr.spit
Czołem Spitku,
AW
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2011-11-21 01:22:46
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:dbacc592-f6d8-4783-80bc-d831ef34f062@m7
g2000yqm.googlegroups.com...
>
>
>
>"Rzeczywistość obiektywna" to d la nas wyobrażenie o
>rzeczywistości_poza_świadomością, występujące jednak nie gdzie indziej
>niż w świadomości. Z tego względu to paradoks.
Tak podchodząc do rzeczy musiałbyś każde rzeczywiste zdjęcie obrazujące sobą
inną rzeczywistość poza zdjęciową nazywać paradoksem,
a przecież paradoks zanika kiedy wystarczająco zrozumie się mechanizm
działania.
Chcesz by wszyscy byli jak dzicy ludzie z buszu ,
którym kiedy pokazuje się zdjęcie osoby ,
to oni traktują je jak efekt czarnej magii niewolącą duszę?
To że gołym okiem nie widać czegoś co widać uzbrojonym w odpowiedni
instrument to też paradoks?
To że widmo,którego nie zgnieciesz jak ulotki reklamowej , niesie informację
to też paradoks?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Przesuni%C4%99cie_ku_cz
erwieni
http://pl.wikipedia.org/wiki/Widmo_(spektroskopia)
Świat mówi do ciebie w uporządkowany sposób ,to że paradoksalnie możesz
odbierać go jako nieskończony bełkot ziejących ogniem skrzydlatych dziewic
to tylko twoja wina ,
bo odpuszczasz eliminowanie paradoksów i dopuszczasz byty ponad potrzebę.
:P
>
>Skoro rzeczywistość obiektywna z definicji ma być POZA świadomością,
>wobec tego cokolwiek na jej temat przejawia się nam w świadomości
>absolutnie nią być nie może. A więc rzeczywistość obiektywna z
>definicji jest niedefiniowalna - bo jedynie świadomość dokonuje
>definicje.
>
>Najtrafniejsze przybliżenie czegoś, co jest niedefiniowalne to
>nieskończony potencjał możliwości. Dlatego można twierdzić, że
>rzeczywistość obiektywna to 0=(-oo)-(-oo)...-->...oo-oo. Ale jak jest
>rzeczywiście? ;-)
Może i najtrafniejsze dla Papuasów z Nowej Gwinei, dla których wszystko
czego nie są w stanie dotknąć i poczuć jest Bogiem.
Twój efekt zeza ,który generuje paradoksy jest idealnym zjawiskiem ,
które świadomie korygowane stanowi narzędzie do definiowania tego co na
wstępie wydawało się niedefiniowalne,
nie można mieć przecież zeza nie mając oczu ,lub będąc ślepym.
>
>
>
>>>Taka właśnie rzeczywistość wkracza wraz z tobą w życie gdy się
>>>rodzisz, zanim jeszcze powstaną myśli w twojej głowie. Ta sama
>>>rzeczywistość cię otacza gdy umierasz, gdy wtórnie powstałe koncepcje
>>>już się rozpadną. Poza tym, ona cały czas trwa jako tło, nawet gdy
>>>gubisz się w myślach.
>>
>> Powstaję od zera do bohatera,ale potem życie mnie zżera,jak cholera,do
>> zera.
>
>
>
>Wszystko jest zerem, niebyt jest bytem,
>i tere-fere mówią z zachwytem...
>
>Zero jest wszystkim, niebytem byt,
>wrzaski i piski że aż mi wstyd!
>
>;-)
>
Zero to zero.
Wszystko to wszystko.
Źle interpretujesz to rykowisko!
>
>
>>>To są fakty nadrzędne, absolutne i stu procentowo subiektywne, np.
>>>takie jak ból. Ból nie jest założeniem, dlatego też świadomość (na
>>>tym szczeblu) też nie jest założeniem - i to jest rzecz bardzo prosta.
>>
>> Odczuwanie bólu nie jest założeniem w wymiarze subiektywnym,
>> choć można go do pewnego stopnia opanować-wyeliminować-zagłuszyć poprzez
>> różne medytacje.
>
>
>
>Owszem, białe można nazwać czarnym a czarne białym.
Rozumiem ,że miałeś do czynienia z medytowaniem i eliminowanie bólu
polegającym na przemianowaniu go na przyjemność?
Czy wtedy osoba tak przerobiona na skutek doznawanych od kogoś przyjemności
cierpi?
>
>
>
>> Medytowaniem można zanegować wszystko i w związku z tym potraktować jako
>> założenia?
>
>
>
>Medytacja jest po to, aby usunąć otoczkę koncepcyjnych uprzedzeń i
>odbierać doznania takie jakie są, bez przypisanych im
>nadinterpretacji.
...acha czyli podczas medytacji nie wiesz czy odczuwasz ból czy przyjemność,
a w najgłębszej fazie nic nie wiesz,bo wyłączasz świadomość i jej
interpretacje?
Jesteś wtedy nikim czy nieskończonym bytem?
>>
>>>A więc mamy tu subiektywny obiektywizm, względnie
>>>obiektywny subiektywizm.
>>
>> Mamy teoretyczną sprzeczność i trzeba coś z tym zrobić.
>
>
>
>Polubić?
"Polubić sprzeczność" to wyjście beznadziejne ,lepsze wyjście to
"wyeliminować sprzeczność" i iść dalej.
Bez nadziei nie ma szczęścia jest tylko płacz i zgrzytanie zębów.
>
>
>
>>>Dlatego też można twierdzić, że wymiar
>>>zewnętrzny jest pseudo-obiektywny, bo stanowi tylko treść w
>>>świadomości. Cóż, dualizm wywołuje zeza.
>>
>> Jak mamy zeza to wnioskujemy ,że mamy dwoje oczu?
>> Do eliminacji zeza zakładamy dwuwymiarowe okulary?
>
>
>
>Wybić ślepia i po sprawie.
To jest jakimś rozwiązaniem ,ale z niego nic dobrego nie wyniknie.
To tak jakbyś dostał od swojego nieskończonego pana talent i zamiast go
pomnożyć zakopał w ziemi.
Jest zdaje się przypowieść o talentach w Piśmie Św. i o minach zresztą też.
>
>
>
>>>Nasze rozmowy tu, to z konieczności sfera pojęć i koncepcji, wobec
>>>czego mogą ciągnąć się w nieskończoność na wiele sposobów, w
>>>zależności od wstępnie poczynionych założeń.
>>
>> Twoje życie nie trwa wiecznie,więc nieskończenie wiele sposobów to
>> utopia.
>
>
>
>Racja! A co jeśli nadal będziemy gadać po śmierci?
Po swojej śmierci nie będziesz gadać,tak jak Bóg w całej swej istocie nie
gra w kości. :)
>
>
>
>>> Dlatego samą logiką
>>>niczego nie ustalimy. Nie próbuj więc wdawać się w abstrakcyjne,
>>>koliste spekulacje odnośnie moich tez. Spróbuj natomiast odnosić je
>>>do własnych doznań pierwotnych. Czy odczuwasz własną świadomość na
>>>jej esencjonalnym szczeblu? Tam powinien być twój stały punkt
>>>odniesienia.
>>
>> "wątpię, więc myślę, myślę, więc jestem".
