Data: 2006-02-05 18:59:53
Temat: Re: Chochoły
Od: Magdalena Bassett <n...@b...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
skryba wrote:
>
>>W Poznanskiem mowili sklep na piwnice (od sklepienia) a na sklep od
>>produktow mowili sklad.
>
> Zamiennie zamiast skład czasami mówiło się idź do _spółdzielni_ i kup
> coś
U mich Dziadkow na wsi (Miescisko) w spoldzielni kupowalo sie materialy
na fartuchy, czy poszewki,lopaty, wiadra, itd. W skladzie kupowalo sie
cukier,ocet, make, w kolonialce kawe, korzenie, paste do butow i
sznurowadla. Chleb byl u piekarza w prawie sasiednim domu, robil on
rowniez takie bulki maslane zszczepione ze soba - jakby postawic je na
sztorc wygladaloby jak plot.Te bulki byly nieodzowne gdy szlo sie do
lasu albo nad rzeke (Welne)
> :-)
> Pozdrawiam pogodnie po gniezniensku
> skryba
Pelno mam tam rodziny po roznych miasteczkach i wsiach. Kiedys zamierzam
z kuzynka zrobic objazd tych krewnych - ona jest rodzinna historyczka.
Niezwykle milo wspominam dziecinstwo czesciowo spedzone w tych
okolicach. Tam nauczylam sie od Babci jak uzywac ziola - zarowno w
kuchni jak w lecznictwie. Babciny ogrod w tej malej miescinie zawieral
takie ziola jak estragon, artemisia, fenkul, i inne, rzadkie
okazy.Zbieranie, czyszczenie i pakowanie nasion z tych ziol bylo
corocznym swietem dla mnie - do dzis kocham babrac sie z nasionami.
Magdalena Bassett
|