Data: 2003-09-09 22:19:02
Temat: Re: Aborcja
Od: "Habeck" <h...@N...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ja napiszę tak. Jakiej decyzji by nie podjęli - będzie im ciężko.
Nie wątpię.
> Aborcja ogromną szkodę wyrządza kobiecie. Nie da się zapomnieć o tym, co
się
> zrobiło, po jakimś czasie przychodzi żal i myśli "a gdybym nie
usunęła.." -
> nawet jeśli kobieta temu zaprzecza.
> Tak naprawdę, myślę, że nikt nie zna odpowiedzi na pytanie co lepsze -
> usunąć, czy też pozwolić urodzić się i żyć upośledzonemu dziecku. Jedno i
> drugie może wydawać się egoizmem. Upośledzenie może być lekkie, a może się
> także okazać, ze dziecko całe życie spędzi na wózku inwalidzkim, czy też w
> łóżku i będzie wymagało całodobowej opieki. NIKT, według mnie, nie ma
prawa
> oceniać decyzji podjętej przez matkę - to jest sprawa jej sumienia. Jeśli
> decyzja (jaka by nie była) zostanie podjęta przy aprobacie jej męża - tym
> lepiej.
Mąż jest na pewno za usunięciem - ale to nie jego ciało. Jemu łatwiej
podejmować taką decyzję i w tym wypadku można powiedzieć, że taka decyzja
jest egoistyczna. A przyszła/niedoszła matka? Ciężko tak naprawdę powiedzieć
czy chce usunąć, bo żona rozmawiała na razie z bratem, a nie z jego żoną.
Jeżeli jest za usunięciem, to aprobatę ma jak w banku. Jeżeli jest
przeciew... to pewnie mąż też stanie po jej stronie.
> Zanim bratowa wybierze się na zabieg - postarajcie się, żeby porozmawiała
z
> jakimiś kobietami, które usunęły i z matkami upośledzonych dzieci - to da
> jej nowe spojrzenie na sprawę. Poza tym, po zabiegu (jeśli się zdecyduje)
> tez przydałaby jej się pomoc psychologa lub chociażby przyjaciółki.
Wiesz... mało ma się takich znajomych, co to usuwały, lub urodziły
upośledzone dzieci. Tu może być problem. Nie tak łatwo znaleźć czy wyrobić
sobie obiektywne zdanie na ten temat. Jak znam życie, to najszybciej
porozmawia z siostrą zakonną, która będzie ją namawiać przeciw aborcji
(skoro już namawiała ją przeciw badaniom prenatalnym). Z pomocą psychologa
już łatwiej, a przyjaciółka... myślę, że może uda się mojej żonie utrzymać
ją w świadomości, że zrobiła słuszny (jaki by nie był) krok. Następny
problem jest taki, że jesteśmy od miesiąca w drugiej ciąży (pierwsze dziecko
zdrowe i śliczne), o której szwagrowie nie wiedzą. Jak się dowiedzą i moja
małżonka będzie ich pocieszać... trochę to hipokryzją będzie zalatywać, nie
sądzisz?
> pozdrawiam cieplutko
Dziękuję. Ja też.
Habeck
|