>
>
>
>Nieee, to bez sensu! Jesteś bo czujesz - bez względu na to co
>myślisz. To jest absolut oraz podstawa dla wtórnych ujęć. Zaś myśli
>to nic innego jak arbitralne ujęcia. I słusznie, jako takie podlegają
>wątpliwościom.
Ten jest kto jest.
Ten czuje kto czuje.
Ten myśli kto myśli.
Kiedy czuję i myślę to jestem.
>
>Kolejność jest więc taka:
>
> Czuję, więc jestem (nawet jeśli o tym nie myślę!), myślę więc
>wątpię.
:)
>
>
>W pewnym sensie tak. Np. nieskończone treści mogą się przejawiać w
>świadomości - małe i duże. Ale indywidualna świadomość jest zawsze
>ograniczona.
>
Kiedy na pewno mamy do czynienia z nieskończonymi treściami,
skoro świadomość jest ograniczona?
Jeśli hipotetycznie jeździsz na rondzie w kółko ,bo zacięła ci się
kierownica to nie oznacza ,że rondo jest nieskończone ,albo za rondem mamy
nieskończoność.
Nieskończone działanie nie ma realnego sensu,żeby coś zrealizować musisz
przerwać błędne koło.
>
>
>>>Odczuwalne doznania to fakty same w sobie. Spekulacje co do ich
>>>"zewnętrznych" przyczyn mogą być przeróżne, nawet wręcz
>>>przeciwstawne. Wszelkie wyjaśnienia to hipotezy, zawieszone w
>>>szerszym kontekście niewiedzy.
>>
>> Czemu nie przyjmiesz ,że wiedza nie jest zawieszona w niewiedzy ,a
>> istnieją
>> one równolegle jak twoje wymiary subiektywny i obiektywny?
>
>
>
>Wiedza (świadomość), czyli wymiar subiektywny, jest zawsze lokalna i
>skończona. Zawsze wiesz tylko tyle to a tyle, odnośnie dostępnego ci
>otoczenia. Dlatego można wiedzę symbolicznie przedstawić jako
>trójwymiarową bryłę, pewnego rozmiaru, np. kulę. Zaś Niewiedza, a
>więc wymiar obiektywny, to przestrzeń otaczająca ową bryłę -
>niekończenie rozległa we wszystkich kierunkach.
Dlaczego nie możesz niewiedzy upchnąć w drugiej kuli,przecież niewiedza nie
ma określonej objętości. :)
Wiesz jakiego kremu używa Bóg po goleniu?
Czy można niewiedzę pozbawić istnienia w przestrzeni sensu,w której istnieje
wiedza?
>
>
>
>>>Jeśli nie bierzesz pod uwagę nieskończonego potencjału, który
>>>warunkuje wszystko znane ci na lokalnym szczeblu, to stajesz się
>>>uzależniony od lokalnych warunków.
>>
>> Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. :P
>
>
>
>Jeśli poza proch patrzeć nie potrafisz...
Ograniczenia nie negują nieskończonego potencjału. :)
Rządy brały pod uwagę nieskończony potencjał zadłużania narodów,
ale coś przekombinowali z ograniczeniami określanymi przez możliwości
konkretnych narodów.
Jak ZUS w Polsce pierdyknie to będzie się dopiero działo.
>
>
>Morderca morduje a pedofil używa na dzieciach bez żadnych szerszych
>koncepcji. Ich pierwotna natura jest otępiała i zagłuszona. Dlatego
>wystarczają im własne chucie i krótkowzroczność. Oni wierzą że byt
>jest czymś chwilowym, bez dalszych konsekwencji. Takim ludziom wymiar
>najszerszy nie przychodzi nawet do głowy.
Gdyby tak było to pedofili nie byłoby np. wśród księży.
>
>Wymiar najszerszy to wszechbyt w najbardziej uniwersalnym sensie.
>Ustosunkowanie się doń to nie jednorazowa decyzja, podjęta w jakiejś
>chwili i odłożona na bok, lecz proces długotrwałych przemyśleń, ciągle
>aktualizowanych w świetle coraz to szerszych perspektyw. W ten sposób
>powstaje wizja, która integruje absolutnie wszystko: to co znane i to
>co nieznane. Nic jej ramach nie może być pominięte. Nic ani nikt.
>Dlatego ktoś bardzo mądry mówił kiedyś, abyś miłował bliźnich.
Miłowanie bliźnich jest jak najbardziej sensowne.
Wymiarem najszerszym może zostać bóg Sens,a nie bóg Bezsens. :)
>
>
>
>
>>>Lokalnie ustalasz co jest racjonalne a co nie. Tu empirie potwierdzą
>>>lub obalą twoje tezy. Zaś wymiar poza poznaniem nie posiada już
>>>takich kryteriów i nic go nie ogranicza.
>>
>> Nic go nie ogranicza ,ale też nic go nie poszerza.
>
>
>
>Tak, bo jest to wymiar NIESKOŃCZONY. Bez względu na to jak wiele lub
>jak mało wiesz o wymiarze lokalnym, wymiar nadrzędny jest zawsze taki
>sam.
Mi się bardziej podoba twój wymiar poza poznaniem jako niezależne
uzupełnienie wymiaru poznawalnego(w twoim przykładzie jako druga niezależna
kula ),
które na płaszczyźnie sensu widać pod taką postacią "oo". :)
Tak więc okulary w rzeczywistości są skończone.
>Była już o tym mowa. Znany Ci wymiar to wymiar subiektywny,
>stanowiący twoją świadomość. Jako jednostka nie jesteś wszechbytem,
>lecz jednym punktem w czasie i przestrzeni, odbierającym doznania i
>generującym projekcje.
ok
>
>
>
>>>> No dobra, ale po co znowu tą nieskończoność w to wikłać.
>>>
>>>Aby posiadać stały punkt odniesienia, którego nie nadwątlą żadne
>>>"prawdy", odkrycia ani czyjekolwiek postulaty w wymiarze lokalnym.
>>
>> Zero nie wystarczy?
>
>
>
>Odniesienie do zera oznaczałoby odniesienie do niczego a więc brak
>odniesienia, zaś odniesienie do nieskończoności jest odniesieniem do
>WSZYSTKIEGO.
Zero to symboliczny początek skali ,którą można wszystko ogarnąć w
zależności od wyskalowania i które ustanawia wolna wola.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_pomiarowa
>
>
>Jeśli inni również będą czynić projekcje odnośnie najszerszego,
>niedefiniowalnego wymiaru, wówczas wyniknie z tego nasza ludzka natura
>- to co jest wbudowane w nią na najbardziej pierwotnym, podstawowym
>szczeblu. Wówczas będziesz sie z nimi mógł porozumiewać bez słów.
>
>A skoro tak nie jest, bo przygniatająca większość człowieczyn czyni
>odniesienia tylko do przypadkowych i zmiennych aspektów wymiaru
>lokalnego, to będziesz wśród nich niepojęty.
Sensem życia jest życie wieczne. :)
>
>Czołem Spitku,
>
>
>AW
>
>.
Czołem AW
--
pozdr.spit
WLMail QuoteFix -> http://www.dusko-lolic.from.hr/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2011-11-26 17:36:48
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4
"spit" <s...@g...pl> wrote in message news:jac957$2tp
$...@i...gazeta.pl...
> Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:dbacc592-f6d8-4783-80bc-d831ef34f062@m7
g2000yqm.googlegroups.com...
>>
>>"Rzeczywistość obiektywna" to dla nas wyobrażenie o
>>rzeczywistości_poza_świadomością, występujące jednak nie gdzie indziej
>>niż w świadomości. Z tego względu to paradoks.
>
> Tak podchodząc do rzeczy musiałbyś każde rzeczywiste zdjęcie obrazujące sobą
> inną rzeczywistość poza zdjęciową nazywać paradoksem,
> a przecież paradoks zanika kiedy wystarczająco zrozumie się mechanizm
> działania.
Pytałeś nie tak dawno czym jest "u mnie" wymiar obiektywny a czym
subiektywny. Odpowiedziałem wyczerpująco, podkreślając co logicznie
wynika z przyjętych definicji. Najwyraźniej jednak nie dotarło to do
Ciebie.
Twierdzenie, że przejawiające się w świadomości treści to byt poza
świadomością, to bzdura negująca samą świadomość.
Nie można twierdzić, że zdjęcie jest czymś poza_zdjęciem, bo to tyle
samo co twierdzenie że x to nie x. Nie rozumiesz, że taka definicja
to PARADOKS? A paradoks występujący w samej definicji nie znika lecz
trwa, bo zostaje zignorowany i przyklepany.
> Chcesz by wszyscy byli jak dzicy ludzie z buszu ,
> którym kiedy pokazuje się zdjęcie osoby ,
> to oni traktują je jak efekt czarnej magii niewolącą duszę?
Chcę aby patrząc na zdjęcie wszyscy rozumieli, że zdjęcie to zdjęcie a
nie rzeczy przedstawione na zdjęciu.
> To że gołym okiem nie widać czegoś co widać uzbrojonym w odpowiedni
> instrument to też paradoks?
> To że widmo,którego nie zgnieciesz jak ulotki reklamowej , niesie informację
> to też paradoks?
Informacja która do Ciebie dociera to informacja, lecz nie źródło
informacji. Podobnie jak wnioski wyciągnięte z informacji. Nie myl
tych rzeczy.
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Przesuni%C4%99cie_ku_cz
erwieni
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Widmo_(spektroskopia)
>
> Świat mówi do ciebie w uporządkowany sposób ,to że paradoksalnie możesz
> odbierać go jako nieskończony bełkot ziejących ogniem skrzydlatych dziewic
> to tylko twoja wina ,
> bo odpuszczasz eliminowanie paradoksów i dopuszczasz byty ponad potrzebę.
> :P
Świat przemawia do mnie szerokim spektrum informacji. Próbuję brać
pod uwagę je wszystkie - nie tylko te, które przyjmujesz wybiórczo
jako że przejawiają się tobie w 'uporządkowany sposób'. Ponadto, aby
móc powiedzieć o rzeczywistości coś najbardziej trwałego i stosownego
w najogólniejszym znaczeniu, trzeba pamiętać że docierający do nas
odcinek owego spektrum informacji to właśnie odcinek a nie całość.
Dlatego solidna poprawka, radykalnie obalająca wszelkie przekonania
jakie sobie przyswoiłeś, może nastąpić w każdej chwili - i to raz po
raz, poprzez wieczność!
Gdy sięgniesz po najszerszy wymiar wówczas zdasz sobie sprawę, że
ostatecznie nie wiesz NIC o bycie obiektywnym. Potrafisz przełknąć
taki PARADOKS?
Niedopuszczanie bytów 'ponad potrzebę' to tylko wymówka aby mieć
klapki na oczach i sfragmentaryzowany umysł.
Przed Newtonem grawitacja była bytem 'ponad potrzebą', prawda?
>>Skoro rzeczywistość obiektywna z definicji ma być POZA świadomością,
>>wobec tego cokolwiek na jej temat przejawia się nam w świadomości
>>absolutnie nią być nie może. A więc rzeczywistość obiektywna z
>>definicji jest niedefiniowalna - bo jedynie świadomość dokonuje
>>definicje.
>>
>>Najtrafniejsze przybliżenie czegoś, co jest niedefiniowalne to
>>nieskończony potencjał możliwości. Dlatego można twierdzić, że
>>rzeczywistość obiektywna to 0=(-oo)-(-oo)...-->...oo-oo. Ale jak jest
>>rzeczywiście? ;-)
>
> Może i najtrafniejsze dla Papuasów z Nowej Gwinei, dla których wszystko
> czego nie są w stanie dotknąć i poczuć jest Bogiem.
> Twój efekt zeza ,który generuje paradoksy jest idealnym zjawiskiem ,
> które świadomie korygowane stanowi narzędzie do definiowania tego co na
> wstępie wydawało się niedefiniowalne,
> nie można mieć przecież zeza nie mając oczu ,lub będąc ślepym.
Naprawdę zdaje ci się, że masz podstawy aby negować zakres
potencjalnych możliwości odnośnie wymiaru, który jest ci całkowicie
nieznany?
>>>>Taka właśnie rzeczywistość wkracza wraz z tobą w życie gdy się
>>>>rodzisz, zanim jeszcze powstaną myśli w twojej głowie. Ta sama
>>>>rzeczywistość cię otacza gdy umierasz, gdy wtórnie powstałe koncepcje
>>>>już się rozpadną. Poza tym, ona cały czas trwa jako tło, nawet gdy
>>>>gubisz się w myślach.
>>> Powstaję od zera do bohatera,ale potem życie mnie zżera,jak cholera,do
>>> zera.
>>Wszystko jest zerem, niebyt jest bytem,
>>i tere-fere mówią z zachwytem...
>>
>>Zero jest wszystkim, niebytem byt,
>>wrzaski i piski że aż mi wstyd!
>>
>>;-)
> Zero to zero.
> Wszystko to wszystko.
> Źle interpretujesz to rykowisko!
Ciepłe cieplarnie toż jest byt błogi
Być w takim bycie nie boli zbyt,
Przez całe życie drży z wielkiej trwogi
Marnie wtłoczony w konwencje Spit...
;)
>>>>To są fakty nadrzędne, absolutne i stu procentowo subiektywne, np.
>>>>takie jak ból. Ból nie jest założeniem, dlatego też świadomość (na
>>>>tym szczeblu) też nie jest założeniem - i to jest rzecz bardzo prosta.
>>>
>>> Odczuwanie bólu nie jest założeniem w wymiarze subiektywnym,
>>> choć można go do pewnego stopnia opanować-wyeliminować-zagłuszyć poprzez
>>> różne medytacje.
>>
>>Owszem, białe można nazwać czarnym a czarne białym.
>
> Rozumiem ,że miałeś do czynienia z medytowaniem i eliminowanie bólu
> polegającym na przemianowaniu go na przyjemność?
> Czy wtedy osoba tak przerobiona na skutek doznawanych od kogoś przyjemności
> cierpi?
Nic nie rozumiesz i bredzisz. Ból to ból, chłód to chłód, zaś radość
to radość. To jednoznaczny absolut na podstawowym szczeblu, który
odczuwasz subiektywnie i bezpośrednio. Przemianowywanie niczego tu
nie zmienia, choć może Ci zamieszać w głowie, jeśli uznajesz wtórne
interpretacje za bardziej 'realne' niż ich pierwotne podstawy.
>>> Medytowaniem można zanegować wszystko i w związku z tym potraktować jako
>>> założenia?
>>
>>Medytacja jest po to, aby usunąć otoczkę koncepcyjnych uprzedzeń i
>>odbierać doznania takie jakie są, bez przypisanych im
>>nadinterpretacji.
>
> ...acha czyli podczas medytacji nie wiesz czy odczuwasz ból czy przyjemność,
> a w najgłębszej fazie nic nie wiesz,bo wyłączasz świadomość i jej
> interpretacje?
> Jesteś wtedy nikim czy nieskończonym bytem?
Podczas medytacji odczuwasz co odczuwasz, bez żadnego szufladkowania -
i w ten oto sposób poznajesz PRAWDZIWĄ rzeczywistość.
Ale Ty nadal nie wiesz czym jest świadomość, bo utożsamiasz ją z
interpretacjami. Świadomość na szczeblu podstawowym to gama
subiektywnych odczuć - samych w sobie. To one stanowią prawdziwą
rzeczywistość, bez wtórnego zabarwiania ich koncepcyjnymi ujęciami,
opartymi o takie lub inne arbitralnie poczynione założenia.
>>>>A więc mamy tu subiektywny obiektywizm, względnie
>>>>obiektywny subiektywizm.
>>>
>>> Mamy teoretyczną sprzeczność i trzeba coś z tym zrobić.
>>
>>Polubić?
>
> "Polubić sprzeczność" to wyjście beznadziejne ,lepsze wyjście to
> "wyeliminować sprzeczność" i iść dalej.
> Bez nadziei nie ma szczęścia jest tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Jeśli wzniósł byś się ponad wszczepione ci przyziemne konwencje,
wówczas dostrzegłbyś mnóstwo pozornych sprzeczności, wynikających z
dualizmu. Jednak z tej nowej perspektywy uznałbyś je za konieczne
konfiguracje na których opiera się równowaga przeciwieństw.
Ty jednak wolisz 'eliminować' sprzeczności poprzez zamykanie oczu oraz
zatykanie uszu - i nie wysuwasz już nosa poza lokalnie panujące
dogmaty.
Skoro jednak wiesz, że nadzieja i szczęście są lepsze niż płacz i
zgrzytanie zębów, to z czasem będą jeszcze z Ciebie ludzie. Nie
wiadomo tylko po ilu wcieleniach. ;-)
>>>>Dlatego też można twierdzić, że wymiar
>>>>zewnętrzny jest pseudo-obiektywny, bo stanowi tylko treść w
>>>>świadomości. Cóż, dualizm wywołuje zeza.
>>>
>>> Jak mamy zeza to wnioskujemy ,że mamy dwoje oczu?
>>> Do eliminacji zeza zakładamy dwuwymiarowe okulary?
>>
>>Wybić ślepia i po sprawie.
>
> To jest jakimś rozwiązaniem ,ale z niego nic dobrego nie wyniknie.
> To tak jakbyś dostał od swojego nieskończonego pana talent i zamiast go
> pomnożyć zakopał w ziemi.
> Jest zdaje się przypowieść o talentach w Piśmie Św. i o minach zresztą też.
Cóż, zez o którym mówiłem to tylko analogia. Ty zaś odbiegasz od idei
o której była mowa (tzw. 'obiektywny wymiar' to treść wtórnie powstała
w świadomości a nie oryginał) i absorbujesz się analogią. Dlatego
mówię, 'wybić ślepia' bo rzeczowa dyskusja już się rozpadła i tak.
>>>>Nasze rozmowy tu, to z konieczności sfera pojęć i koncepcji, wobec
>>>>czego mogą ciągnąć się w nieskończoność na wiele sposobów, w
>>>>zależności od wstępnie poczynionych założeń.
>>>
>>> Twoje życie nie trwa wiecznie,więc nieskończenie wiele sposobów to
>>> utopia.
>>
>>Racja! A co jeśli nadal będziemy gadać po śmierci?
>
> Po swojej śmierci nie będziesz gadać,tak jak Bóg w całej swej istocie nie
> gra w kości. :)
Nie wiesz, czy będziesz gadać po śmierci czy nie, ani czy Bóg gra w
kości. Twoje domysły że nie, są równie bezpodstawne jak i domysły że
tak.
>>>> Dlatego samą logiką
>>>>niczego nie ustalimy. Nie próbuj więc wdawać się w abstrakcyjne,
>>>>koliste spekulacje odnośnie moich tez. Spróbuj natomiast odnosić je
>>>>do własnych doznań pierwotnych. Czy odczuwasz własną świadomość na
>>>>jej esencjonalnym szczeblu? Tam powinien być twój stały punkt
>>>>odniesienia.
>>>
>>> "wątpię, więc myślę, myślę, więc jestem".
>>
>>Nieee, to bez sensu! Jesteś bo czujesz - bez względu na to co
>>myślisz. To jest absolut oraz podstawa dla wtórnych ujęć. Zaś myśli
>>to nic innego jak arbitralne ujęcia. I słusznie, jako takie podlegają
>>wątpliwościom.
>
> Ten jest kto jest.
> Ten czuje kto czuje.
> Ten myśli kto myśli.
> Kiedy czuję i myślę to jestem.
No tak. Dobrze. A teraz zastanów się nad kolejnością poznawczą.
>>Kolejność jest więc taka:
>>
>> Czuję, więc jestem (nawet jeśli o tym nie myślę!), myślę więc
>>wątpię.
>
> :)
;-)
>>W pewnym sensie tak. Np. nieskończone treści mogą się przejawiać w
>>świadomości - małe i duże. Ale indywidualna świadomość jest zawsze
>>ograniczona.
>>
>
> Kiedy na pewno mamy do czynienia z nieskończonymi treściami,
> skoro świadomość jest ograniczona?
Kiedy? Zawsze. Nawet w małym rozumku ma prawo istnieć idea
NIESKOŃCZONOŚCI.
> Jeśli hipotetycznie jeździsz na rondzie w kółko ,bo zacięła ci się
> kierownica to nie oznacza ,że rondo jest nieskończone ,albo za rondem mamy
> nieskończoność.
> Nieskończone działanie nie ma realnego sensu,żeby coś zrealizować musisz
> przerwać błędne koło.
Ale tu nie było mowy o żadnych topornych konkretach, takich jak te
przykładziki. Czy potrafisz sobie wyobrazić skończoność czasu lub
przestrzeni? Jeśli tak, to wytłumacz mi, bardzo proszę, na czym to
polega.
>>>>Odczuwalne doznania to fakty same w sobie. Spekulacje co do ich
>>>>"zewnętrznych" przyczyn mogą być przeróżne, nawet wręcz
>>>>przeciwstawne. Wszelkie wyjaśnienia to hipotezy, zawieszone w
>>>>szerszym kontekście niewiedzy.
>>>
>>> Czemu nie przyjmiesz ,że wiedza nie jest zawieszona w niewiedzy ,a
>>> istnieją
>>> one równolegle jak twoje wymiary subiektywny i obiektywny?
