| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2006-11-26 22:23:21
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłość(...)
> Chodzi właśnie o to, że matka natura jest owym dyktatorem zmuszającym do gry
> na instrumentach.
Owszem, no i?
Pozdrawiam
NeG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2006-11-27 01:11:40
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłośćelGuapo napisał(a):
>> Nie histeria. Obrzydzenie (do granic odruchu wymiotnego), pogarda (do
>> granic parskniecia pustym smiechem i spluniecia w durny pysk) i irytacja
>> (do granic spoliczkowania takiej intelektualnej kurwy).
> Wot i bolszewizm.
Wot i demagogia.
> Trocki, czy Lenin nie powstydziliby się takich
> słów.
Zapewne Hitler nosil kalesony. Czy w zwiazku z tym noszenie kalesonow
jest nazistowskie (albo bolszewickie, wszak Lenin tez pewnie je nosil)?
>>> połknięcie
>>> Aspirynki OK, ale przeżeganie się nią jest już tak obrzydliwe,
>> Tak.
> Ponieważ?
Poniewaz jest irracjonalne.
> Jakież to straszliwe zagrożenia ze sobą niesie?
Domniemam, ze zadne. Przynajmniej samo w sobie i bezposrednio.
Tylko co z tego? Nie staje sie przes to ani odrobine mniej irracjonalne
i ani odrobine mniej obrzydliwe.
> I nie
> pieprz mi tu o tym, iż myślenie magiczne może wogóle wyprzeć
> myślenie racjonalne,
??? Nigdy nie pisalem, ze moze, kanalio. I znow Ci sloma z butow wyszla...
BTW: Oczywiscie propagacja antynaukowego irracjonalizmu
(paranormalniactwo, neoszamanizm, pseudonauka) moze zmniejszyc
popularnosc racjonalizmu i szacunek do nauki wsrod mas - normalna
ewolucja kulturowa. Posrednio moze tez doprowadzic do erozji nauk
przyrodniczych: poprzez wplyw na politykow i sponsorow wywodzacych sie
sposrod owych mas (a to oni decyduja o finansowaniu nauki oraz
uchwalaniu prawa regulujacego jej dzialanie), oraz poprzez zmniejszenie
popularnosci przyrodniczych kierunkow studiow (juz i tak cieszacych sie
marnym zaintresowaniem wsrod potencjalnych studentow...).
Zapomniales, jak nafaszerowany pseudonaukowymi bredniami i
irracjonalnymi fobiami europejski motloch boi sie GMO, klonowania czy
energetyki jadrowej i jakie to ma oplakane konsekwencje?
> bo ustaliliśmy już,
Cos Ci sie chyba uroilo?
> że jak w każdym
> przypadku, tak i tutaj krzywa rozkładu normalnego działa,
"A moral z tego taki: lepsza marchew niz buraki. A gdy spojrzec z
drugiej strony - lepsze krzeslo niz zaslony"...
> a ty z
> furią nie rzucasz się dopiero na ekstremalne przykłady wypierania
> myślenia racjonalnego przez myślenie magiczne, ale na jakiekolwiek
> najlżejszy ślad myślenia magicznego - nawet jeśli jego konsekwencje
> są znikomiuteńkie i nawet jeśli owo myślenie magiczne ogranicza
> się do dziedziny, która nie ma styczności z dziedziną należacą (i
> słusznie!) do nauki.
Nie rzucam sie z "furia", lecz z obrzydzeniem, pogarda i irytacja.
No i co z tego, smieszny wariatku? Nadal nie potrafisz wbic sobie do
zakutego lba, ze ja nie jestem - tak jak Ty - samozwanczym
politykierskim mesjaszem, wiec jesli na cos wybrzydzam, to NIE OZNACZA
TO, ze pragne wprowadzic polityczny program rugowania obiektow mojego
obrzydzenia i/lub przymusowego wprowadzenie wolnej od nich utopii (tak
jak Ty to robisz z tym swoim szalenczym omamem, ktory nazywasz
"lewactwem" i "panstwem minimum").
>>> bo to straszliwa zaraza
>> Owszem, zaraza. Zaraza memetyczna.
> Która jakimiż to straszliwymi konsekwencjami niby ludzkości
> zagraża?
A jakie to ma znaczenie??? Ja - w odroznieniu od Ciebie - nie jestem
"mesjaszem" probujacym "wybawic" ludzkosc od "zagrozen" (tu:
"lewactwa"), ktore tylko ja widze dzieki swej przenikliwosci i
oswieceniu przez otaczanego kultem bozka (tu: Korwina), za pomoca
politykierskich utopii (tu: "panstwa minimum"). W zwiazku z czym, jesli
wyrazam wobec czegos dezaprobate, to wcale nie oznacza ze zamierzam z
tym czyms walczyc inaczej niz plujac na to, gdy przypadkiem znajdzie sie
w moim zasiegu. A co najwazniejsze - domniemana "szkodliwosc dla
ludzkosci" czegos, nie jest u mnie warunkiem do wyrazania dezaprobaty
wobec tego czegos.
