Data: 2015-01-06 20:58:34
Temat: Re: Co jest z tym sraniem przy jedzeniu?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 6 Jan 2015 00:25:00 +0100, Chiron napisał(a):
> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1psi6hcnr6th7.1i1d7z85up2d2$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Mon, 5 Jan 2015 23:55:58 +0100, Chiron napisał(a):
>>
>>> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>>> news:1w9re2q0y26an$.1jrw5s9lrpu94.dlg@40tude.net...
>>>> Dnia Mon, 5 Jan 2015 23:30:36 +0100, Chiron napisał(a):
>>>>
>>>>> No cóż- wychowałem się w jednopokojowym mieszkaniu- to i nawyki mam
>>>>> inne:-).
>>>>> Może dlatego to mnie nie razi? Nikt nie miał problemów ze zrozumieniem,
>>>>> że
>>>>> trzeba dziecko posadzić na nocniczek (no bo gdzie miało iść?)
>>>>
>>>> WC/łazienki, ostatecznie kuchni (niech juz tam...) też nie mieliście?
>>> WC- przez lata na podwórzu. Kuchnia- owszem, była osobno. Tyle, że
>>> wszędzie
>>> ktoś był. Pieluch nie było jednorazowych. Dziecko się sadzało na nocnik-
>>> i
>>> nikomu to nie przeszkadzało.
>>
>> Mówimy o osobach z zewnątrz, OBCYCH - gościach, Przy domownikach robi się
>> wiele różnych innych rzeczy i nikomu to...
> To myślisz, że jak goście przychodzili z małymi dziećmi- to szli na
> podwórko? No ale pewne zachowania wręcz wymuszały warunki mieszkaniowe. A co
> Ty byś zrobiła np będąc z małym dzieckiem w przedziale pociągu- gdy na
> korytarzu pełno ludzi? Zapewne też byś je przewijała przy innych pasażerach-
> nawet, jeśli nie byłby to przedział dla matki z dzieckiem.
Nie jeździłam pociągami ani nie łaziłam z takimi maluchami w gości, to po
pierwsze. Chyba tylko jakas klęska by mnie do tego zmusiła, no ale to nie
TE normy.
Po drugie - kiedy już przyszło co do czego, moje dzieci _naprawdę_
potrafiły sygnalizowac co trzeba i korzystać z wynoszonego (do domowego WC
czy choćby do kuchni, z dala od gości) nocniczka. WC oraz kuchnia chyba już
coś przynajmniej od około 50 lat pojawia się w każdym najmniejszym
mieszkanku chyba...
>
>
>
>>>>> czy je
>>>>> nakarmić piersią przy wszystkich.
>>>>
>>>> Seriously? I tak po prostu przy stole nad talerzem zupy się ludziom
>>>> pierś
>>>> wywalało? No nie uwierzę.
>>> Dokładnie:-). Nie wiem, czy moja mamusia tak robiła- nie pytałem. Jednak
>>> goście, którzy do nas przychodzi- to i owszem, zdarzało się. Może nie
>>> przy
>>> stole- pamiętam jak kuzynka siedziała na fotelu (niedaleko stołu) i
>>> karmiła
>>> malucha- a ja się z zaciekawieniem przyglądałem. Wśród gości (chyba) nie
>>> wzbudzało to zainteresowania.
>>
>> Pozory. Wykazali się kulturą po prostu. Kultura to coś, co potrafi zmusić
>> do powstrzymania się nawet od reakcji odruchowych...
> Czy ja wiem? Jak to było powszechne- to dlaczego miało dziwić?
Fakt, skoro powszechne, to można powiedzieć że nawet niestety. Ale czy to,
że "powszechne", oznacza, że to ten _właściwy_ wzorzec i od tej chwili jako
gość powinnam z aprobatą patrzeć na sranie na dywanie podczas odświętnego
obiadu?
Co to to nie. Śmiało rezygnuję z takich "zaszczytów". Ani nie dołączę.
>
>
>>> Wiesz co? A może nie jest to wszystko kwestią odruchów (o ktorych tu
>>> piszesz)- wrodzonych, lecz- nabytych? Pewnych norma obyczajowych. Ktos
>>> może
>>> nie reagować obrzydzeniem na kupę noworodka- ale na dorosłego to i
>>> owszem.
>>
>> Kupa to kupa, śmierdzi równo i wygląda równo, moze ilość różna... A
>> negatywne reakcje na nią przy jedzeniu to tzw atawizm. Który to właśnie
>> atawizm pełnił rolę ochronną. Potem przekształcił się w zwyczaj. Teraz
>> usiłuje się ten zwyczaj wyśmiewać. Tymczasem takie zwyczaje jak np u Żydów
>> koszerność, biorą się z głębokiego uzasadnienia kulturowego i PRAKTYCZNEGO
>> - dobrze jest je (jak czynią to Żydzi) zachowywać, bo nikt nie gwarantuje
>> ludzkości na zawsze bezpiecznych warunków do porzucania starych zwyczajów
>> bez żadnych konsekwencji... Warunki bytowania mogą się w ciągu 5 minut
>> zmienić na prymitywne i tylko ten będzie miał szansę przeżycia, kto
>> zachował stare zwyczaje...
> Hmmm, warunki bytowania mogą się zmienić. Np- po wojnie ludzie ze zburzonych
> domów bedą dokwaterowywani tam, gdzie jest miejsce. Co zrobisz w takim
> zagęszczeniu? Uważasz, że kogoś bedzie wtedy dziwić dziecko na nocniku na
> środku pokoju? Wątpię.
Jak wyżej pisałam, zupełnie inne są normy w sytuacjach klęsk i innych
skrajności. Obiad w restauracji do takich sytuacji nie należy - delikatnie
mówiąc. Mówimy o życiu w normalności.
> A jak konwenans będzie kogoś zbytnio krępować- to
> wtedy może mieć problem z przetrwaniem.
> Piszesz, że to jest kwestia odruchów. Rozmawiałem z osoba, ktora pracowała w
> Chinach jako nauczyciel angielskiego w przedszkolu. Przychodzą rodzice po
> dziecko- chłopiec chce siusiu (6 latek). No to tata wyciąga buteleczkę,
> rozbiera dzieciaka- członka do buteleczki- i... po sprawie. A WC jest-
> czynne, można tam wejść z dzieckiem. Nikt jednak tego nie robi- tak jest
> szybciej.
Oj Chiron, co kraj, to obyczaj - w Chinach mnie NIC nie zdziwi, ale w moim
kraju jak najbardziej. Podobnie jeślibyś nasze obyczaje tam nagle zaczął
imutować w restauracji czy t.p., to spotkałbyś się z odporem. I jak już
tak, to fkącu w Afryce Murzynek Bambo srywać może choćby i prosto z
palmy... bo wszak schodził specjalnie nie będzie, skoro już tak pracowicie
tam wlazł, c'nie? Najwyżej spadnie coś komuś na kapelusz (o ile ów ktoś go
ma). Ale czy to oznacza, że MY TU, W EUROPIE, TEŻ mamy się
"przekwalifikować" na palmiane WC? - przecież u nas inny klimat i g..nko
tak szybko nie wysycha... choć owszem, jedną palmę nasz narodowy stan
posiadania wykazuje - oczywiście nie licząc tej, co komuś odbiła, żeby ją
postawić 3-]
|