Odkrylam ja, niestety, na 3 dni przed wyjazdem, bo inaczej nie jadlabym
nic innego, tylko pierogi u nich. Na ulicy Piwnej, na przeciwko sklepu z
bojlerami chyba, na przedprozu ma dwa wielkie zielone parasole i jeden
coca-coli, jest Pierogarnia u Dzika. Maja swietny wybor pierogow, kazde
danie ma ich 8, co wystarcza na maly obiad. Sa do wyboru o roznych
smakach (z grzybami, z kapusta, z jagodami, z miesem, itd.), jak rowniez
talerz mieszany z 4 rodzajami, po dwa z kazdego, do wlasnego wyboru.
Ceny miedzy 10-12 zl za porcje. Maja tez inne dania, dla tych, co nie
lubia pierogow, a towarzysza osobie, ktora lubi. Wieprzowina z kasza
gryczana byla dobra, jak rowniez filet z soli. Menu dobrze
przetlumaczone na angielski i niemiecki. Naprawde polecam.

Jedyne, co maja zle przetlumaczone na angielski to slimaki, ktore
tlumacza jako slugs, a nie snails, co rozbawilo mnie do lez. Po
angielsku slugs to takie slimary bez skorupek, ktore wygladaja jak
pijawki. Ale po spytaniu dowiedzialam sie, ze serwuja winniczki.
Magdalena Bassett