Data: 2003-04-17 10:03:18
Temat: Re: A MOZEBY TAK amnestia - czyli o zdolnościach akomodacyjnych
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Bacha" w news:b7lm52$7si$1@foka.acn.pl...
/.../
Dzięki Baszko za danie mi powodu do rozszerzenia - wyjaśnienia.
Wymóg pisania w małych ilościach jest piękny i bardzo pomaga
w kształceniu (się). Szczególnie, gdy istnieje świadomość swej uciążliwości.
Wg mnie myślenie _ma_boleć_ - mnie w każdym razie boli - tak jak mięśnie
po wyjściu z siłowni. I to sobie chwalę. Do tego namawiam...
Poza tym - nie cierpię lepów na muchy!!!;)
To jakaś obrzydliwość z zamierzchłych czasów. Wolę by znikały i odradzały
się w każdym nowym pokoleniu - PIĘKNIEJSZE - na duchu oczywiście !!;).
> All masz niekwestionowany talent literacki.
> Krótka opowieść a ileż do myślenia. Pointa goni pointę. Poza niewątpliwą
> ucztą intelektualną, wynikającą z błądzenia po meandrach domyślników i
> niejednoznaczności, powoduje to jednak pewien galimatias. Który morał tej
> bajki jest najważniejszy, wiodący?
Nie sposób Ci odmówić wyjaśnienia ;), i nie piec przy tej okazji stale tej samej
pieczeni (co ciekawe, tej samej, po której część zgłosił się chyba ostatnio JeT,
czując znajome i uwodzicielskie zapachy ;)). Tylko patrzeć jak wróci
z werdyktami smakosza ;)))
A więc do rzeczy.
Opowieść o drozofili napisałem natychmiast, gdy przywołał ją właśnie JeT,
a Ty poradziłaś sobie z tym, z właściwym sobie urokiem.
Opowieść jest autentyczna, doświadczona i potwierdzona - ubarwieniem
jest, jak wiedzą UUGD, konwencja zamku.
Siła skojarzeń - metamorfozy muszek owocówek są idealną wręcz ilustracją
zdolności przystosowawczych (akomodacyjnych - patrz tytuł) i korzyści,
jakie te stanowią o przetrwaniu gatunku. Nie jest dla tych istot ważny czas
ich życia - śmieszny w naszej ludzkiej skali. Ważne jest przetrwanie gatunku.
A ten dokonuje namacalnych (brrr), fantastycznych wręcz ewolucji i osiąga
sukces!!!
Tekst więc dotyczył praktycznie jedynej, krwawiącej okrutnie muszki, która
zatkała sobie uszki. Nie Magdy, nie d.v. nie innych, nowych - choć imo każdy
latawiec ma tę samą szansę na posił(k)owanie się z nim. Również ja, JeT
czy ktokolwiek (dla JeTa i wielu, nie wyłączając Ciebie, to bułka z masłem).
EvaTM powie, że to banały (Ev wie o wiele więcej - kto wie czy nie all !!;)).
A jednak właśnie w banalnym powiązaniu zdarzeń ze słowami, tkwi istota
skutecznej komunikacji. Bardzo trudnej sztuki - co widać choćby na tym
przykładzie i na przykładzie całej grupy!
> Krótko mówiąc, co autor chciał przez to powiedzieć? Jedynym
> pewniejszym drogowskazem w tej obfitości domysłów może
> być jedynie temat wątku, czyli amnestia dla muszek.
Miejsce pojawienia się historyjki jest nieprzypadkowe, jednak nie związane
bezpośrednio z wątkodawcą d.v., który poczuł się nią osobiście dotknięty (!!;)
Wyjaśniłem więc, że się myli. Jego przepoczwarzenie już nastąpiło, choć
przebłyski poprzedniej postaci jeszcze ciągle wracają jak zmory...
Ale jest dobrze! D.V zniknął swego czasu - pomyślał, poprzyglądał się, i wrócił
odmieniony. I chwała mu za to! Gdyby wszyscy tak reagowali byłoby cudownie.
Temat wątku został uzupełniony o człon o akomodacji... co należało powiązać
w całość.
Amnestia ma o tyle sens, o ile mają sens wszelkie więzienia. Z założenia
więzienia mają wychowywać, a więc odnosić społecznie użyteczny skutek.
Jedynym więzieniem dla uczestnika grupy dyskusyjnej jest JEGO WŁASNY
mózg. To w tym mózgu dokonują się wszystkie decyzje dotyczące jego
funkcjonowania na forum publicznym. Do tego mózgu docierają, bądź nie
docierają, wszelkie sygnały płynące z forum. Więźniem własnego mózgu
staje się każdy, kto decyduje się pisać tutaj _bez świadomości_ po co i dlaczego
to robi. Amnestii dokonać może więc wyłącznie sam! Poprzez uwolnienie się
od łańcuchów własnego nierozumienia.
Uwolnić się można tylko wtedy, gdy więzienie staje się autentyczne, gdy mózg
pracuje, a nie hasa po lasach i łąkach w biedrąkach... Praca twórcza polega
tu na cichej obserwacji świata z dystansu, analizowaniu zdarzeń w oddaleniu -
a wszystko po to, by wyciągać wnioski i podejmować kolejne, własne,
przemyślane decyzje.
Akt łaski, jaki wykazał rzeczonemu Czarek, jest pocałunkiem Judasza.
Nikt personalnie z tego forum nie jest władny udzielić nikomu amnestii !!
Może to uczynić wyłącznie sam zainteresowany - gdy zrozumie znaczenie
słowa "kompromitacja".
> Muszki i tak
> nie mają szans na przystosowanie się do naszych wymagań czy choćby zgodnej
> koegzystencji. A poza tym, dla badacza to chwila, a dla takiej muszki całe
> życie. Zastanawiam się więc, czy zamiast brutalnego palucha nie lepszy byłby
> lep na muchy. Efekt podobny ale jednak jest na nim odrobina słodyczy. ;)
Lepy na muchy są wywieszone w innych pomieszczeniach, w izbach z klepiskiem
zamiast panelowej podłogi, gdzie okienka są malutkie, upstrzone i gdzie
elektryczność jeszcze nie dotarła, choć komputery jak najbardziej (cuda jakieś).
Sądzę, że paluch Sweltera na muszki, w tym wypadku nie oznacza zabijania,
a jedynie ukłucia mózgu, stymulację inaczej mówiąc... Nie wydaje mi się aby
to komukolwiek mogło zaszkodzić. Szczególnie w pokoju z dumnym napisem
sci na drzwiach.
> Bacha.
All
|