| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-11-25 10:19:20
Temat: Problem z przełożoną [długie]Witajcie!
Tak się zastanawiam "po co ja tu pracuję?" Jestem przygnębiona, wściekła na
siebie, a może na moją przełożoną. Pracuję już rok. Pracujemy tylko we dwie -
ja pracownik i moja kierowniczka. Kierownik stojący wyżej jest w innym miejscu
i ten jeszcze wyżej jest w innym miejscu. Hierarchia jest no jak w państwowej
pracy. Kierowniczka pracuje tam już dobrych dziesiąt lat.
Chciałam opisać mój problem, który mnie gnębi już od poczatku pracy. Nie wiem
jak to obiektywnie opisać. Postaram się.
Pracuję z dziećmi, ukończyłam studia w tym kierunku. Teraz dalej kształcę się
robiąc podyplowmówkę. Praca z dziećmi i z ludźmi mnie pociąga, dlatego staram
się w codziennym życiu wykorzystywać wiedzę, którą zdobyłam, pracując nad sobą
i pracując razem z "moimi" dzieciakami. Uważam, że mam dobry kontakt z dziećmi
i młodzieżą. Nie ma tego kontaktu z kierowniczką, tzn. jest NIESZCZERY - z
zewnątrz wygląda tylko dobry. Jak do tego doszło? Już przed pracą zosstałam
przez nią niesłusznie skrytykowana, okrzyczana, wyzwana od nieodpowiedzialnych
i porównana z jej malutką córką, "która jest inteligeteniejsza ode mnie" -
stwierdziła. SŁysząc te słowa, byłam zszokowana. Sparaliżowało mnie i milczac
dałam jej przyzwolenie na potwierdzenie tego co powiedziała o mnie. Wprowadziła
mnie nieświadomie w bład i nie załatwiłam jednej sprawy, za co dostała od
najwyższej przełożonej wyniosłe upomnienie. Nie znałam jeszcze wtedy procedur
załatwiania umów.
I od tego się zaczęło. Byłam zła, wściekła niesamowicie i na nieszczęście złość
ta przez rok we mnie tkwi, pogłębiając się dzięki kolejnym przykrym
doświadczeniom, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Postanowiłam nad tym
popracować w różny sposób. Kobieta zaskakiwała mnie codziennymi jej humorami,
obrażaniem mnie, ale robi to tak w perfindy sposób, że ja nie potrafię jej o
tym powiedzieć, ze mnie rani. Chociażby to, że poświęcam się mojej pracy. Nie,
nie poswięcam, robię to z wielką chęcią, a nawet pasją. A ona to podważa,
wykorzystująć swoje stanowisko, staż pracy.... tym, że jest bogatsza, że ma
meża na wysokim stanowisku, że ma przeinteligentną córkę i ogólnie swoje
dzieci. A cóż ja "robal - pracownik" mogę wiedzieć, przecież to ona skończyła
taki kurs i taki i ona wie lepiej. Mój mąż nie ma wyższego wykształcenia, a
znalazł lepszy kontak z dziećmi niż ona, odwiedzając mnie w pracy kilka razy,
teraz częściej bo jestem już w zaawansowanej ciąży.
Zdarzało się niedocenianie mnie w pracy. Zrozumiałam to bo przecież ona nie
musi tego robić, ale mówiąc na forum jak to się bardzo napracowała
przygotowując tyle dobrego dla dzieci, pomijajać choćby czasteczkę moich
zasług, było dla mnie ciosem, poniżeniem i poczuciem bezużytecznego pracownika,
który i tak musi zrobić co do niego należy. Myślę, że miałam wiele pomysłów
organizacji imprez nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Pochwaliła mnie
po cichu, że fajnie wymyśliłam, a na forum i przy swoich przełożonych zasługi
przypisała sobie.
Ostatnio przy kontroli naszej pracy, kierowniczce wynaleziono bład w papierach.
Mój czujny nos wyśledził, że bład był niełsusznie zarzucony. Byłam głupia, ze o
błedzie jej powiedziałam, a nie powiedziałam komisji, która zarzuciła ten bład,
bo przy końcowym raporcie, napisane było, że błąd był wyjaśniony przez moją
kierowniczce. Z jaką dumą ona to powiedziała mi prosto w oczy. Jakbym dostała w
policzek. Obroniłam ją nie raz. Takie noże w plecy i policzki dostaje prawie
codziennie. Jej system wartości, mam wrażenie, że oparty jest tylko na "JA
JESTEM NAJWAŻNIEJSZA !". Nawet męża obgada, dzieci i swoją przyjaciółkę. Uszy
mi więdną, i nie potrafię tego słuchać, ale też nie potrafię jej tego
powiedzieć. Czy ona robi coś dobrego? Tak, robi dużo dobrych rzeczy, ale
wszystko robi interesownie. Zatem jeśli zrobić coś przyjaznego, to po czasie
się o to "upomni" w innej formie. Odbieram ją jako perfidną podstępną babę.
Żebym była dobrze zrozumiana, nie zazzdroszczę jej bogactwa. Uważam, ze mam
większe niż ona, bardzo je sobie cenię. To bagactwo jednak tkwi we mnie. Kocham
męża i przyszłe moje maleństwo i cieszę się, że uczciwie mogę zapracować na
swój duchowy awans. Ona natomiast przypomina mi rozpieszczone,
niedowartościowane dziecko, które przelewa na otoczenie i pracę. Kobieta
wymusza,potwierdzenie i pochwały, nawet nie związane z pracą.
Kobieta stała się moją OBSESJĄ. Ciągle myślę, jak stawić czoła jej
postępowaniu. Czuję się szantażowana emocjonalnie. Jestem w większości dla niej
dobra i z czystego posiadania świętego spokoju przytakuje jej "wybrykom".
Staram się korzystać z asertywności, ale tu akurat asertywnie z niej rezygnuję.
Może przechodzi to czasem w uległość. Tylko z nią mam taki problem. Nie
potrafię jej się przeciwstawić, tzn wypowiedzieć swojego zdania. Już raz tak
się upomniałam o wolny dzień, który mi został, a chciałam go wykorzystać w
dogodnym dla nas obu dniu, to odpowiedziała: " czego ty więcej chcesz?".
Moim zdaniem kobieta jest niezrównoważona emocjonalnie. Płacze jeśli ktoś nie
spełni jej wymagań, lub jeśli się z nią umówi na spotkanie, a nie przyjdzie z
nie jego winy. Czasem jestem w szoku patrząc na jej zachowanie. Wypytuje mnie o
moją prywatność, żeby tylko się dowartościować, ze ona ma lepiej. Nawet jeśli
pyta, a widzi jak dobrze mówię o swoim życiu i jestem z niego zadowolona, to
ona znajdzie coś innego, żeby pokazać, ze ona ma lepiej. Nie chodzi mi fakt, że
ma lepiej, no powiedzmy, że ma, tylko że ciągle wyszukuje dowartościowanie.
Czy warto jej mówić o tym wszystkim, jak ona i tak to wszystko obróci na swoje
i ja znowu będe ta zła? Nie wiem co mam zrobić. Czuję się bezsilna w stosunku
do niej.
Dziękuję za cierpliwość i dotarcie do końca tego postu. Cieszę się, ze mogłam
napisać o tym na grupie.
Pozdrawiam Was razem z maleństwem!!!
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-11-25 11:00:04
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]
Użytkownik "katanka" <c...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:5b3d.000017c4.41a5b1a7@newsgate.onet.pl...
> Witajcie!
Dotarłem szybko do końca.
Nie będę wnikał, generalnie nie mam wątpliwości, że to jest tzw perfidna baba.
Takie sytuacje są dość częste, tyle, że np. w sklepach. Jest właściciel
sklepu, który zatrudnia jednego pracownika i znajduje sobie w nim ofiarę
dla swojego rozbuchanego ego.
Ale, to co uderza w Twojej sytuacji, to beznadziejnie ustawiona struktura
organizacyjna. Mówisz, że nad Twoją kierowniczką są inni kierownicy,
a Ty jesteś jej jedyną podwładną ?
Powiem tak: wygląda na to, że ktoś ma za dużo pieniędzy, skoro pozwala sobie
na tak wysoką strukturę (bo nie wierzę, by Twoja kierowniczka miała ręce
pełne innej roboty). Takie sytuacje możemy obserwować nagminnie
w budżetówce, np. na uczelniach. Ale w firmie komercyjnej ?
Generalnie warto zauważyć, że właśnie tak skonstruowana struktura organizacyjna
wzmacnia patologiczne relacje pracownik-podwładny. Choćby z tego względu, że
zazwyczaj kierownik nie ma nic specjalnego do roboty. Wtedy właśnie jego energia
zamiast skupić się na organizacji pracy wielu podwładnych, rozwiązywaniu problemów
i komunikacji z "górą" może zostać zaangażowana w nadmierną kontrolę pracowników,
w różniaste gierki osobiste, czyli szantaże, naruszanie granic prywatności itp. nie
mające
nic wspólnego z wykonywaną pracą itp.
Inna sprawa, że niektórzy "szefowie" wręcz szukają takich sytuacji, by sobie
"zorganizować słabą ofiarę", a poprzedni system wspierał tego typu mentalność,
rozbudowane struktury, w których kluczem były układy podpięte do odgórnie
rozdzielanej kasy, a nie kompetencje dopasowane do określonych celów, poprzez
których zrealizowanie kasę trzeba dopiero zdobyć.
Ale trochę z innej strony: jakbyś planowała kiedyś wyrwanie się z macek
swojej szefowej, albo nawet planowała ją zastąpić - wsparcia możesz szukać
właśnie w formalnej wiedzy na temat zarządzania i za Tobą może stać
wiele argumentów czysto ekonomicznych, a takie być może będą interesujące
dla "góry". Tyle, że inna sprawa - zazwyczaj góra, która tak sobie ustawia
firmę jest równie beznadziejna, jak opisana przez Ciebie szefowa.
Czy to jest jakieś małe przedszkole prywatne ? Szkoła językowa ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-25 11:37:12
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]katanka <c...@p...onet.pl> napisał(a):
> taki kurs i taki i ona wie lepiej. Mój mąż nie ma wyższego wykształcenia,
a
> znalazł lepszy kontak z dziećmi niż ona, odwiedzając mnie w pracy kilka
razy,
> teraz częściej bo jestem już w zaawansowanej ciąży.
Skoro jesteś w ciąży to nie moga ciebie zwolnić, a niedługo będziesz miała
od pracy wolne. Nie wiem czy planujesz szybki powrót do pracy, czy urlop
wychowawczy. Tak czy owak możesz spróbowac zmienić teraz zasady gry, bo jest
swietna okazja.
Po pierwsze staraj się kontaktować ze wszystkimi, a zwłaszcza przełożonymi z
pominieciem szefowej. Mozesz poprosić żeby ciebie posadzili gdzie indziej bo
kontakty z szefową są dla ciebie nieznosne i boisz sie ze xle wpłyna na
ciążę. Szefowej mow ciagle NIE, jesli tylko masz jakis pretekst zeby to
powiedziec.
Mów zeby nie robiła czegos nie mowiła czegoś bo to ciebie denerwuje a nie
mozesz sie denerwowac ze wzgledu na ciąze.
Mozesz pozwolic soebie na dalej idąca gre, na płacze i inne okazywanie
emocji.
W mojej pierwszej pracy mialem spor z szefową i poradzilem sobie z nim
dzieki temu ze pracowalem z ludzmi w firmie bezposrednio oraz kontaktowalem
sie z przelozonymi szefowej i mieli o mnie dobre zdanie. Szefowa chciala
mnie zwolnic ale nie miala podstaw, oprocz tego ze kwestionowalem jej
pomysly i ja denerwowalem.
W koncu przeniesiono mnie do innej komorki, a ją po jakims czasie wywalono,
bo konflikty miala nie tylko ze mna, a ja tylko z nia.
Z dzisiejszej perspektywy bardzo cenie sobia tą pierwsza szefową, bo trwale
dzieki niej uodpornilem sie na szefów i juz zaden nie był gorszy.
Walcz o to żeby twoj dzidzuś nie miał mamusi ktora daje sobą pomiatać.
Acha, na zarzut nielojalności, pamietaj że twoim pracodawca jest instytucja
w ktorej pracujesz i to jej winna jestes lojalnosc a nie bezposredniej
przelozonej.
pozdrawiam
grendel
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-25 16:08:33
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]Thu, 25 Nov 2004 11:19:20 +0100 "katanka" <c...@p...onet.pl>
wyśle <5...@n...onet.pl> zawierający:
[...]
kiedy taka mentalność stanie się atawizmem kulturowym...
to jest poważny problem tej pani. przede wszyskim nie zaraź się. ;)
może daj do zrozumienia, że samo porównywanie siebie z innymi
np. w celu poprawienia własnego samopoczucia uważasz za zbędne,
a wręcz niepoważne. tylko ostrożnie
> Pozdrawiam Was razem z maleństwem!!!
wzajemnie
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-25 16:09:49
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]katanka <c...@p...onet.pl> napisał(a):
> Czy warto jej mówić o tym wszystkim,
Nie.
Rada, jakiej ci udziele bedzie,za pewne, trudna do zrealizowania, ale jedyna
sensowna: zmien prace.
Blisko rok meczylam sie z podobna osoba, az przyszedl moment, kiedy lekarz
nakazal mi natychmiast, tego samego dnia, opuscic to miejsce i zapisal
Zoloft. Na szczescie - posluchalam.
Kaska
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-26 14:12:20
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie] Pyzol <p...@g...pl> napisał(a):
> Rada, jakiej ci udziele bedzie,za pewne, trudna do zrealizowania, ale
jedyna
> sensowna: zmien prace.
>
> Blisko rok meczylam sie z podobna osoba, az przyszedl moment, kiedy lekarz
> nakazal mi natychmiast, tego samego dnia, opuscic to miejsce i zapisal
> Zoloft. Na szczescie - posluchalam.
W twoim przypadku to mógł byc dobry pomysł. Być może jesteś osobą niezdolną
do stawiania oporu i do walki (oczywiście mam na myśli świat realny, bo w
necie każdy może być bojowy).
Uciekając przed potworami, dajemy im wiecej przestrzeni.
W przypadku autorki wątku istotne jest to, że jest w zaawansownej ciąży wiec
gdyby odeszla sama z pracy stracilaby uprawnienia do świadczeń.
Moim zdaniem powinna z wrednym babasztylem powalczyć, majac w odwodzie
możliwośc pojścia na zwolnienie lekarskie jesli uzna że nie wytrzymuje.
grendel
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-26 15:14:06
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie] grendel <b...@g...pl> napisał(a):
> W twoim przypadku to mógł byc dobry pomysł. Być może jesteś osobą niezdolną
> do stawiania oporu i do walki (oczywiście mam na myśli świat realny, bo w
> necie każdy może być bojowy).
Nie ma sensu marnowac energii na jedna babe, az do wpadniecia we w l a s n
a obsesje. W tym momencie ona i tak wygrywa. Czlowiek silny umie, czasami,
przegrac.
>
> Uciekając przed potworami, dajemy im wiecej przestrzeni. Nie kazdy jest Sw.
Jerzym, czy Szewczykiem -Dratewka. Moment, w ktorym zaczynasz sie
orientowac,z e dopada cie obsesja, to ten, w ktorym trzeba sie zatrzymac i
spytac samego siebie - czy warto?
Tym bardziej, kiedy osobisty stan nerwow i ducha wiadomo,ze przeniesie sie na
dziecko i w ogole rodzine.
>
> W przypadku autorki wątku istotne jest to, że jest w zaawansownej ciąży
wiec
> gdyby odeszla sama z pracy stracilaby uprawnienia do świadczeń.
Niech wiec sie psychicznie wylaczy i jakos dotrwa do urlopu, a podczas niego,
rozejrzy za czyms innym. Jezeli bedzie miala plan, latwiej jej bedzie pokonac
zmore ( te wlasna).
>
> Moim zdaniem powinna z wrednym babasztylem powalczyć,
Moim zdaniem nie - mozna walczyc jesli sie wystawia na niebezpieczenstwo (
chocby "tylko" mentalne) wylacznie siebie, w jej przypadku tak nie jest.
Tutaj trzeba wybrac co wazniejsze.
Z baba radzic sobie poczuciem humoru (w duchu!), mnie pomagalo rzucanie
talerzami o sciane po powrocie z pracy, ale nie polecam. Baba, naprawde,
nawet tych skorup nie byla warta.
Dodam, ze mnie osobiscie, baba nic nie zrobila, wrecz przeciwnie milutka i
slodziutka. Dobijala mnie jej dwulicowosc, zdolnosc manipulowania innymi i
ogolny cyrk, jaki robila z firmy, ktora praktycznie stala sie jej prywatnym
folwarkiem ( za podatnicze pieniadze, jako,ze bylo to tzw. non-profit). Z
dokumentacji doczytalam sie, ze rozni, nader mocni i publiczni ludzie
probowali ja skasowac, ale tez im sie nie udalo - skoro nadal funkcjonowala.
Po odejsciu, zlozylam raport do jednostki nadzorujacej, nieszczegolnie juz
interesujac sie co bylo dalej. Zrobilam co do mnie nalezy i zajelam sie
wlasnym zyciem, ktore jest duzo wazniejsze niz jakas jedna upierdliwa baba,
ktorej i tak sie nie zmieni, bo i na to juz za stara i za glupia.
Dodam,ze tu, gdzie teraz pracuje,niewiele sie waham, aby zrobic pieklo,
kiedy - po dokladnym przemysleniu i wielu rozmowach ze wspolpracownikami -
uwazam to za konieczne. Zdarzylo mi sie pisac raport na przelozonych i bronic
go wobec calego kolegium managerow. Pracowalam wowczas dwa lata w tej
instytucji,zas osoba, ktora zaatakowalam - przeszlo 30. Oczywiscie, i tym
razem nie chodzilo o to ze ona m n i e osobiscie cos zrobila - w takich
przypadkach umiem sobie doskonale radzic, aby chetnych do takiej zabawy
zniechecic. Ale w warunkach, kiedy jest sie na codzien tylko we dwoje z
przeciwnikiem - odradzam. Do walki potrzeba wsparcia, swiadkow, dowodow i
glebokiego przekonania, ze sie bedzie umialo w niej wytrwac. Poiniewaz
pracuje z gleboko uposledzonymi ludzmi,zas dzialnosc owej "mojej" pani
odbijala sie niekorzystnie na nich - nie miala cienia watpliwosci, co
powinnambyla zrobic - choc oczywiscie, kosztowalo to mnie sporo nerwow.
Wiedzialam, na co sie porywam: ona z trzydziestoletnim stazem, znacznie wyzej
w "hierarchii" niz ja - i ja, ktora pracowalam niedlugo, podwladna i w
dodatku emigrantka. Dodatkowego piperzyka sprawie wnosil fakt,ze baba byla
kolorowa, i znana ze zwyczaju oskarzania o "rasizm" swoich oponentow.
Nie tylko przesunieto babe na inne miejsce,na ktorymmiala znacznie mniej do
powiedzenia i znacznie wiecej swiadkow, ale sporo zmieniono w ogolnym
funkcjonowaniu firmy, baba zas wkrotce przeszla na wczesniej niezapowiadana,
emeryture. Tak wiec, braku woli walki nie ma co mi zarzucac. Trzeba wiedziec
i o co sie walczy i jakie sa szanse wygrania. W sytuacji opisanej w watku,
uwazam,ze taki wysilek niewarty jest ofiar, jak rowniez - zwyciestwo zbyt
malo prawdopodobne. W sumie tutaj chodzi wylacznie o emocjonalne
przepychanki, wynikajace, prawdopodobnie, z osobowosci obu ( sic!) bioracych
w nich udzial, pan.
Katanka w ogole powinna sobie powaznie przemyslec,jak to sie stalo,ze dala
sie w nie wciagnac.
Kaska
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-26 15:59:33
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]Użytkownik " grendel" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
news:co7dk4$rep$1@inews.gazeta.pl...
> Uciekając przed potworami, dajemy im wiecej przestrzeni.
Fakt.
Ale sytuacja nie jest jednoznaczna.
Mi sie wydaje ze w nowej polskiej rzeczywistosci faktycznie trzeba sie
nauczyc walczyc pazuramia,
chociaz troche, nie po to zeby sie "ryć", ale zeby sie obronic przed atakami
bez powodow,
przez takich zombie jak ta kierowniczka -
a nie kazdy to potrafi (bo np. nie jest to zgodne z jego naturą).
Ale czasami trzeba sie nauczyc bo zagryzą.
Sam sie tego uczylem :)
Ale najwazniejsze to ocena sytuacji, ocena wlasniej sily wyczucie w co sie
gra, o co,
i co mozna stracic.Wtedy samemu sie mniej wiecej wie co-i-jak robic.
Zreszta, takich kierownikow, ktorzy -pewnie pod wplywem cisnien- staja sie
potworami,
zlodziejami i niszcza pracownikow, jest coraz wiecej.
Pozdr,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-26 16:10:53
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]Użytkownik " Pyzol" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:co7h7u$eer$1@inews.gazeta.pl...
No to jestem pelen podziwu i gratulacje ze niektore chociaz akcje udaly Ci
sie.
Pozdrawiam,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-11-26 16:55:53
Temat: Re: Problem z przełożoną [długie]Duch <a...@p...com> napisał(a):
> Użytkownik " Pyzol" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:co7h7u$eer$1@inews.gazeta.pl...
>
> No to jestem pelen podziwu i gratulacje ze niektore chociaz akcje udaly Ci
> sie.
Zeby bylo jasne: nie bylo to ani proste, ani latwe, ani przyjemne, ani bez
wlasnych kosztow (nerwy, no i, oczywiscie, pieniadze - np. nbaba nei
zaplacila mi za ost. okres pracy, co juz jej odpuscilam byle sie z nia w
ogole nie zadawac. Spotkalam ja kiedys na jakims wernisazu. Ciekawe, bo jak
podjezdzalismy, to widzialam,ze ona WYjezdza, a po paru minutach, w galerii,
zobaczylam ja obok siebie probujaca tym jedynym w swoim rodzaju slodziutkim
glosem pogawedzic sobie ze mna. Musiala zawrocic, kiedy nas zobaczyla - a
zobaczyla. Zignorowalam i tyle.)
Wiesz, Duchu - jak raz sie doswiadczy zwyciestwa w sytuacji wydawaloby sie
beznadziejnej, to skrzydla taaaak rosna, ze juz nielatwo je utracic ( dla
mnie takim doswiadczeniem byla dzialanosc w antykomunistycznym podziemiu - co
by dzis nie bylo: wygralismy, a tak niewielu wierzylo,ze kiedykolwiek sie
uda).
Kaska
P.S. Nie moge sobie odpuscic opisania ostatniego znanego mi epizodu tej mojej
soap opery z Bryna: ktoregos dnia, podczas sluchania jakiegos glupawego talk
show z wrozka w radiu, uslyszalam Bryne ( jeszcze w dodatku, przedstawila sie
wlasnym imieniem, jakbym miala miec watpliwosci co do glosu!), zalosliwe
wypytujaca owa wrozke, co z nia bedzie, bo wszystko jej sie wali, a przede
wszystkim praca, ktora kocha! Nie dosc tego. Wrozka w sumie doradzila, aby
juz zaczela szukac innej. Pol godziny kwiczalam ze smiechu,zas samo
doswiadczenie przekonalo mnie,ze nawet na najglupszym talk show mozna
uslyszec cos ciekawego!:):):)
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |