Data: 2015-01-06 23:24:35
Temat: Re: Co jest z tym sraniem przy jedzeniu?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 6 Jan 2015 22:50:10 +0100, Chiron napisał(a):
> Wiesz, naprawdę nie mam tu jednoznacznego stanowiska. Weźmy taki przykład:
> nade mną sąsiad trzyma ileś- tam psów. Jak hałasują- facio dostaje ode mnie
> ostrą reprymendę. Stara się nad nimi zapanować- bo żarty się skończyły.
> Przez ścianę sąsiadka ma małe dzieci. I one nieraz hałasują. Realnie- może
> nawet trochę bardziej, niż psy z góry. I jakoś nie przyszło mi do głowy,
> żeby jej zwracać uwagę. Ot- myślę sobie- dzieci to dzieci. One tam
> mieszkają- i nie ma siły, żeby nie biegały, tupały, czasem wrzeszczały. Też
> mi to nieraz przeszkadza. Niby jedno hałas, i drugie hałas- ale jednak dla
> mnie- coś zupełnie innego.
Z racji pracy moich rodziców całe moje dzieciństwo mieszkałam w szkole - na
parterze. Na piętrze też były mieszkania nauczycieli, którzy też w tym
czasie mieli dzieci, moich rówieśników. I zarówno ci ludzie, jak i moi
rodzice potrafili jakoś bezboleśnie dla nas, dzieci, zrobić tak, aby nie
było dziecięcego biegania i tupania w mieszkaniu - właśnie z uwagi na
dobrosąsiedzkie stosunki. Po prostu WSZYSTKIM zależało. A wychowało się nas
tam w sumie ośmioro. I nigdy my jako dzieci nie odczuliśmy żadnego nacisku
ani ograniczenia naszej wolności czy czegoś w tym stylu ze strony rodziców,
to wychowanie odbywało się naturalnie i spokojnie, metodą przykładu i
tłumaczenia, bez systemu zakazów (oczywiście kiedy się towarzystwo zbytnio
rozbrykało, to rodzic podnosił głos na sekundę) - ot po prostu w domu się
nie prowadziło pewnych zabaw, od których było podwórko i dla nas,dzieci,
było to OCZYWISTE.
> Wiesz, napisałem o niejednoznaczności tego wszystkiego. Poruszamy się w
> delikatnej materii naszych odczuć.
Już wyszliśmy poza NASZE - nie wiem, czy zauważasz, ale mówimy tu już o
tym, czy i jak ważne są odczucia INNYCH. A powinny być, jeśli oczywiście
nie naruszają w sposób zasadniczy naszej wolności osobistej i jesli MY
chcemy, aby dla innych były ważne NASZE...
> Dałem linka do artykułu o coraz bardziej
> powszechnych lokalach, gdzie jest zakaz wprowadzania dzieci. No dobrze-
> jeśli jednak uznamy zasadność tego, nie będziemy protestować- to przecież
> nie powinna zdziwić nikogo np restauracja z zakazem wstępu dla czarnych,
> jednorękich, czy kogokolwiek.
Nie, to nie jest TO SAMO: podobnie jak w pewnych lokalach obowiązuje
marynarka i krawat i nikt przeciw temu nie protestuje jeśli chce w nich
bywać. Oczywiste jest, że strój zbyt swobodny burzy wypracowaną przez lata
czy nawet dziesiątki lat konwencję lokalu i przeszkadza gościom, którzy
właśnie ze względu na taką a nie inną konwencję tam stale przychodzą. Tak
samo można i należy zakazać tam publicznego obnażania się (co de facto
oznacza, że nie wchodzimy z dziećmi, które trzeba w sali przewijać lub
karmić piersią) oraz hałasowania.
Obecnie więksozść ludzina skutek przemożnego wpływu popkultury już
zatracili zdolność moralnej oceny sytuacji, zasady dobrego wychowania i
poczucie taktu odeszły wniwecz, niektórzy więc (restauratorzy, ludzie
hołdujący tzw zasadom) aby zachować pewien poziom próbują radzić sobie
"wieszając" zakazy, bo innego sposobu obrony własnych interesów po prostu
nie mają!
Jeśli to komuś nie pasuje, ma do dyspozycji znakomitą (co do liczby, ale
niestety nie co do autoramentu, co jest zrozumiałe) większość lokali i
innych miejsc, gdzie obecnie już można praktycznie WSZYSTKO - i nie wiem,
dlaczego musi się taki ktoś pchać z dziećmi akurat do tego jednego na 100,
gdzie wie, że WSZYSTKIEGO tam akurat nie można? Co chce taka osoba
osiągnąć? Przypomina mi to gwałtowny szturm i pretensje do przynależenia do
KK ze strony osób nieuznających jego kardynalnych zasad...
> Tu jest problem. I założę się, że ludzie
> demonstrujący swą radość z powodu pojawienia się takich sal w knajpach
> podnieśli by klangor do nieba, gdyby np na drzwiach knajpy pojawił się zakaz
> wstępu np dla ludzi na wózkach inwalidzkich. Tyle, że to obłuda
Taki zakaz się NIE POJAWI. Z prostego powodu - ponieważ
inwalida/czarnoskóry/ktokolwiek potrafiący się należnie zachować przy stole
niczym się nie różni od innych KULTURALNYCH ludzi. Ale osoba
nierozumiejąca, ze obnażając się publicznie (przy karmieniu) lub
manipulująca przy stole wobec innych konsumentów przy kupie (przewijanie
dziecka) nie należy do ludzi kulturalnych.
Zakazy wstępu "z dziećmi" w pewnych miejsach są jak najbardziej
uzasadnione, powinny jednak być inaczej sformułowane, bo zwrot "z dziećmi"
budzi skojarzenia segregacyjne, a wystarczy tylko sformułować je bez
piętnowania konkretnej grupy obywateli, np "Lokal tylko dla dorosłych". Tak
jak "Film tylko dla dorosłych" czy "Alkohol sprzedajemy tylko osobom,które
ukończyły..." itd - nikt o to pretensji segregacyjnych nie ma chyba, bo
każdy rozumie, że chodzi o dobro tych, którzy chcą wejść, jak i tych,
którym wstępu zakazujemy.
Tak ja to rozumiem.
|