BTW: "Memetyczna zaraza" sa tez listy lancuszkowe, "Chuck Norris facts",
dowcipy, filmik wyborczy pana Kononowicza*, mody popkulturowe,
odziezowe, kulinarne i gadgetowe itd.
* - [ http://kononowicz.pl/ ]
>>> dla
>>> idealnie 'naukowego' społeczeństwa.
>> Takowe nie istnieje i nigdy nie istnialo.
> Co nie znaczy, że nie marzyłoby sie podobnym tobie oszołomom.
W zyciu o niczym takim nie marzylem. Nie mam na tyle bujnej, oderwanej
od rzeczywistosci wyobrazni. Tym sie m.in. od Ciebie roznie, ze bardzo
twardo stapam po ziemi...
> Pytanie jak daleko są oni w stanie posunąć się w realizacji swoich
> utopijnych wizji.
Projekcja. Nie sadz innych swoja miara, wariatku.
>> Przejawiam obrzydzenie. A czy "bolszewickie", to cholera wie - nie mam
>> pojecia coz to takiego, ten Twoj neologizm "bolszewickie obrzydzenie".
>> Niewatpliwie jest to pogarda nie mniejsza, niz ta ktora Ty
>> (bolszewicko?) czujesz do "lewakow".
> Określenia 'bolszewickie' dość czytelnie funkcjonuje w kulturze
W kulturze skorwinsynopodobnych szalencow zkazaonych komuchofobia...
Zapomniales dodac.
> na
> opisanie pewnej neofitycznej gorliwości oraz preferowanymi środkami w
> dawaniu jej upustu, z których to środków bije chęć używania wobec
> opornych przemocy, a w przypadku nieugiętego oporu - do fizycznej
> eliminacji ich.
Tak wiec moje obrzydzenie nie ma z "bolszewizmem" nic wspolnego.
> Używany przez ciebie język jak najbardziej bolszewickie inklinacje
> zdradza na czele z odebraniem oponentom atrybutu człowieczeństwa
Nonsens. Nikomu "czlowieczenstwa" nie odbieralem, chociazby dlatego ze
sie takimi jalowymi frazesami jak "czlowieczenstwo" nie posluguje (nie
mam zatem czego odbierac)...
>>>> Ich problem polega na tym, ze sa pewni, iz naukowe wyjasnienia to "nie
>>>> wszystko"
>>> Skąd domniemanie że są pewni?
>> Z definicji wiary ("wiara: stan umyslu polegajacy na uznawaniu czegos,
>> obojetnie czego, za pewnik, przy braku potwierdzajacych to cos dowodow a
>> nawet wbrew dowodom").
> Pewność nieprzekładająca się na czyny nie różni się niczym od
> niepewności.
LOL! :D Pewnosc jest - z definicji - stanem umyslu (to czy przeklada sie
na jakies czyny, czy nie nie ma w tym kontekscie zadnego znaczenia) i w
sposob oczywisty rozni sie od niepewnosci na podobnej zasadzie, jak np.
milosc rozni sie od nienawisci (bez wzgledu na to, czy ida za nia jakies
czyny czy nie). Bo tu o stan umyslu chodzi, nie o jakies Twoje slomiane
"czyny".
> Co jest złego w pewności istnienia Boga,
[tu: "zlego" = powodu, dlaczego mi sie nie podoba]
Jest ona z obrzydliwa wrecz bezczelnoscia irracjonalna.
> jeśli nie skutkuje ona
> żadnymi fizycznymi konsekwencjami
Istnienie/nie istnienie "fizycznych konsekwencji" nie ma tu (tj. w
kontekscie obrzydliwosci determinowanej irracjonalnoscia) zadnego znaczenia.
> - jesli osoba pewna Jego istnienia
> wciąż z zepsutym samochodem udaje się do mechanika, zamist modlić
> się do Stwórcy o naprawę wehikułu?
I co z tego??? Czy lewak pracujacy u "prywaciarza" przestaje byc z tego
powodu mniej "lewacki"?
>> Z intuicji,
> Z asper-intuicji, (...)
Jak juz wielokrotnie pisalem - w kwestii AS jestes calkowitym
ignorantem, wiec Twoje wypowiedzi na ten temat (jak zreszta na wiekszosc
tematow w jakich osmielasz sie wypowiadac) maja wartosc kalu.
>> opartej na znajomosci literatury
>> paranormalniaczej (pare ksiazek na ten temat przeczytalem, chociazby -
>> ponoc swego czasu "kultowa" - Picknett Lynn "Encyklopedia zjawisk
>> paranormalnych") i milosnikow tej tematyki. No i oczywiscie ze
>> znajomosci zasad religii/fideizmu oraz samych religiantow/fideistow. Bo
>> i paranormalnictwo i teoriospiskowosc i alternatywnomedycznosc i
>> ufofilia i pseudonaukowsc i religianctwo to jeden i ten sam
>> intelektualny syf: zyczeniowo-magiczny irracjonalizm.
