Data: 2006-01-29 03:03:01
Temat: Oleander
Od: "Paweł bez Daru" <p...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Uprawiam oleandra pokojowo (nie ogrodowo). Niestety, mój oleander jest w
nastroju bojowym i współpracować nie chce, tylko robi wbrew. Dlatego zwracam
się z gorącą prośbą o pomoc. Jeśli ktoś może udzielić mi wskazówek
dotyczących życia i obyczajów wspomnianej rośliny, a także sposobów
postępowania w sytuacjach konfliktowych, zaskarbi sobie moją dozgonną
wdzięczność.
Dlaczego akurat oleander?
Otóż jest on jednym z licznych przedstawicieli świata roślin, którego
otrzymałem w prezencie, z tej, czy innej okazji, jako tak zwany "kwiatek
okolicznościowy". Niektórzy ludzie, bowiem, parci zapewne pędem do
oryginalności, od czasu do czasu, zamiast tradycyjnego goździka, róży,
tudzież tulipana postanawiają podarować bliźniemu swemu roślinę doniczkową,
za nic sobie mając konsekwencje wynikające z tego zarówno dla obdarowanego,
jak i dla wspomnianej rośliny. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego,
gdyby nie fakt, że koegzystujemy ze sobą (ja i oleander) ok. trzech lat,
podczas gdy przeżywalność innych postaci życia zielonego, otrzymanego w
podobnych okolicznościach nie jest nawet warta wzmianki. Wzbudziło to mój
niekłamany szacunek dla hartu ducha, wytrzymałości, i odporności na
niekorzystne warunki zewnętrzne rośliny zwanej oleandrem, obudziło sumienie,
i wywołało potrzebę niesienia pomocy w ciężkiej jego niedoli. Niestety dobre
chęci nie poparte gruntowną wiedzą teoretyczną i praktyczną zdadzą się na
nic. Stąd moja prośba o pomoc.
Na czym polegają problemy?
1) Roślina rozrasta się nierównomiernie. Na poszczególnych gałęziach jednego
roku wyrastają duże gęsto osadzone liście, a następnego krótkie, rzadkie i
rachityczne, i na zmianę. Te krótkie bardzo szybko uschły i odpadły
powodując powstanie, mniej więcej w połowie długości, licznych łysin, co
wygląda dziwacznie.
2) Kilka dni temu roślina dostała parcia na rozrost wzwyż (dlaczego akurat w
styczniu???). Zważywszy, że osiągnęła już wysokość 2,5 m, dalszy wzrost
grozi przebiciem się do sąsiada z góry. Tym razem wypadła kolej na długą
łodygę i krótkie liście, co nie wróży najlepiej. Mawiają, że w takich
przypadkach należy roślinę przyciąć. Ponieważ jednak takie postępowanie
wydało mi się zbyt brutalne, a także nie byłem pewny jak oleander na to
zareaguje, postanowiłem zaeksperymentować na jednym z pędów. Obciąłem
wierzchołek. Reakcja była natychmiastowa. Prawie wszystkie liście na tej
odnodze odpadły a na ich miejscu pojawiły się zielone wypustki świadczące o
tym, że parcie na rozrost nie było jedynie chwilowym kaprysem. Jednakże taki
wygląd (kępka liści u góry i długa łodyga pokryta licznymi zielonymi
wypustkami) nie przedstawia się zbyt atrakcyjnie.
Co z tym zrobić? Rośnie z szybkością ok. 1 cm na dobę. Przyciąć wszystko? W
którym miejscu?
3) Stosunek wysokości rośliny do średnicy doniczki przedstawia się nader
niekorzystnie. Zastanowiwszy się nad tym głębięj, zacząłem nawet powątpiewać
w fundamentalne prawa fizyki, a wyobraźnia zaczęła mi podsuwać przeżycia
Diogenesa w beczce i Szymona Słupnika. Kupiłem nawet wielką donicę, ale nie
mam pojęcia jakiej ziemi do tego użyć. Nie wiem też, czy jest to odpowiednia
pora do takiej operacji.
4) Zważywszy powyższe, nie budzi zdziwienia, że oleander ani razu nie
zakwitł. Pomijam krótki okres, w którym nieopatrznie dostał się w moje
niegodne ręce, dzięki czemu w ogóle wiem jak kwitnie oleander.
Pomóżcie! Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę katował żadnej rośliny.
Pozdrawiam,
PbD
|