Data: 2002-02-24 13:29:40
Temat: Re: Chrzest
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
DL napisał
: Kościół niesie prawdy i wartości ponadczasowe. Nie warto z tego
: rezygnować tylko dlatego, że jakiś tam ksiądz ma kochankę, a drugi
: wieczorami popija wino mszalne. :-)
Tu się zgadzam, ale IMO uznawać prawdy i wartości ponadczasowe można bez
mieszania w to religii i Boga. Dla mnie osobiście, jedno z drugim może, ale
nie musi mieć nic wspólnego.
: Jeżeli nie masz wiary w sobie, to żaden splendor kościołów, żadne
: błogosławieństwo czy sakrament nie pomoże.
I odwrotnie - jeśli masz w sobie wiarę (cokolwiek się przez to rozumie), to
nie potrzebna jest cała "otoczka". Dobrym i uczciwym człowiekiem można być bez
chrztu, spowiedzi czy modlitwy na klęczkach.Oczywiście to tylko moje zdanie,
ja tak to odbieram.
: Myślę, że nie masz racji.
: Dzieci gdy dorosną mogą zapytać Cię: Mamo a co zrobiłaś abym był
: porządnym człowiekiem ? Gdzie byłaś gdy kształtował się mój charakter
: i dlaczego jestem teraz sam ze swoimi wątpliwościami ?
A dlaczego ja nie zadałam takich pytań moim rodzicom? Ha! I nie miałam żadnych
wątpliwości?
Poza tym napisałeś to trochę tak, jakby chrzest automatycznie mianował dziecko
na porządnego człowieka i zrzucał z rodziców cały ciężar odpowiedzialności za
jego wychowanie. Ochrzczone, ufff... to teraz można mieć czyste sumienie.
A dla mnie chrzest jest tylko i wyłącznie potwierdzeniem przynależności małego
człowieka do grona wyznawców jakiejś wiary i naprawdę nie jest nigdzie
powiedziane, że chrzczone dziecko będzie z gruntu dobre, a niechrzczone złe.
[Babcia mojego męża mówi tez, że chrzest jest oczyszczeniem dziecka z grzechu
pierworodnego, ale niestety - tego wytłumaczenia zupełnie nie rozumiem i mało
się nim przejmuję. Równie dobrze może to być jakiś kolejny wymysł babci]
: Ja jestem wdzięczny moim rodzicom nie tylko za to, że nie zmuszali
: mnie do chodzenia do kościoła, ale także za to, że wskazali mi co jest
: dobre a co złe.
No widzisz - NIE zmuszali Cię. A ja również nie chcę do niczego zmuszać moich
dzieci. Nie chcę, by za ileś tam lat miały do mnie pretensje, że noszą na
sobie "piętno" chrztu. Co innego, gdy same zechcą ten chrzest przyjąć - jeśli
będzie to świadoma decyzja, to nie będę stwarzać najmniejszych problemów.
Dlatego teraz nie zabraniam córce, by od czasu do czasu poszła ze swoim
dziadkiem do kościoła, jeśli tego chce, jeśli w jakiś sposób ją to interesuje.
Wychodzę z założenia, że jeśli kiedyś w życiu ma dokonać jakiegoś wyboru, to
musi wiedzieć z czego ma wybierać. Dlatego nie izoluję jej na siłę od religii
(żadnej), nie zabraniam uczestnictwa w jakichś tam obrzędach, nie wmawiam, że
kościół to muzeum ;-))
Co do wskazania, co jest dobre, a co złe. Moi rodzice potrafili mi wskazać te
rzeczy, choć w naszym domu nie wyznawano wiary w żadnego konkretnego Boga. I
myślę, że udało im się to zrobić dobrze - uważam się za uczciwego człowieka. I
znajduję potwierdzenie tego w oczach innych ludzi.
[ale sobie pochlebiam :-))]
--
Pozdrawiam
Maja
|