>>
>>Wiedza (świadomość), czyli wymiar subiektywny, jest zawsze lokalna i
>>skończona. Zawsze wiesz tylko tyle to a tyle, odnośnie dostępnego ci
>>otoczenia. Dlatego można wiedzę symbolicznie przedstawić jako
>>trójwymiarową bryłę, pewnego rozmiaru, np. kulę. Zaś Niewiedza, a
>>więc wymiar obiektywny, to przestrzeń otaczająca ową bryłę -
>>niekończenie rozległa we wszystkich kierunkach.
>
> Dlaczego nie możesz niewiedzy upchnąć w drugiej kuli,przecież niewiedza nie
> ma określonej objętości. :)
Właśnie dlatego - bo ona NIE MA określonej objętości!
> Wiesz jakiego kremu używa Bóg po goleniu?
> Czy można niewiedzę pozbawić istnienia w przestrzeni sensu,w której istnieje
> wiedza?
Coś ci się najwyraźniej pokićkało. Absolutnie nie twierdzę, że
niewiedza nie istnieje. Przeciwnie, od dawien dawna na różne sposoby
podkreślam, że NIEWIEDZA to wymiar nieskończony, otaczający wiedzę.
Skoro wydaje ci się, że pozbawiam niewiedzę istnienia to przeczytaj
jeszcze raz co pisze powyżej.
A następnie uświadom sobie, że to analogia a nie dosłowny konkret -
nie widzisz, że pisze jak wół 'symboliczne przedstawienie'?
>>>>Jeśli nie bierzesz pod uwagę nieskończonego potencjału, który
>>>>warunkuje wszystko znane ci na lokalnym szczeblu, to stajesz się
>>>>uzależniony od lokalnych warunków.
>>>
>>> Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. :P
>>
>>Jeśli poza proch patrzeć nie potrafisz...
>
> Ograniczenia nie negują nieskończonego potencjału. :)
Prawda, ale negują twoje jego rozumienie. W ten sposób utrącasz
własną rzeczywistość, choć nieskończony potencjał drwi z tego i tak.
> Rządy brały pod uwagę nieskończony potencjał zadłużania narodów,
> ale coś przekombinowali z ograniczeniami określanymi przez możliwości
> konkretnych narodów.
> Jak ZUS w Polsce pierdyknie to będzie się dopiero działo.
Skryte, globalistyczne elity pragną redukować twoją niezależność w
nieskończoność. One NIGDY z tego nie zrezygnują! Nawet jeśli się dla
nich staniesz posłusznym i uległym robotem to i tak będą cię stale
'ulepszać', tak abyś stawał się coraz to bardziej wydajny, przy
mniejszych kosztach.
No chyba że technika i genetyczne manipulacje stworzą im jeszcze
doskonalsze roboty. Wówczas pójdziesz prosto na przemiał.
>>Morderca morduje a pedofil używa na dzieciach bez żadnych szerszych
>>koncepcji. Ich pierwotna natura jest otępiała i zagłuszona. Dlatego
>>wystarczają im własne chucie i krótkowzroczność. Oni wierzą że byt
>>jest czymś chwilowym, bez dalszych konsekwencji. Takim ludziom wymiar
>>najszerszy nie przychodzi nawet do głowy.
>
> Gdyby tak było to pedofili nie byłoby np. wśród księży.
Jedni wpoili Ci w główkę, że księża są dalekowzroczni a drudzy że to
właśnie oni uwielbiają pedofilię.
Tymczasem ani jedno ani drugie prawdą być nie MUSI.
>>Wymiar najszerszy to wszechbyt w najbardziej uniwersalnym sensie.
>>Ustosunkowanie się doń to nie jednorazowa decyzja, podjęta w jakiejś
>>chwili i odłożona na bok, lecz proces długotrwałych przemyśleń, ciągle
>>aktualizowanych w świetle coraz to szerszych perspektyw. W ten sposób
>>powstaje wizja, która integruje absolutnie wszystko: to co znane i to
>>co nieznane. Nic jej ramach nie może być pominięte. Nic ani nikt.
>>Dlatego ktoś bardzo mądry mówił kiedyś, abyś miłował bliźnich.
>
> Miłowanie bliźnich jest jak najbardziej sensowne.
No to cieszę się, że przynajmniej tu się rozumiemy!
> Wymiarem najszerszym może zostać bóg Sens,a nie bóg Bezsens. :)
Z tym, że nie Tobie decydować czym jest sens, a czym bezsens - bo
twoje rozeznanie tyczy się tylko wąziutkich wymiarów lokalnych, bez
najmniejszego pojęcia o tym co być może stosuje się na najszerszej
skali.
>>>>Lokalnie ustalasz co jest racjonalne a co nie. Tu empirie potwierdzą
>>>>lub obalą twoje tezy. Zaś wymiar poza poznaniem nie posiada już
>>>>takich kryteriów i nic go nie ogranicza.
>>>
>>> Nic go nie ogranicza ,ale też nic go nie poszerza.
>>
>>Tak, bo jest to wymiar NIESKOŃCZONY. Bez względu na to jak wiele lub
>>jak mało wiesz o wymiarze lokalnym, wymiar nadrzędny jest zawsze taki
>>sam.
>
> Mi się bardziej podoba twój wymiar poza poznaniem jako niezależne
> uzupełnienie wymiaru poznawalnego(w twoim przykładzie jako druga niezależna
> kula ),
> które na płaszczyźnie sensu widać pod taką postacią "oo". :)
> Tak więc okulary w rzeczywistości są skończone.
Ale nie te różowe... ;-)
>>Była już o tym mowa. Znany Ci wymiar to wymiar subiektywny,
>>stanowiący twoją świadomość. Jako jednostka nie jesteś wszechbytem,
>>lecz jednym punktem w czasie i przestrzeni, odbierającym doznania i
>>generującym projekcje.
>
> ok
>
>>>>> No dobra, ale po co znowu tą nieskończoność w to wikłać.
>>>>
>>>>Aby posiadać stały punkt odniesienia, którego nie nadwątlą żadne
>>>>"prawdy", odkrycia ani czyjekolwiek postulaty w wymiarze lokalnym.
>>>
>>> Zero nie wystarczy?
>>
>>Odniesienie do zera oznaczałoby odniesienie do niczego a więc brak
>>odniesienia, zaś odniesienie do nieskończoności jest odniesieniem do
>>WSZYSTKIEGO.
>
> Zero to symboliczny początek skali ,którą można wszystko ogarnąć w
> zależności od wyskalowania i które ustanawia wolna wola.
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_pomiarowa
Skoro w ten sposób to rozumiesz to dobrze - dla Ciebie. Jednak
ogólnie rzecz biorąc, zero kojarzy się z niczym, w przeciwieństwie do
nieskończoności. Dlatego taka indoktrynacja wiedzie masy do
psychologicznego upadku a nie od wyzwolenia.
>>Jeśli inni również będą czynić projekcje odnośnie najszerszego,
>>niedefiniowalnego wymiaru, wówczas wyniknie z tego nasza ludzka natura
>>- to co jest wbudowane w nią na najbardziej pierwotnym, podstawowym
>>szczeblu. Wówczas będziesz sie z nimi mógł porozumiewać bez słów.
>>
>>A skoro tak nie jest, bo przygniatająca większość człowieczyn czyni
>>odniesienia tylko do przypadkowych i zmiennych aspektów wymiaru
>>lokalnego, to będziesz wśród nich niepojęty.
>
> Sensem życia jest życie wieczne. :)
Nawet sto lat w porównaniu z wiecznością to nieskończenie mniej niż
mgnienie oka. Dlaczego więc akurat teraz miałby istnieć jedyny
wyjątek w formie życia i świadomych doznań?
>>Czołem Spitku,
>>
>>AW
>>
>>.
>
> Czołem AW
>
> --
> pozdr.spit
Wyciągnij Spitku głowę z piasku i otwórz oczy!
Pozdrawiam nieskończenie szczerze,
AW
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2011-11-28 00:38:04
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:f7961c5f-acba-4816-9bf5-62b4d9207a27@n3
5g2000yqf.googlegroups.com...
>
>
>Pytałeś nie tak dawno czym jest "u mnie" wymiar obiektywny a czym
>subiektywny. Odpowiedziałem wyczerpująco, podkreślając co logicznie
>wynika z przyjętych definicji. Najwyraźniej jednak nie dotarło to do
>Ciebie.
>
>Twierdzenie, że przejawiające się w świadomości treści to byt poza
>świadomością, to bzdura negująca samą świadomość.
>
>Nie można twierdzić, że zdjęcie jest czymś poza_zdjęciem, bo to tyle
>samo co twierdzenie że x to nie x. Nie rozumiesz, że taka definicja
>to PARADOKS? A paradoks występujący w samej definicji nie znika lecz
>trwa, bo zostaje zignorowany i przyklepany.
Pisałeś ,że _wyobrażenie_ czegoś spoza świadomości w świadomości to
paradoks.
"Rzeczywistość obiektywna to dla nas wyobrażenie o
rzeczywistości_poza_świadomością,
występujące jednak nie gdzie indziej niż w świadomości. Z tego względu to
paradoks."
Tu nie ma paradoksu tak samo jak dla 1+1=2.
Wyjście poza własną świadomość(jedność) wymaga na wstępie wiary.
Tworzenie z założenia paradoksalnych w sensie sprzecznych modeli opisujących
rzeczywistość o użytkowym charakterze jest bezsensowne.
Paradoks wykazuje sprzeczność założeń ,a więc bezsens twojej wiary w danym
temacie ,
albo doprowadza do zaskakujących wniosków ,a więc jest tylko pozorny.
Kiedy paradoks uznasz za stan początkowi i końcowy i kwintesencję to jesteś
za przeproszeniem w dupie i tak naprawdę w ogóle cię nie ma. :)
OT:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_Fermiego
>Chcę aby patrząc na zdjęcie wszyscy rozumieli, że zdjęcie to zdjęcie a
>nie rzeczy przedstawione na zdjęciu.
No OK...to już ustaliliśmy,chodzi o to ,że zdjęcie zawsze coś przedstawia.
:)
>Informacja która do Ciebie dociera to informacja, lecz nie źródło
>informacji. Podobnie jak wnioski wyciągnięte z informacji. Nie myl
>tych rzeczy.
No przecież informacja to informacja ,a źródło informacji to źródło
informacji,
dlaczego miałbym mylić jedno z drugim.
To że np. do żony mówisz np. "słoneczko" , albo "pączuszku" , albo "kotku"
nie znaczy że tym jest,
choć kobieta zmienną jest.
http://www.youtube.com/watch?v=xCFEk6Y8TmM
>Świat przemawia do mnie szerokim spektrum informacji. Próbuję brać
>pod uwagę je wszystkie - nie tylko te, które przyjmujesz wybiórczo
>jako że przejawiają się tobie w 'uporządkowany sposób'.
..."szerokie spektrum" to już wstępne porządkowanie ,no i skąd wiesz czy
przemawia do ciebie szerokim a nie wąskim spektrum,
skoro dopuszczasz obalenie wszelkich przekonań to "szerokie" może okazać się
"wąskie" , tak jak "białe" może okazać się "czarnym",
kiedy zgaśnie światło?
>Ponadto, aby
>móc powiedzieć o rzeczywistości coś najbardziej trwałego i stosownego
>w najogólniejszym znaczeniu, trzeba pamiętać że docierający do nas
>odcinek owego spektrum informacji to właśnie odcinek a nie całość.
>Dlatego solidna poprawka, radykalnie obalająca wszelkie przekonania
>jakie sobie przyswoiłeś, może nastąpić w każdej chwili - i to raz po
>raz, poprzez wieczność!
>
>Gdy sięgniesz po najszerszy wymiar wówczas zdasz sobie sprawę, że
>ostatecznie nie wiesz NIC o bycie obiektywnym. Potrafisz przełknąć
>taki PARADOKS?
U ciebie najszerszy wymiar to wszechbyt,czyli dla Boga obiektywnie nie
istniejemy,
stworzył nas słownie i tak naprawdę obiektywnie nami się interesuje? :)
Z drugiej strony skoro nie przekraczasz wymiaru subiektywnego świadomości,
a wymiar obiektywny traktujesz jako pseudo-obiektywny,
to najszerszy wymiar też jest pseudo-wymiarem?
>
>Niedopuszczanie bytów 'ponad potrzebę' to tylko wymówka aby mieć
>klapki na oczach i sfragmentaryzowany umysł.
>
>Przed Newtonem grawitacja była bytem 'ponad potrzebą', prawda?
Czepiasz się nazwy ,czy tego co ona reprezentuje?
Jeśli tego drugiego to jesteś w błędzie.
>
>Naprawdę zdaje ci się, że masz podstawy aby negować zakres
>potencjalnych możliwości odnośnie wymiaru, który jest ci całkowicie
>nieznany?
Tak. :)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pleonazm
pot. masło maślane - wyrażenie, w którym jedna część wypowiedzi zawiera te
same treści, które występują w drugiej części; jeden z błędów
logiczno-językowych.
"Potencjalne możliwości"
http://pl.wiktionary.org/wiki/potencjalny
możliwy do zrealizowania, osiągnięcia
>
>>>> Powstaję od zera do bohatera,ale potem życie mnie zżera,jak cholera,do
>>>> zera.
>
>
>>>Wszystko jest zerem, niebyt jest bytem,
>>>i tere-fere mówią z zachwytem...
>>>
>>>Zero jest wszystkim, niebytem byt,
>>>wrzaski i piski że aż mi wstyd!
>>>
>>>;-)
>
>
>> Zero to zero.
>> Wszystko to wszystko.
>> Źle interpretujesz to rykowisko!
>
>
>
>Ciepłe cieplarnie toż jest byt błogi
>Być w takim bycie nie boli zbyt,
>Przez całe życie drży z wielkiej trwogi
>Marnie wtłoczony w konwencje Spit...
>
>;)
>
Wolę konwencjonalne bycie niźli niekonwencjonalne życie w odbycie.
:P
>> Rozumiem ,że miałeś do czynienia z medytowaniem i eliminowanie bólu
>> polegającym na przemianowaniu go na przyjemność?
>> Czy wtedy osoba tak przerobiona na skutek doznawanych od kogoś
>> przyjemności
>> cierpi?
>
>
>
>Nic nie rozumiesz i bredzisz. Ból to ból, chłód to chłód, zaś radość
>to radość. To jednoznaczny absolut na podstawowym szczeblu, który
>odczuwasz subiektywnie i bezpośrednio. Przemianowywanie niczego tu
>nie zmienia, choć może Ci zamieszać w głowie, jeśli uznajesz wtórne
>interpretacje za bardziej 'realne' niż ich pierwotne podstawy.
OK.
>
>
>
>>>> Medytowaniem można zanegować wszystko i w związku z tym potraktować
>>>> jako
>>>> założenia?
>>>
>>>Medytacja jest po to, aby usunąć otoczkę koncepcyjnych uprzedzeń i
>>>odbierać doznania takie jakie są, bez przypisanych im
>>>nadinterpretacji.
>>
>> ...acha czyli podczas medytacji nie wiesz czy odczuwasz ból czy
>> przyjemność,
>> a w najgłębszej fazie nic nie wiesz,bo wyłączasz świadomość i jej
>> interpretacje?
>> Jesteś wtedy nikim czy nieskończonym bytem?
>
>
>
>Podczas medytacji odczuwasz co odczuwasz, bez żadnego szufladkowania -
>i w ten oto sposób poznajesz PRAWDZIWĄ rzeczywistość.
OK.
>
>Ale Ty nadal nie wiesz czym jest świadomość, bo utożsamiasz ją z
>interpretacjami. Świadomość na szczeblu podstawowym to gama
>subiektywnych odczuć - samych w sobie. To one stanowią prawdziwą
>rzeczywistość, bez wtórnego zabarwiania ich koncepcyjnymi ujęciami,
>opartymi o takie lub inne arbitralnie poczynione założenia.
OK,a to co piszesz o świadomości na szczeblu podstawowym to już nie jest
interpretacja tego co odbierasz bez żadnego szufladkowania?
>Jeśli wzniósł byś się ponad wszczepione ci przyziemne konwencje,
>wówczas dostrzegłbyś mnóstwo pozornych sprzeczności, wynikających z
>dualizmu. Jednak z tej nowej perspektywy uznałbyś je za konieczne
>konfiguracje na których opiera się równowaga przeciwieństw.
>
>Ty jednak wolisz 'eliminować' sprzeczności poprzez zamykanie oczu oraz
>zatykanie uszu - i nie wysuwasz już nosa poza lokalnie panujące
>dogmaty.
Pozornych sprzeczności ,czyli czegoś co sprawia wrażenie sprzeczności nie ma
sensu eliminować,
można co najwyżej wyjaśnić skąd się to wzięło.
Sensownie jest eliminować sprzeczności prawdziwe.
>
>Skoro jednak wiesz, że nadzieja i szczęście są lepsze niż płacz i
>zgrzytanie zębów, to z czasem będą jeszcze z Ciebie ludzie. Nie
>wiadomo tylko po ilu wcieleniach. ;-)
>
:)
>
>Cóż, zez o którym mówiłem to tylko analogia. Ty zaś odbiegasz od idei
>o której była mowa (tzw. 'obiektywny wymiar' to treść wtórnie powstała
>w świadomości a nie oryginał) i absorbujesz się analogią. Dlatego
>mówię, 'wybić ślepia' bo rzeczowa dyskusja już się rozpadła i tak.
Ok. Wiem co rozumiesz przez obiektywny wymiar ,ale czy obiekty z pseudo
obiektywnego wymiaru
mają źródło w świadomości ,czy niekoniecznie?
Jeśli możesz odnieś się do tego przez analogię z transformatorem z dwoma
uzwojeniami pierwotnym i wtórnym,
które reprezentują świat zewnętrzny(pierwotne) i wewnętrzny(wtórne).
Obliczeń nie musisz robić :P
>Nie wiesz, czy będziesz gadać po śmierci czy nie, ani czy Bóg gra w
>kości. Twoje domysły że nie, są równie bezpodstawne jak i domysły że
>tak.
Fakt ,że po pseudo-śmierci w wymiarze wirtualnym możesz gadać dalej,
właśnie dlatego mam prawo negować duchy i upiory ,które ktoś mi sugeruje za
zasłoną.
>>
>> Ten jest kto jest.
>> Ten czuje kto czuje.
>> Ten myśli kto myśli.
>> Kiedy czuję i myślę to jestem.
>
>
>
>No tak. Dobrze. A teraz zastanów się nad kolejnością poznawczą.
>
>
>
>>>Kolejność jest więc taka:
>>>
>>> Czuję, więc jestem (nawet jeśli o tym nie myślę!), myślę więc
>>>wątpię.
>>
>> :)
Kiedy jestem w śpiączce to nie czuję,
a więc jestem choć nie w wyniku czucia. ;)
>Kiedy? Zawsze. Nawet w małym rozumku ma prawo istnieć idea
>NIESKOŃCZONOŚCI.
...która jest wzorem wszystkiego jednocześnie ,czyli konkretnie niczego?
Bóg nie musi być nieskończony być wzorem dla człowieka,może dlatego
filozoficznie narodził się Chrystus?
>Ale tu nie było mowy o żadnych topornych konkretach, takich jak te
>przykładziki. Czy potrafisz sobie wyobrazić skończoność czasu lub
>przestrzeni? Jeśli tak, to wytłumacz mi, bardzo proszę, na czym to
>polega.
W sensie fizycznym
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czas_Plancka
http://pl.wikipedia.org/wiki/D%C5%82ugo%C5%9B%C4%87_
Plancka
W innym sensie
Pojęcia wytwarzasz w świadomości.
Jak to napisałeś na pewnym podstawowym poziomie świadomości odrzucasz
szufladkowanie pojęciowe,
a wtedy min. pojęcia czasu i przestrzeni przestają istnieć.
>
>
>Coś ci się najwyraźniej pokićkało. Absolutnie nie twierdzę, że
>niewiedza nie istnieje. Przeciwnie, od dawien dawna na różne sposoby
>podkreślam, że NIEWIEDZA to wymiar nieskończony, otaczający wiedzę.
>Skoro wydaje ci się, że pozbawiam niewiedzę istnienia to przeczytaj
>jeszcze raz co pisze powyżej.
>
>A następnie uświadom sobie, że to analogia a nie dosłowny konkret -
>nie widzisz, że pisze jak wół 'symboliczne przedstawienie'?
>
Wywal tą nieskończoność z niewiedzy to się dogadamy. :)
Absolut "oo" będzie osiągalny tylko na podstawowym szczeblu świadomości
,kiedy dwie symboliczne kule zejdą się w jedną "o".
Sam pisałeś ,że na poziomie podstawowym świadomości wyłączasz wszelkie
interpretację,
no więc pseudo wymiary zanikają do zera tworząc jedno przejście do absolutu.
Hough!
>> Rządy brały pod uwagę nieskończony potencjał zadłużania narodów,
>> ale coś przekombinowali z ograniczeniami określanymi przez możliwości
>> konkretnych narodów.
>> Jak ZUS w Polsce pierdyknie to będzie się dopiero działo.
>
>
>
>Skryte, globalistyczne elity pragną redukować twoją niezależność w
>nieskończoność. One NIGDY z tego nie zrezygnują! Nawet jeśli się dla
>nich staniesz posłusznym i uległym robotem to i tak będą cię stale
>'ulepszać', tak abyś stawał się coraz to bardziej wydajny, przy
>mniejszych kosztach.
>
>No chyba że technika i genetyczne manipulacje stworzą im jeszcze
>doskonalsze roboty. Wówczas pójdziesz prosto na przemiał.
Co więc z tym można zrobić? :)
>
>
>
>>>Morderca morduje a pedofil używa na dzieciach bez żadnych szerszych
>>>koncepcji. Ich pierwotna natura jest otępiała i zagłuszona. Dlatego
>>>wystarczają im własne chucie i krótkowzroczność. Oni wierzą że byt
>>>jest czymś chwilowym, bez dalszych konsekwencji. Takim ludziom wymiar
>>>najszerszy nie przychodzi nawet do głowy.
>>
>> Gdyby tak było to pedofili nie byłoby np. wśród księży.
>
>
>
>Jedni wpoili Ci w główkę, że księża są dalekowzroczni a drudzy że to
>właśnie oni uwielbiają pedofilię.
>Tymczasem ani jedno ani drugie prawdą być nie MUSI.
Nawet jak oskarżony osobiście się przyzna?
>
>
>
>>>Wymiar najszerszy to wszechbyt w najbardziej uniwersalnym sensie.
Bóg w sensie panteistycznym czy może ma osobowość?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Panteizm
>>>Ustosunkowanie się doń to nie jednorazowa decyzja, podjęta w jakiejś
>>>chwili i odłożona na bok, lecz proces długotrwałych przemyśleń, ciągle
>>>aktualizowanych w świetle coraz to szerszych perspektyw. W ten sposób
>>>powstaje wizja, która integruje absolutnie wszystko: to co znane i to
>>>co nieznane. Nic jej ramach nie może być pominięte. Nic ani nikt.
>>>Dlatego ktoś bardzo mądry mówił kiedyś, abyś miłował bliźnich.
>>
>> Miłowanie bliźnich jest jak najbardziej sensowne.
>
>
>
>No to cieszę się, że przynajmniej tu się rozumiemy!
>
:)
>
>Z tym, że nie Tobie decydować czym jest sens, a czym bezsens - bo
>twoje rozeznanie tyczy się tylko wąziutkich wymiarów lokalnych, bez
>najmniejszego pojęcia o tym co być może stosuje się na najszerszej
>skali.
>
Jesteś stworzony na jego podobieństwo,czy nie?
Stanowi dla ciebie wzór ,czy nie?
>>
>> Zero to symboliczny początek skali ,którą można wszystko ogarnąć w
>> zależności od wyskalowania i które ustanawia wolna wola.
>> http://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_pomiarowa
>
>
>
>Skoro w ten sposób to rozumiesz to dobrze - dla Ciebie. Jednak
>ogólnie rzecz biorąc, zero kojarzy się z niczym, w przeciwieństwie do
>nieskończoności. Dlatego taka indoktrynacja wiedzie masy do
>psychologicznego upadku a nie od wyzwolenia.
>
>> Sensem życia jest życie wieczne. :)
>
>
>Nawet sto lat w porównaniu z wiecznością to nieskończenie mniej niż
>mgnienie oka.
W sumie to przesadziłem z tym życiem wiecznym. :P
>Dlaczego więc akurat teraz miałby istnieć jedyny
>wyjątek w formie życia i świadomych doznań?
Nie rozumiem.
>Wyciągnij Spitku głowę z piasku i otwórz oczy!
>
>Pozdrawiam nieskończenie szczerze,
Nie mam różowych okularów,może jednak lepiej trwać w niewiedzy. :(
>
>
>AW
>
>.
>
>
--
pozdr.spit
WLMail QuoteFix -> http://www.dusko-lolic.from.hr/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2011-11-28 15:59:15
Temat: Re: O WSZYSTKIM - 1,2,3,4
Użytkownik "spit" <s...@g...pl> napisał w wiadomości
news:jaul4v$clf$1@inews.gazeta.pl...
> Użytkownik "AW" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:f7961c5f-acba-4816-9bf5-62b4d9207a27@n3
5g2000yqf.googlegroups.com...
>>
>>
>>Pytałeś nie tak dawno czym jest "u mnie" wymiar obiektywny a czym
>>subiektywny. Odpowiedziałem wyczerpująco, podkreślając co logicznie
>>wynika z przyjętych definicji. Najwyraźniej jednak nie dotarło to do
>>Ciebie.
>>
>>Twierdzenie, że przejawiające się w świadomości treści to byt poza
>>świadomością, to bzdura negująca samą świadomość.
>>
>>Nie można twierdzić, że zdjęcie jest czymś poza_zdjęciem, bo to tyle
>>samo co twierdzenie że x to nie x. Nie rozumiesz, że taka definicja
>>to PARADOKS? A paradoks występujący w samej definicji nie znika lecz
>>trwa, bo zostaje zignorowany i przyklepany.
>
> Pisałeś ,że _wyobrażenie_ czegoś spoza świadomości w świadomości to
> paradoks.
>
> "Rzeczywistość obiektywna to dla nas wyobrażenie o
> rzeczywistości_poza_świadomością,
> występujące jednak nie gdzie indziej niż w świadomości. Z tego względu to
> paradoks."
>
> Tu nie ma paradoksu tak samo jak dla 1+1=2.
> Wyjście poza własną świadomość(jedność) wymaga na wstępie wiary.
> Tworzenie z założenia paradoksalnych w sensie sprzecznych modeli
> opisujących rzeczywistość o użytkowym charakterze jest bezsensowne.
>
> Paradoks wykazuje sprzeczność założeń ,a więc bezsens twojej wiary w danym
> temacie ,
> albo doprowadza do zaskakujących wniosków ,a więc jest tylko pozorny.
> Kiedy paradoks uznasz za stan początkowi i końcowy i kwintesencję to
> jesteś za przeproszeniem w dupie i tak naprawdę w ogóle cię nie ma. :)
hm....
Jeśli dla AW wszystko jest zamknięte/wytworzone
w subiektywnym umyśle na podstawie subiektywnych danych dostarczanych
przez zmysły to paradoks jest.
Jak może istnieć obiektywność wytworzona subiektywnie ?
oczywiście problem nie jest nowy :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Transcendencja_(filozof
ia)
jednak już sam fakt ,że ludzie mogą się jakoś porozumieć
wskazuje na istnienie czegoś wspólnego - czegoś
co raczej nie może byc wytworem/wewnętrzynym_produktem
pojedyńczej świadomości . Te myśli/idee - "obiektywne"
dostępne są nam tylko dzięki świadomości ale raczej
nie są wytworami lokalnymi ( jednej świadomości) -
odwrotnie - to świadmość jest ich produktem/wynikiem
- tak jak obraz w TV jest produktem programu nadawanego
z zewnątrz - a dostępnego tylko dzięki TV(świadomosci)
i wydającego się pochodzić z wnętrza TV.(świadmości)
Jednak nie jest to "obiektywność absolutna" i tu AW
ma racje ,że "nadawany progam"/"obiektywna_rzeczywistość"
się zmienia w czasie ( "rozwój nauki/techniki") oraz ,ze mamy
niezbywalne prawo uczestniczyc w jego tworzeniu
- a od czasu do czasu poszukać nowych stacji
lub samemu je stworzyć zmieniając tym samym
aktualną "obiektywną rzeczywistość" :))))
pozdr.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |