Data: 2000-04-26 20:56:52
Temat: Odp: do psychologów ( no inie tylko bo chyba ich tu mało )
Od: "INTense" <i...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Moncia <m...@h...com> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:d...@s...geomar.com.pl...
> Oczywiście, każdy związek jest inny. W moim akurat to "narzucanie się"
> chłopaka było głównym, namacalnym bodźcem do zerwania. Były też te
słabsze,
> jak np. to, że kompletnie różne były nasze zainteresowania. I tym bardziej
> drażniło mnie to, że facet próbuje spędzać czas "po mojemu". Ja po prostu
> nie wiedziałam z kim mam do czynienia i bałam się tego.
> Twój "przypadek" jest inny, chciałam Ci tylko pokazać, że przesadne
> zalewanie kochanej osoby uczuciem może mieć też negatywny wydźwięk.
Dlaczego dziwnie łączysz brak eksponowania własnej indywidualności z
nadmiarem uczucia, czy mi się wydaje? :)
> Proszę, stawiaj na indywidualność - wygrasz na tym ( IMHO )
Wiesz, generalnie wydaje mi się, że tak robię - na szczęście nie jestem
wypisz-wymaluj z
Twojego przerysowanego przykładu :) Człowiek się pocieszy :))
[...]
> Bo cóż Ci mogę powiedzieć - gdy sama dawałam w związkach więcej, nie całą
> siebie, tylko więcej - facet albo uciekał w poczuciu winy, że nie daje mi
> tyle, co powinien (stary tekst na pożegnanie "nie jestem ciebie wart,
jesteś
> za dobra, bla, bla"), albo się rozbestwiał i dawał jeszcze mniej, niż do
tej
> pory, po czym ja brałam nogi za pas.
> Więc tupnij nogą, zmuś kobitkę do dania Ci więcej z siebie. Powalcz na
> przykład z sobą (przecież walczysz o miłość) i okazuj jej mniej
> zainteresowania - i poczekaj na efekty.
> IMHO one (efekty, znaczy się) nadejdą.
Statystycznie patrząc na moje związki ;)) ( 1 !!! ;)) dochodzę do wniosku,
że nie byłem olewany, a kobitka naprawdę się starała - nie tak jak ja może,
ale... nie mogłem narzekać :)
> Jak już gdzieś tam wcześniej napisałam, nie lubię takich gierek, ale coś
mi
> się zdaje, że są one konieczne.
Ha, życie to gra - smutne - prawdziwe!
Pozdr.
--
INTense
ICQ# 9702764
|