Data: 2002-08-07 20:25:44
Temat: Re: zdrada(?) wirtualna (?)
Od: "Asia Slocka" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kania"
> Ja spedzilam obie ciaze na patologii wlaczac z moim organizmem o zycie
> dzieci. Nie powiem, zeby to bylo latwe. Przy pierwszym dziecko rowniez
> miesiac (zaraz po urodzeniu) w szpitalu dzieciecym walczac o jego zycie.
> Dlatego wiem, jak ulotne jest to co mamy i jak bardzo to trzeba
pielegnowac.
No i jak tu odczytać słowa że wetknąć dziecku butelkę z Humaną
i wyskoczyć? Ja zupełnie inaczej odbierałam mój pobyt na patologii
a potem w szpitalach dziecięcych, wypad gdzieś a zostawienie dziecku butelki
było zupełnie poza moją głową!
> Nie... Mezczyzna jest wyluczony z magicznego czasu jakim jest ciaza, nie
> wazne jakby sie angazowal, nie poczuje ruchow dziecka, nie urodzi go.
To zupelnie nie ma związku z tym co napisałam:
"> Podejrzewam że właśnie tyle, ile niedojrzałych ludzi decyduje się
> na dziecko, dla reszty te problemy są właśnie..."phi" :-)"
Dojrzały człowiek żeby być przygotowanym na dziecko nie musi
go rodzic :-(
>Natomiast to co opisalam odnosnie mezczyzn jest dosc powszechne.
Współczuję, obserwacje z mojego podwórka mówią że to stereotyp
z dawnych czasów, kiedy jeszcze mężowie wystawali w najlepszym
razie pod drzwiami porodówki, a w większości jednak kiedy kobieta przeżywała
TAKIE chwile oni oblewali z kolegami. Teraz na szczęście zmieniło
się nie tylko to. Mężczyźni są dla dziecka tak samo dobrymi rodzicami
jak kobiety.
> Ale nie neguj potrzeb
> mezczyzn. Oni potrzebuja swoich kobiet.
Nie na temat. NIe neguję potrzeb, mówimy o innej sprawie:
decyzji odpowiedzialnych
ludzi o posiadaniu dzieci, ludzi którzy zdają sobie sprawę
z tego co robią, z tego że życie się zmieni, że będą odpowiedzialni
przede wszystkim za tę istotkę którą powołują do życia.
I związku w którym mężczyzna nie jest już panem, który ma
tylko potrzeby(żona, koledzy, wolność, własne pasje),
a obowiązki (dom, wychowanie dzieci) to sprawa kobiet. I strasznie
żal mi kobiet które zdecydowały się na życie w starym modelu (oczywiście
poza tymi, które się w nich spełniają). I dlatego nie piszę o tym jak
o normie. Bo normą już nie jest.
> Uwazasz, ze idac na kompromis osiagasz WSZYSTKO to co chcialas?? To co to
za
> kompromis??
Taki który daje szczęście mnie, mężowi i rodzinie? Cos nie tak?
> Teraz ja sie zgubilam... Kompromis to ustepstwo obu stron dla osiagniecia
> jakiegos porozumienia... nie??
Tak :-)
--
Pozdrawiam
Asia Słocka
GG 2472321
|