Data: 2002-08-07 18:51:22
Temat: Odp: zdrada(?) wirtualna (?)
Od: "Kania" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Asia Slocka <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:aircmt$61s$...@n...onet.pl...
> > To sie daje butelke z humana. Uwierz mi, ze wszystko da sie zalatwic,
> trzeba
> > chciec.
> Miałaś chyba zbyt łatwo..Ja przez kilka miesięcy nie mogłam tego zrobić,
> wisząc przy szpitalnym łóżeczku, wycieńczona i zaryczana.
Ja spedzilam obie ciaze na patologii wlaczac z moim organizmem o zycie
dzieci. Nie powiem, zeby to bylo latwe. Przy pierwszym dziecko rowniez
miesiac (zaraz po urodzeniu) w szpitalu dzieciecym walczac o jego zycie.
Dlatego wiem, jak ulotne jest to co mamy i jak bardzo to trzeba pielegnowac.
> > Wiesz ile zwiazkow sie rozpadlo przez takie myslenie??
> Podejrzewam że właśnie tyle, ile niedojrzałych ludzi decyduje się
> na dziecko, dla reszty te problemy są właśnie..."phi" :-)
Nie... Mezczyzna jest wyluczony z magicznego czasu jakim jest ciaza, nie
wazne jakby sie angazowal, nie poczuje ruchow dziecka, nie urodzi go. To
olbrzymia strata a on ma tego swiadomosc. Dlatego jemu tez sie cos nalezy.
Widzisz, slubowalam mojemu mezowi milosc. Kocham go... Wybralam go sposrod
innych wedrujacych po tym swiecie facetow, nie po to, zeby w momencie, gdy
mnie bardzo potrzebuje odwrocic sie plecami.
> > Czesc facetow nie jest w stanie nawiazac z dzieciakiem nici porozumienia
> do
> > momentu, kiedy nie zacznie ono mowic. I co wtedy??
> A jak matka nie potrafi nawiązać z dzieckiem nici porozumienia do czasu
> aż ono zacznie mówić? To co? Do domu dziecka? Nie bądźmy śmieszni,
> dziecko to nie zabawka.
Dlaczego na sile przytaczasz fakty?? Zgadza sie, ze sa takie matki, ich
dzieci sa nieszczesliwe, wiele trafia do domow dziecka, osrodkow
opiekunczo-wychowawczych dosc czesto na cmentarz. Ale ja nie mowie o takich
wyjatkach. Natomiast to co opisalam odnosnie mezczyzn jest dosc powszechne.
Twoj TZ taki nie jest, to ciesz sie i korzystaj. Ale nie neguj potrzeb
mezczyzn. Oni potrzebuja swoich kobiet.
> > Nie, to niestety niemozliwe, z definicji. Nie mowie o byciu
poszkodowanym
> > tylko o tym, ze czesc tego co sie chce osiagnac nie rowne calosci.
> No to mam niemożliwe życie, wiesz że to jednak dobre?
Uwazasz, ze idac na kompromis osiagasz WSZYSTKO to co chcialas?? To co to za
kompromis??
> > I co ZAWSZE dazycie do kompromisu?? Nawet wtedy, gdy prosciej byloby
> > ustapic??
> Kompromisu - w rozumieniu które podałam.
Teraz ja sie zgubilam... Kompromis to ustepstwo obu stron dla osiagniecia
jakiegos porozumienia... nie??
Kania
--
Priv tylko na priva
|