> Jeśli do jednego wora wędruje katar i nowotwór, 'bo obie to
> przecież choroby'. Znów bolszewizm mentalny.
[LOL! Zdecyduj sie wreszcie kretaczu, co znaczy ten Twoj "bolszewizm".]
Oczywiscie, ze do jednego wora. Wszystkie maja jeden wspolny mianownik
(tj. zyczeniowo-magiczny irracjonalizm) i to wlasnie ze wzgledu na niego
sa dla mnie tak obrzydliwe.
>>> krzywa rozkładu normalnego
>>> Gaussa się kłania.
>> Z pewnoscia natezenie wiary ma rozklad jakos tam podobny do normalnego.
>> Niestety, ze srednia glaboko w irracjonalnym szambie...
> W populacji ślepców widzący mówiący im o kolorach również byłby
> irracjonalnym szambem.
Motto kazdego nawiedzonego szalenca, slyszacego w chorej glowce "glosy"
ktorych nikt inny nie slyszy...
>>>> i ze nauka napewno nie moze wyjasnic "wszystkiego".
>>> A wyjaśni czy istnieje życie po śmierci?
>> Nie, podobnie jak nie wyjasni czy "te siewki to sa co?" lub "kwakosc
>> nrwa wkły?"... Dla nauki takie "pytania" to belkot, nie pytania.
> Ale nie dla człowieka.
Statystyczny czlowiek nie poznalby belkotu, nawet gdyby ten lizal go po
cyckach...
> Człowiek może się zastanawiać, czy jego
> świadomość po śmierci pogrąża się w niebyce, czy może jednak
> oddziela się od ciała i coś innego się z nią dzieje.
Jesli zastanawia sie nad tym - i temu podobnymi jalowymi pierdolami -
dluzej niz 10s w zyciu, znaczy to, ze z infantylnym upodobaniem plawi
sie w irracjonalnych fekaliach. Obrzydliwe.
> Nie ma w tym
> nic bełkotliwego.
Dla filozofi - nie. Dla filozofi to zwykly banal.
A dla nauki nie ma tam nic, co by belkotem nie bylo.
>> Nauka ma scisle wydzielony rewir i sposob dzialania i nie zapuszcza sie
>> np. na tereny filozoficzno-epistemologiczego dumania* czy czczych
>> fantazji (typu Bog, zycie po smierci itp.).
> Dlaczego więc wywołuje to obrzydzenie do odruchów wymiotnych
> włącznie, o których wspominasz wyżej?
Bo jest irracjonalne (fantazje, nie epistemologia - epistemologia jest ok).
> Jeśli jestem wobec czegoś
> obojetny,
Nauka jest obojetna (a raczej slepa i glucha), nie ja.
> to odruchów wymiotnych we mnie to nie wzbudza, wzbudzanie
> owych odruchów jest wystarczającym dowodem na to, iż jednak
> obojętne to dla mnie nie jest.
Oczywiscie ze nie jest, zakuty lbie. Brydzi mnie to w sensie
intelektualnym, podobnie jak w sensie estetycznym brzydzi mnie np.
koprofilia.
>> Problem w tym, ze gawiedz masowo zapuszcza swe magiczne fantazje na
>> tereny okupowane przez nauke. I tylko to jest obrzydliwe. Zawieszone w
>> prozni fantazje sa co najwyzej smieszne i zalosne.
> Z tą masowością to histeria.
W jakim swiecie Ty zyjesz? Najwyrazniej w swiecie urojen i zaklamania.
Nie wiesz np. ze wiekszosc Polakow praktykuje czary (modlitwy, ofiary
itp.) wierzac, ze wplyna one na swiat materalny (rewir nauk
przyrodniczych) - zdrowie, pomyslnosc (np. na egzaminie, wyborach),
psychike innych ludzi ("zeby tata przestal pic") i miliardy zlozonych
interakcji miedzy materialnymi obiektami ("zebysmy szczesliwie dojechali
do celu", "zeby byla ladna pogoda" itp.).
> Poza tym jest jeszcze jedna kategoria,
> której wogóle zdajesz się nie brać pod uwagę: konkretów na które
> przekuwać miałyby się myśli. Jeśli ktoś uzurpuje sobie prawo
> zaledwie do przekonywania przy użyciu argumentów słownych do swoich
> tez, to obojętnie jak głupie byłyby te tezy jest w porządku,
> jednakże jesli ktoś nie stroni od używania argumentów mocniejszych
> - z użyciem siły, przymusową reedukacją, bądź fizyczną
> eliminacją inaczej myślących, to nawet jeśli po jego stronie
> stałaby całkowita racja, jest ... bolszewikiem.
??? Jakis belkot.
>>> (a jeśli
>>> się zapuszcza,
>> Ale sie nie zapuszcza.
> Skoro zaprzecza istnieniu Boga,
Nauka nie zaprzecza istnieniu Boga, niewidzialnych krasnali szczajacych
do mleka ani dzbanka Russella. Scisle mowiac
W zwiazku z czym - majaczysz.
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2006-11-27 10:44:01
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłośćelGuapo napisał(a):
> Takie słowa u zionącego tolerancją demofila?
Nie jestem "zionacym tolerancja demofilem", kanalio.
> I to wobec kogo - wobec
> straszliwych zbrodniarzy ośmielających się żywić coś innego, niż
> pewność o nieprawdziwości tezy niepopartej naukowymi dowodami?
Slomiany belkot.
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2006-11-27 21:10:44
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłość
Quasi napisał(a):
> elGuapo napisał(a):
>
> > Takie słowa u zionącego tolerancją demofila?
>
> Nie jestem "zionacym tolerancja demofilem", kanalio.
To przecież była ironia - toć widzę, że zioniesz 'tolerancją
inaczej'.
> > I to wobec kogo - wobec
> > straszliwych zbrodniarzy ośmielających się żywić coś innego, niż
> > pewność o nieprawdziwości tezy niepopartej naukowymi dowodami?
>
> Slomiany belkot.
Słomiany - znaczy nieodpowiadający rzeczywistości? Przecież twoje
słowa same za siebie świadczą. A może masz zamiar utrzymywać, iż
intelektualna kurwa to taki wysublimowany komplement?
NeG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2006-11-27 22:06:53
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłość
Quasi napisał(a):
> elGuapo napisał(a):
>
> >> Nie histeria. Obrzydzenie (do granic odruchu wymiotnego), pogarda (do
> >> granic parskniecia pustym smiechem i spluniecia w durny pysk) i irytacja
> >> (do granic spoliczkowania takiej intelektualnej kurwy).
>
> > Wot i bolszewizm.
>
> Wot i demagogia.
A co w twoim słowniku znaczy demagogia?
> > Trocki, czy Lenin nie powstydziliby się takich
> > słów.
>
> Zapewne Hitler nosil kalesony. Czy w zwiazku z tym noszenie kalesonow
> jest nazistowskie (albo bolszewickie, wszak Lenin tez pewnie je nosil)?
To zależy - jeśli kalesony nosiliby tylko Lenin, Hitler, Trocki i
podobne im kanalie, to doszukiwanie się konotacji kaleson z
bolszewizmem byłoby dość racjonalne.
> >>> połknięcie
> >>> Aspirynki OK, ale przeżeganie się nią jest już tak obrzydliwe,
> >> Tak.
>
> > Ponieważ?
>
> Poniewaz jest irracjonalne.
>
> > Jakież to straszliwe zagrożenia ze sobą niesie?
>
> Domniemam, ze zadne. Przynajmniej samo w sobie i bezposrednio.
Ale na obrzydzenie do granic rękoczynów zasługuje.
> Tylko co z tego? Nie staje sie przes to ani odrobine mniej irracjonalne
> i ani odrobine mniej obrzydliwe.
Zaczynam rozumieć, że dzielenie spraw wedle obiektywnego zagrożenia,
jaki stanowią to dla ciebie abstrakcja równa próbie pojęcia przez
ślepca czym są kolory.
> > I nie
> > pieprz mi tu o tym, iż myślenie magiczne może wogóle wyprzeć
> > myślenie racjonalne,
>
> ??? Nigdy nie pisalem, ze moze, kanalio. I znow Ci sloma z butow wyszla...
Więc samo istnienie myślenia magicznego jest aż tak obrzydliwe ...
jak istnienie kułaka dla bolszewika.
(...)
> > a ty z
> > furią nie rzucasz się dopiero na ekstremalne przykłady wypierania
> > myślenia racjonalnego przez myślenie magiczne, ale na jakiekolwiek
> > najlżejszy ślad myślenia magicznego - nawet jeśli jego konsekwencje
> > są znikomiuteńkie i nawet jeśli owo myślenie magiczne ogranicza
> > się do dziedziny, która nie ma styczności z dziedziną należacą (i
> > słusznie!) do nauki.
>
> Nie rzucam sie z "furia", lecz z obrzydzeniem, pogarda i irytacja.
Pytam poważnie:
1) Czy jesteś świadomy, że twoje rakcje w tej mierze dość mocno
odstają od przeciętnych?
2) Czy bolejesz nad swoimi reakcjami (powątpiewam - pół roku
miałeś na wyrażenie votum separatum wobec własnych emocji), czy
też uważasz, iż są one zdrowe i pożądane w społeczeństwie?
> No i co z tego, smieszny wariatku? Nadal nie potrafisz wbic sobie do
> zakutego lba, ze ja nie jestem - tak jak Ty - samozwanczym
> politykierskim mesjaszem, wiec jesli na cos wybrzydzam, to NIE OZNACZA
> TO, ze pragne wprowadzic polityczny program rugowania obiektow mojego
> obrzydzenia i/lub przymusowego wprowadzenie wolnej od nich utopii (tak
> jak Ty to robisz z tym swoim szalenczym omamem, ktory nazywasz
> "lewactwem" i "panstwem minimum").
>
Słomka, słomka. Ja nie pragnę zniknięcia lewactwa z powierzchni
ziemii, a tylko możliwości życia pozostając poza jego wpływem. Ja
nie chcę wytłuc wszystkich bakterii na ziemii - ja chcę tylko być
od ich szkodliwego wpływu wolny.
>
> >>> bo to straszliwa zaraza
> >> Owszem, zaraza. Zaraza memetyczna.
>
> > Która jakimiż to straszliwymi konsekwencjami niby ludzkości
> > zagraża?
>
> A jakie to ma znaczenie??? Ja - w odroznieniu od Ciebie - nie jestem
> "mesjaszem" probujacym "wybawic" ludzkosc od "zagrozen" (tu:
> "lewactwa"), ktore tylko ja widze dzieki swej przenikliwosci i
> oswieceniu przez otaczanego kultem bozka (tu: Korwina), za pomoca
> politykierskich utopii (tu: "panstwa minimum"). W zwiazku z czym, jesli
> wyrazam wobec czegos dezaprobate, to wcale nie oznacza ze zamierzam z
> tym czyms walczyc inaczej niz plujac na to, gdy przypadkiem znajdzie sie
> w moim zasiegu. A co najwazniejsze - domniemana "szkodliwosc dla
> ludzkosci" czegos, nie jest u mnie warunkiem do wyrazania dezaprobaty
> wobec tego czegos.
Widzę - ostateczną wyrocznią są dla ciebie własne uprzedzenia ...
które tak wyśmiewasz, gdy przybierają formę tzw. homofobii. Kalizm.
(...)
> >>> dla
> >>> idealnie 'naukowego' społeczeństwa.
> >> Takowe nie istnieje i nigdy nie istnialo.
>
> > Co nie znaczy, że nie marzyłoby sie podobnym tobie oszołomom.
>
> W zyciu o niczym takim nie marzylem. Nie mam na tyle bujnej, oderwanej
> od rzeczywistosci wyobrazni. Tym sie m.in. od Ciebie roznie, ze bardzo
> twardo stapam po ziemi...
>
> > Pytanie jak daleko są oni w stanie posunąć się w realizacji swoich
> > utopijnych wizji.
>
> Projekcja. Nie sadz innych swoja miara, wariatku.
Komunistów, czy faszystów także brano za 'nieszkodliwych' krzykaczy
do czasu aż było za późno. Ty werbalnie i mentalnie już
bolszewikom dorównałeś. Pytanie czy do szczekania zechcesz sie
ograniczyć, czy gryźć (czyli poprzeć 'tanie' słowa' mocną walutą
'czynów') też jesteś gotów.
> >> Przejawiam obrzydzenie. A czy "bolszewickie", to cholera wie - nie mam
> >> pojecia coz to takiego, ten Twoj neologizm "bolszewickie obrzydzenie".
> >> Niewatpliwie jest to pogarda nie mniejsza, niz ta ktora Ty
> >> (bolszewicko?) czujesz do "lewakow".
>
> > Określenia 'bolszewickie' dość czytelnie funkcjonuje w kulturze
>
> W kulturze skorwinsynopodobnych szalencow zkazaonych komuchofobia...
> Zapomniales dodac.
Bynajmniej.
> > na
> > opisanie pewnej neofitycznej gorliwości oraz preferowanymi środkami w
> > dawaniu jej upustu, z których to środków bije chęć używania wobec
> > opornych przemocy, a w przypadku nieugiętego oporu - do fizycznej
> > eliminacji ich.
>
> Tak wiec moje obrzydzenie nie ma z "bolszewizmem" nic wspolnego.
Słowa kosztują niewiele. Skąd - niby mając kontakt z tobą
wyłącznie z netu - mam wiedzieć, czy tylko o wyrywaniu muszkom
skrzydełek opiszesz, czy także je wyrywasz?
> > Używany przez ciebie język jak najbardziej bolszewickie inklinacje
> > zdradza na czele z odebraniem oponentom atrybutu człowieczeństwa
>
> Nonsens. Nikomu "czlowieczenstwa" nie odbieralem, chociazby dlatego ze
> sie takimi jalowymi frazesami jak "czlowieczenstwo" nie posluguje (nie
> mam zatem czego odbierac)...
Człowiek to maszyna emocjonalna i normalni dosyć dobrze przekazy
emocjonalne rozszyfrowywać umieją.
> >>>> Ich problem polega na tym, ze sa pewni, iz naukowe wyjasnienia to "nie
> >>>> wszystko"
> >>> Skąd domniemanie że są pewni?
> >> Z definicji wiary ("wiara: stan umyslu polegajacy na uznawaniu czegos,
> >> obojetnie czego, za pewnik, przy braku potwierdzajacych to cos dowodow a
> >> nawet wbrew dowodom").
>
> > Pewność nieprzekładająca się na czyny nie różni się niczym od
> > niepewności.
>
> LOL! :D Pewnosc jest - z definicji - stanem umyslu (to czy przeklada sie
> na jakies czyny, czy nie nie ma w tym kontekscie zadnego znaczenia) i w
> sposob oczywisty rozni sie od niepewnosci na podobnej zasadzie, jak np.
> milosc rozni sie od nienawisci (bez wzgledu na to, czy ida za nia jakies
> czyny czy nie). Bo tu o stan umyslu chodzi, nie o jakies Twoje slomiane
> "czyny".
Pomiędzy pewnością zachodzenia X, a pewnością niezachodzenia X
jest ogromne spektum emocjonalnych stanów pośrednich. Uważasz, że
jest inaczej? Powszechna pewność istnienia Boga skutkować powinna
powszechnym wypełnianiem Jego woli, a nic takiego miejsca nie ma.
> > Co jest złego w pewności istnienia Boga,
>
> [tu: "zlego" = powodu, dlaczego mi sie nie podoba]
>
> Jest ona z obrzydliwa wrecz bezczelnoscia irracjonalna.
Nie bardziej od dywagacji o istnieniu UFO. Taki Hawking to pewnie
także intelektualna kurwa, jak każdy kto nie odrzuca z obrzydzeniem
wszelkich tez, które nie są udowodnione ponad wszelką wątpliwość.
"Maszyny cieższe od powietrza nigdy nie będą latać!!!" - pycha
ograniczonego oszołoma.
> > jeśli nie skutkuje ona
> > żadnymi fizycznymi konsekwencjami
>
> Istnienie/nie istnienie "fizycznych konsekwencji" nie ma tu (tj. w
> kontekscie obrzydliwosci determinowanej irracjonalnoscia) zadnego znaczenia.
Dla ofiary napadu ma znaczenie, czy jest to tylko napad słowny, czy za
słowami idą czyny (a może i czyny idą bez słów).
> > - jesli osoba pewna Jego istnienia
> > wciąż z zepsutym samochodem udaje się do mechanika, zamist modlić
> > się do Stwórcy o naprawę wehikułu?
>
> I co z tego??? Czy lewak pracujacy u "prywaciarza" przestaje byc z tego
> powodu mniej "lewacki"?
>
No pewnie - przecież ma do wyboru postąpić lewacko i prywaciarza
zaszlachtować, zabierając mu przy okazji majątek, bądź u
prywaciarza pracować. Nie mam nic przeciwko najortodoksyjnieszym
choćby lewakom, którzy do wiary w swe idee nieprzekładającej się
na działanie się ograniczają, ale ty tego rozróżnienia 'myśli i
słowa' vs 'czyny', elementarnego*) dla cywilizacji łacińskiej nie
kumasz ani w ząb.
*) Za zamiar, ani nawet i przygotowywanie przestępstwa nie każe się
tak samo, jak za przestępstwo popełniane.
>
> >> Z intuicji,
>
> > Z asper-intuicji, (...)
>
> Jak juz wielokrotnie pisalem - w kwestii AS jestes calkowitym
> ignorantem, wiec Twoje wypowiedzi na ten temat (jak zreszta na wiekszosc
> tematow w jakich osmielasz sie wypowiadac) maja wartosc kalu.
Więc babrając się w nich dowodzisz swojej koprofilności, której
parę linijek niżej zdecydowanie zaprzeczasz.
> >> opartej na znajomosci literatury
> >> paranormalniaczej (pare ksiazek na ten temat przeczytalem, chociazby -
> >> ponoc swego czasu "kultowa" - Picknett Lynn "Encyklopedia zjawisk
> >> paranormalnych") i milosnikow tej tematyki. No i oczywiscie ze
> >> znajomosci zasad religii/fideizmu oraz samych religiantow/fideistow. Bo
> >> i paranormalnictwo i teoriospiskowosc i alternatywnomedycznosc i
> >> ufofilia i pseudonaukowsc i religianctwo to jeden i ten sam
> >> intelektualny syf: zyczeniowo-magiczny irracjonalizm.
>
> > Jeśli do jednego wora wędruje katar i nowotwór, 'bo obie to
> > przecież choroby'. Znów bolszewizm mentalny.
>
> [LOL! Zdecyduj sie wreszcie kretaczu, co znaczy ten Twoj "bolszewizm".]
Bezkompromisowość: emanujące fanatyzmem czarno-białe widzenie
świata, zamiast dostrzegania odcieni szarości jest jedną z jego
łatwiej dostrzegalnych cech.
> Oczywiscie, ze do jednego wora. Wszystkie maja jeden wspolny mianownik
> (tj. zyczeniowo-magiczny irracjonalizm) i to wlasnie ze wzgledu na niego
> sa dla mnie tak obrzydliwe.
Rozumiem, że np. SETI równie obrzydliwe jest.
> >>> krzywa rozkładu normalnego
> >>> Gaussa się kłania.
> >> Z pewnoscia natezenie wiary ma rozklad jakos tam podobny do normalnego.
> >> Niestety, ze srednia glaboko w irracjonalnym szambie...
>
> > W populacji ślepców widzący mówiący im o kolorach również byłby
> > irracjonalnym szambem.
>
> Motto kazdego nawiedzonego szalenca, slyszacego w chorej glowce "glosy"
> ktorych nikt inny nie slyszy...
Słyszysz głosy w kolorach?
> >>>> i ze nauka napewno nie moze wyjasnic "wszystkiego".
> >>> A wyjaśni czy istnieje życie po śmierci?
> >> Nie, podobnie jak nie wyjasni czy "te siewki to sa co?" lub "kwakosc
> >> nrwa wkły?"... Dla nauki takie "pytania" to belkot, nie pytania.
>
> > Ale nie dla człowieka.
>
> Statystyczny czlowiek nie poznalby belkotu, nawet gdyby ten lizal go po
> cyckach...
Ale instynktownie wyczuwa zagrożenie i nienormalność, włączając
asper-nienormalność.
> > Człowiek może się zastanawiać, czy jego
> > świadomość po śmierci pogrąża się w niebyce, czy może jednak
> > oddziela się od ciała i coś innego się z nią dzieje.
>
> Jesli zastanawia sie nad tym - i temu podobnymi jalowymi pierdolami -
> dluzej niz 10s w zyciu, znaczy to, ze z infantylnym upodobaniem plawi
> sie w irracjonalnych fekaliach. Obrzydliwe.
Nie bardziej od czytania fantastyki, oglądania 'Matrixa', czy
trawienia czasu na pielegnowaniu marchewek na własnej grządce,
zamiast (o idiota nieskończony!!!) pójść do 'zieleniaka' i zakupić
sobie marchewkę za złotówkę. Co ci do tego jak ludzie żyją i na
co swoje pieniądze i swoje życie spędzają?
> > Nie ma w tym
> > nic bełkotliwego.
>
> Dla filozofi - nie. Dla filozofi to zwykly banal.
> A dla nauki nie ma tam nic, co by belkotem nie bylo.
A filozofia to nie nauka?
> >> Nauka ma scisle wydzielony rewir i sposob dzialania i nie zapuszcza sie
> >> np. na tereny filozoficzno-epistemologiczego dumania* czy czczych
> >> fantazji (typu Bog, zycie po smierci itp.).
>
> > Dlaczego więc wywołuje to obrzydzenie do odruchów wymiotnych
> > włącznie, o których wspominasz wyżej?
>
> Bo jest irracjonalne (fantazje, nie epistemologia - epistemologia jest ok).
Nie jest bardziej irracjonalne od istnienia cywilizacji pozaziemskich.
> > Jeśli jestem wobec czegoś
> > obojetny,
>
> Nauka jest obojetna (a raczej slepa i glucha), nie ja.
Nic nie jest ślepe, ani głuche - nauka ma konsekwencje polityczne,
czy sobie tego życzy, czy nie. Poza tym sam podawałeś link do
stronki, gdzie 'naukowcy' oferują 1000000$ za kontrolowane dokonanie
'cudu' - powiedzmy. Oni nie są intelektualnymi kurwami? - wszak
zamiast wogóle odrzucić możliwość działania sił nadprzyrodzonych
jako niewarte naukowego zachodu, oni się z ich istnieniem liczą! Na
nich jednakże oburzeniem, jako na naukowców 'wyrodnych', nie
pałałeś. Kalizm.
> > to odruchów wymiotnych we mnie to nie wzbudza, wzbudzanie
> > owych odruchów jest wystarczającym dowodem na to, iż jednak
> > obojętne to dla mnie nie jest.
>
> Oczywiscie ze nie jest, zakuty lbie. Brydzi mnie to w sensie
> intelektualnym, podobnie jak w sensie estetycznym brzydzi mnie np.
> koprofilia.
Obrzydzenie jest emocją - nie ma więc sensu intelektualnego. Intelekt
może być wyzwalaczem emocji obrzydzenia co najwyżej.
> >> Problem w tym, ze gawiedz masowo zapuszcza swe magiczne fantazje na
> >> tereny okupowane przez nauke. I tylko to jest obrzydliwe. Zawieszone w
> >> prozni fantazje sa co najwyzej smieszne i zalosne.
>
> > Z tą masowością to histeria.
>
> W jakim swiecie Ty zyjesz? Najwyrazniej w swiecie urojen i zaklamania.
> Nie wiesz np. ze wiekszosc Polakow praktykuje czary (modlitwy, ofiary
> itp.) wierzac, ze wplyna one na swiat materalny (rewir nauk
> przyrodniczych) - zdrowie, pomyslnosc (np. na egzaminie, wyborach),
> psychike innych ludzi ("zeby tata przestal pic") i miliardy zlozonych
> interakcji miedzy materialnymi obiektami ("zebysmy szczesliwie dojechali
> do celu", "zeby byla ladna pogoda" itp.).
Większość praktykuje - owszem - ale w ilościach naskórkowych, a
nie w ilościach zagrażających zdrowemu rozsądkowi.
(...)
>
> >>> (a jeśli
> >>> się zapuszcza,
> >> Ale sie nie zapuszcza.
>
> > Skoro zaprzecza istnieniu Boga,
>
> Nauka nie zaprzecza istnieniu Boga, niewidzialnych krasnali szczajacych
> do mleka ani dzbanka Russella. Scisle mowiac
> W zwiazku z czym - majaczysz.
Więc Boga nie ma, ale równocześnie jest On szczającym krasnalem.
W zwiazku z czym - majaczysz.
NeG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2006-11-27 22:15:48
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłośćQuasi wrote:
> Glupota promieniuje z tego tekstu, jak swiatlosc z supernovej (ale dal
> skorwinsynstwa to chyba typowe...)...
A weźże się juz nie kompromituj... nie wylewaj dziecka z kąpielą, bo wanna
bez wody ciężka jest...
Pzdr
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2006-11-28 08:52:41
Temat: Re: Re:"elGuapo" <e...@v...pl> wrote in message
news:1164485621.303739.269540@j72g2000cwa.googlegrou
ps.com...
"Nawet placebo przygotować i podać trzeba inaczej
ciemnemu chłopstwu, a inne czary nad nim odczynić, gdy ma podziałać
na 'wykształciucha'."
hehe, dobre
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2006-11-28 10:06:20
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłość
Quasi wrote:
(...)
> Nie rzucam sie z "furia", lecz z obrzydzeniem, pogarda i irytacja.
(...)
BTW furia oznacza intensywność emocji, a nie jej rodzaj. Może być
obrzydzenie łagodne i obrzydzenie furiowate, pogarda łagodna i
pogarda furiowata, jak i irytacja łagodna i irytacja furiowata.
Fałszywa dychotomia.
NeG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2006-11-28 10:21:10
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłośćelGuapo napisał(a):
>>> Takie słowa u zionącego tolerancją demofila?
>> Nie jestem "zionacym tolerancja demofilem", kanalio.
> To przecież była ironia - toć widzę, że zioniesz 'tolerancją
> inaczej'.
Tolerancja panstwa na wszelki rodzaj pogladow (lacznie np. z
neonazizmem) jest dla mnie bardzo mile widziana. Ja sam tez nie
zamierzam kiwac palcem, by utrudniac komukolwiek wyznawania i
propagowania dowolnych pogladow. W tym sensie jestem skrajnie toleranyjny.
Co nie zmienia faktu, ze mniej lub bardziej gardze pogladami mniej lub
bardziej sprzecznymi z moimi wlasnymi i gdy mam okazje, to owa pogarde
mniej lub bardziej okazuje.
Uwazam, ze demokracja to ustroj zbudowany na fundamentach z gowna i
zycie w nim skazuje nas na inhalowanie sie jego nieznosnym fetorem. Nie
mniej jednak wszystkie inne znane mi propozycje ustrojowe sa znacznie
gorsze. Ja zajadle krytykuje alternatywy demokracji (np. Twoje "panstwo
minimum"), a nie bronie demokracji jako takiej.
>>> I to wobec kogo - wobec
>>> straszliwych zbrodniarzy ośmielających się żywić coś innego, niż
>>> pewność o nieprawdziwości tezy niepopartej naukowymi dowodami?
>> Slomiany belkot.
> Słomiany - znaczy nieodpowiadający rzeczywistości?
Tak, ale na domiar zlego - nieodpowiadajacy jej w sposob szczegolny:
znieksztalcajacy rzeczywiste poglady/slowa interlokutora w taki sposob,
by go kompromitowaly i/lub byly latwe do obalenia.
> Przecież twoje
> słowa same za siebie świadczą.
Moje slowa nie mowia tego, co Twoja sloma.
> A może masz zamiar utrzymywać, iż
> intelektualna kurwa to taki wysublimowany komplement?
Mam zamiar utrzymywac, ze "intelektualna kurwa" to ktos inny, niz wynika
z Twojego slomianego opisu.
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2006-11-28 10:25:05
Temat: Re: Ciekawy wątek na forum kognitywistyki.net - neurochemia a miłośćelGuapo napisał(a):
>> Nie rzucam sie z "furia", lecz z obrzydzeniem, pogarda i irytacja.
> BTW furia oznacza intensywność emocji, a nie jej rodzaj.
Nieprawda. Furia to inaczej skrajny gniew. Gniew oczywiscie moze byc
zaindukowany innymi emocjami - w tym obrzydzeniem, pogarda i, zwlaszcza,
irytacja - ale owe inne emocje moga rowniez dzialac bez indukowania
gniewu. I w moim przypadku wlasnie tak dzialaja. Nie jestem ani troche
rozgniewany.
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |