Data: 2005-01-18 23:01:10
Temat: Odp: Nienawiść do własnej matki
Od: "Neko78" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Ania <a...@N...alpha.net.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:IU8Hd.960721$O...@n...easynews.com...
> (...)ale po każdej jej wizycie
> jestem poprostu chora.....i mam przed oczami:moją komunie,egzaminy do
> liceum,,mature,pózniej studia,wyprowadzke z domu 21 lat,2
> studnia......kariera coś tam po drodze.....ZAWSZE w tych momentach była
> pijana
> i nie moge patrzeć jak
> zachowuje się gdyby nic się nie stalo,jakby nie pamiętała ,że zdązyła mnie
> tyle razy podebtać..owszem ma żal,że jestem chłodna ,urzędowa....ale nie
> umiem,niestety.....
Bardzo poruszył mnie Twój post... A ja myślałem, że jestem sam w takiej
sytuacji... Czułem się sam... Mam 27 lat i mieszkałem z matką na szczęście
tylko do 18 roku życia... Już 9 lat niezależny, od 4 w związku... Ale
problem nie zniknął, i jest łudząco podobny do wyżej opisanego...
Dzieciństwo w domu opłaciłem nerwicą i kilkoma drobnymi skrzywieniami, z
których żona usilnie mnie wyciąga... I jest lepiej, ale problem z matką
pozostał... Kiedy tylko mamy okazję się spotkać (jest chora i muszę czasami
pomóc w domu,albo zawieźć ją do szpitala)... Powiem krótko - mam dobre
intencje, które kończą się fatalnie. Co można czuć do osoby (w tym przypadku
matki), która przy mojej żonie mówi do innej dziewczyny, że chciałaby mieć
taką synową? A to tylko najmniej drastyczny przykład... Nienawiść... Emocje,
które są nam ciężarem, ale musimy je jakoś ukierunkować... Choćby nie na
osobę, ale na jej chorobę... To "szybkie zapominanie" mnie zabijało,
wmawiała mi, że nic takiego nie miało miejsca, a ja mam urojenia... Jeśli
słyszy się coś dość często, wiadomo co dzieje się z człowiekiem... Ale takie
postępowanie nie jest oznaką wrogości do dziecka, ale efektem ubocznym
"choroby" i tak na to trzeba patrzeć, z dużej perspektywy i z przymrużeniem
oka ;)
|