Data: 2003-04-17 13:14:47
Temat: Re: A MOZEBY TAK amnestia - czyli o zdolnościach akomodacyjnych
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
All ... z Gormenghast napisał w wiadomości
news:b7m7dl.3vs65b7.1@ghast.h6d4610f1.invalid...
> Opowieść o drozofili napisałem natychmiast, gdy przywołał ją właśnie JeT,
...
Pojmuję Twoje racje. Moja skłonność do obstawania przy lepie nie wynika
akurat z ich niezrozumienia. Przypowieść o muszce owocówce skojarzyłam otóż
z pewną zasłyszaną niegdyś inną, o orle szybującym nad pastwiskiem.
Bohaterowie obu jakże odmienni a jednak korelacje dostrzegłam od razu (taka
rozpasana wyobraźnia ;).
O ile Swelterowi jako człekowi prostemu można darować brak smaku, poza
smakiem kulinarnym oczywiście, o tyle nie można nie zauważyć, że użył
narzędzia najprymitywniejszego z możliwych. Narzędzia, w którym nie doszuka
się nawet odrobiny tego inteligentnego sprytu, który zawarty jest w pułapce
jednocześnie wabiącej i nie pozwalającej odlecieć. Przeciwnie, paluch
Sweltera skłania te biedactwa do unikania i wręcz panicznej nieraz ucieczki.
Kolejną wadą tego narzędzia jest to, że działa wybiórczo, generując tym
możliwość niekonsekwencji, czy nawet nadużyć. Trafia bowiem tylko te
osobniki, które znajdują się w jego zasięgu.
Nadto wybór celu w sposób wyraźny zależy tu
od zwykłego "widzi mi się" Sweltera. Powoduje to w konsekwencji nieuchronną
elitaryzację stada pozostawionych przy życiu i to jedynie według kryteriów
Sweltera. Dlatego wydało mi się to moralnie dość niepewne. Lep na muchy jest
jednak narzędziem daleko bardziej wyrafinowanym i nie posiadającym
wspomnianych wad Swelterowego palucha. Nie indywidualizuje z zasady. No i co
do skuteczności jest chyba doskonalszy, jako że działa na znaczną liczbę
osobników jednocześnie. ;)
Bacha.
|